Nie boję się
Miranda nie poszła do szkoły. Rodzice pozwolili jej na to widząc, jak bardzo była załamana poprzedniego dnia. Dziewczynka spała długo, wyszła z pokoju dopiero koło południa. Ku zdziwieniu wszystkich miała uśmiech na twarzy i wyglądała na bardzo zadowoloną. Znajomość z Jane była dla niej czymś wyjątkowym. Podświadomie czuła, że Biała Dziewczynka nie chce zrobić jej krzywdy. Zabawa nie była zbyt fascynująca. Miranda pokazała Jane swoją lalkę Anne, jak należy układać jej włosy i opowiadała, jak bardzo ją lubi. Dziewczyna w bieli uśmiechała się, gdy Miranda pozwoliła jej na zabawę tak cenną dla niej rzeczą. Duch zniknął szybciej, niż dziewczyna się spodziewała. Jane po jakiejś godzinie weszła z powrotem do szafy i już więcej się nie pojawiła. Miranda miała nadzieję, że nowa koleżanka odwiedzi ją także tej nocy. Miranda weszła do kuchni, gdzie zrobiła sobie śniadanie. Kanapkę z Nutellą, którą bardzo lubiła.
- Jak spałaś? – zapytała ją matka z uśmiechem – widzę, że chyba czujesz się już lepiej, niż wczoraj – stwierdziła widząc zadowoloną minę córki.
- Tak – odpowiedziała tylko z uśmiechem.
Jessica chciała dowiedzieć się, dlaczego dziewczynka jest taka zadowolona, skoro poprzedniego dnia była tak załamana, że nawet nie chciała wyjść z pokoju. Usiadła obok niej przy stole, podczas gdy Miranda zajadała się kromką z Nutellą.
- Coś miłego ci się przyśniło, że jesteś taka zadowolona? – zapytała ją matka wciąż się uśmiechając, żeby mała nie wyczuła, że zaczyna się o nią niepokoić. Miranda zastanawiała się jakiś czas, co odpowiedzieć. W końcu gdyby matka dowiedziała się o Jane, na pewno uznałaby, że coś jest z nią nie tak i mogłaby nawet wysłać ją do jakiegoś specjalisty.
- Po prostu. Noc dobrze mi minęła i nie poszłam dziś do szkoły – odpowiedziała jej Miranda.
- A co się wczoraj stało w szkole? – Jessica bardzo chciała to wiedzieć.
Miranda spochmurniała. Wyglądało na to, że nie chce mówić o wydarzeniach z poprzedniego dnia.
- Bo… - zaczęła mówić niepewnie odkładając kromkę na stół – oni znowu się ze mnie śmiali – powiedziała cicho, w jej oczach zaczęły pojawiać się łzy.
Matka podeszła do córki i przytuliła ją do siebie, a następnie wzięła ją na kolana. Widziała, że dziewczynka bardzo cierpi z tego powodu, więc nie chciała dalej kontynuować tego przykrego dla niej tematu.
- Przykro mi to słyszeć – odpowiedziała jej ze smutkiem Jessica – polubią cię, jak cię lepiej poznają – chciała jakoś pocieszyć swoją córkę, ale Miranda wciąż miała przygnębioną twarz.
Nic nie odpowiedziała, nie wierzyła w to, że może być lepiej.
- Może wybierzemy si ę gdzieś dzisiaj? – zaproponowała matka – chciałabyś pójść do kina? – zapytała.
Wiedziała, że Miranda bardzo lubi chodzić do tego miejsca. W jakiś sposób czuła się tam dobrze, nieobserwowana, niewidzialna. Mogła skupić się tylko na filmie, nie przejmując się innymi ludźmi. Na propozycje matki dziewczynka od razu się uśmiechnęła.
- Naprawdę? – zapytała zadowolona jakby nie mogąc w to uwierzyć.
- Oczywiście – odparła matka – wybierz film – dodała.
Miranda od razu pobiegła do swojego pokoju, żeby znaleźć film, na który mogłaby się wybrać z matką. Znów zaczęła o wszystkim zapominać. Czasem bardzo niewiele potrzeba do szczęścia.
***
Kate nie czuła się zadowolona. Znów siedziała w szkole nie mogąc przestać myśleć o czuwaniu które odbyło się wieczorem poprzedniego dnia. Była na nim cała jej klasa, zapalali świeczki i wspominali zmarłego chłopaka. Była nawet jego dziewczyna, oczywiście jej nie mogło tam zabraknąć. Płakała najgłośniej i najbardziej ze wszystkich. Przyjaciele próbowali ją jakoś pocieszyć, Kate nie miała zamiaru się do niej zbliżać, ledwo ją znała. Czuwanie nie trwało zbyt długo, ale Kate cały czas nie mogła się opanować. Ciągle rozglądała się po tym miejscu zaniepokojona pytaniami policjantów, którzy ją przesłuchiwali. Chciała znaleźć jakieś nieprawidłowości, coś dziwnego. Mimo, że było ciemno próbowała zajrzeć w głąb wody w miejscu w którym zginął chłopak, jednak nie dostrzegła tam nic nadzwyczajnego. Przyglądała się ludziom. Próbowała być dyskretna, lecz miała wrażenie, że inni nie czują się najlepiej w jej towarzystwie i dostrzegają to, że dziewczyna ciągle ich obserwuje. To był zwykły wypadek, policja musi po prostu wypełnić wszelkie formalności, to wszystko, przekonywała Kate samą siebie, chociaż mimo wszystko czuła, że coś z tą sprawą jest nie tak. Znów wróciła myślami do tego strasznego pierwszego dnia szkoły, by prześledzić wydarzenia, najlepiej jak je zapamiętała. Nic nie przychodziło jej do głowy. Nie chciała już o tym myśleć, przestać się tym wszystkim przejmować, jednak myśli nie chciały tak po prostu opuścić jej głowy. Starała się skupić na lekcji, chociaż matematyka nigdy nie była jej mocną stroną i nie przepadała za nią. Właśnie jakiś chłopak odpowiadał przed tablicą. Nie szło mu za dobrze, więc na pewno nie ma co liczyć na dobrą ocenę. Dostał ledwo 2, ale to chyba tylko dlatego, że nauczycielka ulitowała się nad nim, biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia. Chłopak jednak wydawał się zadowolony z oceny, raczej nie był prymusem. Samuel, bo tak się nazywał, siedział sam w ławce tuż przed nią. Widziała go wczoraj na czuwaniu, a wcześniej zaprowadził ją na przesłuchanie do gabinetu. Trzymał się raczej na uboczu, jednak Kate pomyślała, że może mogłaby wybrać się z nim w jakieś miejsce. Mężczyzna nie podobał się jej jakoś specjalnie, ale będzie to lepsze, niż ciągle rozmyślanie o sprawie śmierci chłopaka. Zapytam go na przerwie, pomyślała.
I tak też zrobiła. Gdy tylko zauważyła go na korytarzu od razu do niego podeszła i zagadała.
-Cześć – odezwała się z uśmiechem.
Zaskoczony Samuel spojrzał na nią. Chyba nie za często jakaś dziewczyna się do niego odzywa, pomyślała Kate.
- Cześć – przywitał się z nią chłopak z niepewnym uśmiechem – co słychać? – zapytał, chcąc jak najdłużej zatrzymać ją przy sobie. Bał się, że po przywitaniu dziewczyna sobie pójdzie.
- Tak sobie pomyślałam… Może poszlibyśmy dziś gdzieś razem? Chyba dobrze znasz tę okolicę, mógłbyś mi pokazać kilka ciekawych miejsc. Można tutaj coś zjeść w pobliżu? – zapytała go.
Chłopak stał jak sparaliżowany, wydawał się bardzo blady w tym momencie. Nie wiedział, czy dziewczyna z niego żartuje, czy proponuje mu to wszystko na poważnie. Stał tak jakiś czas nic nie mówiąc.
- Samuel? – odezwała się Kate – co o tym myślisz? Jesteś zainteresowany, czy nie?
- Ja… No tak, bardzo chętnie – odpowiedział w końcu – chcesz iść zaraz po szkole? – zapytał.
- Jasne, tak będzie najlepiej – odparła Kate. Samuel chyba wciąż nie mógł uwierzyć, że ktoś zaproponował mu spotkanie, a już w ogóle nie mieściło mu się w głowie, że była to dziewczyna.
- Dobrze, w takim razie… Do zobaczenia – znów pojawił się na jego twarzy ten niepewny uśmiech. Zastanawiał się cały czas, czy dobrze zrobił. Nie wiedział, czego może spodziewać się po nowej dziewczynie. Starał się o tym nie myśleć, cieszył się chwilą, że ktoś zwrócił na niego uwagę. Tego dnia naprawdę bardzo nie mógł doczekać się końca lekcji, które dłużyły się bardziej, niż zwykle.
Spotkali się po lekcjach. Samuel czekał na Kate obok drzwi szkoły. Uśmiechnął się na jej widok, jednak tym razem nie był to lekki niepewny uśmiech. Wyglądał na naprawdę zadowolonego z tego, że dziewczyna jednak nie odwołała spotkania.
- Zastanawiałem się, co mógłbym ci pokazać na początek – odezwał się chłopak, kiedy oboje wyszli poza teren szkoły – doszedłem do wniosku, że moglibyśmy pójść do Subtilter. To taka mała restauracja, ale podają tam naprawdę świetne frytki – uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- W porządku, prowadź. Trochę zgłodniałam po tych wszystkich lekcjach – dziewczyna odpowiedziała mu lekkim uśmiechem.
- Chodź za mną. Mam nadzieję, że będziesz zadowolona – odezwał się chłopak.
***
W końcu dotarli na miejsce. Usiedli na miejscu przy oknie, jak zaproponowała wcześniej Kate. Wnętrze lokalu było bardzo ubogie. Drewniana podłoga, czerwone ściany i kilka małych lamp, które były zaświecone, dodając miejscu pewnego wyjątkowego klimatu. Kate była zadowolona, podobało jej się tutaj. W końcu mogła skupić się na czymś innym, zamiast ciągle myśleć o tych wstrząsających wydarzeniach, których niedawno była świadkiem. Zamówili frytki, taki był pomysł Samuela, a ona nie protestowała. Chłopak nie mówił za dużo, w sumie właśnie tego się spodziewała, od razu wydawał jej się dość nieśmiały, jednak mimo wszystko się nie nudziła, a nawet bawiła się całkiem nieźle. Po jakichś dziesięciu minutach od zamówienia w końcu młoda kelnerka w czarnych włosach przyniosła im jedzenie na talerzu.
- Smakuje ci? – zapytał Samuel. Wyglądał na zadowolonego zarówno jedzeniem jak i obecnością Kate.
- Tak, są całkiem dobre – stwierdziła dziewczyna z lekkim uśmiechem jedząc powoli posiłek.
- Cieszę się. U nas, w Tenebris, nie ma zbyt wiele dobrych lokali. Jak pewnie zauważyłaś to miejsce jest dość małe i ogólnie nie dzieje się tu za wiele – mówił Samuel, który najwyraźniej bardziej się rozluźnił.
- Zauważyłam. Jest tu całkiem przyjemnie, chociaż jestem przyzwyczajona do wielkiego miasta – odparła mu dziewczyna.
- Skąd właściwie jesteś? I dlaczego przeprowadziliście się tutaj – chłopak był ciekawy. Nie potrafił tego ukryć. Wpatrywał się w dziewczynę wyczekując od niej odpowiedzi. Kate chwilę milczała, nie bardzo miała ochotę o tym mówić, jednak wiedziała, że chłopak raczej jej tego nie odpuści.
- Jestem z Malerior, pewnie słyszałeś o tym miejscu, chociaż to daleko stąd – uśmiechnęła się lekko – nasz poprzedni dom spłonął, ledwo udało nam się z niego uciec. Nie mieliśmy gdzie się zatrzymać. Przez chwilę mieszkaliśmy w tanim i paskudnym motelu. Mieliśmy dach nad głową, ale nie wyobrażam sobie do końca życia mieszkać w takim miejscu. Szukaliśmy czegoś taniego, nie ważne gdzie. Trafiliśmy na dom tutaj. Był wystarczająco duży i tani. Dlatego przyjechaliśmy – Kate mówiła to wszystko cicho, jakby bała się, że ktoś ich podsłuchuje. Nie lubiła wracać do tej historii. Poczuła ulgę, gdy w końcu jej opowieść dobiegła końca.
- Przykro mi, pewnie było wam ciężko – odpowiedział Samuel, który wyglądał na szczerze poruszonego historią, którą opowiedziała mu Kate – gdzie dokładnie mieszkasz? - Znów spojrzał na nią z tym samym wyczekiwaniem co wcześniej.
- w tym szarym i ponurym domu niedaleko lasu – odpowiedziała Kate z uśmiechem. Zjadła już swoje frytki, jednak ciągle czuła głód.
- Naprawdę? – Samuel nagle niespokojnie się poruszył szerzej otwierając oczy – pewnie wiesz, czemu ten dom jest taki tani, prawda? – nie spuszczał z oczu dziewczyny.
- Nie mam pojęcia. Szczerze mówiąc nie zastanawiałam się nad tym nawet przez chwilę – odpowiedziała.
- Kilka lat temu doszło tam do tragedii. Mieszkała tam rodzina z dwójką dzieci. Byli szczęśliwi, do czasu, aż wszystko nie zaczęło im się sypać. Na początku umarła Margaret, matka tych dzieciaków i żona Christophera. Mężczyzna nie mógł sobie z tym poradzić, stracił pracę i z czasem zaczęło mu coraz bardziej odbijać. Któregoś dnia naprawdę przesadził. Zamknął w szafie swoją córkę Jane. Jego syn Adam chciał uciec z domu, jak najdalej od szaleństwa ojca. Wpadł do jeziora w lesie, gdzie się utopił. Christopher popełnił samobójstwo, powiesił się gdzieś w lesie, a Jane po prostu umarła w szafie z głodu – chłopak opowiadał tę historię z wielkim przejęciem – niektórzy mówią, że dzieci się czasem pokazują, ale nie wierze w to.
Kate słuchała historii nie mogąc w to wszystko uwierzyć. Mieszkała w domu w którym wcześniej doszło do takiej tragedii. Było jej niedobrze, nie chciała tam już nigdy wracać. Teraz na pewno nie przestanie o tym myśleć. Cudownie, chciałam przestać się zadręczać śmiercią Jacka, więc teraz dowiaduje się, że mieszkam w domu śmierci, pomyślała sobie. Nagle dotarły do niej ostatnie słowa Samuela.
-Wszystko w porządku, Kate? – zapytał ją chłopak – trochę zbladłaś, chcesz wody? – zapytał. Czuł, że nie powinien opowiadać dziewczynie tej historii, teraz źle się czuł z tego powodu.
- Ja… Widziałam dziecko w jeziorze. Pojawiło się na chwilę, a później zniknęło – powiedziała Kate przestraszona historią, którą opowiedział jej Samuel.
- Przestań, to tylko bajki, Kate. Duchy nie istnieją – chłopak uśmiechnął się niepewnie. Nie był pewien, czy dziewczyna mówi poważnie, czy po prostu sobie z niego żartuje.
- Mówię poważnie, na pewno widziałam tam ciało dziecka, chłopczyka – odparła. Samuelowi znikł z twarzy uśmiech, kiedy widział, że Kate jest autentycznie przerażona . Nie wiedział co ma zrobić.
- Mówisz poważnie? – wciąż nie mógł uwierzyć w jej słowa – to musiało być dość straszne – stwierdził.
- Było. Na początku myślałam, że to wszystko mi się przywidziało, ale… Co ja mam teraz zrobić? Właśnie się dowiedziałam, że mieszkam w nawiedzonym domu.
Samuel milczał. Nigdy nie radził sobie zbyt dobrze z pocieszaniem ludzi, więc nie wiedział, co ma powiedzieć. Nie powiedział nic, próbował zmienić temat, jednak Kate nie wydawała się już zainteresowana rozmową. Wróciła do domu, a on został w restauracji z myślą, że po raz kolejny odniósł porażkę.
Teraz wszystko będzie dobrze
Miranda wróciła z mamą z kina. Były na bajce, którą dziewczynka wcześniej wybrała. Zaczynało się robić coraz ciemniej, nadchodziła noc. Miranda była bardzo zadowolona, film podobał jej się i przez jakiś czas w ogóle nie myślała o swoich problemach. Obawiała się, że następnego dnia będzie musiała wrócić do szkoły i to lekko zepsuło jej humor, nie chciała tam wracać. Nachodziło ją nawet takie myśli, że znów chciałaby się przeprowadzić do innego miejsca, ale już straciła nadzieję na to, że ktoś ją polubi. Ktoś żywy. Dziewczynka już nie mogła doczekać się nocy, chciała znów spotkać się z Jane. Czuła, że tak naprawdę tylko z nią mogła naprawdę się zaprzyjaźnić.
- Muszę iść jutro do szkoły? – zapytała Miaranda matki. Miała nadzieję, że kobieta pozwoli jej znów zostać w domu. Patrzyła na nią z szeroko otwartymi oczami wyczekując odpowiedzi.
- Mirando, nie możesz cały czas siedzieć w domu – mówiła Jessica spokojnie – wiem, że może być ci ciężko, ale w pobliżu nie ma innych szkół. Spróbuj jeszcze raz – Matka uśmiechnęła się do niej.
- Dobrze – powiedziała cicho Miranda i poczuła, że do oczu powoli napływają jej łzy. Bała się kolejnego dnia, chciała uciec i już nigdy nie wracać, nie iść do żadnej szkoły, zapomnieć o ludziach o żyć samemu. Ale nie mogła, musiała zmierzyć się ze swoim strachem.
- Idę do siebie – powiedziała dziewczynka i poszła do swojego pokoju.
Matka zgodziła się na to. Nie wiedziała, co jeszcze może zrobić, żeby jej córka poczuła się lepiej. Nagle usłyszała dzwonek do drzwi. Jessica nie spodziewała się nikogo o tej porze, więc zaskoczona poszła otworzyć. Gdy to zrobiła zobaczyła na zewnątrz dziewczynkę, która stała bardzo niepewnie, nie wiedząc co ma powiedzieć.
- Dobry wieczór – powiedziała w końcu cicho – jestem Emily – przedstawiła się – przyszłam do Mirandy, nie było jej dzisiaj w szkole. Trochę mnie tym zmartwiła – wyjaśniła swoją obecność.
Jessica patrzyła na nią zaskoczona. Dziewczynka wydawała się bardzo miła, nie wyglądała na osobę, która miała by złe zamiary wobec jej córki, więc Jessica wpuściła dziecko do środka.
- Miranda jest na górze w swoim pokoju – wyjaśniła kobieta – jak nas znalazłaś? Skąd wiedziałaś, gdzie mieszkamy? – Jessica była tym zainteresowana.
- Wychowawczyni mi powiedziała. Chciałam zobaczyć się z Mirandą, wczoraj… Trochę z niej zażartowali. Bałam się, że mogła sobie coś zrobić – Emily wyglądała na naprawdę zmartwioną stanem swojej koleżanki. Siedziała na kanapie pijąc herbatę, którą przygotowała dla niej Jessica.
- w porządku, zaprowadzę cię do Mirandy. Na pewno się ucieszy, że do niej przyszłaś – powiedziała Jessica.
Dziewczynka tylko się uśmiechnęła nic nie mówiąc. Również miała nadzieję, że dziewczyna będzie zadowolona z jej wizyty, chociaż rozumiała, że może źle czuć się po tym wszystkim co się wydarzyło.
- Powiesz mi, co się wtedy stało? – zapytała jeszcze Jessica.
Dziewczynka lekko się skrzywiła. Widać było, że nie chce o tym mówić.
- zamknęli ją w koszu na śmieci i wszystko nagrali – powiedziała tylko.
Jessica tylko bez słowa skinęła jej głową. Nie chciała dopytywać się o więcej szczegółów. Chciałaby to usłyszeć od swojej córki, kiedy ta w końcu znajdzie prawdziwą przyjaciółkę i przestanie bać się ludzi.
- Dobrze, chodź za mną – powiedziała kobieta i zaprowadziła Emily do pokoju Miarandy. Dziewczynka niepewnie weszła do środka. Zobaczyła, jak jej koleżanka leży w łóżku czesząc swoją ulubioną lalkę Anne. Na widok Emily Miranda była bardzo zaskoczona, nie spodziewała się odwiedzin koleżanki. Wpatrywała się w nią niedowierzając, że dziewczynka stoi w jej pokoju. W końcu schowała lalkę, chociaż była pewna, ze Emily ją widziała. Bała się, że zacznie śmiać się z niej z tego powodu, że w tym wieku bawi się lalkami.
- Cześć – przywitała się Emily nieśmiało, kiedy Jessica wyszła z pokoju zamykając za sobą drzwi – mogę wejść? – dziewczynka się denerwowała. Nie wiedziała co ma powiedzieć koleżance i w każdej chwili spodziewała się, że Miranda wyrzuci ją ze swojego pokoju.
- Cześć, wejdź – powiedziała jej Miranda zaskoczona obecnością Emily.
Dziewczynka zadowolona i bardziej rozluźniona podeszła bliżej Mirandy i usiadła obok niej na łóżku.
- Jak się czujesz? – zapytała łagodnie – nie było cię dzisiaj w szkole – dodała i spojrzała na koleżankę.
- Jest dobrze – skłamała Miranda – jutro znów tam pójdę. Powiedz… Czy bardzo się tam ze mnie śmieją? – Miranda była zaniepokojona tym wszystkim. Obawiała się kolejnego dnia szkoły, więc miała cichą nadzieję, że uczniowie już zapomnieli o tym, co się wydarzyło.
- Tylko trochę, ale przestaną. Lubię cię i nie pozwolę, żeby się z ciebie śmiali – odpowiedziała jej Emily z uśmiechem.
Miranda była zawiedziona, ale i zadowolona z tego, że Emily ją odwiedziła i chciała jakoś pocieszyć. Znów zaczęła się zastanawiać, czy dziewczyna nie ma na celu ośmieszenia jej w inny, bardziej okrutny sposób.
- Dziękuje, to miłe – odparła z lekkim uśmiechem Miranda.
- Cieszę się, że wszystko z tobą w porządku. Przyszłam tylko na chwilę, muszę już iść. Do zobaczenia jutro w szkole i nie przejmuj się tym, co mówią ludzie, jesteś w porządku – powiedziała Emily i objęła Mirandę.
Zaskoczona dziewczyna odwzajemniła uścisk nic nie mówiąc. Miała nadzieję, że Emily zawsze będzie jej przyjaciółką. Zachowywała się dobrze wobec niej i Miranda bardzo polubiła dziewczynę.
- Do jutra – powiedziała Miranda, kiedy Emily otworzyła drzwi, by wyjść z jej pokoju.
Dziewczynka tylko uśmiechnęła się lekko, po czym wyszła z pokoju.
- Już wychodzisz? – zapytała Jessica, która zobaczyła, jak Emily zmierza do wyjścia.
- Tak, nie chcę, żeby mama się o mnie martwiła, już późno – odpowiedziała dziewczyna – do widzenia – dodała radośnie po czym opuściła dom.
Spotkanie
Było późno, ale Miranda nie spała. Nie przejmowała się tym, że nie wyśpi się do szkoły i tak nie chciała do niej iść. Wpatrywała się w szafę i czekała na Jane. Miała nadzieję, że biała dziewczynka znów się pojawi, choćby na chwilę. Nie zastanawiała się, czy to racjonalne, nie myślała o tym, czy duch w ogóle istnieje, czy jest tylko w jej głowie. Nie obchodziło ją to. Liczy się tylko, że dzięki Jane czuła się dobrze, choć na początku się jej bała. Dzięki niej mogła zapomnieć o wszystkich swoich problemach, nie myśleć o ludziach. Wskazówki przesuwały się po zegarze, było już koło pierwszej w nocy i Miranda była coraz bardziej senna. Zastanawiała się, dlaczego dziewczynka nie przychodzi. W końcu uznała, że dziś już się nie pojawi. Gdy zamknęła oczy układając się wygonie na łóżku, usłyszała znajome skrzypienie dobiegające od strony szafy. Drzwiczki powoli się otwierały i Miranda od razu usiadła na łóżku z uśmiechem na twarzy. Widziała, jak Jane powoli wchodzi do jej pokoju. Nie zmieniła się nic od ostatniej wizyty. Wciąż te same białe oczy i włosy. I suknia, zawsze miała długą białą sukienkę. Kiedy się zbliżała do łóżka, Miranda była coraz bardziej zadowolona. Cieszyła się, że biała dziewczynka znów się pojawiła.
- Cześć – powiedziała Miranda i zeszła z łóżka podchodząc do Jane.
- Witaj – przywitała się dziewczynka zatrzymując się.
- Co dziś będziemy robić? – zapytała Miranda z szerokim uśmiechem na twarzy. Była bardzo podekscytowana.
- Chciałabym cię komuś przedstawić – mówiła Jane, jej twarz nie okazywała żadnych emocji.
- Komu? – Miranda nie rozumiała.
- Mojemu bratu, jest tutaj – powiedziała biała dziewczynka – jest na zewnątrz, obok jeziora – dodała – idziemy? – zapytała wpatrując się w Mirandę swoimi białymi oczami, które budziły w dziewczynce lekki niepokój.
Miranda zastanawiała się jakiś czas. Nie wiedziała, czego może spodziewać się po nowej koleżance. Jezioro znajdowało się kawałek drogi od domu, jednak Miranda chciała poznać brata Jane, jeśli tylko on byłby dla niej tak samo miło jak Biała Dziewczyna.
-W porządku, chodźmy – powiedziała Miranda.
- Świetnie! – Jane ucieszyła się i na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech – będę czekać na zewnątrz dodała i nagle zniknęła, jakby rozpłynęła się w powietrzu.
Miranda zastanawiała się w jaki sposób wyjść z domu, by nikt się o tym nie dowiedział. W końcu uznała, że wyjdzie przez okno. Ubrała na siebie rzeczy w których chodziła w ciągu dnia, oraz pantofle. Jej buty wyjściowe stały na dole i nie chciała po nie iść, by nikogo nie obudzić. Otworzyła okno i od razu uderzyło ją chłodne nocne powietrze. Spojrzała w dół i lekko się przestraszyła. Wydawało jej się, że jest wyżej niż zazwyczaj. Wystawiła nogi na zewnątrz i chwyciła się rynny, po której powoli zaczęła schodzić. Starała się nie patrzeć w dół, tylko schodzić coraz niżej. Bała się, że spadnie, ale była już w połowie drogi i nie mogła się wycofać. W końcu jej stopy dotknęły ziemi i Miranda odetchnęła z wyraźną ulgą. Rozejrzała się dookoła w poszukiwaniu Jane, ale nigdzie nie widziała dziewczynki. Kiedy uznała, że jej biała przyjaciółka się nie pojawi, ta dotknęła pleców Mirandy swymi chłodnymi dłońmi.
- Długo cię nie było – stwierdziła Jane bez żadnych emocji i Miranda nie była pewna, czy dziewczyna tylko to stwierdziła, czy jest na nią zła.
- Chodźmy już, noc niedługo się skończy – powiedziała Jane i razem z Mirandą zaczęła iść w stronę jeziora.
- Powiedz, co to za dziewczyna była dzisiaj u ciebie? – zapytała Jane ciekawa. Wciąż szła, nawet nie spojrzała na Mirandę.
- To Emily, moja koleżanka ze szkoły – odpowiedziała Miranda lekko zaskoczona tym pytaniem.
- W porządku, powinnaś mieć przyjaciół w szkole, a ona wydaję się miła – odpowiedziała jej Jane i z małym uśmiechem.
W końcu dziewczynki dotarły do jeziora. Mirandzie było zimno, nie ubrała się tak dobrze jak powinna. Wszędzie dookoła było ciemno i cicho, bardzo spokojnie, co spodobało się Mirandzie. Jane podeszła do jeziora i zaczęła się w nie wpatrywać.
- Co robimy? – nie rozumiała Miranda, która powoli zaczynała się niecierpliwić i coraz bardziej drżeć z zimna.
- Zaczekaj, mój brat za chwilę się pojawi – zapewniła ją Jane.
Nagle woda zaczęła lekko falować. Miranda podeszła bliżej i zaciekawiona oczekiwała na to co ma się wydarzyć. Zobaczyła najpierw głowę chłopca, który zaczął wychodzić z wody. Po chwili wyszedł już cały. Był równie biały, co Jane, oboje mieli takie same oczy, jednak z ciała chłopca powoli unosiła się woda. Miranda była tym faktem przerażona, chłopiec budził w niej duży niepokój, jednak pomyślała, że dzieję się tak dlatego, bo widzi go teraz pierwszy raz na oczy i z czasem przyzwyczai się jeszcze do jego dziwnego wyglądu. Adam był mniejszy od swojej siostry, pewnie wynikało to z różnicy ich wieku. W pierwszej chwili Miranda odniosła wrażenie, że chłopiec nie jest zadowolony z jej wizyty, więc instynktownie zaczęła się powoli cofać myśląc o powrocie do domu.
- Kim ona jest? – zapytał nagle Adam dziwnym głosem, który brzmiał jak echo.
-To Miranda, chciałam, żebyś ją poznał – odpowiedziała mu Jane.
Miranda zatrzymała się z niepewnym uśmiechem i pomachała lekko do Adama. Chłopiec podszedł do niej i zaczął się jej przyglądać. Miranda czuła w tym momencie ogromny niepokój. Chciała odwrócić się i jak najszybciej pobiec do domu, jednak powstrzymywała się. Nie chciała sprawić Jane przykrości i stracić przyjaciółkę, którą zaczynała coraz bardziej lubić.
- Wszystko… W porządku? – zapytała cicho Adama, który spojrzał jej w oczy.
Jego twarz nie okazywała żadnych emocji i Miranda nie była pewna, czy chłopiec jest zadowolony, czy wręcz przeciwnie.
- Tak, jestem Adam – odpowiedział nagle chłopiec radosnym głosem i tak głośnym, że Miranda się przestraszyła.
- Świetnie, skoro już wszyscy się poznaliśmy, możemy teraz zrobić coś ciekawego – zaproponowała Jane, która podeszła bliżej Mirandy. Stała tak blisko, że dziewczynce zrobiło się jeszcze bardziej zimno.
- Co proponujesz? – zapytała Miranda, która powoli zaczynała się bardziej rozluźniać.
- Możemy iść do lasu! – odpowiedział Adam tym samym radosnym głosem co wcześniej.
- Nie ma tam nic ciekawego, po co chcesz tam iść? – nie rozumiała go Jane.
Miranda słuchała ich rozmowy i zastanawiała się, jak to się mogło stać, że teraz oboje nie żyją i są w zupełnie różnych miejscach. Była ciekawa, czy rodzeństwo może ze sobą spotykać się tylko w nocy, czy też w dzień. Chciała o to zapytać, ale nie odważyła się. Nie wiedziała, jak mogliby na to zareagować. Uznała, że z czasem sami jej to powiedzą, lub nadarzy się kiedyś lepsza okazja do zadania tego pytania. Nagle oboje ucichli i Miranda miała wrażenie, że zrobiło się bardziej ciemno.
- Co się dzieję? – zapytała zaniepokojona. Wtedy zobaczyła na twarzach nowych znajomych strach. Nie rozumiała czego mogą się bać, ale czuła, że powoli zaczyna panikować.
W Świetle księżyca, po drugiej stronie jeziorka, zobaczyła czarną postać. Czuła na sobie jej wzrok i nie podobało jej się to.
- Musimy już iść – odpowiedziała Jane – zobaczymy się jutro, wracaj do domu.
Mówiła ze strachem w głosie i nagle rozpłynęła się w powietrzu razem ze swoim bratem. Ciemna postać wciąż stała w tym samym miejscu obserwując Mirandę. Dziewczynka zaczęła biec najszybciej jak umiała. Bała się, że postać za chwilę ją dopadnie. Uważała, by nie przewrócić się na wystających gałęziach i w końcu dotarła do domu. Nie chciała nikogo budzić, jej rodzice pewnie nie byliby zadowoleni, gdyby dowiedzieli się, że ich córka chodzi sama w nocy po lesie. Chwyciła się rynny i zaczęła wspinać się po niej, by dostać się do pokoju. Nie wiedziała, czy za sprawą umiejętności, czy ciągle rosnącej w niej adrenaliny, znalazła się w domu szybciej niż myślała. Okno ciągle było otwarte, więc zrobiło się dość chłodno. Miranda zamknęła je i schowała się pod kołdrę. Bała się spod niej wyjść, jak wtedy, gdy Jane przyszła do niej po raz pierwszy. Było coś bardzo niepokojącego w ciemnej postaci, którą widziała przed chwilą. Nie wiedziała kim może ona być. Wiedziała jednak, że nie chce zobaczyć jej już nigdy więcej. Z trudem zasnęła. Śniło jej się, że ciemna postać ją dopada, że nie potrafiła przed nią uciec. Obudziła się przerażona i z radością stwierdziła, że jest już ranek. Jeden koszmar się skończył, teraz czekał ją kolejny. Wstała z łóżka i zaczęła przygotowywać się do szkoły.
Chłód nadchodzi nocą
Kate w szkole czuła się nieswojo w pobliżu Samuela. Nie powiedziała nikomu o tym, czego się od niego dowiedziała. Nie chciała straszyć swojej siostry, a jej rodzice na pewno też nie czuliby się dobrze z tą informacją. Chyba, że oni wiedzieli i nic nie mówili, by nikogo nie przestraszyć. Chciała sobie to wszystko przemyśleć, ale czuła, że Samuel wie naprawdę dużo nie tylko o domu w którym mieszkała, ale również o całej tej miejscowości. Nie mogła się skupić na lekcjach. Zastanawiała się, czy chłopak wie coś więcej o śmierci Jacka, dlaczego policja tak bardzo drąży ten temat. Pomimo niechęci jaką do niego odczuwała, chciała z nim o tym wszystkim porozmawiać. Powoli przebywanie w Tenebris coraz bardziej ją niepokoiło, ale nie miała dokąd uciec. Nigdy nie wierzyła w takie rzeczy jak duchy, ale wiedziała, że wtedy w jeziorze na pewno zobaczyła twarz chłopca i nic się jej nie przywidziało, jak próbowała sobie to wmówić.
Zadzwonił dzwonek i wszyscy uczniowie zaczęli wychodzić z klasy na przerwę. Samuel trzymał się od niej z daleka, jakby wyczuwał jej niechęć do niego. Usiadł na korytarzu na ławce. Kate stwierdziła, że chłopak nie ma tutaj żadnych przyjaciół. Zawsze siedział sam i rzadko się odzywał. Ona też nie chciała z nim rozmawiać, jednak czuła, że może jej odpowiedzieć na pytania, które od jakiegoś czasu tak bardzo ją dręczyły. Powoli podeszła i usiadła obok niego.
- Chyba wiesz dość dużo o tym miejscu – zagadała Kate. Chłopak spojrzał na nią zaskoczony. Nie spodziewał się, że dziewczyna jeszcze kiedykolwiek się do niego odezwie.
- No tak, wychowałem się tutaj i… Interesuję się historią tego miejsca – odezwał się patrząc na nią niepewnie, jakby nie wiedział czego może się spodziewać.
- W takim razie może ty będziesz wiedział, dlaczego policja wciąż bada przyczynę śmierci Jacka. Kiedy z nimi rozmawiałam, zadawali mi takie pytania, jakby nie był to po prostu zwykły wypadek - powiedziała dziewczyna.
- Myślisz, że mogło to być.. Coś więcej? – chłopak nie bardzo rozumiał, co Kate ma na myśli.
- Ty mi to powiedz – odparła – jednak ta sprawa mnie niepokoi i myślałam, że będziesz miał na ten temat jakąś… Teorię. Zwłaszcza po tym, co ostatnio od ciebie usłyszałam.
Samuel zastanawiał się jakiś czas. Nie wiedział, co ma odpowiedzieć dziewczynie, bo sam nie miał pojęcia, co myśleć na temat wypadku znajomego z klasy.
- Kate, myślę, że po prostu takie mają procedury – odpowiedział zamyślony – jednak możemy pójść dzisiaj w to miejsce, żeby je dokładniej zbadać – dodał.
- I co niby chcesz tam znaleźć? – zapytała nie rozumiejąc.
- Nie wiem, ale mam przeczucie, że coś znajdziemy. Przyjdź tam wieczorem – odpowiedział.
Zadzwonił dzwonek na lekcję i wszyscy zaczęli wchodzić do swoich klas.
***
Gdy tylko Miranda zobaczyła budynek szkoły, od razu poczuła znajome uczucie strachu i niepokoju. W brzuchu czuła okropne ściskanie, którego nie mogła się pozbyć. Znów myślała o tym, by uciec i nigdy nie wracać do szkoły. Szła bardzo powoli, niepewnie, rozglądając się dookoła. Nie chciała, by ktoś ją zobaczył, chciała zniknąć. Przed szkołą nie było nikogo, wszyscy byli w środku. Gdy stanęła przy drzwiach, zawahała się. Wiedziała, że w szkole nie uda jej się ukryć przed wszystkimi uczniami, będzie musiała znów wejść do klasy, zobaczyć ludzi, którzy się z niej śmieją, którzy jej nie lubią. Zrobiło jej się przykro z tego powodu, ledwo powstrzymała łzy, które już powoli napływały do jej oczu. W końcu nie mogła już dłużej czekać, otworzyła drzwi i weszła do środka. W szkole od razu usłyszała rozmowy i głośne śmiechy, co jeszcze bardziej ją zaniepokoiło. Głos w jej głowie znów kazał jej uciekać, jednak ona musiała iść dalej. Mimo strachu i całego niepokoju, nie mogła się zatrzymać ani zawrócić. Spuściła głowę, patrząc w ziemie chciała przemknąć się obok pozostałych uczniów. Znów usłyszała śmiech. Troje chłopaków rozmawiało o czymś śmiejąc się przy tym. Miranda od razu pomyślała, że śmieją się z niej. Zawsze tak myślała, gdy tylko słyszała czyjś śmiech. Starała się tym nie przejmować i przyspieszyła, by jak najszybciej ich ominąć. Weszła do szatni. Z zadowoleniem zobaczyła, że nie ma w niej nikogo z jej klasy. Jeszcze chwilę będzie miała od nich spokój, przynajmniej tyle dobrego. Gdy już się przebrała wiedziała, że teraz czeka ją najgorsza rzecz dzisiejszego dnia. Weszła na schody. Wchodziła na górę jeszcze wolniej, niż wcześniej podeszła do drzwi. Uścisk w brzuchu stał się mocniejszy, jej gardło było suche, ręce miała mokre od potu. Czuła się, jakby za chwilę miała zemdleć, bała się bardzo, jak jeszcze nigdy wcześniej. Starała się myśleć o czymś pozytywnym. Na początku do głowy przyszła jej Jane, jednak po chwili znów przypomniała jej się czarna postać, która tak bardzo ją przestraszyła. Później jej myśli pokazały Emily. Miła dziewczyna, odwiedziła Mirandę i wydawała się naprawdę zatroskana jej osobą. Miała nadzieję, że będzie dziś w szkole, nie chciała zostać w tym wszystkim sama. Gdy tak myślała o swojej koleżance, jej myśli pokazały okropną rzecz. Emily śmiejącą się z niej, razem z innymi uczniami. Czuła się tak bardzo bezsilna, znów chciało jej się płakać. Wewnątrz modliła się, by tak się nie stało, nie mogło tak być, w końcu nie wszyscy ludzie muszą być źli. Szła dalej, stopień za stopniem, z coraz silniejszym strachem. Czuła się tak słaba, że trzymała się poręczy, bo bała się, że upadnie. Stopień za stopniem, była coraz wyżej i coraz bliżej swojego koszmaru z którego nie mogła się obudzić. Stopień za stopniem, widziała już drzwi swojej klasy. Widziała znajomych, którzy siedzieli na ławkach czekając na dzwonek i rozpoczęcie się lekcji. Znalazła się na górnym korytarzy, wzrokiem wypatrywała Emily, jednak nigdzie nie widziała dziewczyny. Pomyślała, że może nie przyjdzie, mimo, że wcześniej obiecała jej swoją obecność w szkole. Nie podeszła do nikogo, stanęła z daleka od wszystkich, nie chciała się z nimi witać. Czuła na sobie spojrzenia kolegów i koleżanek z klasy, niektórzy uśmiechali się pod nosem, inni tylko patrzyli na nią z ciekawością. Czuła się bardzo nieswojo, jakby była w miejscu do którego wcale nie pasuje. Znów stała ze spuszczoną głową, by uniknąć spojrzenia na wszystkie te wpatrujące się w nią osoby.
- Cześć – Miranda nagle usłyszała znajomy i miły głos. Podniosła głowę i zobaczyła Emily, która stała przed nią.
Gdy tylko zobaczyła swoją koleżankę od razu się uśmiechnęła, nie mogła tego powstrzymać. Poczuła się dużo lepiej, bardziej bezpiecznie. Nie przejmowała się już tymi wszystkimi osobami, które się w nią wpatrywały, jakby nagle zniknęły.
- Cześć – odpowiedziała Miranda zadowolona, że Emily jednak się pojawiła i nie zostawiła jej samej w szkole z tymi wszystkimi ludźmi.
- Cieszę się, że przyszłaś – powiedziała Emily – chodź, nie musisz stać tutaj sama, usiądź razem z nami – dodała i wskazała jej trójkę dziewczyn, które siedziały na ławce przy ścianie
- Nie będą się ze mnie śmiać? – zapytała Miranda z niepokojem. To było pierwsze pytanie, jakie wpadło jej do głowy, ale właśnie tego obawiała się najbardziej.
- Coś ty, poznasz tę lepszą część klasy, nikt ci nic złego nie zrobi – Emily uśmiechnęła się do Mirandy i pociągnęła ją za rękę, by dziewczyna w końcu się ruszyła.
Nieśmiało przywitała się z koleżankami Emily podając im po kolei dłoń. Dziewczyny wydawały się dość miłe i przyjaźnie nastawione, więc Mirandę szybko opuścił wcześniejszy niepokój. Starała się zapamiętać ich imiona. Miała dobrą pamięć, więc uznała, że nie będzie z tym problemu. Dziewczynka w długich kasztanowych włosach miała na imię Louise. Kolejną osobą, która jej się przedstawiła była Amy. Miała twarz, która Mirandzie przypominała twarz małego dziecka, a nie dwunastolatki, którą Amy była. Jej włosy były krótkie, sięgały jej do ramion i były jasnego koloru. Ostatnią osobą była Victoria, która z jakiegoś powodu miała wydawała się Mirandzie bardzo smutna. Ona również miała długie i ciemne włosy. Miranda nie zapytała, czy wszystko z nią w porządku. Pomyślała, że dziewczyna sama może jej to powiedzieć, jeśli będzie miała na to ochotę.
W końcu zadzwonił dzwonek ogłaszający, ze zaczęła się lekcja
- Miło mi was wszystkie poznać – powiedziała Miranda ucieszona – mam nadzieję, że naprawdę uda nam się zaprzyjaźnić – mówiła zadowolona, gdy ona i jej koleżanki zaczęły gromadzić się pod drzwiami do klasy, którą właśnie otwierał nauczyciel.
- Na pewno – Odparła Amy, która od razu wydała się Mirandzie pozytywnie nastawiona do życia. Pozostałe dziewczyny tylko się do niej uśmiechnęły.
Miranda zajęła swoje miejsce, na którym siedziała wcześniej, jak zaczęła się szkoła. Obok niej usiadła Emily. Może teraz naprawdę wszystko będzie dobrze? Zapytała samą siebie. Tak, teraz na pewno będzie dobrze, odpowiedziała sobie i uśmiechnęła się na tę myśl.
- Będzie dobrze – szepnęła i wtedy po raz pierwszy naprawdę w to uwierzyła.
***
Kate po raz kolejny nie mogła się skupić na zajęciach. Myślała o nocy, ma znów spotkać się z Samuelem i wrócić w to samo przerażające dla niej miejsce, w którym miał miejsce wypadek. Znalazła wzrokiem Amber i zastanawiała się, czy dziewczyna podejrzewała, że w grę mogło wchodzić coś zupełnie innego, niż tylko nieszczęśliwy wypadek. Nie chciała jej o to pytać, wystarczy, że i bez tego dziewczyna wciąż jest przygnębiona i załamana, nie chciała dokładać jej jeszcze dodatkowych zmartwień. Lekcje ciągnęły się bardziej niż zwykle, nie pamiętała nic z tego, co omawiali na danej lekcji. Na przerwie znów podeszła do Samuela, chciała po raz kolejny porozmawiać z chłopakiem.
- Dlaczego musimy iść tam akurat wieczorem? Nie możemy teraz? – zapytała go od razu, jak tylko do niego podeszła.
On znów spojrzał na nią tym swoim dziwnym wzrokiem, którego Kate nie mogła odszyfrować. Nie wiedziała, czy chłopak jest zaskoczony, zdziwiony, czy wykazuje zupełnie inne emocje.
- Wieczorem możemy zobaczyć to, co ukryte jest za dnia – odpowiedział jej.
- Możesz mówić jaśniej? Nic z tego nie rozumiem – odparła Kate i była to szczera prawda. Nie wiedziała do czego zmierza Samuel, ale zaintrygowało ją to.
- No cóż, w dzień nie widzisz gwiazd, one są widoczne dopiero wtedy, gdy zajdzie słońce i zrobi się ciemno – mówił spokojnie – tak samo jest z… Drugą stroną – zawahał się.
- Mów dalej – Kate spodziewała się już dalszej części, jednak chciała ją usłyszeć od swojego kolegi z klasy.
- Jeżeli Jack naprawdę nie umarł sam, a pomogły mu w tym siły nadprzyrodzone, najłatwiej będzie dojrzeć ich ślady właśnie w nocy – odpowiedział jej.
- I myślisz, że policja mogła znaleźć te ślady i dlatego wciąż nie chcą zamknąć tej sprawy? Co chcą osiągnąć? – Zastanawiała się Kate, to wszystko po prostu nie mieściło się jej w głowie i nic z tego nie rozumiała.
- Nie mam pojęcia. Dlatego właśnie chciałbym znów tam pójść i dokładniej zbadać to miejsce – odpowiedział, samemu zastanawiając się nad tym wszystkim.
Kolejna długa noc
Miranda nudziła się w domu. Nie opowiadała nikomu, co wydarzyło się dzisiaj w szkole, nie chciała zapeszać, gdyby znów wszystko miało zmienić się na gorsze. Jej siostra Kate gdzieś poszła, był wieczór i dziewczynce nie udało się dowiedzieć, co starsza będzie robić. Czuła, że zaczęła oddalać się od swojej siostry, dziewczyny już praktycznie wcale nie spędzały czasu ze sobą, co bardzo nie podobało się Mirandzie, która znów leżała w swoim łóżku bawiąc się swoją lalką Anną. Po raz kolejny spodziewała się dziś odwiedzin Jane, więc dziecko zgasiło światło i zaczęło czekać na swoją martwą przyjaciółkę. Zaczęła się zastanawiać, czy dobrym pomysłem będzie wciąż się z nią kolegować. Miała teraz prawdziwych żywych przyjaciół, a Jane była inna. Chciała z kimś o tym porozmawiać i miała nadzieję, że Kate ją wysłucha. Postanowiła, że powie jej o tym wszystkim następnego dnia, chociaż obawiała się, że jej siostra może ją za to wyśmiać. Czekała, powoli zasypiała i nagle znów pomyślała o ciemnej postaci, której dzieci tak bardzo się bały. Nie wiedziała kim ona jest, ale nie chciała widzieć jej już nigdy więcej.
Nagle drzwi szafy znów zaczęły się otwierać, Miranda już wiedziała, co to znaczy. Dziewczynka usiadła na łóżku i czekała, aż Jane do niej podejdzie. Dziewczyna wyglądała jakby była smutna i Miranda od razu skojarzyła jej emocje z postacią, którą widziała ostatnio.
- Wszystko w porządku? – Zapytała zmartwiona Miranda, chociaż nie bardzo wiedziała jak ma się zachować.
- Pewnie nie będziesz chciała już ze mną rozmawiać nigdy więcej – Powiedziała Jane, a jej głos odbijał się echem w pokoju.
- Nie, dlaczego tak pomyślałaś? – Miranda nie rozumiała zachowania dziewczynki.
- Masz nowe koleżanki, a poza tym, pojawił się potwór – mówiła takim głosem, jakby za chwilę miała się rozpłakać.
- Ty też możesz być moją koleżanką – stwierdziła dziewczynka – kim jest potwór? – chciała wiedzieć, zaniepokoiła się tym.
- Ta ciemna postać, którą widziałaś ostatnio. Tak go teraz nazywamy, chociaż jest dla nas kimś zupełnie innym – odpowiedziała i z jej oczu popłynęły białe łzy.
Mirandzie zrobiło się przykro na widok dziewczynki. Bała się, ale mimo wszystko była bardzo ciekawa dalszej części opowieści.
- Kto to jest? – zapytała łamiącym się głosem.
- Mieszkaliśmy tu wszyscy razem. Ja, Adam, nasza matka i Potwór – mówiła cicho – a później zdarzył się ten straszny wypadek i wszystko się zmieniło – opowiadała.
Jane zamilkła, jednak Miranda nie odzywała się. Widziała, że dziewczynka chce nabrać sił przed następnymi słowami.
- Mów dalej – powiedziała Miranda, kiedy Jane dłuższą chwilę nic nie mówiła. Bya coraz bardziej zaniepokojona.
- Potwór… - odezwała się w końcu Jane ciszej i chłodniej, niż wcześniej – To tak naprawdę nasz ojciec.
Koniec części II
1 komentarz
Malawasaczka03
Zapowiada się ciekawie ????