Afterlife 3

Siedząc w bezruchu, zerkałem na jedynego człowieka w zasięgu mojego wzroku. Na tego chłopaka na kanapie. Przed chwilą zgasił papierosa w stojącej na podłodze popielniczce i od tamtej pory, cały czas siedzi z nosem w telefonie, nie zwracając nawet na mnie uwagi.

Nie wiem... albo jest aż tak pewny że nie ucieknę... albo ma po prostu gdzieś powierzone mu zadanie.

Słyszałem głos z kuchni. Typ który mnie tu przyprowadził, od dobrych kilku minut prowadzi rozmowę telefoniczną. Nie przysłuchiwałem się. Zastanawiałem się tylko czy ma to coś wspólnego ze mną?

Gdy głos ucichł, pojawiły się inne dźwięki. Chyba wyjmował jakieś metalowe garnki, bo takie odgłosy słyszałem. Potem, jakby otwierał lodówkę i jakieś szafki.

Był zajęty. Ja, pomyślałem o tym chłopaku który siedzi niedaleko mnie... Skoro nie wydaje się aż taki zły może on mi coś powie?

- Możesz mi coś powiedzieć? - rzekłem, spoglądając na jego wgapioną w telefon twarz. Zobaczyłem jego oczy, spojrzał na mnie, nie chowając jednak telefonu.

Nie odpowiedział, tylko jakby czekał.

- Cokolwiek. O co tu chodzi? Dlaczego mnie tu przywieźliście?

Zadając te pytania westchnąłem, nie mając jednak nadziei że uzyskam na nie odpowiedzi. Chłopak milczał, po chwili wracając do swojego zajęcia.

Zignorował mnie.

Ale ja pomyślałem... Skoro jesteśmy do siebie tak podobni, a przynajmniej miałem takie wrażenie, może uda mi się z nim dogadać.

- Słuchaj, no...

Zacząłem, jednak moją uwagę zwróciły korki mężczyzny. Ten który prowadził samochód, wyszedł z pomieszczenia obok.

- Czy ktokolwiek pozwolił ci się odzywać? - wysyczał groźnie, nachylając się nade mną.

Mierzył mnie wzrokiem przez chwilę. Ja, spuściłem głowę nie mogąc wytrzymać tego spojrzenia.

Ten typ był w podobnym wieku, do tego który aktualnie krząta się po kuchni. Ten nosił jednak czapkę, więc nie widziałem dokładnie jak wygląda, lecz miał zmarszczki na twarzy i zniszczoną skórę. Jara dużo fajek, dało się t od niego wyczuć.

Odszedł po chwili, zmierzając do kuchni.

Tak... czyli mam siedzieć jak trusia i udawać że mnie tu nie ma.

Moją uwagę przykuł Karol. Zobaczyłem na jego twarzy szyderczy uśmieszek.

- Co się śmiejesz... - pomyślałem, ostatni raz spoglądając na niego. Potem znów schowałem głowę w kolana i czekałem, sam nie wiem na co.

Nie wiem która była godzina, lecz na świeciło słońce. A ja siedziałem zamknięty w czterech ścianach nie wiedząc, czy jeszcze kiedyś będe mógł nacieszyć się pogodą. Pewnie wracałbym teraz ze szkoły, albo wychodził na przerwie na fajkę... Nie wiem która jest godzina, ani jaki dzień, choć podejrzewam że czwartek... Skoro wczoraj mieliśmy środę, chyba nie byłem nieprzytomny więcej niż jeden dzień.

Z kuchni nagle zaczęły dochodzić zapachy. Jakby sos bolognese.

Od razu przyszło mi na myśl spaghetti mojej mamy... Najsmaczniejsza potrawa na całym świecie.

Więc te dźwięki wcześniej to był proces przygotowywania obiadu.

Nie byłem głodny, ogólnie mało jem... Ale gdy tylko poczułem ten sos, zachciało mi się strasznie jeść. Zwłaszcza, jeśli tam w kuchni mieli makaron.

Po kolejnych kilku minutach i słuchaniu pogawędek dochodzących z kuchni, usłyszałem "Obiad, przychlaście!".

- Idę! - odpowiedział Karol, w końcu po długim czasie chowając telefon do kieszeni. Co on tam tyle robił, w jaką bezsensowną grę grał, nie nudząc sie?

Chłopak przystanął w przejściu do kuchni, jakby sobie o czymś przypominając.

- A co z nim? - zapytał obojętnie.

Udawałem że mnie to nie obchodzi, siedząc w bezruchu. Jednak... poczułem nieprzyjemną niepewność.

- Zamknij gdzieś na górze, przecież nie spierdoli... - mruknął jeden z mężczyzn.

- Uważaj bo... - odpyskowałem w myślach. Nie wiem czy dałbym radę któremuś z nich tak powiedzieć. Nie skończyłoby się to dobrze.

Dlaczego natura stworzyła mnie takim pieprzony tchórzem...

Karol odwrócił się. Nie spoglądając na niego, poczułem jak chwyta mnie za przedramię i podnosi.

Bez słów, skierowaliśmy się do pomieszczenia na prawo od salonu. Były tam schody, chłopak szedł na górę obok mnie.

Chłopak trzymał moje ramię, jednak był nieco delikatniejszy niż tamten facet. Nie szarpałem się ani nic. Pewnie tylko wkurzyłby się i czar "dobrego" gościa by prysł.

Kajdanki na rękach trochę mi już przeszkadzały. Zastanawiałem się czy nie zapytać tego gościa czy może mi je zdjąć. Ale... coś mi mówiło że znowu mnie zignoruje. Nie był zbyt rozmowny.

Na piętrze korytarz rozchodził się w dwie strony od wejścia ze schodów. Skręciliśmy w prawo i chłopak zatrzymał się przy jednej z dwóch par drzwi na tej ścianie. Na końcu korytarza było okno, przez które wpadało słońce. Znów cholernie zachciało mi się stąd wyjść.

Miałem ostatnią szansę by się odezwać, lecz znów coś mnie zablokowało.

Wepchnął mnie do pomieszczenia które otworzył.

Nie mówiłem nic, słysząc zamykanie drzwi na klucz. Klamka poruszyła się raz, sprawdzał czy są zamknięte.

Byłem w niewielkim pokoju, goła podłoga, jakieś kable zwisające ze ściany, jakby niedokończona elektryka. Jedno małe okno na ścianie. Była to kotłownia. We wnęce obok niedużego filara stał piec, w którym się paliło. Poczułem to ciepło, gdy tylko się tu znalazłem.

Przynajmniej nie jest tu tak zimno. Jedyny plus. Słońce wpada przez to okno wysoko, ciemno też nie jest...

- Tylko co ja tu robię... - zastanawiałem się, nie mając nic lepszego do roboty. Usadowiłem się na podłodze. Wiedziałem że będę miał brudne ciuchy bo tu wszędzie był rozsypany surowy tynk, jakby niedawno remontowali ten pokój. O ile remontem można to nazwać, bo tu nic nie jest zrobione.

Nudząc się, zacząłem rozmyślać... Czy wyrzucili moje rzeczy, ciuchy? Co zrobili z portfelem i kasą której za dużo tam nie było? Czy ktoś mnie już szuka? Jak rodzice zareagowali, gdy nie wróciłem na noc?

Mama pewnie nagrała się na pocztę w telefonie, który i tak nie wiem gdzie jest. Teraz, następnego dnia gdy nie wróciłem pewnie chodzi roztrzęsiona po całym mieszkaniu.

A ojciec... o ile wogóle wie jak mam na imię i kim jestem... Może też się zastanawia. Albo nawet zgłosili sprawę na policje...

Spałem już długo, wczoraj. Lecz, uciszając myśli postanowiłem zdrzemnąć się by zabić ten snujący się w nieskończoność czas.

EdD

opublikowała opowiadanie w kategorii inne, użyła 1212 słów i 6541 znaków.

Dodaj komentarz