Materiał znajduje się w poczekalni.
Prosimy o łapkę i komentarz!

Zrobię z tobą, co zechcę - rozdział 1

Zrobię z tobą, co zechcę - rozdział 1Rozdział 1
Środa, czternastego maja, 7:32

Emilka lubiła szurać paznokciem po lamperii, którą wymalowana była ściana korytarza. Wyżej jej głowy, już na szorstkiej farbie, pyszniły się kolorowe i koślawe postaci z bajek. Reksio, Pszczółka Maja, Koziołek Matołek. Zdarzały się wizerunki motyli, kwiatów oraz innych stworzeń ze świata roślin i zwierząt. Te maziaki, stworzone ręką nieporadnego artysty, przypominały bardziej karykatury i groteskową interpretację pijackich wizji niedorobionego absolwenta wieczorowego kursu malunków w nucie folkloru. Ale poniżej tych paskudztw pyszniła się złamanozielona błyszcząca lamperia, odporna na brud, odbicia palców i różnych wydzielin, których w słusznych ilościach dostarczały mieszkające tu dzieciaki. I właśnie po tej połaci brudnej, błyszczącej zieleni Emilka lubiła szurać paznokciem. Szczególnie rankiem, gdy szła do stołówki na śniadanie tuż po porannej toalecie. Denerwowała tym drapaniem panią Hanię, ale to szorstkie pocieranie ściany uspokajało dziewczynkę. Nie potrafiła powiedzieć, dlaczego.  
– Emilcia – upominała pani Hania – zostaw, bo zetrzesz sobie paznokieć. A to będzie bardzo bolało. Zresztą – panią Hanię otrzepało a jej utlenione loki zafalowały nad ramionami – aż mnie ciarki przechodzą! – dopowiedziała zwyczajowo. – Nie rób tak!
- A dlaczego? – dopytywała Emilka.
Ale pani Hania nigdy na to pytanie nie odpowiadała. Przewracała tylko oczami i prowadziła Emilkę do sali jadalnej.
Śniadanie było dobre. Dziś była środa. A we środę podawali naleśniki z syropem z bardzo dalekiego kraju. Zza oceanu. Tak mówiła pani kucharka. Syrop był słodki, ale zawsze rozlewał się po naleśnikach za bardzo. A Emilka nie lubiła brudzić. Pani sprzątająca ciągle groziła dzieciom palcem, gdy znalazła w pokoju jakiś śmietek poza koszem na odpadki. Straszyła, że zabierze je wszystkie do piwnicy. A tam jest strasznie. Podobno, tak mówiła Julia ze starszej grupy, tam mieszkają straszne straszydła. Potwory, które nawet zjadają dzieci. I że ona – Julka przysięgała z palcem na sercu – sama je widziała. Na własne oczy. A ponieważ klucze do piwnicy miała pani sprzątająca, wszystkie dzieci w domu się jej bały. I w wielkiej konspiracji szeptały czasem między sobą o odrapanych drzwiach do piwnicy.
Ale dziś pani sprzątającej nie było.  
Emilka myślała o czymś innym. Rozpamiętywała wizytę nowej mamy. Nie tej prawdziwej, bo ta ją zostawiła. Tej nowej. Fajnej. Lubiła nową mamę. Była wysoka, ciepła, uśmiechnięta i ładnie pachniała. I zawsze dużo przytulała. A Emilcia lubiła się przytulać. W domu nie miała zbyt wielu ku temu okazji. Jasne, było w porządku, ale miała wrażenie, że jest tutaj tylko na moment. Na chwilkę. Do czasu, aż jej nowa mama zabierze ją do prawdziwego domu.
A mama – jak zawsze – przyjdzie ją odwiedzić w sobotę. Przyniesie dużo ciepła, uśmiechu, przytulasów i zabawkę. I opowie bardzo ciekawą bajkę. Jak zawsze.
Dziś już środa. Emilka nie była pewna, kiedy będzie sobota, ale wiedziała, że jak na obiad jest ryba lub ryż z jabłkami, to na drugi dzień nowa mama się zjawi.
Dziś były naleśniki z syropem.

Dodaj komentarz