W fikcyjnym miasteczku Conewood dochodzi do serii brutalnych morderstw, cała historia kręci się wokół 17-letniej Rosie, która dotychczas prowadziła beztroskie życie zwykłej amerykańskiej nastolatki. Czy Rosie i jej przyjaciele przeżyją ataki nie mającego grama uczuć mordercy? I najważniejsze, kto jest mordercą?
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dom Brittney Maldshaw.
(przez telefon)Brittney: Ahh, same starocie lecą w tym starym rzęchu! OMG, czekam aż rodzice w końcu kupią nową plazmę... - wzięła popcorn, który właśnie się zrobił i poszła do salonu, gdzie usiadła na kanapę.
(przez telefon)Brittney: Lol! Zerwij z tym frajerem! Nie jest ciebie wart, ale nie zapominaj, że to i tak ja jestem najładniejszą dziewczyną w całym mieście! - powiedziała chichocząc.
(przez telefon)Brittney: Cassy, kochana...nie rozłączaj się! - spojrzała na iPoda, dziewczyna rozłączyła się.
Brittney: Grr...idiotka! - odłożyła telefon. Zaczęła serfować po kanałach w TV patrząc czy nie leci czasami coś co przykuło by jej uwagę. Natrafiła na jakiś horror.
Brittney: Mmm...Horrory! Lubię to! - i tak zaczęła oglądać, po chwili oglądania jej pęcherz ją prosił o pójście do toalety znajdującej się na pierwszym piętrze. Gdy już skończyła i schodziła na dół po schodach czuła na sobie chłód, tak jakby było otwarte okno, ale przecież dziewczyna go wcześniej nie otwierała.
Brittney: Jezusie, co jest grane? - schodziła pomału po schodach, była nieco przerażona, ale szła, wyjrzała zza rogu ściany na okno w salonie. Ku jej zdziwieniu był to tylko jej kot, który najpewniej według niej otworzył sobie okno.
Brittney: OMG...Ty głupi kocie! Ale żeś mnie zastraszył! - pogoniła go i zamknęła okno. Rozejrzała się przez szybę czy koło jej domu nikt czasami nie chodzi.
Brittney: Lol, i teraz przegapiłam kawałek horroru! - usiadła na kanapę po czym od razu dostała sms'a.
"??: Jaki horror dzisiaj oglądasz???" - Brittney zaniemówiła po tym sms'ie. Wręcz się przeraziła.
Brittney: Że co?! - zaczęła rozglądać się po całym pokoju.
Brittney: Jest tu kto...?! Todd...jeśli to ty, to przysięgam, że nie skończy się zwykłym spoliczkowaniem! - wkurzona zaczęła chodzić po całym domu. Będąc w kuchni z kuchenki wyciągnęła patelnię.
Brittney: Plebsie, kimkolwiek jesteś, wyłaź! - w pewnym momencie gdy krążyła koło szafy przy drzwiach frontowych usłyszała coś w niej.
Brittney: J-Jeśli tam jesteś...to wyłaź! - zaczęła podchodzić po woli do szafy, w jednej ręce trzymała patelnię, a drugą sięgała dłonią żeby otworzyć szafę. Ręka jej drżała, jej wyraz twarzy był taki, jakby miała się zaraz wycofać. Nagle, gwałtownie szafa się otworzyła i ktoś z niej wyskoczył. Brittany zamknęła oczy i z przerażenia z całej siły walnęła patelnią w napastnika. Miała walnąć jeszcze raz, ale w tym samym momencie otworzyła oczy, a osoba, którą uderzyła zaczęła jęczeć z bólu.
Brittney: Todd?! Wiedziałam, że to ty! Ty łajdaku!
Todd: A-Ała! Chyba złamałaś mi nos! - chłopak złapał się za niego. Dziewczynę w ogóle nie obchodziło to, że zrobiła mu coś.
Brittney: Lepiej mi powiedz po co mnie wystraszyłeś?! Dałam ci jasno do zrozumienia, że z nami koniec, padalcu! - Brittney celowo podniosła patelnię nad Todda.
Todd: Dobra, dobra! Zaraz porozmawiamy tylko pójdę do łazienki przemyć twarz, błagam!
Brittney: Ehh..Idź! - westchnęła. Chłopak trzymając się cały czas na nos wchodził po schodach na górę
Dodaj komentarz