Tego ponurego jesiennego popołudnia siedziałem w salonie niesamowicie się nudząc. Moja dziewięcioletnia siostra Agnieszka bawiła się na podłodze lalkami i wyglądało na to, że zabawa powoli zaczyna ją męczyć.
Nagle dostałem od kogoś wiadomość: “Wpadnij do mnie”, tylko tyle wystarczyło, żebym się ucieszył. Wiadomość przysłał najlepszy przyjaciel – Piotrek.
Wstałem z kanapy i gdy zakładałem kurtkę Agnieszka spojrzała na mnie zdziwiona.
– Dokąd idziesz? – zapytała smutnym głosem.
– Do kolegi – odpowiedziałem tylko. Nie miałem ochoty wdawać się z nią w dyskusje.
– Ale Adam! Zobacz, jaka brzydka pogoda… A jak coś ci się stanie? – Patrzyła na mnie przestraszona.
Westchnąłem.
– Nic mi nie będzie. – Uśmiechnąłem się – to zajmie mi tylko chwilę.
Piorunowała mnie smutnym wzrokiem, aż chciałem podejść i ją przytulić, ale uznałem, że nie jest to dobry pomysł.
Przed wyjściem zajrzałem jeszcze do gabinetu ojca. Tata siedział przy biurku i czyścił pistolet. Był policjantem, a broń trzymał w domu na wypadek niebezpieczeństwa. Zawsze powtarzał, że któregoś dnia może się przydać.
– Wychodzę – powiedziałem do niego – Wrócę niedługo.
– W porządku. – Nawet na mnie nie spojrzał
Bez zbędnych dyskusji zamknąłem drzwi gabinetu. W salonie pojawiła się mama, która bawiła się z Agnieszką. Poczułem ulgę, może siostra przestanie przejmować się moim wyjściem.
Uśmiechnąłem się i po chwili byłem już na zewnątrz.
***
Piotrek postawił mi zimne piwko. Siedzieliśmy w jego małym pokoiku w którym znajdowało się łóżko, a na biurku stał laptop. W okno uderzał deszcz, więc zrobiło się jeszcze bardziej ponuro, jednak mimo klimatu jak z horroru Piotrek nie zamierzał włączyć światła, może chciał oszczędzać prąd.
– Kojarzysz Emilię Bagicką? – zapytał mnie przyjaciel upijając trochę piwa z puszki.
– Czy kojarzę? – Patrzyłem na niego zdziwiony – Przecież wiesz, że zamieniłem jej życie w piekło. Czemu w ogóle o nią pytasz?
Gdy chodziłem do gimnazjum w drugiej klasie dołączyła do nas Emilia Bagicka. Nieśmiała dziewczyna z biednego domu, która bardzo chciała znaleźć jakichś przyjaciół. Jej rodzice byli alkoholikami, więc zwykle chodziła w starych brudnych i podartych ubraniach.
W tym właśnie czasie nie byłem zbyt popularnym dzieciakiem, nikt nie zwracał na mnie uwagi, więc oto nadarzyła się okazja, by wszystko zmienić.
Wyśmiewałem się z Emilii do granic możliwości, robiłem durne kawały przez co dziewczyna często wracała do domu cała zapłakana. Inni uczniowie szybko podchwycili moje zachowanie i również zaczęli jej dokuczać.
Po skończeniu gimnazjum i rozpoczęciu nauki w szkole średniej, nie myślałem za wiele o Emilii. Nie wiedziałem nawet co się z nią dzieje, więc pytanie Piotrka tym bardziej mnie zdziwiło.
– Jakby ci to powiedzieć… popełniła wczoraj samobójstwo. Powiesiła się w swoim pokoju, ciało znaleźli jej rodzice.
Zaczęły drżeć mi ręce, a po ciele przebiegł chłód. Nie wiedziałem co powiedzieć, więc tylko wypiłem kilka szybkich łyków piwa. Piotrek wciąż na mnie patrzył.
– Pogrzeb za dwa dni. – Dodał – Może powinieneś iść.
– Dlaczego? – Nie rozumiałem.
Piotrek westchnął i podszedł do okna.
– W ogóle nie żalujesz tego co zrobiłeś? – mówił patrząc przez okno – Ja żałuję. Powinniśmy jej wtedy pomóc, zamiast się z niej śmiać.
Wzruszyłem ramionami.
– Było minęło. Czasem tak po prostu jest. – Uśmiechnąłem się – Zaprosiłeś mnie tutaj, żeby gadać o Emilii?
– Chciałem po prostu napić się piwa z kumplem. – Odwrócił się od okna i uśmiechnął do mnie.
Poczułem ulgę, że skończyliśmy przerabiać temat Emilii. To było dawno temu, nie ma sensu wracać do przeszłości, której nie można zmienić.
Posiedzieliśmy jeszcze chwilę, aż za oknem zrobiło się całkiem ciemno. Sprawdziłem godzinę – 22:22 – dość późno, więc pożegnałem się z Piotrkiem i wyszedłem na zewnątrz zakładając kaptur, bo wciąż padał ulewny deszcz.
– Pomyśl o Emilii – powiedział Piotrek zanim zamknął drzwi.
Nawet się nie obejrzałem…
***
W domu panowały ciemność i cisza. Trudno było mi uwierzyć, że wszyscy już spali. Mieliśmy weekend, więc godzina dwudziesta trzecia to nie jest jeszcze aż tak późna pora.
Postanowiłem wejść do pokoju siostry i zobaczyć, czy Agnieszka faktycznie śpi, czy może jest zajęta czymś innym. Gdy wszedłem do środka…
Agnieszka wisiała w swej białej koszuli nocnej. Sznur zawinięty był wokół jej szyi, długie jasne włosy zasłaniały twarz, a ręce bezwładnie spoczywały przy ciele. Kręciła się dookoła, jak szmaciana lalka, a sznur wydawał odgłos, którego nigdy nie zapomnę.
Nie wiedziałem co się dzieje, patrzyłem na to zszokowany, niezdolny się ruszyć. Ręce znowu zaczęły mi drżeć, w gardle zrobiło się sucho, serce w piersi biło tak mocno, że miałem wrażenie iż zaraz całkiem z niej wyskoczy.
Na drżących nogach wyszedłem z pokoju. Ruszyłem do sypialni rodziców wciąż mając nadzieję, że to tylko mi się śni.
Rodzice też nie żyli. Leżeli obok siebie z poderżniętymi gardłami i krwią wciąż kapiącą na białą pościel. Ich oczy były otwarte i całe białe. Upadłem na kolana i zacząłem płakać. Nie wiem ile to trwało, straciłem poczucie czasu. Nie jest to jednak istotne.
Nie chciałem przebywać w tym domu ani chwili dłużej, więc uciekłem na zewnątrz. Nie założyłem kurtki, ale nie przejmowałem się padającym deszczem, bo wciąż nie rozumiałem co to wszystko ma znaczyć. Po kilku krokach upadłem w kałużę, jakby nogi nie mogły znieść mojego ciężaru.
Właśnie wtedy zobaczyłem Emilię.
Stała nade mną w czarnej sukience. Jej szyja była wygięta pod dziwnym kątem przez co głowa dziewczyny wisiała, jakby miała zaraz spaść na ziemie. Patrzyła oczami w których krył się olbrzymi ból… Ból, który ja jej sprawiłem.
– Odejdź! – krzyknąłem cofając się na czworaka jak najdalej od niej.
Emilia stała w tym samym miejscu, nie spuszczała ze mnie wzroku.
– Dlaczego? – zapytała cicho, jednak słyszałem każde słowo. Mówiła, jakby miała zachrypnięte gardło – Dlaczego to zrobiłeś? – Po jej policzku spłynęła łza. Wiedziałem, że nie był to deszcz, w jakiś sposób to wyczułem.
– Chciałem, żeby mnie lubili… – odpowiedziałem, tylko to przyszło mi do głowy.
Emilia uśmiechnęła się. Tak mogłaby się uśmiechać, gdybym wtedy jej pomógł. Po chwili zniknęła, jakby nigdy jej tu nie było.
Drzwi mojego domu otworzyły się i stanęła w nich mama.
– Adam, co ty robisz? – zapytała zdziwiona – Wracaj do domu, przeziębisz się – dodała.
A więc to był tylko sen, jakaś halucynacja. Na szczęście już się skończyła i było dobrze… Na szczęście wszystko było dobrze…
***
Dwa dni później sąsiad Marek przyszedł do Adama tylko po to, żeby pożyczyć cukier. Zapukał do drzwi, jednak nikt ich nie otwierał, więc wszedł do środka.
Usłyszał Adama, który chyba z kimś rozmawiał w salonie. Gdy Marek znalazł się w pomieszczeniu zauważył, że Adam mówi coś do Agnieszki, ale dziewczyna nie mogła mu odpowiedzieć – Nie żyła, a na jej szyi znajdował się siny ślad od sznura.
– O, panie Marku! – zawołał radośnie Adam – Proszę się do nas przyłączyć, trafił pan właśnie na obiad.
Przy stole siedzieli rodzice Adama, oboje martwi. Na szyi i ubraniach mieli zaschniętą krew.
– N… Nie, dziękuje… – mówił Marek drżącym głosem – Przy… Przyszedłem tylko na chwilę…
Mężczyzna cały się pocił. Zaczął się wycofywać w stronę wyjścia, bał się Adama.
– W porządku – odparł Adam niczym się nie przejmując. Wydawał się bardzo uradowany – Ale proszę jeszcze przemyśleć moją propozycję. Mama przygotowała wspaniałą pieczeń, prawda Agnieszko? – Spojrzał na siostrę i poczochrał ją po głowie.
Marek tylko pokiwał głową, niebieski pojemnik w którym miał przynieść cukier wypadł z jego drżących rąk. Zanim mężczyzna zdążył go podnieść, Adam skulił się i podał go sąsiadowi wciąż się uśmiechając.
– Dzięki… Muszę… Już wracać… – Marek znów się cofnął.
– W porządku, jak mus to mus – Adam nawet nie był ciekawy po co sąsiad w ogóle przyszedł.
Usiadł obok Agnieszki i objął ją ramieniem.
Marek uciekł na zewnątrz i pognał do domu..
Kiedy już dotarł do siebie, wyciągnął z kieszeni telefon, chciał wezwać policję. Nagle z domu obok usłyszał przerażający krzyk Adama, jakby obdzierano go ze skóry. Chłopak krzyczał na całe gardło, Marek nie wiedział nawet, że człowiek zdolny jest tak wrzeszczeć.
Po chwili usłyszał wystrzał z pistoletu, a później nastała cisza…
Dodaj komentarz