Po środku lasu, niczym oko puszy rozciągał o się jezioro niemałe, nie duże. Obrośnięte było dookoła szuwarami i drzewami. Z brzegu na wodę wstępowała niewielka kładka, z której czasami jakiś wędkarz łowił ryby. Tak było i tym razem. Na pomoście siedział mężczyzna, który po zarzuceniu wędki i ustabilizowaniu spławika rozsiadł się na ławce.
-Co on robi? Śpi?-spytała po pewnym czasie jedna z żab swoją koleżankę.
-Nie wiem… Może…-odpowiedziała druga patrząc na człowieka obojętnie.
-Tak więc wygląda człowiek…
-Owszem.
-Jeszcze nigdy nie widziałam człowieka.
-Domyślam się…
-Nie wygląda na złego…
-Bo ludzie nie są źli.-odpowiedziała jej druga spoglądając na pierwszą kątem oka.
-Mylisz się. Są i to bardzo.-odparła ta pierwsza.-Dawniej mieszkałam w rzece, którą wytruli przy użyciu jakichś szarych tuneli, z których wypływała skażona woda. Przez nich musiałam szukać nowego domu…
-Cóż, w moim przypadku ludzie nigdy nie byli w stosunku do nas, żab, wrogo nastawieni.
Mówiąc to druga z żab przeniosła swój wzrok z człowieka na jezioro. Promienie popołudniowego słońca odpijały się od tafli wody błyszcząc jak ognisko o zmroku. Toń była spokojna, niewzruszona. Na jej powierzchni migotały iskierki niczym cekiny na płaszczu magika, który, ku wielkiemu zadziwieniu publiczności, wyciągnął właśnie królika z przed chwilą co pustego kapelusza. Korony drzew porastających brzegi delikatnie szumiały poruszane jedwabnym dotykiem wiatru.
-To było jakieś dwa lata temu.-zaczęła swój wywód druga z żab.-Wtedy nasze jezioro zaczęło zarastać, co w dłuższej perspektywie mogło poskutkować tym, że cały nasz klan straci dom… Kiedy rośliny podwodne rozrosły się do tego stopnia, że nie szło już swobodnie pływać, przyszli ludzie, którzy przy pomocy jakichś szarych patyków przymocowanych do długich i grubych łodyg, zaczęli wyciągać nadmiar roślin porastających dno. Po przerzedzeniu toni wodnej wpuścili do jeziora kilka ryb, które w przeciwieństwie do pozostałych, żywiły się roślinnymi najeźdźcami. Od tej pory rośliny już nie rozrastają się do tak wielkich rozmiarów… Dzięki ludziom nie straciłam domu…
-A więc ludzie są dobrzy? Czy źli?-spytała pierwsza z żab z zaciekawieniem przysłuchując się swojej kompance.
Jej rozmówczyni jednak nic nie odpowiedziała. Wpatrywała się jedynie w połyskującą taflę jeziora.
Dodaj komentarz