Jaskinia

Razem z moją grupą postanowiliśmy zrobić sobie mały survival w lesie. Zabrałem ze sobą nóż i zapałki, a trójka moich kompanów wodę i jakieś sznurki oraz żyłki. Wyruszyliśmy pięknego słonecznego dnia przemierzając ogromny Bieszczadzki las. Gdy jeden z nas zauważył, iż niebo nagle się ściemniło, postanowiliśmy poszukać schronienia. Wyszliśmy na małą polanę i konstruowaliśmy prowizoryczny szałas, aby tylko nie zmoknąć, a burza mogła się rozpętać w każdej chwili. Kończąc zadaszenie dosłyszałem się lekkiego warczenia zza skarpy nieopodal. Rzuciłem spojrzenie przez bark i dostrzegłem coś, co przeraziło mnie jak nigdy. Ze skarpy właśnie zbiegało w naszą stronę dosłownie stado wilków. Nie przeraził mnie sam fakt, że to wilk i mogliśmy wkroczyć na jego teren, lecz to, że dziesiątki wilków wyło, warczało i wydawało inne dźwięku podczas tego biegu. Tomek, mój dobry przyjaciel szybko zaczął uciekać, a my krzyczeliśmy, aby stał w miejscu i się nie ruszał, gdyż wilk prędzej zaatakuje ofiarę w ruchu. Ku mojemu zdziwieniu mnóstwo wilków przebiegło ocierając się o nogi moje i moich towarzyszów. Tomasz zniknął nam z oczu, więc tuż po tym, jak szalone wilki urządziły sobie wyścigi, wyruszyliśmy go szukać. Zastanawiał mnie jeden fakt, otóż wilki nie biegły i nie cieszyły się z pięknej pogody. One uciekały. Uciekały w popłochu przed czymś, co je wystraszyło. Wilki żyją w swoich watahach, lecz nie taką ilością. Oczami doliczyłem się około siedemdziesięciu sztuk plus te, które mi umknęły. Agata, obdarzona dużą inteligencją i orientacją w terenie, wytropiła Tomasza po jego śladach. Zawołała nas i szybko do niej podbiegliśmy. Na środku polany ułożony był stos kamieni, który przypominał wejście do jaskini, a tuż pomiędzy nimi, była dziura. Ogromna dziura w ziemi z tunelem prowadzącym w dół ciemnej nicości. Aga nie musiała długo nas namawiać, aby tam wejść. W końcu mój najlepszy przyjaciel jest w potrzebie, ponieważ wszystko wskazuje na to, że tam wpadł.

Minęło ledwo pół godziny, gdy znaleźliśmy się na dole. Byliśmy w jaskini. W ogromnej jaskini z pochodniami na ścianach i wydeptanymi ścieżkami. Brat Agaty, Maciej został na górze i miał nas wyciągnąć, gdy tylko odnajdziemy Tomka. Dziwne było to, że pod naszymi stopami była krew. Na dodatek w kałuży czerwonej krwi już krzepł kożuch, co oznacza, iż krew nie mogła należeć do naszego towarzysza. Stwierdziliśmy szybko, że wpadając tu, nie czekał na nikogo, tylko poszedł szukać wyjścia. Udaliśmy się przed siebie zabierając jedną pochodnie.

Gdy byliśmy już na końcu ścieżki, dostrzegłem pełno małych chatek. Nie byłem pewny czy ktoś w nich mieszkał, lecz z wielką ciekawością podszedłem, by bliżej się przyjrzeć. Przystanąłem przy jednej z nich i zawołałem do siebie Agatę. Dziewczyna podeszła i tak jak ja, zaniemówiła. Sposób, z czego została wykonana chatka, był dla nas przerażający. Do szkieletu owej chatki posłużyły kości. Kości, które nie przypominały wyglądem żadnej, którą posiadają zwierzęta. Na szkielet zaś, założona została ludzka skóra. Wywnioskowałem to po dotyku i kości, która przebiła skórę. Odszedłem by złapać oddech, gdy nagle usłyszałem jakby łamanie kości i odwracając się widziałem dziwną głowę wystającą ze ściany chatki. Agata krzyczała wniebogłosy, a ja nie potrafiłem jej pomóc, gdyż dziwny stwór o twarzy bez skóry, wgryzł się w jej nos. Przebił się szybko przez chatkę i trzymając ją za braki rękoma, odgryzł. Dziewczynę zalała krew, a dziwne monstrum wydało cieniutki piskliwy dźwięk, który miał za zadanie zawołać więcej takich osobników. Zebrałem się do ucieczki, gdy spostrzegłem jak zapala się wielka pochodnia stojąca w wodnym jeziorku, a z głębi wody wychodzą coraz to brzydsze poczwary. Biegnąc kolejnymi korytarzami trafiłem na ścieżkę, którą wcześniej szliśmy. Postanowiłem, że szybko się stąd uwolnię i zawiadomię służby, lecz tę myśl przerwał widok wypatroszonego człowieka bez nóg tuż przy tunelu, który był moim wejściem. To był Maciej. Te potwory dorwały też i jego. Nagle coś posmyrało mnie po ręce i gdy wystraszony odskoczyłem, aby zobaczyć co to, ujrzałem linę prowadzącą w górę tunelu. Chwyciłem ją mocno i wdrapywałem się ile sił. Udało mi się wyjść i przeżyć, wbiegłem jeszcze głębiej w las zostawiając resztę na śmierć.
Jeśli też uda ci się znaleźć wejście w podziemne jaskinie, uważaj. Gdyż potwory nocy chodzą nawet za dnia i dokonują mordu.
Po dziesięciu latach wraz z synem zamieszkałem w lesie i kończąc mu tę właśnie opowieść uśmiechnął się do mnie podnosząc swą główkę. Na twarzy widniała okropna blizna po cięciu, a skóra na policzku, a raczej jej brak odstraszał nie jednego. Usłyszałem pukanie do drzwi i głos mężczyzny.
- Halo? Jest tu kto? Zgubiliśmy się, pomocy!
Zerknąłem przez okno i zobaczyłem pięcioosobową grupę.
- Tato.
- Tak synku? - spytałem.
- Dziś twoja kolej. Ty straszysz wilki.

VastoLorde

opublikował opowiadanie w kategorii horror, użył 972 słów i 5221 znaków.

2 komentarze

 
  • anielica01

    Fajne.

    13 maj 2018

  • Tdujkjk

    Wspaniałe masz opowiadania ta koncowka naj xD

    10 lis 2016