Kosmiczna Przygoda, Która Zdarzyła się Istotom z Innego Świata

gatunek: fantastyka/surrealizm/elementy komediowe

"Kosmiczna Przygoda, Która Zdarzyła się Istotom z Innego Świata"

Lata 2002-2005, środek dnia.

Człowiek o czerwonych kręconych włosach, przyodziany w jasnożółto-ciemnopomarańczową koszulkę, złotą zbroję i zielone dżinsowe spodnie, mający od dwudziestu pięciu do pięćdziesięciu siedmiu lat, wędrował po lodowo-górzystej planecie.

Nagle znalazł się w głębi dalekiej przestrzeni kosmicznej, gdzie widział latające rakiety, spodki, księżyce i niezwykłe, przeogromne, świecące pierścienie. Zaczął biegnąć ku górze, po tajemniczych przezroczystych schodach, prowadzących do zagadkowych otwartych drzwi, z których emanowała błoga i przyjemna, pozytywna poświata. Kiedy znalazł się po drugiej stronie, zamienił się w podobną do anioła albo wróżki człekokształtną postać, której skrzydła i włosy co jakiś czas zmieniały swój kolor.

Wskoczył na jedną z białych chmur, unoszących się na niebieskim tle, i pofrunął na niej na pustynną planetę. Ta nagle eksplodowała sprawiając, że poleciał bardzo daleko, po drodze zatrzymując się na kilkadziesiąt minut na tropikalnej planecie, pełnej plaż zacienionych przez potężne drzewa palmowe i figowe, po czym pod jego stopami pojawił się obłok, na którym radośnie i beztrosko pofrunął w dalszą drogę, gdzie czekało go mnóstwo wspaniałych przygód.

Wylądował na oceaniczno-morskiej planecie, a dokładniej na rozległej i żyznej, przybrzeżnej nizinie, a wtedy chmura rozpadła się na kilkadziesiąt wielokolorowych kulek, które następnie poleciały gdzieś daleko w powietrze i rozbiły się o jasnoniebieskie niebo, na którym wypoczywało żółto-pomarańczowe słońce.

— Muszę wymyślić jakiś scenariusz i przerobić po swojemu wszystkie wszechświaty... aby przejść samego siebie, zostać legendą i gwiazdą, egzystować w wielu kosmosach na raz i natworzyć mnóstwo nowych wszechświatów, żeby ta fantazyjna przygoda nigdy się nie skończyła! — powiedział do otaczających go drzew, krzewów i przepięknie kwitnących roślin zielnych, bardzo chętnie rosnących na każdym dostępnym kawałku gleby.

Nad okolicę nadleciała otoczona plażami wyspa, a na niej stało drewniano-murowane miasteczko, całe w kolorach jesieni i nieba. Istota wzbiła się w powietrze i wylądowała na plaży fruwającego kawałka lądu, a wtedy opadł on na wybrzeża przepięknej zatoki i stał się półwyspem. Na trawnik przyszły: jacht, dom, basen kąpielowy i silos wieżowy. Przywitały się ze skrzydlatą postacią.

— Niekiedy padają deszcze uśmiechniętych kwiatów i roześmianych owoców, bardzo podobnie jak w starych, dobrych, oryginalnych czasach — powspominał silos.
— Popłyńcie ze mną do mojego wszechświata, będzie czadowo i odjazdowo — zaproponował jacht.
— Niedługo pofrunę na planetę posiadającą wiele różnych stref klimatycznych, bo tam daleko na horyzoncie szaleją sztormy i potworne głowonogi — zapowiedział dom.
— Płynę nagrać nową płytę dla imprezujących plażowiczów i plażowiczek — postanowił basen.
— Tam, gdzie wielkie kamienne budowle fruwają jak motyle jest wielki zamek, zawierający wiele mieszkań i wzniesiony z cegieł miękkich jak piasek oraz twardych jak stal — zakończyła rozmowę skrzydlata postać, po czym pod jej stopami pojawił się fruwający świecący obiekt podobny do latającego kamienia w kształcie koła, który okazał się międzygalaktycznym samolotem, a nawet statkiem międzywymiarowym.

Istota zniknęła, a przedmioty zamieniły się w kolorowe pióra i rozpłynęły się w powietrzu. Po niebie przefrunął posiadający kilka wagonów pociąg osobowy, w którym miała miejsce wesoła zabawa dyskotekowa. Wielobarwne światła wydobywały się z okien wagonów. Fruwająca postać znalazła się w przepięknym beżowym zamku, stojącym między żółtym piaskiem potężnej plaży, a jasnozieloną podsuszoną łąką, nad którą unosiły się motyle, ważki, chrabąszcze i kolorowe kwiaty.

Wewnątrz budynku znajdowało się kilkanaście pomieszczeń, a każde z nich miało inny, wyjątkowy i niepowtarzalny klimat, oraz różne atrakcje do zaoferowania. Postać weszła do jednego z pokoi. Miał on bordową podłogę i szarobeżowe ściany, na których wisiało kilkanaście bardzo kolorowych i świecących obrazów, wysokich na prawie dwa metry i szerokich na kilkadziesiąt centymetrów. Na podłodze leżało kilkanaście błyszczących kul wielkości pomarańczy. Jedna połowa z nich była złoto-srebrno-brązowa, a druga miała barwę złoto-srebrno-zieloną. Postać zebrała i ukryła w jednej ze swoich niezwykłych kieszeni wszystkie sferyczne przedmioty.  

— Teraz mam wystarczającą ilość złotej gwieździstej energii, aby wejść do wielkiego oceanicznego miasta dyskotek i kin — powiedziała istota sama do siebie, wychodząc z pokoju i opuszczając budynek.

Gdy postać znalazła się z powrotem na rozległej plaży, po której spacerowały kraby i flamingi, wzbiła się wysoko do góry, ponad chmury. Po kilku sekundach, wylądowała w centrum dużego miasta, gdzie stał las wieżowców, panował łagodny podzwrotnikowy klimat i na chodnikach rosły rzędy palm, bananowców oraz figowców. Na roślinach przysiadały przelatujące często przez okolicę ptaki i różne owady, zwłaszcza motyle oraz szarańczaki, aby odpocząć i pośpiewać wspólnie, razem z rapującymi ślimakami.

Tymczasem, skrzydlata istota weszła do okazałego i przepięknego kinoteatru. Wewnątrz zastała podłogę w beżowo-czerwoną kratkę, białe ściany, i liczne pozłacane dekoracje. Postać weszła do sali kinowej, gdzie przebywało kilkanaście hybryd nieznanych stworzeń człekokształtnych i różnych gatunków zwierząt oraz roślin. Lampy, umieszczone na ścianach i suficie, świeciły żółtym i pomarańczowym światłem. Skrzydlata postać usiadła na czerwono-brązowym krześle, między człekokształtnym szarańczakiem a humanoidalnym karaluchem i obejrzała fragment filmowego przeboju z lat dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku.

— Przebojowy film! Jestem wzruszony i szczęśliwy, że go znowu oglądam! Kilka lat go nie widziałem! — powiedziała istota podobna do wróżki.
— Odjechany! — odpowiedział humanoidalny szarańczak.
— Oryginalny i kultowy! — dodał człekokształtny karaluch.

Zakończenie filmu było takie, że Układ Słoneczny rozpadł się, a każda planeta poleciała w inną stronę. Postać posiadająca skrzydła wstała i podeszła do czterech innych istot, również wyglądających bardzo podobnie do ludzi i mających piękne skrzydła. Pięć humanoidalnych stworzeń stało w kręgu w tylnej części sali kinowej oraz rozmawiało ze sobą o tworzeniu nowych wszechświatów, po czym wszystkie razem wyszły na zewnątrz, na chodnik. Pod ich stopami, wokół własnej osi kręciły się namalowane na płytkach chodnika rozgwiazdy, mające kolor pomarańczowy oraz różowy.

Nadeszła zabawna i gwarna parada dziwnych, tajemniczych oraz zaskakujących pojazdów, stworzeń i postaci. Przeszła wzdłuż ulicy. Można było zobaczyć w niej między innymi tańczące pralki i komody, niebieskiego bażanta, zielone jajo chodzące na fioletowych łabędzich łapkach oraz indyka z paszczą aligatora i ogonem jaszczurki, a także ośmiornice i kalmary hasające radośnie w najlepsze po chodnikach, jak gdyby były one typowo lądowymi zwierzętami, na przykład kiwi albo emu.

Pięć istot bardzo podobnych do ludzi, ubranych w barwne i stylizowane na antyk oraz mitologię stroje, tylko że dodatkowo posiadających piękne skrzydła przywodzące na myśl te posiadane przez rybitwy, ważki i motyle, przywołało nadnaturalnymi zdolnościami swoich ponadludzkich fal mózgowych nietypowy bus w kształcie wielkiego strusiego jaja na jednym kółku. Wsiadły do niego i pojechały z zamiarem odwiedzenia plaży, żeby zobaczyć, jak pływa krewetka.  

Zjeżdżając z porośniętego lasem liściastym wzgórza, skrzydlate postacie w pewnym momencie zatrzymały się, bo zauważyły na niebie coś dziwnego, co przykuło ich uwagę, a było to kilka coraz większych i większych kul, każda w innym kolorze. Niektóre były otoczone przez niezwykłe, płaskie i świecące pierścienie. Na jedną z tych, które je posiadały, przypadał jeden, dwa albo trzy takie pierścienie, a każdy miał inną barwę. W końcu, obiekty sferyczne zasłoniły swoją objętością cały nieboskłon.

Nagle wszystko zamieniło się w nieskończoną ilość pastelowych i często mających kształt pizzy świecących punkcików, zawieszonych w niewidzialnej plazmie, na granatowym tle.

Koniec.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.