Nic nie wydaje się takie samo, życie płynie, ludzie odchodzą a Ja zostaję sama. Kolejna przeprowadzka równa się kolejnej nowej klasie, szkole. Szczerze? Dosyć mam tego, gdyby nie fakt że został mi ostatni rok do mojej pełnoletności już dawno wyprowadziłabym się z domu.
Nazywam się Anastazja, niska szatynynka o jasnej cerze i zielonych oczach, nie ma we mnie raczej nic specjalnego, uwielbiam grać na pianinie, nigdy nie miałam przyjaciół. Mieszkam z wujem i jego żoną.
Moja mama oddała mnie do adopcji, chwilami jak sobie o tym myślę cieszę się chociaż serce boli jak cholera, mam swiadomość tego że była ona osobą niespełną rozumu w wyniku czego nie mogła się mną zająć. Wuj opowiadał mi że mieszka ona sama w jakimś domku na wybrzeżach Californii, sama samiutka. Ludzie podobno boją się jej, jest odizolowana od realnego świata, chyba nawet tak nie tęsknie za nią jak kiedyś, może to i lepiej.
Taty niestety nie znam, nikt nigdy nie mówił mi o nim jedyne co wiem to to że nazywa sie Michael. Nic więcej.
Wujek podjął się zadania i wychowuje mnie od 16 lat, jest dziwnym człowiekiem zawsze mało mówi i ubiera się na czarno, wiem że skrywa wiele tajemnic, bo kiedy patrzę w jego oczy czuję że jego myśli przelatują mi przez głowe a wtedy on szybko odchodzi ode mnie. Nie rozumiem tego.
Jego żona od 16 lat zamieniła ze mną może 10 pełnych zdań, cześciej się usmiecha niż mówi.
Jest bardzo ładną ale i smutną kobietą. Rzadko kiedy rozmawiamy, przeważnie kiedy wprowadzamy się do nowego miasta Wuj Albert dyktuje mi zakazy:
Nie wyjeżdżaj poza miasto
Informuj mnie o wszystkich Twoich znajomych
Odbieraj telefon i wracaj o 22 do domu.
Na tym przeważnie kończy sie moja rozmowa z nim a jego oczy wyraźnie dają do zrozumienia że nie mam prawa zaprzeczyć.
Kiedyś gdy pojechałam sama za miasto nad stawik i nie wróciłam na czas do domu, on jakimś trafem znalazł się przy stawie i nagle urywa mi sie film... Nie pąmietam nic, budzę się w łózku już w całkiem innym mieszkaniu, inmym miescie... Jesteśmy specyficzną rodzinką. Od tamtego dziwnego zdarzenia rozmawiamy jeszcze mniej, prawie wcale. Tak wygląda moje życie z grubsza.
Nieśmiertelna cz1.
1 września 2015r
Wchodząc do nowej szkoły czułam wzrok na sobie każdej osoby z osobna. Przyzwyczaiłam się do tego uczucia. Szkoła jak każda inna, te same zakompleksione nastolatki z niedowagą, przesadne wymalowaną twarzą i matowymi włosami zniszczonymi przez lokówki czy prostownice ...
Chłopcy jak chłopcy każdy stara się zgrywać gwiazdę, te same modne w tym miesiącu buty, dresy albo markowe drogie ubrania za ciężkie pieniądze ich rodziców.
Żal mi ich, są tak ograniczeni i zależni że ich życie stało się więzieniem w tych grupach szkolnych
..
Zawsze trzymam się na uboczu ponieważ ludzie w mojej obecności czują się niezręcznie skrępowani, oczywiście to nie było całe życie tak że nie miałam koleżanki czy kolegi.
Pewnego razu w klasie szóstej pewna dziewczynka podeszła do mnie i zaprowadziła mnie na trzepak w pobliskim osiedlu, nie odezwałam się do niej ani słowem ponieważ moja mowa była bardzo ciężka, nigdy nie potrafiłam z nikim rozmawiać coś mnie hamowało...
Wtedy odwarzyłam się uśmiechnąc i powiedzieć "dziękuje" chodziło mi o to że jako jedna zechciała się ze mną pobawić, to powtarzało się prawie codziennie przez 1miesiąc. Nigdy nie mowiłam tylko zawsze słuchałam, polubiłam Ją mimo tego że zbyt dużo się chwaliła to była jedyna osoba która chciała przebywać ze mną w jakikolwiek sposób.
W ostatni dzień tego miesiąca kiedy zaczynałysmy 1klasę gimnazjum podeszła do mnie i zapytała czy jestem chora.
Odpowiedziałam jej głową że nie, zaczeła na mnie krzyczeć bym cokolwiek jej odpowiedziała, że zachowuje się jak psychiczna, obrażała mnie i nagle popchneła.
Nie wiem co się wtedy stało ale zaczął padać straszliwy deszcz a moje ciało doznawało torsji, cała się trzęsłam i mówiłam rózne dziwne rzeczy których nie chcę pamiętać, nie panowałam nad tym.
Wtedy po raz pierwszy obudziłam się nie pamiętając prawie nic w nowym miasteczku, w łózku całkiem zdrowa i normalna, a tamtej dziewczynki nigdy nie spotkałam.
I własnie od tamtej pory trzymam się od ludzi z daleka, uwielbiam być sama, uwielbiam deszcz. Myslę że ludzie nie potrafią zrozumieć takich ludzi jak Ja.
Wracając do tematu.
Korytarze szkoły przepełnione były wszystkim co sztuczne.
Idąc środkiem korytarza czułam że już za chwilkę ludzie wydadzą o mnie ksiązkę w wersji słownej "podaj dalej" kwestia przyzwyczajenia.
Znalazłam swoją szafkę nr.17 rozpakowałam się i ruszyłam szukać swojej sali lekcyjnej w między czasie słuchając tych głupich przyspiewek i gwizdów na mój widok.
Znalazłam sale i weszł do środka, powoli rozglądając się za wolnym miejscem najlepiej na samym tyle.
-Halo! Czegoś Pano szuka?- zapytał nauczyciel.
-Podejrzewam że własnie tutaj zaczyna się moja lekcja- powiedział cicho, lekceważąco dosyć.
-Anastazja!?- Wujek mówił że dzisiaj się zjawisz, jak mogł zapomnieć! Dzieci to jest wasza nowa koleżanka.
Lekko zarumieniona usiadłam w pierwszej ławce sama, mysląc o nauczycielu który cały czas mi się przyglądał.
Czułam że go znam, tą jego twarz coś musiało byc na rzeczy ale jeszcze nie wiem co.
Materiał zarchiwizowany.
2 komentarze
villemo92
fajne! szkoda, że opowiadania z tej dziedziny nie sa tu doceniane..
Misiaa14
Zaczyna się świetnie !!!