Ściana ciszy cz. 3(ostatnia)

Przerażona do szpiku kości Kamila patrzyła na Jarka, który stał nad nią chcąc dopilnować szczegółów swojego planu. To co jej opowiedział wydało się kobiecie niedorzeczne i kłamliwe. Nawet kiedy mężczyzna pokazał dowody ona wciąż nie przyjmowała tego do wiadomości. Zatem Jarek zadziałał stanowczo, krzykiem zmusił Kamilę do wykonania telefonu do męża. Dodatkowo skręcił kobiecie nadgarstek czym sprawił jej ogromny ból, ale odniosło zamierzony skutek. Cała we łzach po raz ostatni rozmawiała z Wojtkiem.

Tymczasem w starej szkole podstawowej Staś i Darek krążyli po budynku. Ich uwagi nie zwrócił huk młota ani trzask pękającej czaszki. Niczym małolaty bez nadzoru nauczycieli hasali po korytarzach, rozbijali drzwi do klas, tłukli to co jeszcze pozostało do zniszczenia.

- Ty! Gdzie ta fajna dupcia od polskiego? Dyra wywołaliśmy, a ona… - Darek się niecierpliwił.
- Nie lubi nas! Pewnie ktoś ją teraz obraca, kto wie? Być może żyje! W domu starców - ściszył głos. - Ale żyje!
- Rzeczywiście, przecież za naszych czasów nie była taka stara, nie?
- Tak. O! Pamiętasz co tu się działo, mmm…
- Tego się nie zapomina, ale przysięgaliśmy że nie wracamy do tematu… - przypomniał Staszek wchodząc do sali nr 129. - Afery dużej nie było…
- Szczerze ci powiem, żałuję tego. Trochę…
- Ech, no tak… Teraz przyznaję - źle zrobiliśmy. Ile ten Wojtek tam gada przez telefon?! Weź zobacz! - starł się zmienić temat Staś.
- Kończak go porwał! Przez komórę go wciągnął, muaaahahahaha! Okej, zaraz go przyprowadzę…

Zgodnie z ostatnim zdaniem Darek wyszedł z klasy zostawiając kumpla pośród syfu jaki panował w dawnej sali do języka polskiego. Mężczyzna podszedł do okna i otworzył je, aby wpuścić do środka nieco powietrza. Staszek chciał także zapalić papierosa, więc wyjął paczkę z kieszeni wraz z zapalniczką. Zanim odpalił szluga wziął głęboki wdech, potem przypalił siedmiocentymetrową tubkę papieru wypełnioną tytoniem i zamknął oczy. Miał taki zwyczaj, pierwszego macha brał zawsze ‘po ciemku’. Kiedy znajomi pytali Staśka dlaczego to robi odpowiadał: ‘Przyzwyczajam się do śmierci’. Lubił czarny humor.

- Ejże, młody! Gdzieś się schował, mamy zagadnienie do rozpracowania! Potrzebna jest opinia faceta o imieniu na literę W! No chyba że jest tutaj towarzysz Gomułka! Co?! - schodząc po schodach Darek wołał przyjaciela. - Wojtek! Wolińska ma jeszcze większe cyce niż kiedyś! Mówiła że chce…

JEB! Młot uderzył Darka w kolano, a chwilę później w plecy. Zaskoczony upadł niczym rażony piorunem, a napastnik stanął za nim. Obolały mężczyzna leżał na twarzy nie bardzo wiedząc co go spotkało. Nikt mu już tego nie wyjaśni, ponieważ silne ciosy młota kierowane wprost na kręgosłup wykończyły Darka. Atakujący bił mocno i zdecydowanie, bez najmniejszego zawahania. Aby mieć pewność iż ofiara się nie podniesie uderzał również w głowę. Czaszka pękła, podobnie jak twarz oraz szczęka. Krew rozprysła się na ścianę, zalała schody oraz podłogę. Natomiast zęby wyleciały aż do drzwi jednej z sal lekcyjnych, część z nich wbiła się do mózgu. Napastnik nawet nie odczuwał zmęczenia, wyrzutów sumienia także. Tak samo jak Wojtkowi tak i Darkowi sprawdził puls. Zero… Zero życia.

Przebywający na piętrze budynku Staszek wszystko słyszał, co więcej kiedy mordowano Wojtka też o tym wiedział. Mimo tego ignorował cierpiących przyjaciół. Jest takie powiedzenie mówiące o tym, że aby złe rzeczy się działy wystarczy kiedy ci dobrzy pozostają bierni. Jednak Staśkowi daleko do wzoru godnego naśladowania. Przed laty razem z dwoma kumplami zrobił coś, co zniszczyło jedno życie…

- Arczi! Robota wykonana jak widzę.
- Tak jest, trzeci na górze. Wykończyć go?
- Nie, muszę z nim porozmawiać. Zaczekaj tutaj, dobrze?
- Ok., drzwi zamknę.
- Świetna myśl, niedługo wrócę.

Powoli wskoczył na schody i po chwili znalazł się na górze. Dostrzegł uchylone wejście do jednej z klas, ponadto widział dym tytoniowy. Ruszył w tamtym kierunku, ale już żwawszym krokiem. Nie rozglądał się dookoła, skupił wzrok na otwartych drzwiach jednej z sal. Doskonale wie kogo tam zastanie i co trzeba zrobić. Przekraczając próg zauważył Staśka patrzącego przez okno.

- Stachu! - krzyknął na powitanie.
- Jarek?! - odwrócił się do niego. - Długo ci zeszło. Musiałem nagimnastykować się aby ich tutaj ściągnąć. Zdążyłeś ze wszystkim?
- Tak, plan wyszedł perfekcyjnie. Gratuluję ci! Skazałeś przyjaciół na śmierć, a sam uszedłeś z życiem - szydził Jarek.
- Tylko głupek nie zdecydowałby się na taki układ z tobą. A tak z ciekawości! Proponowałeś Wojtkowi albo Darkowi…
- Nie. Nie musiałem, bo ty zgodziłeś się od razu. Zatem po co miałbym iść do nich, bez sensu czyż nie?
- Czyli… rozumiem że jesteśmy kwita? Rachunki wyrównane, tak?!
- …
- Jarek!
- Co? Wybacz zamyślony jestem, zastanawia mnie kwestia trupów… co z nimi zrobić?
- To już nie mój problem! Pytam czy między nami wszystko okej?! Jesteśmy kwita?! - próbował zwrócić na siebie uwagę.
- Tak, jasne że tak. Możesz już iść.
- I nie muszę się obawiać o rodzinę ani o siebie?! - dopytywał Staś.
- Cy ja nie wylaźnie mówie? Ode mnie nic ci nie grozi.
- Dobra Jarek, to lecę. Trzymaj się! - wyciągnął do niego dłoń.
- Ty także Stachu! Mnie nie zobaczysz, wyjeżdżam.

Panowie uścisnęli sobie ręce w geście dotrzymania słowa co do wcześniejszych ustaleń. Jarek poszedł zamknąć okno, tymczasem Staś zszedł na dół i kierował się już do wyjścia ze starej szkoły. BUM! BUM! Dwa strzały w tył głowy, zgon na miejscu. Arczi trafił jak na strzelnicy - dokładnie w cel. Natomiast Jarek zatrzymał się w klasie do języka polskiego, stał pośrodku obserwując cztery ściany. Świadkowie strasznych wydarzeń sprzed lat, tyle widziały i słyszały. Mimo to wciąż nieme, a cała wiedza w nich. Jednak nikomu tego nie mówią, stąd ta cisza.

moonky

opublikował opowiadanie w kategorii kryminał, użył 1091 słów i 6145 znaków.

Dodaj komentarz