48 dzień apokalipsy
1 dzień poza schronem
-To jak wychodzimy?- Spytał retorycznie Krystian podchodząc do drzwi. Gdy je otworzył ujrzał ciemność, było ciemno, ale widoczność sięgała od 100 do 200m. Dla pewności, że da się bezpiecznie oddychać kazał zmoczyć kawałek szmatki i przywiązać tak by zasłoniła usta i nos.
-Która godzina?- spytała Ania
-13- Odpowiedział jej mąż
-Zimno tu jest- Poskarżyła się Karolina
-No, lepiej się ubierzcie. Na południu jest gorzej, dlatego pójdziemy na północ, ale zanim tam dojdziemy możemy zamarznąć.- Pouczył Krystian.
-Na północy, na północy jest zimno- Poprawił go Mariusz
-Nie, dużo bomb spadło na południe, tam na 100% jest zima nuklearna, musimy iść na północ.- Rozkazał Krystian. Wsiedli do samochodu Krystiana i wyjechali z wioski Rosolin w stronę Gdyni. Właściciel pojazdu prowadził, jechał powoli rozglądając się uważnie. Po przejechaniu stu kilometrów Krystian zauważył jednostkę wojskową do której chciał wejść, zatrzymał się i powiedział
-Chodźcie, weźmiemy broń przyda się.- Nie dając czasu pozostałym na namyślenie się czy wyrażenie opinii wyszedł z samochodu, a reszta za nim.
-A jak ktoś tam jest? Przecież to nielegalne- Powiedziała niepewna Ania
-Widziałaś kogokolwiek przez ostatnie 100 kilometrów?- Zapytał Krystian. Po zadaniu tego pytania poszli do drzwi, Krystian wyciągnął broń i to samo kazał zrobić Mariuszowi po czym weszli. W środku było ciemno i cicho jak w nocy na cmentarzu w środku lasu. Krystian szeptem zaproponował by się rozdzielić. Ania poszła z nim i Edwardem, a Karolina z Mariuszem. Po przejściu kilku pomieszczeń ani Krystian, ani Mariusz nie znaleźli poszukiwanej zbrojowni. Nie widzieli ani martwych ludzi, szczurów, nawet nie było widać karaluchów. Po chwili usłyszał wołanie Mariusza.
-Krystian! Ania! Chodźcie tu!
-Co się dzieje?- Spytał po dotarciu Krystian.
-Coś jest nie tak, nic tu nie ma, nawet robactwa
-No dziwne, ale szukajmy broni
-Słyszysz? Coś tam jest- Pokazał Mariusz palcem na skrzyżowanie korytarzy 20m przed nimi.
-Wydaje ci się
-Nie kochanie, ja też to słyszę- Powiedziała niepewnie Ania.
-Chodźmy to w takim razie sprawdzić
-Lepiej wracajmy- Rzuciła Karolina
-Dobry pomysł- Potwierdziła Ania
-Potrzebna nam broń- Oznajmił po raz kolejny Krystian robiąc krok do przodu i otwierając następne drzwi
-I ją mamy- Skończył uradowany. Jego oczom ukazał się cały arsenał. 6 sztuk AK-47, 12 magazynków i amunicji do 36. 10 karabinków mini beryl, 21 magazynków i amunicja do 50. 1 karabinek wyborowy, 3 magazynki z amunicją do 3. 2 granaty F1 i 10 pistoletów wand, 15 magazynków i amunicja do 22.
-Pakujcie to do torby. Weźcie tylko załadujcie pistolety i niech każdy po jednym weźmie.- Rozkazał Krystian. Załadował 5 naboi do swojego pistoletu po czym usłyszał jak ktoś biega. Szybko włożył magazynek do gniazda magazynku, przeładował i wycelował w drzwi. Wyskoczyło coś, coś podobnego do człowieka, było ciemne, wręcz czarne i zgarbione.
-Stój i się nie ruszaj! Kim jesteś?- Pytał nerwowo Krystian, ale nie usłyszał odpowiedzi, po czym powtórzył. Stwór zrobił krok do przodu.
-Stój!- Krzyknął równocześnie strzelając i zamykając oczy.
-Zabiłeś go!- Krzyczała ze łzami w oczach wystraszona Ania. Edward ze strachu, znieruchomiał.
-Pakujcie broń i uciekamy- Powiedział wystraszony Krystian podchodząc do trupa. Trafił go prosto w głowę, w środek czoła. Spojrzał na korytarz, nic nie zobaczył, ale usłyszał kolejnych stworów.
-Ruszajcie się, Mariusz ładuj magazynek do kałacha, szybko!- Krzyknął z wyraźnie wystraszonym głosem Krystian. Zanim załadował było już ich widać. Krystian zaczął strzelać z wand, wystrzelił ostatnie 4 naboje z których zabił 1 z 7 stworów
-Mariusz, kurwa dawaj tu z tym kałachem- Krzyknął. Wyjął Rewolwer i zaczął strzelać i znów zabił jednego. Gdy Mariusz dotarł i zaczął strzelać, Krystian zaczął ładować drugiego Ak-47.
-Dobra, padli!- Krzyknął Mariusz. Edward zaczął płakać. Ania próbowała uspokoić dziecko, a Krystian kazał Mariuszowi doładować do końca magazynek po czym mieliśmy iść do samochodu.
-Ja idę pierwszy, wy w środku, a Mariusz ty kryjesz tyły.-Rozporządził Krystian. Droga do samochodu poszła bez żadnych problemów. Wrzucili wszystko do bagażnika prócz 2 kałachów, które wzięli do samochodu, po tym odjechali.
Dodaj komentarz