Najgorszy początek

Najgorsze są początki. To stwierdzenie jest stuprocentowo prawdziwe, znam to z autopsji. Początek wypracowania, opowiadania, życia. Ja swoich początków miałam już wiele, a dzisiaj mój kolejny.
Otworzyłam drzwi i odważyłam się wejść. Nowa szkoła, taka sama jak wszystkie inne, do których uczęszczałam. Ale ta już była ostatnią w moim życiu. 3 klasa liceum, która zakończyć miała się maturą. Dla mnie to kosmos. Jest dopiero siódma, jednak pierwszego dnia po rozpoczęciu roku szkolnego, zawsze przychodzę wcześnie. Chciałam rozeznać się co i jak. Najpierw zeszłam do szatni, zmieniłam buty, zostawiłam parę książek. Na piętrze, spotkałam przemiłą Panią woźną, naprawdę sama byłam nią zdziwiona. Nawet nie skomentowała tego że nałożyłam trampki z czego bardzo się ucieszyłam. W poprzednich szkołach, kapcie były obowiązkowe. Sprawdziłam plan lekcji i usiadłam pod wyznaczoną klasą. Było już wpół do ósmej, zaraz wszyscy zaczną się zbierać. Spojrzałam na dłonie, które zrobiły się lepkie od potu. Nienawidzę być nowa.  Chociaż w liceum ludzie nie zwracają na to większej uwagi, często mylono mnie ze świeżakami, którzy dopiero zaczynali naukę w liceum.
Zadzwonił dzwonek.
Wstałam, rozglądając się po uczniach. Tak strasznie żałuję, że nie ma tu Klary. Mojej przyjaciółki z poprzedniej szkoły, która zaczyna swój pierwszy dzień w 3 liceum, jakieś 250 kilometrów stąd.
Nauczycielka jako pierwsza weszła do sali. Ja weszłam zaraz za nią, kierując się do ostatniej ławki pod oknem. Zauważyłam że jakaś dziewczyna zlustrowała mnie wściekłym wzrokiem. Aha, czyli to było jej miejsce. Przyjrzałam jej się. Była bardzo ładna. Długowłosa blondynka, w podartych dżinsach i obcisłej, białej bluzce z prześwitującym czarnym stanikiem. Jeżeli wszystko bierze do siebie, mam przechlapane.  
Zaczęło się sprawdzanie listy. Próbowałam zapamiętać kto jak się nazywa, ale zapamiętałam tylko parę imion osób, które mnie zaciekawiły. W tym pewnego, naprawdę przystojnego chłopaka. Michała. Dziewczyna w białej bluzce miała na imię Angelika, które o ironio, idealnie do niej pasuje. Lekcja mijała spokojnie, kiedy nauczycielka wypowiedziała jedno, bardzo nie na miejscu zdanie.
- Czy Pani Paulina Sobczyk mogłaby wstać?
Przełknęłam ślinę, czując że się rumienie. Wstałam, a oczy całej klasy spoczęły na mnie.
- Jest tu Pani pierwszy rok?
- Tak – wychrypiałam.
- Ostatnio uczęszczała Pani do liceum w Warszawie?
Znów przytaknęłam.
- Jak widzę bardzo dobre wyniki. Wygrałaś ogólnopolski konkurs z wiedzy o geografii?
- Tak – przyznałam. Cholera, nie mogła zrobić nic lepszego, jak tylko przedstawić mnie jako kujona!
- I drugie miejsce w konkursie z matematyki?
- Tak – miałam ochotę przewrócić oczami a następnie z zimną krwią ją zamordować.
- Imponujące – mruknęła.
Stałam tak wciąż, niepewna czy mogę usiąść. Pani przestała zwracać na mnie uwagę, więc zajęłam swoje miejsce.
Jakaś dziewczyna z przodu odwróciła się do mnie z uśmiechem.
- Bardzo korzystne wejście nie sądzisz? - zapytała ironicznie, uśmiechając się przy tym szeroko.
Prychnęłam.
- Chyba najgorsze w moim życiu. Jest teraz w tej klasie ktoś, kto nie bierze mnie za kujona?
Rozejrzała się z namysłem.
- Myślę że nie.
Roześmiałyśmy się cicho.
- Jestem Klaudia, a to jest Aniela – wskazała na dziewczynę, która dosłownie prawie leżała na ławce. - No cóż, nie jest rannym ptaszkiem.
- Jestem Paulina – uśmiechnęłam się.
- Czyli jesteś nowa? - stwierdziła.
- Tak, niestety – skrzywiłam się. Wspominałam już że nienawidzę być nowa?
- Do tego mamy dopiero wtorek, cholerny pech że rozpoczęcie wypadło w poniedziałek.
Westchnęłam, przyznając jej rację.
- Naprawdę, cholerny pech.
Na kolejnej lekcji Klaudia usiadła ze mną. Na szczęście była to geografia, w której jak prawdziwy kujon, usiadłam w drugiej ławce, środkowego rzędu.
- Jednak masz coś z kujona – stwierdziła śmiejąc się.
Naprawdę ją polubiłam.
- Coś tam może i mam ale tylko jeśli chodzi o geografię. Błagam, żeby ten, kto prowadzi z nami te lekcję, był ogarnięty.
- Oj będzie, będzie – uśmiechnęła się tajemniczo.
W tej samej chwili do sali wszedł nauczyciel. Który nie był byle jakim nauczycielem. Wysoki, czarnowłosy, dobrze zbudowany. Rozejrzałam się po klasie, oglądając reakcję innych dziewczyn, które były dokładnie takie jak się spodziewałam. Usta szeroko otwarte, maślane oczy. Odwróciłam się w stronę tablicy w momencie, w którym przechodzili obok naszej ławki. Okazało się że szedł za nim, pewien chłopak, łudząco do niego podobny. Okazał się okropnym niedojdą, bo plecakiem strącił pół zawartości naszej ławki, w tym mój nowy telefon.
Syknęłam z wściekłości.
- Uważaj jak łazisz! - krzyknęłam. Czułam, że mam zawał. Mój nowy telefon na podłodze. Rzuciłam się, zmawiając cichą modlitwę o to, aby szybka była cała. Odetchnęłam głęboko. Wszystko było w porządku. Kiedy wstałam, w całej klasie zaległa cisza, a łudząco podobno do siebie Panowie, wgapiali się we mnie, jeden z szerokim uśmiechem, a drugi z konsternacją. Ten telefon był ostatnią rzeczą jaka mi została, nie mogłam jej stracić. Usiadłam na swoim miejscu, czując jak palą mnie policzki. Nauczyciel odchrząknął i usiadł za biurkiem. Jeszcze przez moment prowadził rozmowę z chłopakiem, który po chwili wyszedł z sali, trzaskając drzwiami.
- No więc – zaczął nauczyciel – zapisujemy temat, który wypisany jest na tablicy.
Po chwili zaczęło się rutynowe odczytywanie listy. Kiedy doszedł do mnie, mocno zacisnęłam kciuki żeby przeszedł dalej. Jednak nie.
- Paulina Sobczyk, która to osoba? - rozejrzał się po klasie.
- Ja – podniosłam rękę.
Zlustrował mnie, ciepłym spojrzeniem.
- To zaszczyt móc uczyć taką uczennicę – uśmiechnął się czarująco. Skrzywiłam się, wiedząc że nie jedną dziewczynę udało mu się tak omamić. Był moim nauczycielem, co wydawało mi się podwójnie ohydne. Kiedy kolejka przeszła dalej, nachyliłam się do Klaudii.
- Ile on ma lat?
- Nie chce mi się liczyć, ale wiem że dzisiaj jego pierwszy dzień pracy zaraz po studiach.
Czyli był dość młody.
- Nie dziwie się że każda dziewczyna patrzy się w niego jak w obrazek, jest dość młody.
Pokiwała głową.
- A ten chłopak to kto? - spytałam ciekawa.
- Jego młodszy brat, jest w naszym wieku. - Spojrzała na mnie – jeżeli chcesz coś do niego, lepiej od razu daj sobie spokój, nie nasza liga.
- Ależ nic bardziej mylnego, chce po prostu wiedzieć, kto ma wpierdol za zrzucony telefon.
Roześmiała się głośno, zwracając uwagę klasy.
- Dziewczyny co wasz tak śmieszy? - spytał nauczyciel, unosząc kąciki ust.
- Nic, panie profesorze – zaświergotała Klaudia i puściła do mnie oczko.
Reszta dnia zleciała dość szybko, dzięki Klaudii czułam się mniej obco niż zazwyczaj.
Szatnia pękała w szwach. Ledwo udało mi się cało dojść do szafki, gdzie z trudem zmieniłam buty.
Ktoś z całej siły natarł na mnie od tyłu. Spięłam się, czekając aż ciężar, przygniatającej mnie osoby zelżeje, jednak po chwili on wciąż pozostawał na swoim miejscu. Westchnęłam, przewracając oczami i przepychając się łokciami, odwróciłam się. Moim oczom ukazał się czarnowłosy chłopak z lekcji geografii.
- Cześć – mrugnął do mnie.
Skrzywiłam się i zlustrowałam go od stóp do głów. Zauważyłam że cały się spiął. Tu cie mam!
- Cześć – odpowiedziałam skwapliwie.
- Sorki, nie chciałem tak mocno na ciebie napierać – powiedział i odsunął się na dość przyzwoitą długość.
- Rozumiem że jestem nowa i każdy chciałby mieć ze mną bliski kontakt, ale chyba nie aż tak bliski – odpowiedziałam wzdychając, jednak w duchu śmiałam się do łez. Nie wiem czego ode mnie chciał lub oczekiwał, jednak nie mogłam zaoferować mu niczego atrakcyjnego. W tym roku rezygnuję z chłopaków, na razie liczy się tylko matura. Co nie znaczy, że wcześniej moje życie towarzyskie było bardziej atrakcyjne.
Zaśmiał się, kręcąc głową.
- Jesteś gorąca, to jasne. W szkole, na te chwilę nie ma chłopaka, który nie chciałby znaleźć się tak blisko, lub bliżej ciebie, jak ja w tamtym momencie.
Zarumieniłam się, słysząc te słowa. Musiałam odzyskać rezon i to szybko.
- To tylko gadanie. Z resztą całe ich staranie i tak spali na panewce. Nie szukam chłopaka – oznajmiłam zwięźle, nie do końca pewna czy chcę, aby ta informacja dotarła do jego uszu.
Wpatrywał się we mnie brązowymi oczami. Przez chwile wydawało mi się że nie mruga.
- Przepraszam za telefon – wypalił w końcu.
- Nie ma sprawy. W sumie jak się nazywasz? Zastanawiałam się jak Cię znaleźć, żeby spuścić ci porządnie lanie – chciałam żeby zabrzmiało to śmiesznie, jednak on nachylił się w moim kierunku, przyprawiając mnie o szybsze bicie serca.  
Jego usta znalazły się milimetr od mojego ucha, kiedy wyszeptał:
- No to mnie znalazłaś.
Mimowolnie, przeszedł mnie dreszcz.
Odsunął się i zadowolonym uśmieszkiem, odszedł w stronę wyjścia.
Odwróciłam się i zatrzasnęłam z impetem szafkę. Do cholery! Zachowałam się jak jakaś niedoświadczona, napalona małolata. Zgrzytnęłam zębami. To był pierwszy i ostatni raz kiedy dałam się chwilowo omotać.
Matura, matura, matura.. tylko o tym mam myśleć. Tylko to jest ważne

Mascotte

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1725 słów i 9632 znaków.

3 komentarze

 
  • Użytkownik jaaa

    Opowiadanie super się zaczyna, chce kolejna część <3

    5 lis 2016

  • Użytkownik Koteczka

    Kiedy next? Opowiadanie MEGA!

    5 lis 2016

  • Użytkownik MrsMinionek

    Czekam na kolejne  :)

    5 lis 2016