"Jak zostałam najszczęśliwszym gamoniem na swiecie" cz. 2

Na drugi dzień o dziwo spałam długo. Tak długo, że nie poszłam na niemiecki. Kiedy obudziłam się, Klaudia już nie spała, oglądała coś na laptopie. Podeszłam do swojego telefonu, żeby sprawdzić godzinę. I przeżyłam szok.  
-Klaudia, on napisał mi smsa:. " To lecimy do tego zoo dzisiaj ?” –nigdzie nie idę, nigdzie nie idę, nigdzie nie idę, powtarzałam w myślach.  
-Ubieraj się głupku. Bo jak nie to pójdziesz w piżamce, na pewno mu się spodobasz w tych krótkich spodenkach, hahaha.  
-Ja nigdzie nie idę, nie słyszałaś?  
-Przecież chcesz iść. No idź głupia wariatko. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Daj sobie szansę, chociażby na miłe popołudnie. Ja Cię pomaluję, no idź Beata.  
-Może masz rację… W końcu chciałam już dawno iść do zoo.  
     I tak znowu siedziałam w tramwaju, zastanawiając się czy ja w ogóle go poznam, czy wczorajszy czar pryśnie dzisiaj, po czym przypominałam sobie jego uśmiech, głos, spojrzenie i zaczynały mi drżeć dłonie, a serce wykonywało salto mortale. Wysiadłam z tramwaju z trzęsącymi się kolanami, doszłam do bramy zoo, rozglądając się wkoło. I wtedy go zobaczyłam.  
     Podszedł do mnie i podał mi z uśmiechem herbacianą różę. Zapamiętał. A ja kolejny raz zostałam oczarowana i nie mogłam oderwać wzroku od niego, nie mogłam też nie uśmiechać się do niego, choć serce tłukło mi się w piersi jak wystraszony koliber. Miałam wrażenie, że on słyszy jego bicie. No cóż, szykuje się emocjonujące popołudnie. .  
     -To w którą stronę najpierw idziemy ? –spytał Bartek-W prawo, w lewo?
-W lewo? –odpowiedziałam pytaniem, a potem oczywiście skręciłam w prawo. . Cóż, będzie ciekawie, błagam niech tylko nie pyta mnie o drogę ani kierunki, bo się całkiem skompromituję. . –Co chciałbyś zobaczyć?  
-Pingwinyyyy –padła natychmiastowa odpowiedź. I poszliśmy na poszukiwanie pingwinów. Cały czas rozmawialiśmy. O dziwo, czułam się swobodnie przy nim. Bałam się, ale nie wstydziłam. Kontynuowaliśmy wczorajszą rozmowę. O wszystkim i o niczym. Podeszliśmy do wybiegu dla małp. Jedna z nich była wyjątkowo urocza. Na chwilkę zapomniałam o stojącym przy mnie Bartku i podeszłam bliżej.  
-No co chcesz malutka? Nie chce ci się tam siedzieć na dole? Jaka jesteś śliczna! -szczebiotałam, a małpka stanęła i patrzyła w moją stronę, niby mnie słuchając. Przechylała przy tym główkę, jakby starała się zrozumieć moje słowa. –Chcesz moją różyczkę? Pewnie byś ją od razu zjadła, haha- zaczęłam się śmiać, kiedy przypomniało mi się o stojącym obok chłopaku. O rany, co on musi o mnie myśleć. . Pewnie ma mnie za kompletną idiotkę.  
-Jak Ty to robisz? Ona Cię słucha –Bartek wydawał się być w szoku.  
-Wcale nic nie robię, po prostu rozmawiam z nią. Zwierzęta są czasem lepsze od ludzi. Idziemy dalej szukać tych Twoich pingwinów? –uśmiechnęłam się do niego. Nie umiałam inaczej. Sam jego widok powodował mój uśmiech, po prostu nie potrafiłam z tym walczyć. Coraz bardziej ogarniały mnie wątpliwości, czy dam radę walczyć z jego urokiem i tym jak na mnie działał. Upajałam się samą jego obecnością i bliskością, choć jeszcze resztkami sił starałam się bronić. Chłonęłam i starałam się zapamiętać każdy jego uśmiech, każde spojrzenie, Dopiero w świetle dnia uderzyło mnie jaki jest piękny dla mnie. Tak po prostu fizycznie piękny. Pomimo tego, że oglądałam wielu przystojnych mężczyzn, on wydał mi się najprzystojniejszy, swoim urokiem gasił urodę poznanych przeze mnie wcześniej facetów. Stali się nagle mniej atrakcyjni. Dostrzegłam małe, złote plamki w jego oczach i długie rzęsy, dołeczek pojawiający się przy "innym” uśmiechu, który już stał się moim ulubionym. Spacerowaliśmy po zoo, docierając do wybiegu dla hipopotamów, a właściwie hipopotamicy. Była schowana pod wodą. Chciałam pożartować i powiedziałam do Bartka:  
- Popatrz, zaraz ją poproszę to wyjdzie specjalnie dla mnie z wody. Wyjdź mała, pokaż jaka jesteś piękna, no pokaż się. Tak bym chciała zobaczyć cię całą.  
Jakie było moje zdziwienie, gdy w tym momencie wstała, wyszła z wody i zaprezentowała się nam w całej okazałości. Jeszcze większy szok malował się na twarzy Bartka. Chciało mi się śmiać, miał tak zdziwioną minę i patrzył na mnie jakbym była jakąś czarodziejką. Heh, widocznie jest to dzień spełnienia moich życzeń. Jego bliskość była czymś niesamowitym, nie krępowała mnie, raczej sprawiała mi przyjemność. Poszliśmy dalej, zwiedzając wybieg dla tygrysów, sale z motylami, terraria, i inne zwierzęta. Nie mogliśmy nigdzie znaleźć pingwinów, które chciał zobaczyć Bartek, niestety pechowo okazało się, że ich nie ma.  
-Chodźmy do niedźwiedzia, skoro nie ma pingwinów, to może chociaż jego zobaczymy-Bartek był zawiedziony.  
-Okej, ale zobacz on siedzi. Fajnie by było, gdyby teraz wstał i się przeszedł- powiedziałam z uśmiechem. Niedźwiedź w tym momencie podniósł się na łapach i ruszył. Jejjj, on pomyśli, że jestem jakąś nienormalną wariatką. Tymczasem chłopak wydawał się zachwycony tym wszystkim, a przecież ja nic nie robiłam. To samo jakoś tak się działo. Za to on zyskiwał w moich oczach z każdą chwilą. Był miły, poukładany, inteligentny, rozbawiał mnie i czarował swoim uśmiechem. Już wiedziałam, że tak łatwo od niego nie ucieknę, ale łapałam się na myśli, że wcale nie chcę uciekać, że może warto przezwyciężyć strach. Zaczęłam opowiadać mu o Kubusiu, o tym jaki był, a później o Filipku, więc chcieliśmy pójść zobaczyć papugi. Niestety, zbliżała się chwila zamknięcia, postanowiłam jednak spróbować.  
-Przepraszam, możemy jeszcze na chwilę?- zapytałam z uśmiechem dozorcę. Ten uśmiechnął się do mnie i odpowiedział:
-Wchodźcie.  
Przeszliśmy całe pomieszczenie dla papug, niestety nimfy nie było. Bartek był zdziwiony tym, jak potrafią głośno krzyczeć. Mnie Filipek zdążył do tego przyzwyczaić. Kiedy wychodziliśmy uśmiechnęłam się do dozorcy, a ten odwzajemnił mój uśmiech. Wyszliśmy z zoo, zastanawiając się gdzie iść dalej. W końcu zdecydowaliśmy się na park koło pergoli. Bartek dużo mi opowiadał. O swoich kolegach, o Kasi, która jest jego przyjaciółką. Opowiedział mi też o wypadku Michała, o tym jak się topił i tym, co działo się z nim po wypadku. O tym jak wyciągnął razem z kolegą Majkela z wody, jak odwiedzali go później w szpitalu i czekali, aż się obudzi. Patrzyłam na niego z podziwem. Nie tylko ze względu na ten wypadek. Na wszystko. Biła od niego wyjątkowość, a może to tylko ja widziałam w nim tę doskonałość? Był przy mnie sobą, nie uwierzyłabym, gdyby ktoś powiedział mi, że grał wtedy. Nie podrywał mnie, nie używał tandetnych tekstów. Po prostu rozmawialiśmy, a z każdym jego zdaniem ja poddawałam się bardziej. Siedzieliśmy na tej ławce długo, w końcu trzeba było się zbierać do domu.  
-To może przejdziemy się do Galerii ? Stamtąd będę mieć tramwaj- powiedziałam.  
-Okej, możemy iść. Szliśmy rozmawiając, a droga mijała mi bardzo szybko, czułam, że nie mogę zbierać myśli i że będzie mi bardzo trudno wymyślać argumenty na to, by się z nim więcej nie spotykać. Na moment zapomniałam o strachu, o tym wszystkim, czego się bałam. Nagle byliśmy już przy galerii. Zrobiło mi się smutno na myśl, że będę musiała się już z nim rozstać. Tym razem to on zaproponował, żebyśmy poszli dalej. Uśmiechnęłam się uradowana. Chwilo, trwaj. I tak rozmawiając doszliśmy na sam FAT. Usiedliśmy na przystanku, czekając na autobus. W tym momencie zadzwonił Bartka telefon. Dostał smsa, to była ona. Pokazał mi go, chciała by się z nią spotkał. W mojej głowie momentalnie zapaliła się czerwona lampka. "Uciekaj idiotko!” Boże, ten autobus miał być dopiero za 10 minut. Moje serce biło jak szalone. Czułam, że pakuję się w tarapaty, znowu się bałam. Znowu byłam przekonana, że trzeba to zakończyć, że pomimo tego, że wieczór był tak piękny, że zaczęłam zdawać sobie sprawę z uczucia kiełkującego w moim sercu to nie ma sensu. Bo on nie ma zakończonych spraw z przeszłości, a nawet gdyby miał to ja nie mam szans na szczęście. Ta jego była mnie przerażała, wiedziałam, że jeśli coś ma być między nami to przezwyciężenia strachu przed nią i przed tym, że on zostawi mnie albo zrani przez nią będzie najtrudniejszą rzeczą w moim życiu. Momentalnie zobaczyłam twarz Sebastiana, śmiech Gośki na korytarzu w szkole, usłyszałam jego słowa jak mówi o swojej zdradzie. Bałam się ponownie przez to przechodzić. Nie wiedziałam wtedy jak silne jest już to, co zaczynałam czuć do Bartka. Popatrzyłam na niego, starając się ukryć swoje uczucia. Patrzył na mnie próbując odczytać, co się stało. I nagle powiedział tak po prostu, że nie kocha jej. I że chciałby, żeby dała mu spokój. Tak jakby zobaczył strach w moich oczach. Koło Orlenu było widać już nadjeżdżający autobus. Nagle Bartek podszedł bardzo blisko mnie. Byłam przerażona. Błagam, nie rób tego- myślałam- nie psuj tego, jeśli mnie teraz pocałujesz ucieknę. Patrzył mi w oczy przez chwilę, a potem pocałował mnie w policzek.  
-Dziękuję za dzisiaj. -szepnął. A mi zawirowało w głowie.

Kharija

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1740 słów i 9525 znaków.

3 komentarze

 
  • moosiek150

    Cudowne opowiadanie. *-* N E X T :D

    31 maj 2013

  • DzikaKuna69

    Dalej , dalej szybko. :)

    24 maj 2013

  • Kharija

    myślę,że postaram się dodać w weekend,ale nie obiecuję, ponieważ jestem w trakcie pisania licencjatu :D

    24 maj 2013