Siedem czerwonych serc

„Siedem czerwonych serc“

Rozdział 1
Piekło i tajemnica rodzinna

Było ciemno. W domu jak i na dworze. Snop
światła księżyca lekko wpadał przez otwarte okno na twarz  
młodego chłopaka. Jego oczy były blado niebieskie. Włosy  
czarne. Patrzał w dół na podwórko. Było zupełnie pusto i  
cicho. Usłyszał skwierczenie zamka i otwieranych drzwi. Odwrócił  
wzrok. W drzwiach stał starszy mężczyzna. Jego blond  
włosy były związane czarną wstążką. Grzywka opadała  
lekko zasłaniając ciemno zielone oczy za okularami.

Niebieskooki podszedł do stolika przy dużym  
łożu. W czterech końcach łóżka były długie, czarne z  
białym baldachimem opadającym z boków grube drewniane  
rurki. Na górze było czarne płótno. Niebieskooki zapalił  
świeczki które stały na stoliku w lichtarzu. Zielonooki  
popatrzał na niego pytająco, lecz brak odpowiedzi skłonił  
go do przemówienia.

- Wiem...., że obraziłeś się na mnie, ale czy......moglibyśmy  
dać sobie z tym spokój? Ona i tak wróci.- spytał
- A jeśli się mylisz?
- A jak się nie mylę?
- Aizen. Daj sobie z tym ty spokój.
- Ja.....?- spytał chłopaka
- Tak. Idż lepiej spać
- Wiki?
- Nie, idż już. Chce pobyć sam.
- Tak, mój lordzie
  
Aizen posłusznie wyszedł z pokoju. Zszedł  
drewnianymi i szerokimi schodami na dół. Poszedł do
salonu. Przez długi czas patrzał przez okno. Czerń  
przyprawiała go o dreszcze. Usłyszał skwierczenie schodów.
Odwrócił się. Na przed ostatnim stopniu stał Wiktor.
Podszedł do niego wolnym krokiem.
- Opowiedz mi o, dzikim Drakuli - poprosił.
- Nie wiem czy to dobra pora. Jest czwarta nad ranem...
- Proszę, Aizen.
- No dobrze.

*

-Kiedyś kiedy nie było tego domu
był człowiek którego wszyscy się bali.... Turyści  
przyjeżdżający od razu byli uprzedzani o nim. Nazywali  
go, , dzikim Drakulą. Tylko jeden człowiek na to nie patrzał.
Wszyscy uważali go za chorego, demo*... nie był. Uwielbiał
wplątywać się w kłopoty. Zawsze chodził za drakulą.  
Nie wiedział czemu tak go się boją. Chciał bezgranicznie  
poznać prawdę. Poszedł za, , dzikim Drakulą do lasu i  
tam zginął. Niektórzy zadawali sobie pytanie jak umarł.
Jego ciało znaleziono przy rzece....
- Obrażam się na ciebie!
- Czemu?
- Omae!*(ty) Czemu zmieniłeś!
- Żebyś się nie bał.
- Watashi?!*(ja)
- Hai.*(tak)
- Ja mam się bać? Nigdy w życiu.  

Nagle coś mocno walnęło w okno.
Wiktor zamarł w miejscu. Spojrzał pytająco na Aizena.
Chłopak wstał i podszedł do drzwi. Prychnął lekko i  
otworzył je. W drzwiach stała czarna postać.
Wiktor zemdlał z wrażenia.

*

Obudził się. Spojrzał najpierw w  
prawo potem w lewo. Całkowita pustka nie licząc pudeł
które stały pod oknem i kilku starych książek walających się
po podłodze. Na jednej z nich był obrazek z dużą i czarną  
postacią trzymającą w lewej ręce kose. Czy to nie  
przypadkiem największy duch z siedmiu duchów? Hm,  
pamiętam jak Aizen opowiadał mi o nich. Największy to był
Zehel. Pomyślał. Sięgnął po książkę.  

Otworzył na pierwszej stronie. Od razu  
przypomniało mu się wszystko co było z nimi związane.
, , - Wiktorze, każdy duch jest prawdziwy. Może w nie nie  
wierzymy, ale je czujemy. Za każdym razem. Opowiem ci
pewną starą już historie, lecz prawdziwą. Spróbuj  
chociaż uwierzyć. Kiedyś były na ziemi wszystkie złe moce  
jakie tylko można było zapragnąć. Jeden z duchów był  
największy. Nazywał się Zehel. Ponieważ był największy  
to na dodatek był władcą wszystkich pozostałych zjaw.
Zehel obudził Komarline która jak mi wiadomo była bardziej
potężniejsza niż on sam. Komarline była bardzo wściekła  
na niego dlatego wypowiedziała wojnę. Zehel starał się  
najbardziej ze wszystkich sił pokonać władczynie światła.
Tylko jedno go zmuszało do przegrania. To to, że Komarline
w rzeczywistości była jego córką. Tak wiec Zehel podarował
córce życie, a sam udał się na wieczny odpoczynek.
Komarline była zawiedziona tym, dlatego też postanowiła  
umieścić Zehela tam gdzie zawsze chciał być. Czyli  
katedra w Baltimorze., , Wiktor dokładnie przypomniał
sobie słowa Aizena. Zamknął książkę i położył ją na stoliku.
Wstał i podszedł do drzwi. Złapał ostrożnie za Klamkę.
Przekręcił gałkę. Otworzył drzwi. Popatrzał na korytarz.
To nie był jego dom.  

Otworzył szerzej oczy. Przed nim  
raptownie wyrósł z podłogi chłopak z mieczem. Wiktor
zrozumiał, że to nie żarty. Zemdlał.

asik2157

opublikowała opowiadanie w kategorii kryminał, użyła 801 słów i 4499 znaków.

2 komentarze

 
  • Użytkownik Vinyl3

    Fajne tylko mdleje jak panienka :kiss:

    1 maj 2016

  • Użytkownik monixd

    spodobal mi sie poczatek chociaz jestem wybredna xD Czekam na dalsza czesc ale kontakt. chetnie przeczytam wiecej bo sama pisze opowiadania kryminalne:-) odezwij sie jezeli mozesz oto email monixd@onet.eu

    31 gru 2011