Weszli do domu. Pierwszy gospodarz, a za nim wściekły Krystian i Mariusz oraz obojętny Karol z Januszem.
Coś się stało?- spytała Maria
-No stało się, stało. Nie ma większości naszych zapasów, a jedna opona jest przebita- Starał się grzecznie i spokojnie odpowiedzieć Krystian.- Nie będziemy długo przeszkadzać, spakujemy się i wynosimy.- Skończył.
-Możecie zostać tak długo jak trzeba- Oznajmił Robert jednocześnie położył 7 piw na stół. rozmawiali do godziny 12:11 po czym wstali i wszyscy poszli pozbierać rozrzucone rzeczy.
Po godzinie wszystko leżało ułożone na ziemi.
-To Mariusz idź do samochodu po kartkę i długopis- Rozkazał Krystian. Sprawdzili co mieli i zapisywali to na kartce. Było to 3 karabinki mini beryl i 4 magazynki z amunicją do nich, 5 pistoletów i 7 magazynków z amunicją. Granat i 2 kałachy z 5 10 magazynkami i amunicją do nich. Jedzenia i picia na tydzień, 3 latarki i 5 paczek baterii po 4 w każdej. Mieli też dwie siekiery, jedną maczetę, trzy taśmy izolacyjne oraz line spadochronową o długości 15 m. Uratowały się również będące w środku samochodu 2l wódki.
-Dziękujemy za pomoc, ale jest już godzina 13 i musimy się zbierać powoli.- Podziękował Krystian.
-Nie chcecie może zostać jeszcze do jutra?- Spytał Robert.- Fajnie się z wami rozmawia, a wiecie... Nie ma za często takiej okazji.- Skończył.
-W sumie nigdzie się nam nie śpieszy- Wtrąciła się Ania.
-Świetnie!- Rzuciła Maria.
-Może pójdziemy z Karolem spakować nasze rzeczy i podejdziemy pod dom?- Zaproponował Krystian.
-Iść z wami?-Spytał Robert
-Nie, damy rade.
Wyszli za drzwi, które zamknął za nimi Gospodarz.
-Co myślisz o naszej sytuacji i tych ludziach?- Spytał się Krystian
-Wydają się mili, pomogli nam, powinniśmy się im jakoś odwdzięczyć, nieprawdaż?
-A co myślisz o tym żeby jechali z nami?
-Jestem za, ale wątpię, że będą chcieli, mają tu bardzo dobrze, może byśmy tu zostali?
-No nie wiem, miałem plany trochę jeszcze jechać.
-Zrobimy wszystko tak jak chcesz, gdyby nie ty może byśmy nie przeżyli
W tym momencie doszli do samochodu i zaczęli pakować wszystko do środka samochodu na tylne siedzenia, wsiedli do samochodu i podjechali pod dom po czym weszli przez drzwi. Usiedli i rozmawiali do 17:04.
-Chodźmy sprawdzić czy wszystko zamknięte i czy są pozasłaniane okna.- Nakazał Robert. I poszli... O godzinie 21 poszli spać.
-O kurwaaaa! patrzcie!- Krystian pokazał palcem na las.
-Szybko! bierzcie broń z Samochodu!- Rozkazał Mariusz. Zaczęli strzelać do sześćdziesięciu mutantów. Leciały jeden za drugim, wydawało się, że to nie możliwe, jak to? "Przecież to nie możliwe, one są tylko w nocy" myślało większość z nich. Naboje leciały jeden po drugim, lufy karabinów robiły się już czerwone. Naboje najczęściej nie trafiały w cel, dlatego Krystian kazał przenieść się wszystkim do domu i strzelać z okien, a sam został kilka metrów przed domem.
-Idźcie strzelać z okien, a ja tu zostanę i rzucę tym skurwielom granat pod nogi.
-Szybko do domu!-Krzyknął Mariusz
-No to po was Chuje- Powiedział sobie pod nosem. Gdy były około 50 metrów przed nim odciągnął zawleczkę, ale za późno, nie przewidział że tak szybko pokonają te 20m i zanim się zamachnął one były już przy nim. Puścił granat, a ten wybuchł.
Wszyscy w promieniu 10m zginęli. Było to około 45 może 50 stworów. Cała ziemia była we krwi, zielona trawa zmieniła kolor na czerwony. Wszędzie były wnętrzności mutantów i Krystiana. Szefa i wybawiciela tych ludzi, których uratował po raz kolejny, ale tym razem przy tym zginął.
Dodaj komentarz