Materiał znajduje się w poczekalni. Prosimy o łapkę i komentarz.

Życie nastolatka Cz.1

Tjaaa... I znowu ten pierdolony wieczór, czas kiedy wszystko wraca i kumuluje się w jedną pieprzoną całość. Znów smutki i żale. Przecież mogło być lepiej, prawda? Niby od ostatniej rozterki nic się nie zmieniło... Może tylko to ze w końcu wyprowadził się ojciec i zakończyłem kolejny związek...heh, śmieszna sytuacja. Jak można pokłócić się o coś takiego? Zazdrość, chyba główny element tego wszystkiego. Tak siedząc i myśląc nad przyszłością można zaobserwować plusy i minusy. Wyobrażam sobie jak wszystko jest zajebiście, pracuje sobie w firmie transportowej, mam swoją rodzinę, dzieci, kasa się zgadza.. I przychodzi dzień w którym to wszystko się pierdoli jakby ktoś strzelił palcem. W międzyczasie, mimo dość późnej godziny wychodzę z domu, odpalam papierosa i myślę dalej. Data śmierci, urodziny pierwszego dziecka, rocznica i inne duperele które przecież są daleko, ale i tak sprawiają, że w coś się wierzy... tylko w co? Dochodzę na tory. Raz...dwa...trzy...cztery.. i tak do któregoś z kolei, liczę podkłady kolejowe w podobny sposób, w jaki liczyłem na tych wszystkich "przyajciół", którzy mówili "Na dobre i na złe, tej przyjaźni nic nie zniszczy" a jednak sami ją popsuli. Dochodząc na skrawek nieoświetlonego peronu stacji, zauważam sylwetkę przypominającą kobietę. Z jednej strony myślę sobie ze to pijaczka lub jakaś bezdomna  sądząc po unoszacym się dymie z papierosa,ale zadaje sobie pytanie "zapalilem, czy w takim razie też jestem pijakiem?". Jednak cos nakłania mnie do podejścia bliżej. Osoba ta była ubrana na ciemno - męska granatowa bluza, ciemne jeansy i jakieś buty - no i tak jak myślałem - była to kobieta, a raczej dziewczyna. Nie miała przy sobie nic, prócz komórki ktorej blask byl widoczny z odleglosci nas dzielacej oraz fajkę wspomnianą wcześniej która już kończyła. Zdałem się na odwagę i podszedłem rzucając ni stąd ni z owąd :
- Hej, co tu robisz?
Nie przestraszyła się, rozglądnęła się tylko dookoła, wzięła bucha i odparła  
- Siedzę, jakbyś nie zdążył zauważyć.  
Fakt faktem to pierwsze co rzuciło mi się w oczy ale zauważyłem też, że płacze. Popatrzyła na mnie wzrokiem który jak dla mnie znaczył  "wypierdalaj, co się patrzysz jak na idiotkę" więc odszedlem i powoli opuszczałem teren stacji. Zrobiło się dość dziwnie, zaczęło wiać, niebo się zachmurzyło a dookoła wyły psy.  Gdy się obejrzałem, nie było jej na miejscu, gdzie siedziała, więc pomyślałem że też poszła gdzieś indziej, wkońcu do stacji można dojść wieloma drogami.  
Dochodziłem prawie do głównej drogi, gdy usłyszałem cięższe i szybkie stąpanie, tak jakby ktoś za mną biegł - nie myliłem się. To była ona, dziewczyna którą widziałem na stacji. Lekko zdyszana podeszła do mnie, wyciągając rękę podała mi paczkę moich fajek i rzekła
- Trzymaj, wypadły Ci.  
Wziąłem fajki z dużym zdziwieniem, przecież skoro też pali, mogła je sobie wziąć...  
- W ogóle to jestem Bartek, a ty?  
Popatrzyła chwilę na mnie, odwróciła się na pięcie i zaczęła odchodzić. Zdążyłem złapać ją za ramię, odwróciła się, więc zapytałem jeszcze raz
- Jak masz na imię? Nawet nie wiem komu mam podziękować za tę fajki....
Uśmiechnęła się lekko i powiedziała nieśmiało:
- Julka.. sory za te zachowanie, tam, na górze...
- Spoko. Może chcesz sie przejść?
Tylko skinęła głową. Przez dłuższą chwilę nic nie mówiła, była bardzo smutna a zbytnio nie chcialem dociekać by jej nie urazić. Szliśmy tak moze z kilometr, stwierdziłem ze jest jej zimno więc oddałem jej swoją bluzę. Poprosiła mnie o szluga, wzięła, odpalila i dopiero po zaciagnieciu się zaczęła cokolwiek mówić - opowiadała jaką ma trudną sytuację w domu, jak ojciec traktuje jej matkę, że pije. Powiedziała również że przechodzi różnego rodzaju załamania, co może ja doprowadzić do depresji. Pomyślałem sobie "bliźniaczka?". Jej opowieści w dużym stopniu przypominały moje życie, lecz gdy się rozplakala nie chciałem już drążyć tematu. Zapytalem tylko skąd pochodzi, po czym dowiedziałem się ze mieszkała w Poznaniu a przeprowadziła się tu ze względu na lepszą pracę mamy. Wytlumaczyla mi dlaczego siedziała na peronie. Otóż jej ojciec strasznie się awanturowal, więc uciekła z domu a przez telefon cały czas SMSowała z matką która do późna musiała zostać w pracy. Chodziliśmy tak jeszcze z godzinę, podczas której cały czas pocieszałem swoją nowo poznaną koleżankę. Dostała sms-a od mamy z pytaniem gdzie jest, na którego odpisała że już wraca do domu. Objąlem ją w pół i odprowadzilem pod sam dom, gdzie zapytała czy możemy się jutro spotkać. Powiedziałem ze nie ma problemu i zostawiłem jej swój numer. Do domu wróciłem około drugiej w nocy. Bezpośrednio poszedłem do łóżka i spałem do rana. Gdy się obudziłem słońce świeciło bardzo mocno a na niebie nie było ani jednej chmurki, standardowo zerknąłem na telefon, z nadzieją że może tym razem ktoś napisał, gdyż nie był to częsty widok a jedynymi smsami po przebudzeniu byly te od operatora. Ku mojemu zdziwieniu jednak w skrzynce znajdowała się jakas wiadomość, od numeru którego nie znałem. Wyglądała ona następująco :
"Dziś, punkt 12 na stacji. Julka". Dopiero wtedy, bardzo rozespany przypomniałem sobie sytuację ktora wydarzyla sie w nocy. Jako ze na zegarku dochodziła 11, wygrzebałem sie z wyra, ogarnąlem się, zjadłem szybkie śniadanie i wyszedłem z domu. Przy okazji szybkie wejście do znajomego po fajki i lecimy dalej. Kilka minut przed dwunastą byłem już na stacji ale nigdzie nie mogłem dostrzec Julki. Probowalem sie do niej dodzwonić, niestety bez skutku bo w telefonie nie było słychać ani jednego sygnału. Pomyślałem ze mnie wystawiła, lecz nagle poczułem wibracje telefonu. Była to wiadomość właśnie od niej w której napisała, że padła jej komórka i chwilę się spóźni. Po jakiś 10 minutach przywiozła ją mama. Na przywitanie-przytulas, po czym dała mi torbę. Była w niej moja bluza, o której całkowicie wczoraj  zapomniałem. Podziekowalem i poszliśmy na spacer. Zauważyłem ze Julka ma całkiem inny humor, nie była już smutna jak wczoraj. Jej wyraz twarzy był bardzo pogodny, ewidentnie z jakiegoś powodu się cieszyła. Nie chciałem pytać, by nie być nachalnym, ale w końcu powiedziała o co chodzi. Mianowicie jej ojciec, obiecał że zmieni swoje postępowanie aby wszystko było dobrze. Sam ucieszyłem się z tego newsa, każdy przecież może dac sobie drugą szansę. Chodziliśmy tak przez dobre 2 godziny, w ciągu ktorych co nie co zdążyłem jej pokazać. Odprowadzilem ją pod sam dom, pożegnaliśmy się a ja stwierdziłem, że chyba znalazłem przyjaciółkę.

Bartol432

opublikował opowiadanie w kategorii inne, użył 1297 słów i 6973 znaków.

Dodaj komentarz