Patrzę, czytam i uwierzyć nie mogę. Prawdy szukam, ale nie odnajduję. Rozumiem, że świat próbuje przekonać, przedstawić argumenty stawiające sprawę jasno – bezprecedensowo.
Jednak ignoruję. Raz po raz i znowu.
W głowie pojawia się myśl, że przecież nie trzeba. Można udawać, grać na zwłokę. Nie poddaję się jednak. Z przekory ludzkiej? Z buntowniczego podejścia? A może tak po prostu, bo tak wypada?
Nie.
To nie ma nic wspólnego z istotą sprawy.
Ukryte gdzieś głęboko umysłowe haczyki wżynają się w skórę. Nie tą fizyczną, bo tak się nie da.
Godzą w duszę. Albo coś, co za duszę zostało przyjęte w codziennym rozumowaniu.
Dusza krwawić nie może. Nie może nawet boleć tak, jak boli ciało.
To taka ironia losu, że najbardziej delikatne fragmenty człowieka są odkryte.
Wszystko można skwitować śmiechem. Niczym więcej. Przecież tak to właśnie wygląda.
Nad tym wszystkim góruje śmiech. Pojawia się i przejmuje kontrolę, dominuje. To wszystko jest przecież śmieszne, czyż nie?
Śmiejesz się ze mną, prawda?
2 komentarze
czyzia
Nie ujęłabym tego lepiej. ;D
Malolata1
O matko, kocham to tak bardzo..