Zakazany Las- cz.1

Zakazany Las- cz.1Ten dzień zapowiadał się jak to każdy piątek, weekendu początek. Wstałem rano, ubrałem się, zjadłem śniadanie i pojechałem rowerem do szkoły. Gdy chowałem swoje rzeczy do szafki, niespodziewanie podbiegł do mnie pełen entuzjazmu Alex.
- Logan, słuchaj!
- Co jest, stary?- zapytałem zaciekawiony jego uradowanym wyrazem twarzy.
- Wieczorem jest impreza u Sophie i pomyślałem, że się wybierzemy.- powiedział radośnie.
-No nie wiem..- odparłem markotnym głosem.- Myślisz, że mamy zaproszenie?
- Cała szkoła ma zaproszenie, bo jest do związane z kandydowaniem Sophie na przewodniczącą. Nie daj się prosić, może poznasz jakąś fajną laskę.- mrugnął do mnie porozumiewawczo.
- Niech Ci będzie.- niechętnie wyraziłem zgodę, bo nie przepadam za imprezami. Wolałem rozwikływać zagadkę zakazanego lasu, tak jak to robię w każdej wolnej chwili, ale nie chciałem sprawiać przykrości jedynemu kumplowi. Może i miał rację, co do tej dziewczyny.
- To super! Będę po Ciebie o 20.- Alex, o czym zapomniałem wspomnieć, ma samochód. Jest to stary grat, ale chociaż jeździ. Ja osobiście wolę motory i dlatego pracuję dorywczo w sklepie z narzędziami, aby zebrać pieniądze na mój wymarzony motor.
Dzień w szkole minął dosyć szybko, Alex znowu robił z siebie idiotę, próbując zwrócić na siebie uwagę Sophie, co nigdy mu nie wychodziło. Zapisaliśmy się do drużyny koszykarskiej, chociaż niezbyt dobrze gramy i pewnie cały czas będziemy na ławce rezerwowych, ale według mojego kumple jest to dobry początek do zdobywania popularności, na której tak bardzo mi nie zależy, ale jemu tak. Wróciłem do domu, w którym oczywiście oprócz Lily nikogo nie było, więc byłem zmuszony przygotować dla niej i dla siebie obiad i zabrałem się do roboty.
- Sophie, obiad!- zawołałem i nie czekając na nią zabrałem się za posiłek, ponieważ musiałem się zbierać do pracy. Gdy moja siostra zeszła na dół pokazałem jej, gdzie co jest, dałem jej buziaka w policzek i poszedłem do pracy. Jak zwykle obsługiwałem tych męczących klientów, ale dopóki nie uzbieram na motor to nie zrezygnuję z tej roboty. O 19 popędziłem do domu, aby przygotować się na imprezę.
- Cześć wszystkim!- krzyknąłem i popędziłem na górę.
- A Ty co tak pędzisz?- zapytała mama.
- Za godzinę wybieram się z Alexem na imprezę, którą urządza Sophie.
- A na tą, Lily też się tam wybiera- rzekła z uśmiechem.
- Serio?!- nie ukrywałem swojego zdziwienia. Przecież ona nie da mi tam spokoju i nie będę mógł robić, na co mam ochotę… Powędrowałem do pokoju siostry.
- Lily, czy Ty robisz sobie jaja ze mnie?!- zapytałem pełen złości.
- Ale kochany braciszku, o co Ci chodzi?- udawała wielce zdziwioną a ja wiedziałem, że to był pomysł rodziców, którzy uważali, że mam obsesję na punkcie lasu i że muszę być pilnowany 24/7.
- Chociaż nie udawaj. Wiem, że to był pomysł rodziców.- odparłem zirytowany.
- To nie do końca tak, jak myślisz, chociaż trochę też. Bo no słuchaj, mogę Ci powiedzieć coś w tajemnicy?- spojrzała mi prosto w oczy.
- Przecież wiesz, że możesz.- rzekłem szczerze.
- No, bo wiesz.. Będzie tam taki fajny chłopak, który mi się bardzo podoba i bardzo chciałam sprawić dobre wrażenie.- strzeliła buraka.
- Od kiedy interesują Cię chłopcy?- zapytałem podejrzliwie, chociaż wiedziałem, że mówi prawdę, ale jednak coś mi tu nie grało.
- Braciszku, kiedyś musiał nastać ten dzień. On jest nieziemsko przystojny i każda dziewczyna w szkole zabiega o jego względy a ja chciałabym być tą jedyną i to jest dobra okazja, żeby tak się stało- odparła.
- A kim jest ten chłopak?- byłem bardzo ciekawy, komu udało się tak bardzo oczarować moją siostrę, która zawsze każdego zlewała.
- Dowiesz się w swoim czasie, kochany- puściła mi oczko.- A teraz idź już, bo muszę się szykować.- zaczęła machać rękami, dając mi do zrozumienia, że mam wyjść, więc wyszedłem i zacząłem przygotowywać się do imprezy. Ubrałem moje ulubione dżinsy, moją „szczęśliwą” koszulę i doprowadziłem moje niesforne włosy do porządku i stwierdziłem, że wyglądam całkiem spoko. Usłyszałem dzwonek do drzwi, więc szybko zbiegłem na dół i otworzyłem drzwi. Oczywiście były to Laura i Emma. Wyglądały całkiem seksownie, nie powiem, że nie, ale nie przepadam za takimi plastikami, jak one, a one nigdy nie przepadały za takim kimś, jak ja.
- Cześć Logan-powiedziały obie tymi swoimi piskliwymi głosami.
- Siema- odrzekłem obojętnie.
- Łał, wyglądasz naprawdę nieziemsko, jak nie Ty- powiedziała Laura.
-Dzięki- strzeliłem buraka, jak to mam w zwyczaju po usłyszeniu komplementu a bardzo rzadko jestem komplementowany.
- Ale nadal jesteś ciamajdą- dopowiedziała Emma i obie zaczęły mnie wyśmiewać. Zrezygnowany zawołałem Lily i wróciłem na górę. Sprawdziłem, co nowego w związku ze sprawą lasu, ale niczego nie było. Usłyszałem z dołu głos Alexa:
- Stary ruszaj się! Idziemy na imprezę!
- Już idę!
Zszedłem na dół i zobaczyłem mojego kumpla odpicowanego o wiele lepiej niż ja. Włosy postawił na żel, ubrał elegancką koszulę i wyglądał jak idol nastolatek.
- Stary, jak Ty się odpicowałeś, fiu fiu.
- Jakoś trzeba wyglądać, żeby wyrywać piękne kobiety- puścił oko- Ty też wyglądasz niczego sobie- powiedział.
- Dzięki. To co, lecimy?
- Wiadomo.
Gdy dotarliśmy na miejsce byłem pełny podziwu. Dom Sophie był przeogromny i urządzony dość nowocześnie. Jak na wrzesień było dość ciepło, więc impreza odbywała się na tarasie, przy basenie. Niestety Alex mnie o tym nie poinformował, bo sam pewnie o tym nie wiedział, więc nie zabrałem kąpielówek. W sumie i tak pewnie bym nie pływał, bo jestem raczej nieśmiały i nie wyrywam się na przód. Nagłośnienie było perfekcyjne i muzyka wpadająca  mój gust, typowo elektroniczna. Poszliśmy po kubki, żeby nalać sobie trochę alkoholu, bo pomaga się rozruszać, choć nie piję zbyt wiele, bo kiedyś się upiłem i zrobiłem z siebie kretyna przy dziewczynie, która mi się bardzo podobała. Zrobiliśmy sobie drinka i stanęliśmy na uboczu, obserwując , co się dzieje. Gdy Alex zobaczył Sophie, nie mógł oderwać od niej wzroku i straciłem z nim jakikolwiek kontakt. Próbowałem odnaleźć moją siostrę i szukałem jej wzrokiem dobre dziesięć minut. W końcu mi się udało. Wyglądała, jak księżniczka a na parkiecie u jej boku był ten nowy uczeń, Ricardo, który przyjechał z Włoch i był strasznym podrywaczem. Zacząłem martwić się o siostrę, ale nie zamierzałem się za bardzo w to wtrącać, bo zostałbym zlinczowany. Nagle mój telefon zaczął wibrować. Wiedziałem dobrze, że to powiadomienie związane z lasem, bo zaprogramowałem telefon tak, aby nic mi nie umknęło. Kolejne morderstwo. Natychmiast szarpnąłem Alexa za ramię.
-Alex, chodź szybko! Musimy jechać do lasu!
Zero reakcji z jego strony. Zacząłem się irytować.
-Alex!- wrzasnąłem mu do ucha- Proszę Cię, rusz się!
-Co?!- spojrzał na mnie spod byka.
- Musimy jechać do lasu- odparłem stanowczo.
- Ja nigdzie nie jadę- rzekł- Sorry, ale dziś radź sobie sam.
- Alex, no proszę, musisz mi pomóc- zerknąłem na niego błagalnym wzrokiem.- Sam nie dam rady a obiecuję ci, że tu wrócimy, gdy tylko rozwiążemy sprawę.
- No dobra..- powiedział zrezygnowanym wzrokiem i ruszyliśmy w stronę samochodu, żeby wziąć z niego potrzebne rzeczy i zostawić mój telefon, żeby rodzice myśleli, że jestem na imprezie. Siostrą się nie przejmowałem, bo nawet nie zauważyła, że się ulotniłem. Zapisałem na kartce dokładne współrzędne miejsca zdarzenia, sięgnąłem do kieszeni po kompas i ruszyliśmy na pieszo, bo do tego miejsca było niecałe piętnaście minut drogi. Gdy dotarliśmy na miejsce zgasiliśmy latarki i ukryliśmy się za drzewami, żeby nikt nas nie zauważył.
- Logan, ja boję się ciemności- wyszeptał przerażony Alex.
- Wiem, proszę cię, wytrzymaj chwilę- nalegałem, chciałem koniecznie zobaczyć ciało. Niespodziewanie płachta zakrywająca zwłoki została odsunięta i zauważyłem, że ofiara ma poderżnięte gardło i całe ciało podrapane pazurami. To było dziwne i przerażające i wiedziałem, że czas już wracać.
- Dobra, Alex, spadamy- powiedziałem i zacząłem się wycofywać, gdy nagle zza chmur wyszedł księżyc w pełni. Poczułem coś dziwnego, jakąś siłę, która przejęła nade mną kontrolę i zamiast kierować się w kierunku powrotnym, szedłem jak otumaniony w głąb lasu, patrząc na księżyc.
- Logan, Ty sobie chyba ze mnie żartujesz- słyszałem tylko stłumiony głos przyjaciela, ale byłem jak w transie i nie mogłem nic z tym zrobić.
- Proszę Cię, wracajmy, wiesz, że się boję…- mówił popadając w histerię, ale ja dalej byłem prowadzony w ciemne miejsce przez nieznaną mi siłę. Alex szarpał mnie, popychał a ja dalej szedłem w tym samym kierunku dopóki nie dotarliśmy do centrum lasu, gdzie księżyc świeci najjaśniej. Stanąłem jak wryty, wpatrując się w ciało niebieskie i nagle biała poświata otoczyła moje ciało, po chwili zniknęła i ocknąłem się.
- Co się dzieje?- zapytałem, odwracając się w stronę przyjaciela i zobaczyłem coś, co prawie doprowadziło mnie do zawału. Za moim przyjacielem stał ogromny, czarny wilk, szykujący się do ataku.
- Alex! Uciekaj!- wrzasnąłem przerażony i gdy zobaczyłem, że wilk rzuca się na mojego przyjaciela, skoczyłem na stwora i oboje uderzyliśmy w drzewo. Ostatnie, co pamiętam to biały wilk rzucający się na czarnego, a potem straciłem przytomność.

TheBloodyCrown

opublikowała opowiadanie w kategorii inne, użyła 1828 słów i 9792 znaków. Tagi: #tajemnica #sekret #miłość #problemy #morderstwa #wilk

Dodaj komentarz