Katharsis cz.2

Katharsis cz.2Natalka siedziała w wytwornej restauracji. Ubrana była w bladoróżową sukienkę do kolan z grubymi ramiączkami. Włosy upięła w wysokiego koka, a na nogi ubrała płaskie cieliste baleriny, powiedzieć, że wyglądała ładnie, to jakby nic nie powiedzieć. Od narodzin dziecka nie miała czasu dla siebie. Teraz na to spotkanie postarała się wyglądać jak najlepiej, żeby pokazać swojemu dawnemu przyjacielowi, że jego słowa dotyczące dzieci, wcale nie sprawdziły się:
-Przepraszam cię. – powiedział Szymon podchodząc do Natalki i mocno ją obejmując. – Ale nie miałem z kim zostawić Wiktorii. – rzekł na swoją obronę.
-Nie szkodzi. – nie chciała się przyznać, że sama przybyła spóźniona, gdyż jej mąż musiał zostać dłużej w pracy. – Nie czekałam długa.  
-Mam nadzieję. – zaśmiał się głucho. – Zamówiłaś już coś? – spytał szybko.
-Nie mam dziś do tego głowy. – wybąkała przeglądając menu. – Opowiadaj co tam u ciebie. Nie pisałeś, nie dzwoniłeś. Zapadłeś się pod ziemię. – wyżaliła się.
-Byłem we Francji. – wyjaśnił z łobuzerski uśmiechem. – Po rozwodzie przeprowadziłem się z Wiktorią. Moja była żona zniknęła, nikt jej nie widział, postanowiłem więc wrócić. To tak w skrócie. A u ciebie jak?
-Wyszłam za mąż, urodziłam syna i jakoś sobie żyję. – spojrzała na niego spod zjawiskowo długich rzęs. – Minęło tyle lat, a ty nic się nie zmieniłeś.
-A ty schudłaś. – komplementował.  
Uśmiechnęła się pobłażliwie, dobrze wiedziała, że z nią pogrywa. Znała go lepiej niż on sam, nie miał przed nią żadnych tajemnic.  
-Coś się stało? – spytał po chwili.  
-Nie nic. – odparła. – Po prostu zostawiłam Honoratę samą, miałyśmy iść wybierać razem suknie.
-Mogłaś powiedzieć. Umówilibyśmy się kiedy indziej. Teraz będziesz myśleć tylko o tym.
On nic nie rozumiał. Nie pamiętał, ale co się dziwić. Była tylko przelotnym romansem w jego życiu, mimo, że on był dla niej najważniejszy to ona była dla niego jak śnieg, kiedyś musiała się mu znudzić.  
-Oj tam. – machnęła ręką. – Kupimy kiedy indziej. Wielki panicz Kmiecik ma pieniądze. – powiedziała zgryźliwie.
-Kmiecik? – zaciekawił się. – Ten architekt?
-Tak. Tylko jeden jest w mieście.
-To dziwne. – poprawił się na krześle. – Byłem dziś u niego i spotkałem się z nie jaką panią Kmiecik.  
Natalka przełknęła ślinę. Nie wiedziała, że spotkał się z Honoratą, ale co gorsza, nie poznał jej. Ale tu nie było co się dziwić, zmieniła się.  
-Honorata Zięba. – odparła. – To ta pani Kmiecik.
Jego oczy zalśniły złowrogim blaskiem. Przypomniał sobie, wszystko. Nawet to jak zostawił ją i odszedł z cholerną francuską, która go później chciała oszukać.
***
  Zimowy poranek kusił swoim pięknem młodą panią architekt. Płatki śniegu spadały na jej długie blond włosy. Honorata powolnym krokiem podeszła do swojego czerwonego samochodu i z podziwem przyglądała się szronowi układającemu się w przeróżne wzory. Westchnęła zrezygnowana spoglądając na zaśnieżoną ulicę. Spojrzała na zegarek, czekając aż podgrzewana szyba doszczętnie zniszczy zamrożone sople wody, i liczyła ile czasu zajmie jej powrót po pracy do domu. Przed wyjazdem chciała pobyć chwilę ze swoim narzeczonym, ostatni raz przed delegacją spojrzeć w błękitne oczy tego oszusta. Wciągnęła do płuc chłodne powietrze i wsiadła do sportowego auta.  
Jechała wciąż rozmyślając o planie na najbliższe godzinny. Honorata nie zauważyła kiedy mgła znacznie zmniejszyła widoczność, kobieta miała wytyczoną trasę z domu do pracy i bez zastanowienia pokonywała ten szlak. Wjechała na główną drogę, chciała szybko dostać się na drugą stronę miasta.
Przeklęła pod nosem.  
-Cudownie. – wybąkała wybijając na telefonie jedyny numer jaki znała. – Karina? Spóźnię się dziś. Oznajmij to Piotrowi i mężczyźnie z którym byłam umówiona na dziesiątą. – uśmiechnęła się krzywo.  
-Z panem Szymonem Peszko? – usłyszała głos w słuchawce.
-Dokładnie. Muszę kończyć. – powiedziałam rzucając telefon na siedzenie pasażera.  
***
Natalka uśmiechnęła się pobłażliwie przykładając do ust kubek z ciepłą kawą. Przyglądała się mężczyźnie który siedział przed nią. To prawie dziesięć lat odkąd go nie widziała, a on nic się nie zmienił. Wciąż był szczupły, opalony i nieziemsko przystojny. Ta francuska nie wiedziała co traci uciekając od niego, a może jednak wiedziała zbyt dużo? W końcu nie był przykładowym dzieckiem ministra i księgowej. Miał ciemną stronę, którą znali wszyscy. Nie dziwiło nikogo jak nie widzieli go tydzień bądź dwa:
-Przepraszam telefon. – powiedział uśmiechając się przepraszająco.
-Idź. – odparła uśmiechając się niewesoło.  
Uśmiechnął się do niej i odszedł. Zauważyła jak kobiety siedzące stolik obok przyglądały mu się nachalnie. Przewróciła oczami i spojrzała na telefon.
Ósma trzydzieści.
-Przesunęli mi spotkanie z panią Zięba. – zaśmiał się – Może się przejdziemy, jest ładna pogoda? – spytał. Natalka zerknęła na niego.
-W sumie. Czemu nie. – odparła wstając.  
Podał jej rękę i zaprowadził do wyjścia. Obejrzała się wiedząc, że pewne dwie damy oglądają się na nimi.
-Coś się stało? – spytał zakładając płaszcz.
-Nie nic. Naprawdę nic. – rzekła uśmiechając się do niego szeroko. – Mogę o coś spytać?  
-Oczywiście. – odparł podając jej szaliki.
-Po co wróciłeś do Polski?  
Zamurowała go tym pytaniem. Przez dłuższą chwilę tylko się zastanawiał. Co miał jej powiedzieć? Że miał już dość Francji. Szczerze jej nienawidził, ale dla kobiety mężczyzna jest w stanie zrobić wszystko.
-Nie lubiłem nigdy Francji, ogólnie nie lubię reszty Europy, może tyle co na wakacje, ale nic po za tym. – odpowiedział jej po namyśle.
-A jak znosi to Wiktoria? – wsunęła rękę pod jego ramię i spojrzała na niego.
-Ciężko jej, ale powoli zaczyna jej się tu podobać.  
-Czyli wszystko będzie dobrze?
-Mam taką nadzieję.
***
Honorata szybko wbiegła do swojego biura. Na całe szczęście nikt na nią nie czekał. Uśmiechnęła się szeroko i przeszła do łazienki.
Przygotowanie się zajęło jej niecałe dziesięć minut. Jednak gdy wyszła zobaczyła Szymona, nie wyglądał jakby przyszedł na spotkanie biznesowe. Miał na sobie jeans’y, czarno-szary sweter z krokodylem i czarne buty, przez kolana przerzucony miał szary płaszcz.
-Witam, pani Zięba. – powiedział nie spoglądając nawet w jej kierunku. – Proszę dać mi papiery, chciałbym je szybko podpisać.
Wtedy na nią spojrzał, widziała w jego oczach czysty gniew. Wiedziała, że gdyby tylko mógł przełożyłby ją przez kolano i dał tyle razów na ile wskazywała godzina. Honorata spojrzała na zegarek.
10:34
Dostałaby jedenaście razów, po wpół do zawsze doliczało się jeden. – po tylu latach pamiętała. A potem wziąłby ją na tym stole, nie bacząc na jej krzyki i piski. Dreszcz przebiegł po jej skórze, dobrze pamiętała do jakiego stanu potrafił doprowadzić jej ciało.
-Pani Honorato. – powiedział – Nie mam zbyt dużo czasu, chciałbym szybko wrócić do córki.
Córki? Wtedy oprzytomniała, no tak. Zapomniała zadzwonić do Natalki. No cóż, będzie musiała się sama wszystkiego dowiedzieć.
-Żona na pewno się nią dobrze zaopiekuje na czas pana nieobecności. – jej głos przesiąknięty był goryczą.
Zaśmiał się, spoglądając na nią z krzywym uśmiechem.
-Niestety. – powiedział patrząc jej prosto w oczy. –Nie mam żony.

kometa

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1357 słów i 7770 znaków.

Dodaj komentarz