Fast - Harry Styles Fanfiction - IV

Zeszłam na dół w mojej nowej sukience, a buty postanowiłam założyć przed samym wyjściem. Nie byłam przyzwyczajona do chodzenia w szpilkach, ale miałam nadzieję, że nie będzie aż tak źle.
- Gdzie idziesz Amy ? - zapytała ciocia. Czyżby zapomniała, że dziś wychodzę z przyjaciółmi?
- No z Ashley i z Justinem do klubu "Art" - przypomniałam jej.
- Ładnie wyglądasz. - uśmiechnęła się tylko, nie zważając na to, że odpowiedziałam jej na poprzednie pytanie.
- Dzięki. - odpowiedziałam. Widziałam kątem oka, jak Marcus mi się przygląda. Nie wiem co chciał zrobić pół godziny temu i nie będę do tego dochodzić. - Będę się już zbierać. Nie wiem o której wrócę. - powiadomiłam i ruszyłam w stronę drzwi.
- Tylko wróć przytomna. - zaśmiała się. - Żebym nie musiała się urywać z mojego firmowego spotkania i po ciebie jechać. - znów zażartowała. Nie miałam zamiaru upijać się do nieprzytomności. Tylko dwa, trzy drinki. Wzięłam małą torebkę, którą pożyczyłam od Lesie i zakładałam buty.
- Może cię podwieźć? - zapytał Marcus i minimalnie zbliżył się w moją stronę. Czemu próbuje cały czas mi pomagać, przebywać ze mną? Myśli, że tym swoim podlizywaniem się, sprawi, że go polubię? W życiu!
- Nie.. Sama się przejdę. Ashley i Justin po mnie przyjdą. Więc nie trzeba, dzięki. - podziękowałam i wyszłam z domu. Chciałam uniknąć błagania. Jeszcze doszłoby do tego, że Kathleen ustałaby po stronie Marcusa i musiałabym z nim jechać. Ale on nie jest w moich oczach miłym człowiekiem. Mam wrażenie, że coś ukrywa. Ale nie będę dochodzić, bo przecież mnie to nie obchodzi.
Szłam sama przez park w stronę domu Ashley. Myślałam o tym wyjeździe. Cieszę się, że Lesie pomyślała o mnie i chciałaby mnie zabrać. Martwię się jednak o to, że Nick nie da mi wolnego. Wtedy cała nadzieja poszłaby na marne.
- Siema młoda! - dobiegł mnie głos z tyłu. To Justin i Ashley. Dziewczyna miała na sobie czarną, zwiewną sukienkę i czerwone buty, a Justin czarne rurki i luźny, szary t-shirt.
- Cześć wam. - odpowiedziałam. - Ale fajnie razem wyglądacie. - zaśmiałam się, przez co dostałam od Ashley łokciem w bok. - Auć! - krzyknęłam.
- To się nie udzielaj. Będzie mniej bolało. - powiedziała z uśmiechem odsuwając się od Justina i przechodząc na drugą stronę obok mnie.
Cała drogę szliśmy opowiadając różne wrażenia z tego tygodnia. Z Justinem widuję się mniej niż z Ashley, ale później nadrabiamy zaległości przynajmniej przez takie imprezy. Opowiedziałam Justinowi, jak dzięki Debby natknęłam się na Harrego.
- On jest współwłaścicielem klubu "Art" - powiedział na co ja zatrzymałam się i patrzyłam raz na niego, raz na Ashley. Skąd go każdy zna? Czy on jest aż tak sławny na cały Londyn?
- Przecież my tam idziemy. - wyręczyła mnie w powiadomieniu brunetka.
- Może go nie będzie... - zaczęłam. Nie chciałam się na niego natknąć i to jeszcze po tym, jak każdy ostrzega mnie przed nim. - A z resztą co mnie to obchodzi czy on tam będzie czy nie, czy jest współwłaścicielem, czy nie. Niech sobie będzie. - powiedziałam zirytowana. Dwójka przyjaciół patrzyła na mnie jakbym powiedziała coś nie tak.
- No co? - zapytałam i objęłam ich ramieniem. - Skończmy temat o jakimś Harrym. Wypijemy za zdrowie singli! - krzyknęłam zadowolona, zmieniając temat.
- Okej. - powiedzieli razem.
Dalej szliśmy w ciszy, czasami coś ktoś powiedział. Opowiedziałam im o zaproszeniach, które wczoraj pokazała mi Ashley. CHWILA! Czy przypadkiem nie zbierają się tam wszyscy współwłaściciele? Czyli Harry też będzie. A tak w ogóle to czemu ja o nim myślę? Nawet jeśli by tam pojechał, nie spotkamy się. To jest pewne. Cały dzień zawalony będą mieli wykładami i tyle. Nawet nie skapnęłam się, a już wchodziliśmy do dużego budynku, gdzie na górze widniał napis: "ART".
- Zajmijcie stolik, a ja pójdę nam coś zamówić. - rozkazał Justin i poszedł. Tłum robił się coraz większy. Ja z Ashley ruszyłam w stronę stolika i zajęłam go. Usiadłyśmy wieszając kurtki na tylną stronę krzeseł. Już ludzie zaczynali tańczyć i robiło się coraz ciaśniej. Ale klub należał do tych dużych więc spokojnie miejsc nie zabraknie. Ujrzałam Matta i pomachałam do niego. On szepnął coś do drugiego kolesia za ladą i podszedł do mnie.
- Siema Amy . - powiedział i w tej samej chwili przyszedł Justin z trzema drinkami. - Cześć wam. - dodał zwracając się do moich przyjaciół.
- Cześć. - odpowiedzieli razem.
- Chodź zatańczymy. - wyciągnął do mnie rękę, po czym podałam mu ją. Poszliśmy trochę w tłum i bliżej lady, żeby w razie potrzeby mieli go blisko.
- I jak? Jedziesz z nami do Liverpoolu? - zapytał a ja otworzyłam z wrażenia oczy.
- To aż tak daleko?
- No tak... Ale będzie Lesie, więc chyba za domem nie będziesz tęsknić, co? - zapytał z uśmiechem na co ja odpowiedziałam mu tym samym.
- Tu nie o to chodzi. - roześmiałam się. - Nie wiem czy dostanę wolne... - posmutniałam na myśl, że może będę musiała zostać w pracy.
- Ja postaram się o to, że dostaniesz. - puścił do mnie oczko i obrócił. Umiał tańczyć i nawet Lesie często chwaliła mi się, że zajebiście obejmuje podczas tańca. Wiadomo, że mi tego nie robił, bo byłoby to nie w porządku wobec jego dziewczyny, ale i też mnie.
Nagle zawołał ktoś Mattiego i jakbym już gdzieś słyszała ten głos. Spojrzałam za siebie i ujrzałam Harrego


***Oczami Harrego***

Gdy zobaczyłem Amy  tańczącą z Mattem, poczułem jakby chęć przerwania im. Nie myślałem, że aż tak szybko ją spotkam. Chciałem z nią zatańczyć, a później może zabawilibyśmy się inaczej. Więc musiałem zmyślić, że ktoś woła Matta.
- Matt! - krzyknąłem i on odwrócił po czym ona też. Widziałem jakby zdziwienie na jej twarzy. - Wołają cię. - wyszedłem zza lady i ruszyłem w ich stronę. Zauważyłem, że Matt jej coś szepnął, ale było zbyt głośno żebym mógł to usłyszeć. Odszedł, po czym ja ruszyłem w jej stronę, bo chciała najwidoczniej wracać do stolika.
- Cześć. - powiedziałem zastawiając jej drogę. Dziewczyna spojrzała mi w oczy. Musiała podnieść głowę lekko do góry, ponieważ sięgała mi do ramienia. - Zatańczysz? - spytałem z łobuzerskim uśmiechem.
- Nie, dzięki. Muszę wracać do stolika. - powiedziała. Odkąd pamiętam, żadna dziewczyna nie odmówiła mi. Coś czuję, że będzie ciężko...

***Oczami Amy ***

Stał przede mną i wpatrywał się we mnie. Odmówiłam mu tańca, bo po prostu nie chciałam. Może to było nie grzeczne, ale chuj mnie to. Czy musiałam się na niego natknąć?
- No chyba mi nie odmówisz? - zapytał bardziej zbliżając swoje ciało do mojego. Poczułam dużo ciepła napływającego do mojego ciała. Co on sobie myślał? Że jak przeleciał połowę miasta, to mnie też? Co to, to nie.
- A właśnie, że odmówię. - próbowałam go wyminąć, ale nie dawał za wygraną. Przesunął się w miejsce, gdzie chciałam przejść. - Przepraszam? - powiedziałam zirytowana. Wkurzali mnie ludzie, którzy byli zbyt pewni siebie. I on zdecydowanie do nich należał.
- Nie musisz. - uśmiechnął się łobuzersko i wziął mnie za rękę. Od razu wyrwałam mu ją z jego uścisku i odsunęłam się o krok. - Mogę sprawić, że będziesz mnie chciała więcej. - CO? Co on sobie kurwa myślał?! Dziwką nie jestem.
- Mogę prosić? - podszedł do mnie jakiś koleś.
- Oczywiście. - powiedziałam i podałam mu dłoń. Dzięki Bogu! Dobrze, że ten chłopak do mnie podszedł. Robiło się już tak niezręcznie... On jest dupkiem! Nie wiedziałam, że aż tak daleko się posunie. Kątem oka widziałam już tylko jak został tam, gdzie przed chwilą staliśmy oboje i obserwował mnie odchodzącą z kimś innym niż on.
Zaczęłam tańczyć, ale moje myśli nadal były tam, gdzie nie powinny. Myślałam o Harrym i o jego chamskim zachowaniu.
- Może chcesz się zabawić? - zapytał chłopak, z którym tańczyłam. Nie no! Proszę ludzie... powiedzcie mi, że to jest tylko sen... 
- Co? - z oburzeniem chciałam wyrwać rękę z jego dłoni, ale był silniejszy. Przysunął swoje ciało do mojego, a mnie przeszedł nie przyjemny dreszcz.
- Nie sprzeciwiaj mi się! - krzyknął. - Idziemy!
Kopnęłam go i biegiem ruszyłam w stronę łazienki. Ale niestety kopniak, jaki mu zasadziłam nie był chyba wystarczająco mocny. Zaraz czułam uścisk jego dłoni na moich biodrach.
- Łazienkę sobie wybrałaś, tak? Może być. - powiedział bezczelnie i przeniósł jedną rękę na klamkę, a drugą mnie trzymał.
- Zostaw ją! - usłyszałam za sobą głos Harrego. Czemu tu przyszedł? Obserwował mnie? Dwaj ochroniarze wyszarpali go od drzwi z łazienki.
- A to na koniec one mnie. - powiedział Harry i przywalił mu z pięści. Nie wiem co to miało znaczyć, ale postanowiłam wrócić do stolika.
- Czekaj! - krzyknął zielonooki. - Wszystko okej? - zapytał i chwycił moją dłoń w swoją.
- Tak. Dzięki. - wyrwałam mu się i przecisnęłam przez tłum do swojego stolika. Czekali tam na mnie Ashley i Justin.
- Jakoś długo cię nie było. - zaczęła Ash. - miał być tylko jeden taniec z Mattem, a się trochę przedłużyło, co? - zaśmiała się i podała mi drinka. Wzięłam go od niej, ale zaraz postawiłam na stoliku. Usiadłam i podparłam twarz dłońmi.
- Ej.. Co się stało? - zapytał z troską Jus. - Ten Harry ci coś zrobił? - wstał.
- Nie. - zaprzeczyłam. - Siadaj i mnie posłuchaj. - rozkazałam. - tańczyłam najpierw z Mattem, ale go zawołał ten Styles, a później on sam do mnie podszedł. Proponował mi taniec, ale się nie zgodziłam. Później podszedł do mnie jakiś chłopak prosząc do tańca. Zgodziłam się, a nawet dziękowałam Bogu, że wyrwał mnie z tej nie zręcznej sytuacji z Harrym. Ale okazał się również takim chujem jak Harry. Proponował mi "zabawę" i wyrywałam mu się. Kopnęłam go, ale nie wystarczająco mocno, bo poszedł za mną. Harry to zauważył i go wyprowadzili, a na koniec "ten pan przemądrzalski" przyłożył mu.
- O Boże! Amy! - panikowała Ashley. - Wszystko okej? - zapytała z troską. - Jednym słowem to ten Harry cię uratował...
- On ma taki obowiązek. Nie może dopuścić do tego żeby tu się coś działo nie tak... - powiedziałam bawiąc się swoimi palcami.
- Co za skurwysyny są na tym świecie! - krzyknął oburzony Justin.
- Nie gadajmy o tym. Bawmy się dalej. - powiedziałam i pociągnęłam ich za ręce. Nadal czułam na sobie te jego silne łapska. Chyba już nigdy więcej z nikim nieznajomym nie zatańczę... Widziałam Harrego jak chodził od stolika do stolika, zbierając różne naczynia po piwie i drinkach. Czułam, jakby mnie obserwował. Ale teraz to on szczególnie musi mieć oczy dookoła głowy. Ciekawe czy dużo jest takich dziewczyn, które w ciągu jednego dnia są pytane o seks? Niektóre by uległy od razu. Na przykład Stylesowi... Jemu chyba żadna dziwka się nie oparła... 

***Oczami Harrego***

Jak zobaczyłem tego kolesia, który się do niej dobierał, poczułem coś dziwnego... Chciałem jej tylko pomóc... Ale nie dziwię się, że tak zareagowała, skoro jeszcze nie całe 10 minut temu chciałem ją zaliczyć. Uderzyłem go, bo nie pozwolę, by ktoś w moim klubie tak zachowywał się wobec dziewczyn, które tego nie chcą! Z resztą.. mi się żadna nie oparła więc nie miałem z tym problemu... Do teraz... Ta brunetka była pierwsza odkąd pamiętam... Nie chciała seksu ze mną!
Chodziłem od stolika do stolika i zbierałem naczynia. Obserwowałem ją. Nie chciałem żeby tego zauważyła, ale kilka razy nasze wzroki spotkały się. Tego kolesia, co chciał iść z nią do łazienki wyrzuciliśmy z klubu i kilka razy dostał ode mnie. Nie mogłem się opanować. Nie wiem czemu to zrobiłem. Taki odruch? Nie wiem...

hilllow

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2347 słów i 12100 znaków.

Dodaj komentarz