Materiał znajduje się w poczekalni. Prosimy o łapkę i komentarz.

Miss Detective

Miss Detective— Pani detektyw — jeden z oficerów zawołał, podchodząc do mojego biurka.

— Mamy sprawę, oficerze?  

Uniosłam głowę znad ekranu komputera. Właśnie kończyłam pisać raport z ostatniego zatrzymania dilera narkotyków.

— Tak. I nie oficer. Agent Specjalny Daniel Banner — przedstawił się, podając mi swoją dłoń.

— Detektyw Cara Smith — uścisnęłam dłoń mężczyzny, kiedy tylko wstałam.  

Zmierzyłam go wzrokiem. Miał czarne, jak węgiel włosy, wystrzyżone po bokach i górę dłuższą. Ciemne oczy wpatrywały się we mnie z zaciekawieniem. Byłam w stanie stwierdzić, że jest wyższy ode mnie minimalnie dziesięć centymetrów. Sama nie byłam niska, miałam metr siedemdziesiąt pięć wzrostu, pamiętam w szkołach byłam jedną z wyższych dziewczyn.

— FBI? — Moja brew powędrowała do góry. — Czemu zawdzięczam tą przyjemność?

— Dziwie się, że jeszcze pani o tym nie słyszała.

Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowe, i spojrzałam na niego podejrzliwie.

— Niech mnie pan olśni— zapyskowałam.

— Mamy seryjnego mordercę, który zostawia poszlaki, aż od Florydy. Mississippi, Louisiana, Texas, New Mexico i Arizona. We wszystkich tych stanach zaginęły szczupłe, ciemnookie blondynki. Z tych wszystkich brutalnych morderstw można wywnioskować, że pociągają go piękne, odnoszące sukcesy kobiety. — Brunet podał mi beżową teczkę.— Tu są akta z jednej z tych spraw ze stanu Louisiana, a dokładniej z New Orleans. Nazwaliśmy go "Scar-rapist", a jego prawdziwe imię i nazwisko to Thomas Copperfield.

— No dobrze, ale nie rozumiem dlaczego przyszedł pan z tym do mnie. — Odebrałam od niego akta, kładąc je na swoim biurku.

— Wierzymy, że California jest jego następnym celem, a dokładniej Los Angeles.  

— Skąd ta pewność, że akurat Los Angeles?  

— Niech mi pani po prostu zaufa! — Brunet uniósł głos, widocznie zirytowany tym, że ciągle zadaje pytania.

Odruchowo pokiwałam głową, tym samym zgadzając się przeprowadzić tę sprawę. Mężczyzna bez słowa odszedł od mojego biurka, zostawiając mnie przy nim samą.  

Opadłam na fotel z głośnym westchnięciem.

Dokończyłam pisać dokument na komputerze i wcisnęłam ikonkę "drukuj".  



— I jak, co pani myśli o tej sprawię? — Usłyszałam za sobą, gdy wyciągałam wydrukowany raport z drukarki. Odwróciłam się, spoglądając na bruneta.

— Nie zdążyłam jej jeszcze przejrzeć — pomachałam raportem, który miałam w prawej dłoni. — Przepraszam, ale muszę to zanieść do porucznika Adamsa, i iść na przerwę obiadową — oznajmiłam mu, wymijając go.  



— O cholera — szepnęłam sama do siebie, kiedy tylko otworzyłam teczkę.

Odpięłam zdjęcia, które były przypięte do pierwszej strony i zaczęłam je przeglądać. Jedno z nich ukazywało martwą dziewczynę z przywiązanymi nadgarstkami do ramy łóżka, miała mokre włosy i wielkie nacięcie od lewego barku, aż do prawej piersi. Była pół naga.

Siedziałam w pomieszczeniu śniadaniowym. Upiłam łyka kawy, nie przejmując się tym, że właśnie sobie poparzyłam język.

— Atakuje swoje ofiary z zaskoczenia i zabiera je do swojego pokoju hotelowego — podniosłam wzrok na Agenta, który właśnie usiadł na przeciwko mnie, odpinając guzik swojej marynarki.— Tam rozbiera je i zostawia w samych majtkach, następnie próbuje utopić w wannie pełnej wody.

— Próbuje je utopić? — Ściągnęłam brwi ku nosie.  

— Ofiary mają śladowe ilości wody w płucach, mają mokre włosy, wanna wciąż jest do połowy pełna i podłoga w łazience jest cała mokra. — Skinęłam głową, pozwalając mu mówić dalej. — Później przywiązuje je do łóżka, ubezwładniając ich ręce. Następną rzecz którą robi to...— Odchrząknął, zanim kontynuował.— Nacina im skórę od lewego ramienia, aż do prawej piersi, po czym brutalnie gwałci. Podczas gwałtu je dusi, jednak zawsze przyczyną śmierci jest wykrwawienie.

Gwałtownie wciągnęłam powietrze, czując jak robi mi się gorąco.  

— Mój Boże — zakryłam usta dłonią, oglądając resztę zdjęć.  



Po, o dziwo, luźnym dniu wróciłam do domu, od razu zasiadając przed telewizorem. Pociągnęłam koc z drugiego końca kanapy, i naciągnęłam go na swoje stopy, żeby je ogrzać. Wyjęłam komórkę, przeglądając przez chwilę media społecznościowe, po czym postanowiłam zamówić chińszczyznę, gdyż kompletnie nie miałam ochoty nic gotować.



Wyłączyłam telewizor, gdy tylko w mieszkaniu rozbrzmiał dźwięk dzwonka. Pociągnęłam za klamkę, uśmiechając się sama do siebie, widząc mężczyznę z kapturem na głowię, z zamówionym przeze mnie wcześniej jedzeniem.

— Niech pan poczeka chwilę, przyniosę portfel. — Przytrzymałam drzwi, aby dostawca je trzymał i poczekał.  

Wyjęłam z portfela pięćdziesiąt dolarów, wracając szybko do drzwi.  

— Dzięki — złapałam za papierową torbę, wręczając facetowi pieniądze. — Bez reszty — uśmiechnęłam się, przytrzymując drzwi, aby wyszedł. Wsunął banknot do tylnej kieszeni spodni i zsunął kaptur, ukazując rude włosy.  

Zajrzałam do torby z jedzeniem, kiedy poczułam mocny uścisk na ramieniu. Podniosłam gwałtownie głowę, wyrywając się z jego uścisku.  

— Co do cholery? — Spojrzałam na faceta, nieznacznie cofając się do tyłu. Chciałam wypchnąć go z domu, ale ostatecznie rzuciłam torbę na podłogę, uciekając wgłąb mieszkania. Przesunęłam za sobą krzesło, aby chociaż trochę utrudnić mu pościg za mną, gdyż kątem oka dostrzegłam, że mnie goni. Złapałam za telefon stacjonarny w kuchni, wykręcając numer na posterunek policji.

— Odłóż telefon. — Mężczyzna wysyczał, wyjmując jakąś szmatkę z kieszeni. Podszedł do mnie szybkim krokiem, łapiąc mnie za głowę. Natychmiast zareagowałam, uderzając napastnika w twarz, a następnie w przyrodzenie, próbując uciec. — Ty kurwo — złapał za moje długie włosy i pociągnął do tyłu, przykładając szmatkę do mojej twarzy.

Opierałam swoje plecy o jego klatkę piersiową. Złapałam za jego dłoń, którą trzymał szmatkę przy mojej twarzy, starając się nie oddychać. Próbowałam ją odciągnąć, aż poczułam, że moje ciało robi się wiotkie.  



Oprzytomniałam, kiedy nie byłam w stanie oddychać. Otworzyłam szeroko oczy, orientując się, że jestem pod wodą. Złapałam wielki oddech, kiedy tylko znalazłam się nad powierzchnią wody. Rudy mężczyzna, który wcześniej podał się za dostawce jedzenia, był ubrany cały na czarno i miał na dłoniach rękawiczki. Chciałam coś powiedzieć, ale ponownie zostałam zanurzona pod wodą, tym razem na dłużej. Okropnie wierzgałam nogami, próbując się jakoś ratować.

Byłam trzymana pod wodą tak długo, że moje dłonie, którymi uporczywie trzymałam faceta za nadgarstek, traciły uścisk.  

Byłam gotowa przestać walczyć.

Wtedy zapaliła mi się w głowię lampka.

Ale czy to było możliwe?

Jak to możliwe, żeby "Scar-rapist" mnie znalazł? Dlaczego właśnie mnie? W dniu, w którym zgodziłam się prowadzić jego sprawę?

Nagle niespodziewanie znów znalazłam się nad powierzchnią wody. Tym razem moim oczom ukazał się mężczyzna, którego widziałam na zdjęciach w siedzibie.

Łapczywie łapałam powietrze, bojąc się, że ten psychol znowu mnie zanurzy pod wodę. Facet nachylił się nade mną, wsuwając jedną rękę pod moje kolana, a drugą położył na moich plecach i zwinnie wyciągnął mnie z wanny. Chciałam ruszyć rękoma, nogami, cokolwiek, ale nie mogłam. Byłam totalnie sparaliżowana, nie byłam w stanie nawet ruszyć palcem, nie ważne jak mocno próbowałam. Mój wzrok powędrował w dół, zauważając, że mam na sobie tylko i wyłącznie swoje białe koronkowe stringi. Byłam tak naprawdę cała naga. Od razu spanikowałam, spoglądając na mężczyznę, który gdzieś mnie niósł.  

— Puszczaj mnie psycholu! Co Ty mi zrobiłeś?! — Jedyne co byłam w stanie zrobić to krzyczeć i ruszać oczami.

Porywacz rzucił mnie byle jak na łóżko, wiedząc, że nie będę w stanie się poprawić. Wtedy on zrobił coś, czego nigdy bym się nie spodziewała, że zrobi.

Wyjął telefon komórkowy, i sfotografował moją postać na łóżku z rozłożonymi nogami.

Łzy zaczęły spływać mi po skroniach, nigdy w życiu nie czułam się bardziej upokorzona. Zaczęłam szeptać, żeby to usunął, próbując z całych sił się poruszyć, jednak to było na nic. Byłam bezsilna.

— Jesteś niebezpieczną kobietą, nigdy wcześniej nie miałem takiej ofiary, więc wolałem nie ryzykować. — Zdziwiłam się, słysząc jego bardzo głęboki głos. Nie wiem dlaczego wydawało mi się, że będzie brzmiał jak dziecko?

— No proszę, a to nowość.  

— Zamknij się! — Podszedł do łóżka i nachylając się, przycisnął mocno dłoń do moich ust, uniemożliwiając mi wypowiedzenie czegokolwiek. — Podałem Ci sporą dawkę Suksametonium, więc jeśli zakleję Ci twarz taśmą to będzie cisza — zaczął się śmiać, jakby naprawdę powiedział coś śmiesznego. — Piękne cycki — oblizał się, komentując mój biust.

— Nie dla psa kiełbasa.

Nagle złapał za moje nadgarstki i pociągnął na łóżku w stronę poduszek, ściskając je plastikowymi zaciskami, przymocował je do ramy łóżka. Uderzyła we mnie fala gorąca, to był ten moment w którym zaczęła mnie ogarniać panika.

Bardzo się bałam.

Nagle mężczyzna zniknął gdzieś za drzwiami, co dało mi chwilę na tymczasowe uspokojenie się i wyłapanie najważniejszych detali znajdujących się w tym pomieszczeniu.  

Już wiedziałam w jakim jestem hotelu, przez to, że byłam w stanie zobaczyć tylko białe chmury, domyślam się, że znajdujemy się na jednym z wyższych pięter.

— Czego ode mnie chcesz?! Dlaczego ja?! — Załkałam żałośnie, próbując z całych sił się poruszyć, gdy zobaczyłam z czym wrócił w rękach. Zaczęłam głośno krzyczeć, co go widocznie zdenerwowało.  

— Dlaczego Ty? — Parsknął śmiechem, łapiąc mnie bardzo mocno za brodę. — Myślałaś, że się nie zorientuję, że ten laluś z FBI stoi pod Twoim blokiem?! — Wbił moją głowę w materac.  — On mnie na Ciebie naprowadził.

Nie wiedziałam co myśleć, byłam w okropnym szoku.  

— Kłamiesz! — Pisnęłam, nie mogąc ukryć swojej frustracji.  

— Chciałabyś. Niestety on Cię nie uratuje, bo nawet się nie zorientował, że Rudy Cię wyniósł z mieszkania.  

Wszedł na łóżko siadając na moich kolanach. Zaczął oglądać całkiem spory nóż, na moje oko wojskowy.  

— Błagam Cię, nie rób tego! — Załkałam, czując jak łzy wpływają mi do uszu.— Nie rób tego! — Krzyczałam żałośnie, gdy ledwo co dołożył ostrze do mojej klatki piersiowej, rysując w powietrzu "drogę" nacięcia.

— Będziesz mnie błagać, żebym nie przestawał, jak zaraz będę Cię pieprzył — dołożył nóż do swojej twarzy, i oblizał ostrze noża na moich oczach.  

Zaczęłam przeraźliwie krzyczeć, gdy wrócił ostrzem do mojej klatki piersiowej, nacinając skórę.

Dodaj komentarz