Katharsis cz.1

Katharsis cz.1"Jestem mgłą. Jestem czymś i jednocześnie niczym."
  Stałam na rozstaj dróg czekając aż moje życie zmieni się choć na moment, choć na te kilka sekund wszystko będzie normalne, że ułoży się to co teraz jest rozbite, nieposkładane. Kiedy chłodny wiatr otulił moją twarz, wiedziałam, że już będzie tylko lepiej. Otworzyłam oczy i wpatrywałam się w leniwy wschód słońca. Wiedziałam, że oznacza to kolejny dzień walki o lepsze jutro. Muszę walczyć o siebie, o swoje dobro. Muszę…
***
  Siedziała na jednym z wielu krzeseł w sali konferencyjnej. Koszula straszliwie drapała ją w szyję, a buty były niewygodne. Nie podobało jej się to, nigdy nie lubiła siedzieć w biurze, to ją ograniczało. Nie pozwalało się rozwijać, bolało ją siedzenie w takim miejscu. Ale klient zażądał spotkania, a ona musiała się zgodzić. To było ważne dla firmy. Kiedy drzwi otworzyły się z hukiem, szybko wstała. Zwinnym gestem poprawiła spódnicę i z uśmiechem na twarzy podniosła głowę.  
Zamarła gdy go ujrzała. Był taki sam jak za czasów studiów. Wysoki, dobrze zbudowany i wciąż miał ten sam zniewalający uśmiech. A ona? Była nijaka, chuda, a włosy po wielokrotnym rozjaśnianiu stały się wreszcie blond. Nie poznał jej, widziała to w jego oczach. Były radosne i nie zmącone żadnym wspomnieniem, zabolało ją to:
-Witam panią. Pani… - wyciągnął dłoń w geście powitania.
-Kmiecik. – odparła z gracją podając dłoń. Nachylił się i delikatnie ucałował.  
-Bardzo mi miło. Nazywam się… - odrzekł z szerokim uśmiechem.
-Wiem jak pan się nazywa. Przejdźmy do konkretów. Możemy? – wypowiedziała szybko, nie dając mu nawet chwili do namysłu.
-Oczywiście. – odparł nie wzruszony jej zachowaniem. – Więc tak w trzecim budynku. O tutaj. – wskazał na rozłożonym wcześniej przez nią planie. – Nie podoba mi się ta konstrukcja. Czy ona nie jest za słaba? Wie pani, nie kwestionuję pani wiedzy, ale wydaje mi się, że to za duże obciążenie.
-Nie sądzę, jest idealnie wyliczone. – mówiła spokojnie, choć w środku walczyła sama ze sobą, by się na niego nie rzucić, by znów nie poczuć na sobie jego wszędobylskich dłoni, ciepłych ust i …
-Proszę jednak o dodanie co najmniej dwóch filarów. – spojrzał szybko na zegarek. – Przepraszam, mam za chwilę spotkanie. Prosiłbym panią o poprawienie planu do czwartku. Wtedy przyjadę i podpiszę wszystkie dokumenty. Do widzenia. – rzekł ponowienie całując ją w dłoń.
-Do widzenia. – powiedziała cicho, podchodząc do okna.
Wdech.
Wracały do niej wspomnienia. Pierwsze spotkanie na sali wyładowczej. Pierwsza wspólna lekcja. Pierwszy seks. Pierwsze uczucie. Wszystko co z nim związane, chodź nie było pierwsze, to było tak ekscytujące jak za pierwszym razem.  
Wydech.
Wspomnienie jego odejścia. Krzyków i wymierzania razów. Pierwszy raz kiedy wziął ją siłą. Kiedy mówił jej, że ma wynosić się z jego życia, wbijając się w nią coraz to mocniej. Orgazm wydyszany w jego palce. Widok nacięć na jego brzuchu.
Wdech.  
Przeziębienie, które spędziła z nim razem w łóżku. Noc spędzona na tarasie. Spotkanie jego rodziców na bankiecie. Pocałunek przy byłej dziewczynie. Spacer w deszczu. Seks w akademickiej łazience. Pocałunek, bez zbędnych podtekstów.  
Wydech.
Nie mogła sobie pozwolić na dalsze obrazy, odszedł zostawiając ją samą. Choć nie miała złudnych nadziei, to gdzieś w głębi niej budziła się potrzeba czułości z jego strony, lecz dawno już wygasła. Teraz była silna i niezależna.
  Weszła do dużej recepcji, nikt nie zauważył jak wymyka się z biura, nawet jej narzeczony, wielki panicz Kmiecik, którego wierności nie była do końca pewna, lecz mimo wszystko była z nim, sama nie wiedziała dlaczego, nie kochała go, a on jej. Więc, czemu wciąż z nim jest?  
To pytanie dręczyło ją przez całą drogę powrotną do domu. Kiedy zatrzymała się przed jednym z wieżowców zrozumiała. Bo tak było łatwiej, bezpieczniej i bez zbędnych uczuć. Wysiadła ze swojego sportowego wozu i ruszyła w stronę szarych wind:
-Witam pannę Zięba. – powiedział starszy mężczyzna zatrzymując windę. – Jak miną pannie dzień?
-Dość ciekawie. – odparła z zagadkową miną. – A panu, panie Czajka?  
Kiedy drzwi od windy otworzyły się na ostatnim piętrze wieżowca Honorata udała się do swojego mieszkania. Było przestronne, duże i urządzone w nowoczesnym stylu. Od progu przywitał ją głos automatycznej sekretarki. Na skrzynce zapisane miała osiem wiadomości od przyszłego męża i jedną od dawnej przyjaciółki ze studiów. Wciąż się widywały lecz już o wiele rzadziej niż przed ślubem Natalki. Dwa słowa "musisz oddzwonić” sprawiły, że na ciele Honoraty pojawiły się dreszcze. Szybko chwyciła telefon i wybrała dobrze znany jej numer:
-Natalka! Co się dzieje? – spytała ściągając jednocześnie, z siebie, ciemny płaszcz.  
-Nie uwierzysz. – odparła Natalka, w słuchawce słychać było krzyk jej niedawno narodzonego dziecka. – Szymon jest w mieście. Ale to nie wszystko!
-Tak? – wybąkała siadając na wysokim, barkowym krześle. – Co może być ciekawszego? – spytała zgryźliwie.
-Wrócił z córką. – rzekła radośnie, przekazując przyjaciółce wiadomość dnia.
-Z kim? – spytała uznając, że musiała się przesłyszeć.  
-Z córką. Czteroletnią Weroniką, podobna od ojca. – mówiła, a Honorata niemal widziała jak blondynka z dumą siada na jednym ze swoich skórzanych foteli.
-A żona? – dopytywała z bijącym sercem.
-Nie. – powiedziała niepewnie. – Przynajmniej ja nic nie wiem. – wybąkała.  
  Honorata stanęła przed drewnianym stołem w kuchni. Przymknęła oczy i szybko liczyła liczby pierwsze. Co się z nią dzieje! Dlaczego tak reaguje, nie kochał jej. Nigdy. A jej po tylu latach wciąż miękną kolana i serce. Bała się swoich reakcji. Tego co może zrobić gdy ponownie go spotka:
-Horcia? Jesteś tam? – spytała zaniepokojona trwającą już dłużysz czas ciszą, blondynka.
-Tak, jestem. – odparła krótko. – Nie rozmawiałaś z nim?
-Jutro się spotykamy, a czemu pytasz?
-Z ciekawości. – odrzekła wzruszając ramionami, nie świadoma, że przyjaciółka i tak nie zobaczy tego gestu.
-Zadzwonię jak tylko się czegoś dowiem. – rzekła szybko – Kocham cię. Papa. – rozłączyła się, nie czekając na odpowiedź.  
-Papa. – rzekła Honorata poprawiając niesforne kosmyki włosów.  
Siedziała dłuższy czas patrząc przed siebie, nic nie mogło jej teraz nie mogło oderwać od wykonywanej czynności. Po chwili namysłu postanowiła wziąć długą kąpiel.  
Świat tak nagle nie zmieni się dla jednej kobiety, zaśmiała się niewesoło. Oj tak, była pewna, że nic jej nie pomoże, że zostanie panią Kmiecik i wplącze się w pajęczynę zdrad i przelotnych romansów męża, nie sprawiło jej to specjalne przykrości. Wiedziała, że jej przyszły mąż nie potrafi dochować wierności, lecz mówiąc szczerze to nie na jego wierności najbardziej jej zależało. Potrzebowała by ktoś wypełnił jej samotność. A on ze swoją urodą i poczuciem humoru nadawał się do tej roli idealnie.

kometa

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1293 słów i 7304 znaków.

2 komentarze

 
  • Użytkownik Das

    Czekam na kolejna czesc! :D

    2 kwi 2014

  • Użytkownik ania

    chyba będzie ciekawie. nareszcie opowiadanie o dojrzałej miłości, czekam na dalsze części!!!!!! :smile:

    1 kwi 2014