Cole

Jest taka stara legenda... Jeśli zobaczysz siebie, to niechybny znak, że... No właśnie, coś się wydarzy. I to wcale nie będzie nic miłego. A panicz Cole, który musi konkurować z chorowitą siostrą o uwagą rodziców, bardzo chętnie zrobi wszystko, aby tę uwagę skupić na sobie. Czy to mu się uda? I jaką cenę będzie musiał za to zapłacić?  


Rodzeństwo, dziewczynka i chłopiec siedzieli na łóżku słuchając bez grymasów co ma do powiedzenia ich podstarzała niania.  
- Jest to stara niemiecka legenda - kobieta zaczęła poważnie - Któregoś dnia pewien mężczyzna, spacerując po parku, zobaczył znajomą sylwetkę. Gdy podszedł by przyjrzeć się jej z bliska, ta osoba odwróciła się i okazała się być nim samym! - niania na chwilę zaprzestała opowiadać, gdy zobaczyła niezrozumienie na twarzach dzieci - Okazała się być żywą zjawą. A to oznacza... Jeśli ktoś zobaczy swoją zjawę, to znaczy że wkrótce umrze.  
- To prawda? Więc jak zobaczę mojego ducha, to umrę? - spytała zniesmaczona dziewczynka.
- Co ty mówisz! Przecież to tylko stara bajka! - odpowiedział jej brat.
-Ej ty! nie opowiadaj takich historii moim dzieciom! - krzyknęła matka wchodząc do pokoju. Musiała zasłyszeć krzyki swych pociech dlatego, weszła aby sprawdzić co się dzieje. Nigdy nie ufała opiekunom, zajmującym się jej dziećmi. Nie lubiła ich wolałaby sama zajmować się rodzeństwem jednak była zbyt zabiegana w pracy.
-Ach, oczywiście proszę o wybaczenie madam! - powiedziała ze skruchą.
-Cole wracaj do swojego pokoju. - powiedziała do syna.
- Mamo, nie jestem jeszcze śpiący!
- Rób co mówię. - odpowiedziała surowo - Dobrze wiesz, że Fran nie może zbyt długo siedzieć. - Chłopiec po srogich słowach matki, spuścił głowę, lecz nie sprzeciwiając się, skierował swe kroki do wyjścia z pokoju. Odchylił dębowe drzwi i lekko je przechylił wsadzając swoje ciekawskie ucho między szparę.  
-Fran daj mi znać jeśli będzie ci zimno... - powiedziała łagodnie ich matka - Potrzebujesz czegoś, kochanie?  
Chłopak zmarszczył brwi i z impetem domknął drzwi nie przejmując się, że któraś z kobiet mogła do usłyszeć. Zaciskając pięści pobiegł do swojego pokoju.


Nienawidzę siostry! - Skarżył się swojej niani gdy razem przechodzili przez korytarz - Skupia na sobie całą uwagę mamy!
- Nie mów tak paniczu, twoja siostra jest słabego zdrowia. Ach racja! Twój ojciec przywiezie ci kucyka racja? - przypomniała szczypiąc go w policzek.
- Tak! Od bardzo dawna go chciałem! - uradował się chłopiec - Biały kucyk! Jak tylko nauczę się jeździć konno, tata zabierze mnie na farmę! - ucieszył się udając, jakoby jedzie właśnie na koniu w stronę drzwi wyjściowych gdzie czekali na niego koledzy.  
Bawili się na dworze strzelając do celu z procy. Było to ich ulubione zajęcie, bo w przyszłości chcieliby zostać myśliwymi. Zawsze marzyli o upolowaniu niedźwiedzia, ale jak na razie pozostawała im mała tarcza zrobiona z gałązek.  
- Znowu pudło! - krzyknął jeden z chłopców. - Fatalnie Chris!
-Pokaże ci jak to się robi! - Cole ujął procę i już miał strzelać gdy nagle ktoś wyrwał mu zabawkę z rąk. Była to jego matka.  
- Nie możecie się tutaj bawić - Szepnęła jednak w tonie jej głosu słychać było, że nie żartuje.  
- Mamo jesteś okrutna! - krzyknął Cole patrząc jak jego koledzy odchodzą, nie chcąc być skarconym.
- Fran chciałaby pobawić się na zewnątrz ale nie może. Gdy widzi jak się bawicie, to myśli że jak się czuję? Schowaj to. - powiedziała podając procę pokojówce.
Kobieta miała jeszcze coś powiedzieć synowi, jednak przerwał jej donośny krzyk jednej ze służących.
- Pan powrócił! - krzyczała kobieta.
Chłopiec ucieszył się i popędził w stronę stajni razem z matką. Na myśl przyszedł mu tylko biały kucyk, o którym tak marzył. i którego spodziewał się zobaczyć właśnie teraz.  
- Witaj w domu panie - odrzekł lokaj biorąc od mężczyzny lejce.
- Czy wszystko było w porządku podczas mojej nieobecności? - spytał
- Witaj w domu kochanie. - powiedziała jego żona i wzięła go za ramię.  
- Jak się czuję Fran?
- Bez zmian... - kobieta posmutniała.
- To jest dla Fran - Mężczyzna wsunął w ręce kobiety ładnie zapakowany prezent. Wszystkiemu przyglądał się zdegustowany Cole. On też chciał dostać taki ładny prezent. Był zły na siostrę. Czemu ona musi zabierać całą uwagę rodziców.
- Tato, gdzie mój kucyk? - spytał zniecierpliwiony.  
- Zmieniłem zdanie odnośnie prezentu dla ciebie. A co jeśli Fran chciałaby drugiego? To postawiłoby nas w kłopotliwej sytuacji. Proszę w zamian kupiłem ci tę książkę. Powinna ci się spodobać jest o polowaniu. - powiedział mężczyzna zbliżając się do syna.
- Nie chcę jej! - krzyknął Cole wytrącając książkę z rąk ojca. Zapłakany wbiegł do posiadłości. Ojciec go zawiódł w końcu mu obiecał, a teraz jedyne co ze sobą przyniósł to więcej rzeczy do rozpieszczania jego siostry. Otarł zły i pomyślał o swojej procy.  
- Gdzie ją mogli schować? - pomyślał i udał się do składzika, którego mama używała niegdyś do chowania tam swoich starych sukni. Chłopiec wszedł do pomieszczenia kaszląc przez dużą ilość kurzu. Cały pokój był zagracony, lecz na szafie w kartonowym pudle, o to leżała jego proca.
- Tam jest! - Oznajmił sam sobie i wspiął się na palcach po swoją własność. Już trzymał ją w ręce gdy niezdarność wzięła górę nad ostrożnością i cała zawartość pudła spadła na głowę chłopaka. Już był bliski płaczu, gdy spostrzegł swoje odbicie w dużym lustrze. Odbijała się w nim postać jego siostry. Może nie do końca jej, lecz łudząco podobnej. Podczas nieudanej próby wyciągnięcia procy z pudła, na jego głowę spadła blond peruka. w której wyglądał jak Fran. Cole złapał kosmyk włosów i uśmiechnął się na swój widok.
Tymczasem pokojówka przy sprzątaniu usłyszała cichy chichot ze schowka.
-Kto tam? - Gdy zobaczyła postać siedzącą na ziemi, kobieta spochmurniała - panienka Fran? Nie powinna być pani w łóżku? - Pokojówka zdziwiła się jeszcze bardziej gdy dziewczynka przebiegła jej obok nóg i zeskoczyła ze schodów. - Panienko, proszę nie biegać!
- Tak, co się stało? - odezwał się cichutki głos za nią. Należał on do prawdziwej dziewczyny.
- Panienko? Panienka była w swoim pokoju? - Pokojówka zakryła usta ręką w niedowierzaniu.  
- Tak. - odpowiedziała dziewczynka.
- I nie wychodziła z niego? W... więc kto był na poddaszu... - zadała sobie pytanie. Mała Fran przestraszyła się, przypominając sobie legendę, o której mówiła jej pokojówka.  

Uff, zaskoczyła mnie tak szybko przyszła - powiedział chłopak ścierając pot z czoła. - na szczęście pomyślała, że jestem Fran - zachichotał.  
- Szybko, dzwońcie po lekarza! - krzyczała w panice pokojówka, która wcześniej go goniła. - Przypilnuj panienki, znowu ma wysoką gorączkę! - powiedziała do Cole'a zanim oddaliła się do telefonu.

Następnego dnia Cole przez cały dzień mógł słyszeć tylko o złym stanie jego siostry.  
- Ty idiotko! Jak mogłaś powiedzieć Panience Fran, że widziałaś jej zjawę!
- Ale to prawda! Widziałam jak zbiega po schodach ze strychu! - szeptały między sobą służki. - I dlatego poczuła się gorzej.
Cole znów skierował się do pokoju. Zamknął za sobą drzwi i dokładnie sprawdził czy nikt nie idzie. Podszedł do łóżka i wyciągnął spod niego perukę, którą przyłożył do ust.  
- Ha! Uwierzyli, że jestem duchem siostry! Jeśliby Fran nie było, mógłbym bawić się na dworze a tata na pewno kupiłby mi kucyka. Jakby jej nie było...  


Fran musisz jeść chociaż troszkę... - zamartwiała się matka. Coraz częściej przesiadywała w pokoju swojej córki, lecz mogła tylko patrzeć jak ta z dnia na dzień mizernieje. Nie lubiła być bezsilna a zwłaszcza w kwestii zdrowia swojego dziecka.
- Nie chcę... - powiedziała dziewczynka. - Mogłabyś otworzyć okno?
- Już, już - uśmiechnęła się i odsunęła firankę. Spojrzała na podwórko. Była ładna pogoda, do tego ogród zakwitł w tym roku przepięknie. Jednak gdy zwróciła wzrok ku drzewom pobliskiego lasu pospiesznie zasunęła okno nie mogąc uwierzyć w co właśnie zobaczyła. Między zielenią przebiegła jej córka. Zjawa jej kochanej Fran. Kobieta głośno przełknęła ślinę.
- Mamo co się stało?
- Nic takiego.. Ale w tej chwili zostawmy je zamknięte, dobrze? Wiatr jest zimny. - powiedziała uśmiechając się.
- Mamo! - zapłakała Fran - Czyżbyś widziała moją zjawę? Widziałaś mnie na zewnątrz prawda!? Mamo powiedz mi czy ja umrę? Wszystkie pokojówki widziały moją zjawę! - płakała.  
- Fran! - Matka krzyknęła na widok swojej nieprzytomnej córki osuwającej się z łózka.  


Straciła wolę życia - oznajmił lekarz. - Jeśli się znowu rozchoruje, to może już nie wrócić do siebie.  
Po spotkaniu z lekarzem żona podeszła do swojego męża. Widziała w jego oczach ból, ale musiała mu powiedzieć o tym co zobaczyła tamtego dnia, którego ich ukochana córka zemdlała.  
- Ty też zaczynasz powtarzać te bzdury? - Rozwścieczony patrzył na żonę.
- Ale widziałam na własne oczy! Jeśli to była zjawa Fran, to ona powinna... - rozmowę przerwał głos służącej.
- Proszę pana, madam. Chciałabym odejść - powiedziała młoda kobieta najwyraźniej przestraszona.  
- Catherine czemu tak nagle?
- Ten dom jest straszny! Tego ranka widziałam panienkę Fran wchodzącą do domu. Ale w tym samym czasie widziałam, że patrzy przez okno na drugim piętrze.  

Cole kontynuował swoje poczynania, przy czym jego siostra stawała się coraz bardziej chora bez objawów wyzdrowienia.  
- Jeśli pojawię się na przeciw niej przebrany za nią, to z pewnością... - jego rozmyślenia przerwał krzyk siostry - To Fran! - ściągnął perukę i pognał do pokoju dziewczyny. Matka go ubiegła gdyż już otwierała drzwi.
- Co się stało, Fran! - spytała nie uzyskując odpowiedzi. Jej córka nie żyła. Wyglądała na przerażoną, a jej oczy były szeroko otwarte.  
Cole przygryzł palca, żeby na jego usta nie wkradł się szyderczy uśmiech.  
- Och tylko nie mówcie, że musiała zobaczyć własnego ducha. Zobaczyła tylko swoje odbicie w oknie. Naprawdę uwierzyła w tą legendę o zjawie. Co za głupia dziewczyna!


Trzy dni po śmierci Fran odbył się jej pogrzeb. Została pochowana niedaleko swojego rodzinnego domu na cmentarzu. Przyszło wiele osób, niezbyt zaskoczonych śmiercią dziecka. Dziewczynka chorowała od bardzo dawna i nie było dziwnym, ze też opusciła ten świat tak prędko. Na jej grobie spoczywało teraz wiele kwiatów. Cole nie wylewając żadnej łzy, wtulał się w matkę.  


Cole musisz czuć się samotny... - odparł jego ojciec siedząc na fotelu - Może chcesz kucyka?
- Kupisz mi go tato? - spytał podekscytowany.
- Już go kupiłem, czeka na ciebie w stajni - powiedział lekko się uśmiechając.  
Chłopiec pognał w kierunku wyjścia z posiadłości. Biegnąc mijał właśnie duży balkonik, chwilę obok niego przystanął gdyż między firanami ujrzał znajomą sylwetkę wyciągającą do niego rękę...

Insane

opublikowała opowiadanie w kategorii horror, użyła 2121 słów i 11337 znaków, zaktualizowała 2 kwi 2018. Tagi: #horror #legenda #straszne #creepy

5 komentarzy

 
  • Użytkownik ja

    Zaje...biste

    14 lut 2014

  • Użytkownik nicola

    .....****......pisz szybko

    13 lut 2014

  • Użytkownik DaddysDaaughter

    Świetne jest, podoba mi sie ;d

    13 lut 2014

  • Użytkownik iza0199

    Masz talent do pisania opowiadań :)

    13 lut 2014