Festyn cz.3

Festyn cz.3-Co było dalej? przychodził pod twój dom? wysyłał ci kwiaty? przyszedł do twojej szkoły?-zaciekawiona Madison dopytywała.
-Haha, myślałam że już się więcej nie spotkamy..
-Ale spotkaliście, jak??
Madison była świetna, pytała o każdy szczegół, Georg co chwilę zwracał jej uwagę aby mi nie przeszkadzała. Niesamowicie to wyglądało, starsi kłócący się o drobnostki, mimo tego było widać jak bardzo się kochają.

Gdy weszłam ze złością do domu, dostałam kazanie od rodziców.  
-Ile Ty masz lat? Wracaj do domu o porządnej godzinie i nie z chłopcami, jesteś za młoda na chłopaków.-wykrzyknęła mama
-Mogliście mnie nie zostawiać samej na festynie, telefon mi upadł!
-I co? nie miałaś siły podnieść? korona by spadła?
-Nie, tylko nie miałam jak zadzwonić, bo się rozpadł-odpowiedziałam ze łzami w oczach
-Może ci kupić nowy?! -zapytał krzycząc tata. Wzór typowego dziedzica, chytrego i upartego. On pracuje na całą rodzinę, my nigdy nic nie robimy. My-mam na myśli siebie oczywiście. Zawsze wywyższał tylko mojego brata. Jestem młodsza od niego tylko o dwa lata, a traktuje mnie jakbym była jakimś małym nieznośnym dzieckiem.  
-Nie, przepraszam- wtedy łzy mi popłynęły mocząc moją ulubioną błękitną sukienkę, moja matka nawet nie spojrzała na ojca aby przestał. Sama się go bała.
-Niestety masz szlaban, za tak późne wracanie i zniszczony telefon.- powiedziała mama.
Miałam wrażenie że oni czekali od początku moich narodzin aby mi dać ten szlaban. Prędzej dostawałam, ale za gorszą ocenę. Wracanie z czwórką do domu to był wstyd. Nie mówię już co było gdy dostałam trójkę. Uczyłam się najlepiej z całej klasy..szkoły. Nie wystarczało. Chodziłam do najlepszego liceum o profilu medycznym w całym mieście. Mama od początku była dumna, marzyła aby jej dziecko skończyło studia i zostało kimś w życiu. Ojciec był obojętny, tylko karał za zło, za dobro nie wynagradzał. Nigdy w jego oczach nie widziałam dumy, dawno nie widziałam uśmiechu. Pojawiał się tylko gdy jego ulubiony program telewizyjny leciał w tv. Od roku go nie puszczają.
-Idę do pokoju, nie chcę kolacji-obyście się nią udławili, pomyślałam.
Tamtej nocy nie mogłam przestać myśleć o tym co się wydarzyło i dlaczego tak szybko zleciało. Wtedy chciałam wrócić do domu, ale nie widziałam że tak szybko będę chciała z niego wyjść.
Całą noc nie spałam, myślałam tylko o tym czy spotkam jeszcze kiedyś Mika. Jego szklane brązowe oczy, ciemną karnacje roztrzepane włosy, atletyczną sylwetkę. Najprzystojniejszy jakiego poznałam. Pomyślałam że nie ma co dużo myśleć, taki facet może mieć dziewczyn na pęczki. Podobno jak się o kimś za dużo myśli, lub o nim rozmawia to się w tej osobie zakochuje. Taaa, ale tak mówią tylko jakieś babskie magazynki.
Następnego dnia, to był 16 września, w szkole organizowany był koncert jakiegoś zespołu, mało znanego, ale jakoś musieli uzbierać pieniądze na cheerleaderki, największe lalki w szkole. Mógł na niego iść każdy kto ma ochotę, podszedł prawie każdy, bo nikt nie chciał mieć lekcji. Jednak były osoby które po prostu uciekły. Bilet kosztował 15 zł, dla tak rekomendowanej szkoły to nie był wydatek. Mimo tego mój ojciec zabronił mi iść, zadzwonił do nauczycielki aby mnie pilnowała w klasie. To chyba szczyt wszystkiego, moje życie to był totalny kataklizm.  
Minęła 10, wszyscy poszli na salę, gdy ja sama siedziałam w klasie z nauczycielką od biologii.  
-Kochanie, co się dzieje? Jesteś najlepszą uczennicą, wydajesz się być też dobrą dziewczyną, czy wszystko dobrze?
Nie wiedziałam co powiedzieć, dlaczego nauczycielka pyta mnie o takie rzeczy.  
-Tak wszystko okej, tylko trochę się pokłóciłam z rodzicami.
-No dobrze, szkoda że nie obejrzymy koncertu. Podobno grają młodzi przystojni chłopacy. Bardzo utalentowani.  
Obeszło mnie to, nie myślałam wtedy o niczym, tylko usiadłam ze łzami w oczach w ostatniej ławce, wyglądając za okno.  
-Wyjdę zanieść dziennik.  
W momencie gdy zamykała drzwi nadjechał samochód zespołu. Spóźniony-pomyślałam. Jednak gdy wysiedli z samochodu nie mogłam uwierzyć. To byli oni.
-Mike!- krzyknęłam przez uchylone okno.
Cały zespół się odwrócił i wszyscy zaczęli machać, Carl, Dave, Mark i Michael.  
-Hej księżniczko! zejdź do mnie!
Pokiwałam wtedy głową że nie mogę. On uśmiechnął się tylko i wszedł do środka budynku, trzymając pod pachą gitarę.
Plan był prosty, musiałam się wydostać i iść na koncert.  
-Przepraszam, czy mogę wyjść do toalety?
-Tak, tylko idź do tej na górze, toalety koło sali są zamknięte.
Cholera, właśnie tam chciałam iść. Najpierw poszłam pod drzwi sali aby posłuchać i zobaczyć jak grają, miałam nadzieję że nikt mnie nie zobaczy. Drzwi były szklane, było ciężko się nie wychylać.
Minęło pół godziny, dziwne że pani nie zaczęła mnie szukać. Wiedziała że poszłam na koncert. Całe szczęście że tata zadzwonił właśnie do tej nauczycielki, ona mnie najbardziej lubiła.
Pod koniec koncertu podeszła do mnie jedna z cheerleaderek, szefowa wszystkich, królewna jakich mało.
-Przystojni co? Wszyscy. Myślisz że któregoś uda mi się wyrwać?- zapytała pewna siebie, bawiąc się swoimi bujnymi blond włosami.
Nic nie odpowiedziałam, wiedziałam że w jakiś sposób i tak by mnie obraziła.
-Ten brunet jest nieziemski, ma cudowne oczy, takie hm.. no jakie Katie? Tak masz na imię? Katie?  
-Szklane. Tak Katie-cicho odpowiedziałam.
-Ale nie patrz na niego za długo, już się robię zazdrosna. A zaraz nie muszę, mi się nie oprze, wątpię że na Ciebie spojrzy, może masz ładne włosy. Ale no spójrz na mnie a potem na siebie. Eh.. mogłabyś kiedyś ubrać jakąś sukienkę.  
-Dziękuję za rady królewno, gdy już to zrobię, będziesz przy mnie wyglądać jak cień- powiedziałam uśmiechając się chamsko. Odwróciłam się i gdy zamierzałam już wyjść, ze sceny zbiegł Mike.
-Hej księżniczko-podbiegł do mnie i chwycił delikatnie za dłonie.
Mina tej suki była bezcenna, szkoda że nikt tego nie nagrał, nie wstawił na youtube i nie podpisał "zobacz suko jak wyglądają prawdziwe księżniczki".
-Zostań jeszcze, teraz będzie fajnie. Chyba że ci się nie podoba.
-Podoba, ale muszę już iść.
-Pamiętasz co mi obiecałaś? Nie chce czekać kolejne kilka dni zastanawiając się co robisz i dlaczego nie ze mną.
Ciepło w brzuchu, co za uczucie, strasznie się zarumieniłam. Było mi głupio.
-Ślicznie wyglądasz jak się rumienisz- powiedział podając mi telefon abym wpisała swój numer.
-Muszę już lecieć, odezwę się do ciebie- powiedział pewnie całując w policzek.

mix

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1224 słów i 6823 znaków, zaktualizowała 20 paź 2016.

Dodaj komentarz