Mściwy ojciec.

Mściwy ojciec.Pewnego dnia o godz. 5:00 nad ranem budzę się z dość mocnym bólem głowy. Myślę , że dzisiaj jedziemy do Wolsztyna. Matka już od godziny jest na nogach i nas przygotowuje. Wstaję potem idę się umyć i ubrać. Jest godz. 7:00, biorę swoją walizkę i patrze czy niczego nie zostawiłem. Zamykam drzwi a następnie udajemy się na przystanek autobusowy. Na przystanku byliśmy gdzieś tak koło godz 7:15. Moja matka kazała mi zobaczyć o której godzinie jest autobus. Nawet nie musiałem patrzeć ponieważ już nadjeżdżał. Wsiedliśmy do tego środka komunikacji miejskiej. Jechaliśmy chyba z pół godziny. Jazda strasznie się dłużyła. Wreszcie dotarliśmy na przystanek koło dworca głównego we Wrocławiu. Wysiedliśmy z autobusu. Poszliśmy kupić bilet na pociąg. Po wejściu na dworzec okazało się że jest strasznie długa kolejka do kas biletowych. Matka kazała mi poczekać z psem i walizkami obok. Kiedy wreszcie kupiła te bilety poszliśmy na peron. Mieliśmy jechać pociągiem osobowym który miał być o godz: 9:00. Pociąg się trochę spóźnił bo przyjechał o 9:04. Wsiedliśmy do przedostatniego wagonu. Usadowiliśmy się przy oknie i czekaliśmy na odjazd. O 9:15 pociąg ruszył. Jechaliśmy tak z 3 godz do Leszna. Jazda przebiegała spokojnie i bezstresowo. Wreszcie dojechaliśmy do Leszna. Wziąłem walizki z luków bagażowych nad siedzeniami i ruszyliśmy w stronę wyjścia gdy nagle konduktor zawołał nas i powiedział że mamy nie ważne bilety. Zdziwiłem się bo na bilecie było napisane że do 5 stycznia 2016. A dziś był 2 styczeń 2016. Powiedziałem mu to i spojrzał na bilet. Powiedział że zaszła pomyłka i że przeprasza za stres. Wysiedliśmy z pociągu. Była 12:16 a szynobus do Wolsztyna był o 13:00. Poszliśmy z matką kupić coś do jedzenia. Po zjedzeniu nadszedł czas na opuszczenie stacji i udanie się do szynobusa. Ruszyliśmy więc do wyjścia. Weszliśmy do pociągu z Leszna do Wolszytna. Nie czekaliśmy długo na odjazd ponieważ pociąg wyjechał z Leszna o godz: 13:04. Jechaliśmy 2 godz. Po dotarciu na miejsce wyszliśmy z pociągu i udaliśmy się do hoteliku w którym mieliśmy mieszkać 2 tyg. Po dotarciu do budynku ujrzeliśmy starą posiadłość. Całą czarną jak by była spalona. Na przeciw niej był nasz hotelik. Poszliśmy do recepcji. Matka zabrała klucze i poszliśmy się okopać w pokoju. Po rozpakowaniu się poszliśmy do sklepiku. Sklep był niecałe 50m od hotelu. Był mały a było tam dosłownie wszystko. Kupiliśmy produkty potrzebne aby zrobić obiad. Po powrocie do hotelu było czuć, że coś tu jest nie tak, lecz nie wiadomo co. Po zjedzeniu obiadu poszliśmy zwiedzać Wolsztyn. Była to mała miejscowość więc zajęło to nie za dużo czasu. Po zwiedzaniu poszliśmy do rynku zjeść wspaniałe lody. Było upalnie więc to na dało dużo energii. Przed 20:00 wróciliśmy do hotelu.  Przebraliśmy się, umyliśmy i poszliśmy spać. Nagle w nocy budzi mnie ogromny huk!!! Nie wiedziałem co się stało więc poszedłem zapytać o to moją matkę. Okazało się że jej i psa nie ma. Byłem tak wystraszony że zamknąłem się w łazience i przeczekałem tam resztę nocy. O 8 rano wyszedłem z łazienki. To co zobaczyłem odbiło mi się w mojej psychice do końca życia. Wszędzie pełno krwi. Matka i pies zostali powieszeni na suficie. Natychmiast zadzwoniłem na policję i pogotowie. Przyjechali po 10 min. Sanitariusz z pogotowia mnie pocieszał gdy policja badała okoliczności zabójstwa. Pojechałem na komisariat złożyć zeznania. Zdziwiłem się bo wyglądało na to że mi uwierzyli. Po wyjściu z pokoju przesłuchań skierowano mnie do psychologa na komisariacie. Psycholog powiedział że to już piąte takie zdarzenie w 2 miesiącach. Zdziwiło mnie to. Zadzwoniłem do mojego taty aby mnie z tąd zabrał do domu. Przyjechał po mnie i razem wróciliśmy do domu samochodem. Po powrocie do domu przeszukałem cały internet aby się czegoś dowiedzieć o tych zabójstwach. Znalazłem ciekawy artykuł mówiący o tym że z tymi morderstwami ma związek demon z sąsiedniego spalonego budynku. Pisało tam, że: "6 grudnia 2015 roku ktoś podpalił dom całej rodziny. Wszyscy zginęli. Najprawdopodobniej ojciec 2 dzieci mści się teraz za to że podpalono mu dom. Wszyscy zginęli w czasie pożaru". Razem z ojcem nigdy już nie odwiedziliśmy tego miasteczka. Baliśmy się wszyscy. Ojciec zadzwonił do osób którym się to samo przytrafiło. Wysłaliśmy zbiorową prośbę o wyburzenie tego hotelu i spalonego domu obok i pozostawienia pustego tam miejsca. Dostaliśmy odp: "wasza prośba została przyjęta, budynki: Hotel i spalony dom zostaną wyburzone". Po dwóch tyg pojechaliśmy tam znowu i ujrzeliśmy dwie puste działki. Ucieszyło nas to.

Filipexor

opublikował opowiadanie w kategorii horror, użył 867 słów i 4850 znaków.

2 komentarze

 
  • Nicki

    Jeśli się okopali w pokoju to nic im nie powinno grozić.

    19 gru 2018

  • Luna@

    Dobre

    25 sie 2018