Fast - Harry Styles Fan fiction rozdzaił III

ROZDZIAŁ III
Zobaczyłam Zacka, który siedział na krześle i wyraźnie o czymś rozmyślał. Czemu on przyszedł wtedy, gdy miałam dobry humor? Nie chciałam z nim rozmawiać, a już szczególnie wysłuchiwać tego, jak było nam dobrze, a ja to zepsułam. 
- Ooo.. już jesteś. - powiedział gdy zauważył mnie jak stałam w wejściu. Uśmiechnął się lekko do mnie, a ja odwróciłam wzrok.
- Czego chcesz? - zapytałam niezbyt miło. Czułam wielki ból gdy patrzyłam na niego. Nie tak dawno jeszcze uświadomiłam sobie, że ten związek nie miał szans na przetrwanie. 
- Oj Anabef ….. ty się nigdy nie zmienisz.. pyskata i nie miła jak zawsze. - a co go to obchodzi jaka jestem?
- Czego chcesz? Zamówić alkohol czy może znów powspominać te pojebane czasy jak byliśmy ze sobą?! - niemalże krzyknęłam. Zignorowałam to, co powiedział. Nie miałam zamiaru komentować jego wypowiedzi i mojego zachowania. Byłam już wkurzona i to na maksa. On wstał i powolnym krokiem ruszył w moją stronę.
- Ja tylko chciałem cię zaprosić na kolację. Masz jutro czas? - zapytał a ja musiałam powstrzymywać się od zaśmiania. Czy on jest nienormalny? Myśli, że uda nam się to wszystko odbudować? Jeśli tak, to jest w wielkim błędzie.
- Przykro mi, ale jestem umówiona. - odsunęłam się, bo był zdecydowanie za blisko. - Muszę wracać do pracy. - Czekałam aż pójdzie, ale on najwyraźniej nie miał takiego zamiaru. Stał w tym samym miejscu i patrzył na mnie. Jego twarz stała się bardziej tak jakby smutniejsza. A może mi się wydawało... Zaczekał jeszcze chwilę i bez słowa pożegnania ruszył w stronę drzwi. Nie wiem czemu nagle zmienił mu się humor. Usłyszałam swoje imię wołane przez szefa. Przebrałam się w strój roboczy i wyszłam z zaplecza.
- Wiesz, że przyjdzie dziś Marcus po alkohol? - zastanawiam się czemu każdy mnie o tym informuje. Przyjdzie, to przyjdzie.
- Wiem.. Kathleen coś wspominała. Mam nadzieję, że będę miała jutro wolne? - zmieniłam szybko temat. Zależało mi bardzo na spotkaniu z przyjaciółmi. Bardzo dawno nie spędziłam z nimi czasu.
- No jasne! - odpowiedział bez chwili zastanowienia. - Będę się zbierał. Gdyby się coś działo, dzwoń. - rzekł i opuścił bar.
Czas mijał mi bardzo wolno. W piątki jedna z nas - zatrudnionych - zostawała sama. Często było dużo pijaków, którzy zaczynali bójki. Wtedy na prawdę było strasznie... Z zamyśleń wyrwało mnie wejście Marcusa. Chociaż był chłopakiem Kathleen, nie potrafiłam go polubić.
- No gdzie są te piwka? - Zapytał opierając się o blat. Był nawet przystojny, ale zdecydowanie nie w moim typie i trochę za stary.
- Są na zapleczu. Szef przygotował. Przynieść czy pan pójdzie sam? - zapytałam jak każdego, normalnego klienta - z uśmiechem. Ale do niego nie chciało mi się uśmiechać. 
- Jakie "pan"? Marcus jestem. - No wow! Jakbym nie wiedziała. Tylko jeszcze w tym problem, że nie chciałam mówić do niego po imieniu. - Chodź ze mną. - Dodał. - No już. - Zobaczył, że się waham, więc powtórzył. Ruszyłam za nim.
- Uważaj na niego. - Rzucił ni stąd ni zowąd podnosząc skrzynkę z piwem.
- Na kogo? - zadrwiłam. O co mu chodzi? Może to nie do mnie?
- Na Harrego. Zaliczy, zostawi. Nie warto z nim zaczynać. - Skąd on go zna? Skąd wie, że z nim rozmawiałam? Widział nas? A może śledził? Wszystko możliwe.
- Przepraszam, ale to nie pańska sprawa i wtedy w galerii nas pan zapewne widział. To było przypadkowe spotkanie. Nic więcej. - Wkurzyłam się. - Przepraszam, ale za chwilę zamykam i muszę ostatnich klientów dopilnować. 
- Nie musisz się denerwować. Ja tylko cię ostrzegam. - Uhm.. super, a teraz wyjdź, pomyślałam. - Cześć Amy - Ruszył w stronę wyjścia ze skrzynkami w rękach. 
- Do widzenia. - Mruknęłam i ustałam przy ladzie. Wzięłam do siebie te słowa. Już wiem skąd go kojarzę. Z opowieści ludzi, jakim jest chłopakiem, że już w wieku 20 lat zaliczył połowę miasta.
Dochodziła godzina 23:00. Musiałam zamykać i cieszyłam się z tego powodu. Nie miałam ochoty siedzieć tam ani minuty dłużej. Do pracy przyszłam w świetnym humorze, a po już wszystko inaczej. 
Po 23:15 byłam przy domu. Na szczęście autobus szybko dojechał. Weszłam cicho do środka i szybko ruszyłam w stronę swojego pokoju. Skorzystałam z łazienki i wzięłam prysznic. Przed wzięciem prysznica zmyłam cały makijaż. Wyszłam z łazienki i od razu położyłam się do łóżka. Zasnęłam bardzo szybko. Następnego dnia rano zbudził mnie dzwonek mojego telefonu.
- Cześć śpiochu! - krzyknęła Ashley. Wiedziała, że jak mam wolne śpię do południa. - Pamiętasz? Dziś zakupy! - wznowiła krzyk i co bardziej mnie pobudziło.
- Wiem.. pamiętam.. ale czy to jest powód żeby budzić mnie tak wcześnie? - zapytałam z wyrzutem.
- Wcześnie? - zaśmiała się. - Jest po 11, AMY - Dzięki za info. - W okolicach 12 jestem po ciebie, więc rusz tyłek! - Rozłączyła się, nie dając mi dojść do słowa. Trudno. Zebrałam się z pod kołdry. Włożyłam na siebie moje czarne rurki i biały t-shirt z nadrukiem. Ruszyłam w stronę łazienki. Na korytarzu minęłam się z Jacobem. Specjalnie popchnął mnie swoim ramieniem.  
- Naucz się wstawać wcześniej to nie będziesz w nic buchać. - Drwił. Zawsze musiał skomentować SWÓJ ruch, który zwalił na mnie.
- Spadaj. - odpowiedziałam krótko nie dając mu tej satysfakcji z wygranej. Weszłam do łazienki i wykonałam poranne czynności. Włosy spięłam w dużego, luźnego koka na czubku głowy. Zeszłam na dół, po czym zajrzałam do lodówki. Nic ciekawego nie było. Nie miałam czasu żeby iść do sklepu, ale też jakoś za specjalnie nie byłam głodna. Jak zgłodnieję, zjem coś na mieście. Kathleen musiała być w pracy, bo jakoś dotąd nie słyszałam jej głosu. Poszłam na górę i wzięłam pieniądze i telefon. Chwilę potem usłyszałam dzwonek do drzwi. Zbiegłam na dół i otworzyłam.  
- Nieźle wyglądasz jak na kogoś kto wstał godzinę temu. - rzuciła Ashley w wejściu. Co jak co, ale szczerości jej nie brakuje.
- Dzięki. - odparłam sarkastycznie. - Możemy już iść. - powiedziałam i wyszłam z domu. - Wiesz co?
- Nie wiem. - Zaśmiała się.
- Byłam w galerii z Debby. - Zaczęłam. - Wiesz. Opowiadałam ci o niej.
- Tak, wiem. - Odpowiedziała kiwając głową.
- I poszłam nam po żelki. - Kontynuowałam. - Zostawiłam ją samą na ławce a jak wróciłam, nie było jej. - Opowiedziałam jej wszystko dokładnie tak jak było.
- No nie gadaj! Harry? - Zdziwiła się.
- No tak. Znasz go? - zapytałam. Jej mina stała się dziwna.
- No może nie do końca, ale kojarzę. Jeśli chłopak Kathleen mówił, że masz na niego uważać to to jest tylko Styles. - Powiedziała. Zdziwiłam się, że ona go zna. To znaczy może kojarzy. W końcu ja nie mieszkam tu od urodzenia...
- Uważać? Co on takiego robi? - zdziwiłam się. Każdy mnie przed nim ostrzegał, a ja nawet go nie znałam...
- On bierze dziewczyny na jedną noc. Możliwe, że ciebie też chce zaliczyć. - Mówiła przejęta.
- Ej.. spokojnie - odezwałam się i objęłam ramieniem, bo wyczułam u niej strach i niepokój.- Nie masz się o co martwić. Jak coś, to ja się nie dam. - powiedziałam, a ona uśmiechnęła się tylko.
Z racji tego, że z mojego domu było 15 minut drogi do galerii, postanowiłyśmy przejść się. Było cieplej niż wczoraj, ale nie za ciepło, bo to w końcu koniec września. Gdy doszłyśmy, zaczęłyśmy wchodzić do pierwszych sklepów.
Amy - zaczęła Ashley. Chyba wiem co chciała powiedzieć. - Wiesz, że kupujesz sobie sukienkę i szpilki? - powiedziała zadowolona. Wiedziałam...
- Ale muszę?... - zaczęłam jęczeć.
- Oczywiście! Nie ma żadnego ale! Na imprezę nie pójdziesz w spodniach! Zapomnij! - zaczęła dodawać swoje trzy grosze. - Jak ja ci coś wybiorę, to aż zachce ci się w tym chodzić. - rzekła zadowolona z siebie.
- Ostatni raz... - narzekałam.
- Oj przestań. Spodoba ci się. O! Już widzę coś fajnego! - podbiegła do granatowej sukienki. Szczerze mówiąc nie była aż taka zła. - Przymierz. - rozkazała. Nawet nie zapytała mnie o zdanie... Ale mamy podobne gusty. Z resztą ona wie, że jakby mi się nie podobało od razu bym zaprzeczyła.
- No i jak? - wyszłam z przebieralni, a ona odwróciła się w moją stronę.
- Wow! - krzyknęła - jestem pod ogromnym wrażeniem! Bierzemy ją! Zdejmuj. - czasami jej szybkie decyzje doprowadzały mnie do szału. Widzę tą sukienkę zaledwie 5 minut i bez zastanowienia mam ją kupić, tak? Ale jak chce. Jak coś to ją jej oddam. W końcu nie muszę jakoś idealnie wyglądać. Idę tylko na spotkanie z przyjaciółmi. Spojrzałam na cenę. 12 funtów. A miałam oszczędzać na samochód i na studia jak skończę 18 lat. Oj głupia ja...
- Teraz szukamy szpilek. - rzuciła i wzięła mnie za rękę i wyprowadziła ze sklepu.
- Nie. Baleriny mi wystarczą. - zaprzeczyłam, a ona zaczęła kiwać głową.
- Nawet mowy nie ma. - czemu ona zawsze musi postawić na swoim? - Idziemy na imprezę, a nie na jakiś pogrzeb, więc zapomnij o balerinkach, kochana. - rzekła dumna i ruszyłyśmy dalej. Żeby jej się znudzić wybredzałam strasznie gdy pokazywała mi różne buty.
- Zdecydujesz ty się w końcu na jakieś? - nie wyglądała na jakąś znudzoną. Wręcz rozbawioną moim zachowaniem. Postanowiłam ustąpić.
- Ooo.. te są fajne. - wskazałam na granatowe szpilki, które na pewno będą mi pasować do sukienki. Kiwnęła głową na znak, że mogą być. Po 5 minutach wyszłyśmy ze sklepu.  
- A ty nic nie kupujesz? - zapytałam.
- Nie. Jeszcze tej od ciebie i od Justina sukienki nie miałam okazjii nigdzie założyć, a buty się znajdzie. - zaśmiała się. Ona miała ich pełno w swojej szafie. Po prostu fanka szpilek! - Okej. Wracamy, bo nie zdążymy się wyrobić, a ty mnie znasz.
- Wiem wariacie ile ty siedzisz przed lustrem. - powiedziałam stukając ją lekko w bok, no co ona oddała mi. Już z powrotem postanowiłyśmy jechać autobusem. Nogi bolały nas od chodzenia. Nawet nie zauważyłyśmy, a chodziłyśmy prawie 3 godziny.
- No to do zobaczenia! - powiedziała na pożegnanie. - Justin i ja podejdziemy po ciebie. Pojechalibyśmy samochodem, ale każdy z nas chce trochę wypić. - zaśmiała się i ruszyła w przeciwną stronę niż ja. Droga do domu zajęła mi jedynie kilka minut. Już po nie długim czasie stałam przed drzwiami
--------------------------------------------------------------
MAMY NEXT ---->>>> :)

hilllow

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2069 słów i 10672 znaków.

2 komentarze

 
  • NIEjestemBARBIE

    Będzie kolejna, czy to koniec? :)

    23 cze 2016

  • hilllow

    @NIEjestemBARBIE  bedzie :)

    30 cze 2016

  • edyta

    Piękne

    9 kwi 2016