Detektyw, część 1

Mieszkanie. Poranek. Tabletka na ból gardła. Kawa i poranna prasa/wiadomości. Następnie praca, głównie przy komputerze i siedzenie cały czas pod służbowym telefonem. Sam go nazywam służbowym aczkolwiek prawdą jest iż jest to mój drugi telefon ,którego używam do kontaktu ze mną w sprawie rożnych zleceń od osób prywatnych. Typowy dzień prywatnego detektywa w średnim wieku.

19 czerwca 2019. Wreszcie urlop! - pomyślałem radośnie w duchu odbierając syna spod szkoły, w końcu jego matka po rozwodzie zagarnęła wszystkie prawa do dzieciaka i pozwalała mi się z nim widywać raz w tygodniu, co też nie zawsze byłem w stanie zrobić przez wymagającą dużego zaangażowania pracę. Tym razem specjalnie wziąłem wolne żeby go odebrać z zakończenia roku. Nawet nie wiem kiedy a mój mały chłopiec stał się praktycznie dorosłym mężczyzną. Z miłym zaskoczeniem na twarzy wsiadł do mojego samochodu, przywitałem się z nim szybko, pogratulowałem ukończenia gimnazjum. Szybko odpaliłem silnik i odjechałem żeby nie blokować miejsca innym rodzicom. Podczas drogi powrotnej do jego domu rozmawialiśmy dużo, naprawdę dużo jednak w większości o mojej pracy i planach na przyszłość m.in emerytury ,i o tym co dalej się stanie z firmą. Uznałem w tamtym momencie iż dobrym pomysłem w niedalekiej przyszłości będzie przepisanie firmy na syna. Na planach na przyszłość zakończyliśmy rozmowę. Młody wysiadł i obaj ruszyliśmy w swoje strony.

Po wejściu do domu przywitał mnie znajomy i irytujący zarazem dźwięk - telefon "służbowy". Po chwili zamyślenia zdecydowałem się odebrać pomimo tego ,że planowałem urlop.
-Halo? - usłyszałem w słuchawce głos kobiety.
-Tak, słucham. Dodzwoniła się pani do prywatnego detektywa, w czym mogę pomóc?  - wypowiedziałem standardową dla mojego zawodu formułkę.
-Chodzi o mojego syna, nie wraca już 3 dni do domu. Martwię się o niego. Może pan pomóc? - zapytała z wyraźnym smutkiem w głosie.
-Ekhem - odchrząknąłem. Próbowała się może pani skontaktować z jego znajomymi? Być może zaszył się u kogoś z rodziny. - typowe rozeznanie w sprawie, uznałem ,że chłopak jest w buncie nastoletnim, no właśnie NASTOLETNIM. Przepraszam, ale muszę o to zapytać, ile pani syn ma lat?
-20. - odpowiedziała bez wahania kobieta.Wtedy też zrozumiałem ,że może chodzić o coś więcej niż ucieczkę.
-Dobrze, resztę szczegółów omówimy u mnie w gabinecie. Zapewne zna pani adres. Do widzenia. - rozłączyłem się po usłyszeniu od rozmówczyni pożegnania.
Czekając z niecierpliwością na panią zacząłem przeglądać internet. Z lokalnych wiadomości dowiedziałem się ,że w mieście w którym mieszkam pojawił się kartel narkotykowy. Zaśmiałem się w pół głoś. Kartel narkotykowy? Tutaj? Znowu ta sama gadka i pewnie znaleźli jakiegoś nastolatka z kilkoma gramami jakiegoś narkotyku. Jednak po zagłębieniu się w tekst odniosłem wrażenie ,że to sytuacja dziwnie mi znajoma, jakbym już kiedyś ją przeżył. Zignorowałem to i z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Otworzyłem, w drzwiach przywitała mnie siostra mojej byłej żony. Od razu wiedziałem o jakiego syna chodzi, zdziwił mnie jednak fakt ,że nie poznałem jej po głosie podczas połączenia. Zaprosiłem ją do gabinetu, nakazałem usiąść i zagłębiając się w formalności zapytałem.
-Czy pani syn miał może z kimś jakieś zatargi? Być może problemy lub też komuś zaszedł za skórę? - pytanie było mocne, gdyż kilka lat wcześniej jej syn został skazany za napaść z bronią w ręku.
-Nie, od lat starał się zmienić i nagle zniknął. Może miał z kimś jakiś spór, ale nic o tym nie wiem.
-No dobrze. - zanotowałem odpowiedź w notatniku. A czy może zdarzały mu się takie zniknięcia wcześniej? - kolejne pytanie o konkretne informacje, wiedziałem o jego ucieczkach chociażby ze szkoły czy do "kolegi" dilera w nocy.
-Posłuchaj, dobrze wiem co o nim myślisz. Daruj sobie swoje życzliwości i tandetny profesjonalizm. Dobrze wiesz ,że zdarzały mu się ucieczki, doskonale też wiesz do kogo i po co. I tak, podejrzewam dokładnie jego. - w moment po drugim z rzędu niewygodnym pytaniu stała się agresywna, co również zanotowałem w notatniku z dużym naciskiem na AGRESJĘ.
-Skoro i tak już darowałaś sobie profesjonalizm to dlaczego podejrzewasz go o ten sam błąd po takim czasie? - odpowiedziałem spokojnie i zanotowałem pytanie w notatniku.
-Bo jest uzależniony, czy to nie oczywiste idioto? - powiedziała to z wyrzutem i niekrytą złośliwością.
W czasie kiedy notowałem w sąsiednim pokoju usłyszałem rozbitą szybę. W moment wyrzuciłem ze swoich rąk notatnik z długopisem tak ,że ten wylądował pod drzwiami. Z szafki wyjąłem pistolet. Odbezpieczyłem i ostrożnym krokiem poszedłem sprawdzić co się stało. "Pani" kazałem zostać w biurze. Otworzyłem drzwi mocnym kopnięciem nie szczędząc klamki. W pokoju tylko szumiał wiatr a na środku obok kawałków rozbitego szkła leżała cegła z kartką. Przed jej podniesieniem upewniłem się czy na pewno nikogo w pomieszczeniu nie ma. Ponownie zabezpieczyłem i schowałem broń do kabury. I odczepiłem kartkę od cegły. Na kartce było napisane czerwonym markerem: "Nie wtykaj nosa tam gdzie nie powinieneś zanim ktoś nie ucierpi. PS: Wiesz o kogo chodzi." Ta wiadomość mnie nie przeraziła, zdarzały już mi się groźby od osób 3, to był też jeden z powodów rozwodu. Kartkę, po drodze do biura, zgniotłem w kształtną kulkę i wyrzuciłem do kosza. Schowałem broń spowrotem do szafki. Zadałem jeszcze kilka pospolitych pytań i pożegnałem byłą szwagierkę. W tej sprawie miałem ciężki orzech do zgryzienia, mianowicie wyłuskać informacje od dilera na temat klienta. Po wyjściu zleceniodawczyni wyłączyłem "służbowy" telefon. Na allegro zamówiłem nowe okno i poszedłem wcześnie bo o 20 spać.

To moja pierwsza w życiu próba napisania kryminału połączonego z akcją. Dajcie znać jak odczucia po przeczytaniu nie ukrywajmy dosyć nudnawej pierwszej części. Wiem też ,że było sporo typowych akcji aczkolwiek bez tego się nie obejdzie. Za wszelkie rady i krytykę dziękuję!

Dodaj komentarz