Uważaj o czym marzysz

Każdy uczeń marzy o wakacjach na plaży w ciepłym słońcu.Wszyscy codziennie muszą przedzierać się do szkoły przy minusowych temperaturach.  
Podczas gdy całe rodzinne miasto pokryte jest śniegiem, a od natarczywego wiatru czerwienią się poliki, Adaś-drugoklasista z liceum dzięki miłujących swoją prace rodziców musiał przerwać naukę na okres dwóch miesięcy, aby spędzić je na odległej mało znanej ludzkości wyspie. Jego rodzice to pasjonaci swego zawodu. Zajmują się ochroną zagrożonych zwierząt. Dlatego gdy ktoś przesłał im zdjęcia satelitarne, na których widnieje sylwetka gatunku dawno uznanego za wymarły, wzięli sobie za cel sprawdzić czy ów zwierzę dalej zamieszkuje te dzikie tereny. Adaś nie podziela pasji
rodziców, ale dzieli marzenia z resztą młodzieży o wakacjach w środku zimy. Mama Adasia od razu się zgodziła, aby młodzieniec jechał z nimi. Ma wyrzuty sumienia za zostawianie syna w dzieciństwie u babci kiedy oni wyruszali w podróż. Stąd właśnie Adaś w grudniu, ze skutej lodem Polsce znalazł się na oddalonej od ludzkości o kilkaset kilometrów wyspie,  
gdzie chwilowo jedynymi mieszkańcami był on i jego rodzice. Obóz rozstawili na szeroko rozciągającej się plaży. Dwa ogromne namioty, masa sprzętu, zapasów, dają komfort  
i nie przypominają zwykłego campingu. Nie chcąc narażać syna na większe niedogodności spowodowane ukąszeniami komarów albo oparzeniami związanymi z egzotycznymi
roślinami, Adasiowi pozostało wygrzewać się na cichej plaży, podczas wyprawy jego rodziców w głąb puszczy.
- Chwilo trwaj. - Powiedział chłopak leżąc na leżaku. Bez koszulki, w krótkich spodenkach starał się jak najbardziej odprężyć. Słońce trochę paliło w oczy, ale była to tylko mała niedogodność w całej gamie powodów, dla których Adaś oddałby wszystko, żeby ten dzień się nie kończył. Otoczony cieniem palm, z zamkniętymi oczami, nasłuchiwał
dźwięków wydawanych przez tamtejszą flore i faune. Większość zagłuszały fale. Nie dało się wychwycić większości dźwięków lasu, tylko pojedyncze, silniejsze podmuchy wiatru i szmery najbliższych roślin. Chłopak zaczął pomału odpływać w sen,  
gdy nagle jego uszy zarejestrowały daleki trzask, zapewne łamanej gałęzi. Otworzył oczy nie schodząc z leżaka, tylko nasłuchując.  
- Mówili, że będą dawać znać czy już wracają... - Pomyślał. W obozie mieli stacje, która umożliwiała młodzieńcowi kontakt z rodzicami i innymi służbami, w razie nagłej potrzeby. Przez nią przychodziły wiadomości. Adaś obrócił się, kierując wzrok, w stronę roślinności. Coś robiło duży hałas. W ogóle nie omijało przeszkód, wyraźnie było słychać coraz to głośniejsze odgłosy zadeptywanych roślin. Chłopak wstał i z bezpiecznej odległości obserwował co zaraz miało wyłonić się z gąszczy. Wnet, ku zdziwieniu Adama zza ogromnej paproci, wyszła kobieta, w biało-czerwonej sukience. Momentalnie upadła na piasek.
Chłopak nie wiedział jak się zachować. Najpierw przyglądał się dziewczynie z daleka. Niewiele widział. Kobieta leżała w bezruchu. Ręce miała pod ciałem, gdyż nawet nie wyciągnęła ich, żeby uchronić się przed upadkiem. Uderzyła twarzą o piasek.  
-Halo?!- Krzyknął, lecz nie uzyskał odpowiedzi. Ciężko przełknął ślinę i zaczął powoli posuwać się do przodu. Jego ręce drżały, lecz w końcu zrozumiał, że przecież kobieta potrzebuje pomocy. Zacisnął wargi i już z większą odwagą pobiegł w jej  
stronę, biorąc ze sobą koszulkę, która do tej pory leżała przy leżaku. Im bliżej dziewczyny, tym bardziej jego serce zaczynało bić. Nogi coraz bardziej odmawiały posłuszeństwa, aż w końcu stały się na tyle wiotkie, że całkowicie stracił nad nimi panowanie. Teraz dokładnie widział całą postać. Biała suknia była splamiona krwią. Ogromna plama na jej plecach z daleka wyglądała jak naszyty wzór. Teraz jasno było widać, czym tak naprawdę jest. Piach wokół stał się szkarłatny. Chłopaka przeszył zimny dreszcz. Wiatr stał się nie do zniesienia, Adam czuł jakby zimne ostrze przeszywało całe jego ciało. Zbliżył się jeszcze bardziej.
Upadł na kolana. Piasek wpadł mu do oczu, które już i tak były zeszklone. Chciał podnieść jej głowę, ale jedyne na co mógł się zdobyć to cichy krzyk, bo nawet nie mógł nabrać wystarczającej ilości powietrza żeby wydać z siebie jakiś mocniejszy dźwięk.
Czas stanął w miejscu. Plecy kobiety krwawiły. Sukienka była w tym miejscu rozdarta. Rozdarta, bo coś przewierciło się przez jej plecy. Była przeszyta na wylot. W jej ciele była dziura. Niemożliwe, że dotarła tutaj sama. Coś musiało ją przenieść i rzucić.  
Chłopak zwymiotował. Ciężko dysząc spróbował wstać, ale gdy tylko lekko się podniósł jego oczy zaszły mgłą, mimo adrenaliny zemdlał. To był zbyt duży szok. Gdy obudził się, pierwsze co poczuł to klejący, nieprzyjemny piach pod palcami. Przed nim nie było nic. Po ciele kobiety zostało tylko ślad na piasku. Adam podniósł głowę. Poczuł jak piasek zostaje mu na policzku. Nagle coś do niego dotarło. Skoro ciało zniknęło to ktoś  
musiał je zabrać kiedy był nieprzytomny. I to nie byli jego rodzice, którzy zresztą myśleli, że wyspa jest niezaludniona. W panice podniósł się na łokciach. Wtedy zobaczył czemu piach wydawał się być wilgotny i klejący. Wokół niego zrobiła się ogromna plama krwi.
Od razu chciał stamtąd uciekać, ale mógł tylko bezradnie wierzgać nogami. Coś go przytrzymywało. Nie zdołał nawet się obrócić, gdy usłyszał szorstki głos.
- Jeszcze z tobą nie skończyłem. - Tym słowom towarzyszył głośny warkot wiertła.
__________________________________________
Bzdurka napisana na szybkości. Zapraszam, zwłaszcza fanów grozy do przeczytania moich starszych opowiadań :)

Dodaj komentarz