XXXciekawska – Anka cz.5
Leżała w łóżku zaróżowiona i odprężona po krótkim, ale głębokim śnie.
Wzrokiem śledziła świetlne refleksy, jakie rzucały promienie słoneczne odbite od liści klonu rosnącego pod oknem sypialni. Zadumana, bawiła się kosmykami blond włosów; obracała je między palcami, dotykając końcami do twarzy i ust. W myślach wracała do dnia poprzedniego, analizując bez końca - scena po scenie - wydarzenia z pokoju hotelowego. Czuła jeszcze na całym ciele jego pocałunki, delikatny dotyk dłoni, warg i zębów. Pomimo długiej kąpieli, która miała zatrzeć ślady występku, wspomnienie zapachu jego potu, zmieszanego z cytrusową nutą wody po goleniu, unosiło się w pokoju i otulało ją, jak delikatnym muślinem. To mózg grał na jej zmysłach wzmacniając wspomnienia, wrażeniami: dotykowymi, słuchowymi i zapachowymi. Znów poczuła rosnące podniecenie, jak wtedy, gdy w hotelowej windzie całowali się z taką intensywnością, że traciła oddech. Dotknęła sutków. Były twarde i nadwrażliwe. Uniosła piersi i polizała je delikatnie, uruchamiając tym samym, zaledwie uśpione żądze. Przymknęła oczy sycąc się tym dreszczem rozkoszy. Pod powieki wdarł się obraz jego podnieconego spojrzenia:
- Ania...Anula...Aneczka – szeptał jej do ucha.
Jego gorący oddech na jej szyi i muśnięcia warg sprawiły, że mruczała jak kotka leżąca na kolanach swojego pana. Czubek języka przesuwał się wzdłuż szyi i kiedy dotarł do ucha - delikatnie je pieścił. Dotykał płatka ucha i jego krawędzi, by po chwili kąsać je. Ta zmiana spowodowała, że przeszedł ją lekki dreszcz podniecenia. Objęła jego głowę i przyciągnęła do siebie. Odwzajemniła mu tym samym - wgryzając się w płatek jego ucha.
Gdy winda zatrzymała się na ich piętrze, nadal całowali się, sklejeni ze sobą w rogu kabiny. Drzwi rozsunęły się i Anna zauważyła kątem oka, że przed nimi stoi starsza, dystyngowana kobieta. Na moment ich spojrzenia spotkały się, a na twarzy kobiety pojawił się delikatny uśmiech aprobaty. Wyszli objęci. Anna obejrzała się przez ramię. Drzwi windy zamykały się, jak migawka aparatu. Kobieta stała zatopiona w myślach i z rumieńcem na policzkach, uśmiechała się do swoich wspomnień.
Kiedy otwierał drzwi pokoju, zauważyła, że ręce mu drżą z emocji. Ona też była podniecona i nerwowo rozglądała się po korytarzu, jak złodziejaszek przed dokonaniem przestępstwa.
Drzwi otworzyły się i wpuścił ją przodem. Wszedł zaraz za nią, objął od tyłu i przywarł biodrami do jej pupy. Poczuła jego pulsującą męskość. Tulił ją w ramionach, jak chłopiec swoją pluszową zabawkę.
Dłonie ściskały jej piersi. Czuła jego gorący oddech na szyi i karku. Całował jej włosy. Zaczęła delikatnie poruszać biodrami. Ten ruch podniecił ich oboje. Szeptał jej do ucha słowa miłości, a ona cichutko mruczała. Wtulił twarz w jej włosy i głęboko wciągnął ich zapach, jak kokainista kreskę.
Wykonywała biodrami, jak w tańcu, powolne koliste ruchy; a on razem z nią - przytulony do jej pleców i pupy. Powoli zaczął rozpinać guziki jej bluzki. Kiedy został mu już ostatni, ukryty w spódnicy, miękkim ruchem do góry, uwolnił materiał bluzki. Odpiął go i wsunął ciepłe dłonie pod spód. Pieścił jej brzuch. Powoli odwróciła się do niego, a on zsunął bluzkę.
Przez chwilę stali naprzeciw siebie i mierzyli się wzrokiem, jak zapaśnicy przed atakiem. Tyle, że w ich oczach nie było nienawiści tylko czułość i uwielbienie.
Złapał ją za biodra i delikatnie przyciągnął do siebie. Muśnięciem warg dotykał jej czoła, powiek, czubka nosa, ust i policzków. Jego gorący oddech pieścił jej skórę, a dłonie wędrowały po plecach. Kiedy palce znalazły zapięcie biustonosza, wprawnie dokonały aktu uwolnienia. Gdy zdejmował ramiączka, cofnął się o pół kroku, żeby lepiej podziwiać krągłość jej piersi. Rozczulony ich widokiem wyjęczał, tylko:
- Och, Anka…
Ich oczy płonęły pożądaniem. Robert objął ją w pasie i zaniósł do łóżka. Kiedy rozluźnił objęcia, zsunęła się wzdłuż jego ciała i oparła udami o krawędź mebla. Pocałował ją namiętnie w usta i naparł na nią. Usiadła na brzegu materaca zanurzając dłonie w jego włosach, a następnie, kładąc się na plecach, pociągnęła go na siebie. Zawisł na rękach i przyglądał się jej intensywnie. Droczył się kiedy chciała go przyciągnąć do siebie. Wtedy uniosła się trzymając jego głowę w dłoniach i pocałowała mocno. Pocałunek podziałał, jak magnes, bo kiedy znów kładła się na plecach, podążył za nią przywierając całym ciałem. Złapał jej ręce w nadgarstkach i łagodnie położył za głową. Ten akt, swego rodzaju zniewolenia, wyzwolił w nim falę agresywnej namiętności. Wpił się w jej usta, jakby chciał wyssać z niej życiodajną energię. Pocałunek był tak głęboki, że zabrakło jej tchu i gwałtownie wyrwała się, odchylając głowę na bok. Dyszała, łapiąc oddech, a on rzucił się na odsłonięty policzek, ucho i szyję. Jego język penetrował wnętrze ucha, a kiedy zaczął kąsać jego krawędź, ogarnęła ją fala ciepłej rozkoszy. Po kaskadzie szyi, pocałunki spłynęły na ramiona i piersi. Próbowała uwolnić ręce i odwzajemnić pieszczoty, ale on trzymał je mocno. Splótł ich dłonie i teraz przejął całkowitą kontrolę nad jej rękami, które prostowały się lub zginały w zależności od sytuacji. Ta bezsilna walka wzbudzała w niej jeszcze większe podniecenie. Silne ręce mężczyzny, krępowały ją, jak węzły sznura. Przez chwilę jeszcze walczyła, by w końcu z rezygnacją i podnieceniem obserwować jego szturm. On – tymczasem - powściągnął atak. Znów zawisł nad nią, ciągle trzymając jej dłonie w imadle swoich. Oboje dyszeli po gwałtownym ataku namiętności. Patrzył w jej rozszerzone podnieceniem źrenice, jakby czekał na przyzwolenie. Po czym, powoli skierował się ku jej piersiom. Ta zmiana rytmu zaskoczyła Annę i w narastającym podnieceniu obserwowała bieg zdarzeń. Mężczyzna – tymczasem - zaczął krążyć ze swoimi pocałunkami dookoła jej skarbów. Jak zalotnik, który w tłumie dostrzegł wybrankę i przygląda się jej z daleka obmyślając plan ataku - tak on, dla zmylenia prawdziwych intencji, pieścił wargami i językiem ramiona i szyję kobiety. Wiedziała co za chwilę nastąpi, ale nie wiedziała kiedy; i to oczekiwanie wzmacniało rozkosz podniecenia. Jej pojękiwania wychodziły naprzeciw temu co za chwilę uczynią pieszczoty Roberta, a wręcz wyprzedzały je. Podniecenie kobiety rezonowało z emocjami mężczyzny. Cielesne doznania mościły się głęboko w ich głowach i roztaczały błogi spokój. To była, ta chwila, kiedy fizis łączy się z psyche i razem ruszają w szalony taniec wzbudzając szał krwi, i wywołując transcendentalne doznania.
Kochanek, zacieśniając kręgi pieszczot zbliżał się do celu. Sutki stwardniały i wysunęły się. Jak czułe detektory badały przestrzeń wokół siebie i wypatrywały nieprzyjaciela. Nie! To nie był wróg lecz przyjaciel, którego oczekiwała z niecierpliwością. Wreszcie, muśnięcie warg, jak dotknięcie skrzydeł motyla, uruchomiło lawinę doznań. Te lekkie, prawie niewyczuwalne pieszczoty sprawiły, że kobieta jeszcze bardziej uwrażliwiła swoje ciało i zastygła w oczekiwaniu. Dotyk języka potwierdził, że przyjaciel dotarł. Westchnęła w niemym powitaniu. Jej zmysły poderwały się z fotela i biegły go przywitać. Otworzyła na oścież drzwi i z rozpostartymi ramionami witała go w swoich progach. Dyszała z podniecenia kiedy Robert objął ustami sutek, a język delikatnie go masował. Mężczyzna ssał jej pierś, jak niemowlę, a ona czuła, jak poprzez sutek do piersi dociera elektryzujące mrowienie i rozlewa się po całym ciele. Kiedy ujął go zębami miała wrażenie, że odbezpiecza ładunek, który lada moment eksploduje. Z zamkniętymi oczami jęczała cichutko. Puścił jej ręce i zachłanne dłonie rzuciły się na jej piersi. Uciskał je i miesił, jak piekarz ciasto. Mocne pociągnięcia języka wzmagały podniecenie. Jej ręce przez chwilę bezczynnie leżały rozrzucone na pościeli i wraz z resztą ciała oddawały się wszechogarniającej rozkoszy. Kobieta wiła się na łóżku. Po chwili objęła głowę kochanka pieszcząc włosy i szyję. Poczuła, że pocałunki zaczęły spływać w kierunku pępka, podczas gdy dłonie Roberta nadal pieściły piersi. W palcach obracał nabrzmiałe sutki i jak pokrętłem regulatora podkręcał jej poziom podniecenia. Teraz też w okolicach bioder powstawało nowe ognisko rozkoszy. Najpierw pocałunki, a potem muskanie językiem sprawiły, że skóra na brzuchu stała się jednym, wielkim polem minowym. Dotknięcie ust, języka mężczyzny detonowało małe eksplozje rozkoszy. Mózg kobiety trochę zdezorientowany tym nowym zarzewiem przyjemności, po chwili zaczął łączyć obydwa bodźce, w jedno, mocniejsze doznanie. Mężczyzna, jak piroman wzniecał co rusz nowe ogniska rozkoszy. Jego dłonie porzuciły buchające ogniem podniecenia piersi i postanowiły zająć się resztą ciała.
Poczuła, jak wędrują powoli od łydek poprzez kolana do jej ud. To nie była służbowa podróż – szybka i konkretna, lecz – niespieszne, wakacyjne zwiedzanie i delektowanie się napotkanymi atrakcjami. Pod wpływem pieszczot kolejna „sekcja” erogenna została włączona do miłosnej orkiestry. Nie przestając pieścić pocałunkami jej brzucha ściągnął spódnicę. Koronkowe majteczki i samonośne pończochy były ostatnią zasłoną kryjącą jej ciało przed pożądliwym spojrzeniem mężczyzny. W prawdzie więcej obiecywała niż ukrywała, ale stanowiła jej ostatnią rubież obrony.
Robert ukląkł na krawędzi łóżka i ujął w dłonie stopę kobiety. Delikatnie masując i całując, posuwał się w kierunku tego magicznego miejsca, pomiędzy końcem pończochy, a koronką majtek. W napięciu oczekiwała tego, gdy stłumione materiałem pończochy pieszczoty, uwolnią swoją siłę na ciepłej skórze uda i pachwiny. Kiedy poczuła tam jego gorący oddech, wsunęła palce we włosy mężczyzny i pieściła nimi całą głowę. Rozłożyła nogi i przycisnęła ją do wilgotnych majtek. Kontakt Roberta z efektami swoich działań, podniecił go jeszcze bardziej. Gwałtownym ruchem podniósł się, zerwał z niej majtki, i rzucił się na powrót między uda Anki. Zaróżowione i wilgotne, jak usta pokryte błyszczykiem - wargi sromowe kobiety, wabiły i zachęcały go do zawarcia bliższej znajomości. Najpierw kilkoma długimi pociągnięciami języka rozpoznał smaki ogrodu miłości, a następnie czubkiem języka zaczął się nimi delektować. Kobieta, gwałtownie wciągnęła powietrze, kiedy język dotknął łechtaczki, a gdy zaczął wykonywać koliste ruchy wokół wzgórka Wenery - jęknęła cicho i uniosła biodra, jakby chciała przybliżyć się do dawcy rozkoszy.
- Achhh….Echhhh….Aaaa – Kwiliła, zaciskając palce na włosach Roberta.
On – co rusz – zmieniał rytm i intensywność swoich pieszczot. Raz - szybkimi ruchami języka - jak skrzydłami kolibra, muskał nabrzmiały guziczek. By po chwili długimi, szerokimi pociągnięciami zlizywać soki wydobywające się z wnętrza. Anka, jak w amoku przyciskała jego głowę do łona i na przemian ściskała ją udami, by po chwili gwałtownie je rozchylić, zupełnie jakby chciała ulecieć na tych skrzydłach do ogrodu rozkoszy. Reakcja kobiety podnieciła mężczyznę i wzmogła intensywność pieszczot, co z kolei podkręcało reakcje kobiety. Po tej spirali emocji wzbijali się wyżej i wyżej. Czuł, że za chwilę eksploduje sprowokowany krzykami i jękami kochanki. Złapał wyprężonego członka u nasady i mocno ścisnął pulsujące miejsce, gdzie zaczyna się moszna. Jednocześnie nie przestawał wwiercać się językiem w buchającą ogniem podniecenia jamkę kobiety. Najpierw, krótki spazm, jak dreszcz zimna, przebiegł przez jej wnętrze. Potem ciało zaczęło się trząś, a oddech stał się urywany i gwałtowny, jakby brakowało jej tchu. W końcu z jej krtani wydobył się dziki zwierzęcy ryk rozkoszy, a każda cząstka jej świadomości eksplodowała. Ciało poruszało się, jak w ataku epilepsji; poza świadomością i kontrolą. Puściła głowę kochanka i odepchnęła go od siebie ściskając uda i zwijając się w pozycję embrionalną. Trwała tak, zawieszona w niebycie, wstrząsana słabnącymi z wolna konwulsjami. On – klęczał nad nią i patrzył, jak urzeczony, na efekt swoich działań. Nadal ściskał w dłoni swojego zwierzaka, który rwał się do walki. Kiedy go uspokoił i był pewien, że ma nad nim kontrolę, zwolnił chwyt, i uspokajającym ruchem dłoni, pogładził go po całym „ciele”, kilka razy. Ten, gotowy na każde skinienie Pana, by rzucić się na skulone u ich stóp ciało i rozszarpać je w szale namiętności, stał dumnie wyprężony.
Wreszcie kobieta wróciła do rzeczywistości. Kocimi ruchami, na czworaka, ruszyła ku niemu. Przyczajona, przywarła rękami do pościeli pomiędzy udami Roberta. Pokornie uniosła wzrok na swojego pana i całując, i pieszcząc jego uda ruszyła w kierunku dawcy rozkoszy. On stał dumny i wyprężony, jak Cezar po zwycięstwie nad Galami. Z wyniosłością odbierał te dowody poddaństwa. Kiedy dotarła do jąder, zaczęła je delikatnie dotykać czubkiem języka. Później, kolejno obejmowała je wargami by w końcu wziąć jedno do ust i sycić się nim, jak smakowitą kulką Raffaello. Pod wpływem rozkoszy mężczyzna wyprężył się do tyłu i z utkwionym w suficie wzrokiem chłonął pieszczoty. Usta Anny, obejmowały ciasno mosznę wraz z ukrytym w niej „jajkiem niespodzianką”, podczas, gdy język nie przestawał, go masować. Mężczyzna jęczał z rozkoszy obejmując głowę kobiety. Nie przestając, na przemian ssać jąder, chwyciła delikatnie kutasa u nasady. Przesunęła dłoń kilka razy w górę i dół - czym jeszcze bardziej podnieciła kochanka, który zaczął szeptać:
- Tak, o tak, kochanie. Jesteś boska, tak mi rób.
Z cichym cmoknięciem oderwała usta od moszny i przeciągnęła językiem po kutasie od nasady po czubek. Końcem języka pieściła miejsce, gdzie znajduje się napletek. Potem, kolistymi ruchami, otaczała żołądź, by po chwili objąć ją wargami i delikatnie ssać.
„Kiedy, tak teraz, odtwarza w myślach te chwile, zastanowiło ją, skąd u niej taka wprawa i wyrafinowanie? Z mężem nigdy nie dotarła do tego etapu, bo kiedy tylko wzięła jego kutasa do ręki lub ust, natychmiast strzelał z armatki; a kiedy, pomimo tego, podniecona próbowała dalej go pieścić, to odsuwał się mówiąc, że go boli.
Może, to rozkosz jaką otrzymała od Roberta i podniecenie, jakie w nim narastało, kiedy go pieściła sprawiły, że jej kunszt miłosny rozwijał się w postępie geometrycznym.
- Trening czyni mistrza – Pomyślała. I dodała rozbawiona:
- Dobro wraca.”
A do tego, to poczucie władzy, jaką miała nad mężczyzną… Nawet nie w sensie dominacji podporządkowania, ale dziecinnej uległości, która ją rozczulała. Robert wił się z rozkoszy, prężąc ciało. Ściskał w dłoniach jej włosy i kwilił:
- Taaak, tak mi dobrze. Moja boska, moja kochana. Cudownie! Boże!
Podniecało ją to zawodzenie mężczyzny. I, to coś… pulsujące w jej ustach, dodatkowo podbijało emocje.
Obejmowała wargami żołądź i językiem masowała, wykonując całą jego powierzchnią, delikatne półobroty wokół członka. Czuła pod językiem węzły żył pulsujące krwią. Robert w szale podniecenia zaczął wpychać kutasa coraz głębiej. Czuła, jak wypełnia jej usta. Wepchnął prawie połowę i wycofał się. Wciągnęła głęboki oddech i wytarła dłonią spływającą z warg ślinę. Kochanek, ponownie zaczął wślizgiwać się do wnętrza, trzymając ją, jedną dłonią, od góry za głowę, a drugą w okolicach gardła, krtani. Delikatnie je masował i ściskał, formując drogę dla kutasa, który, jak kamera aparatu do gastroskopii: wnikał głębiej i głębiej. Poczuła, jak prowadzony delikatnymi ruchami rąk Roberta, zagłębia się w jej gardle. W pierwszym odruchu, szarpnęła się, odnosząc wrażenie, że dusi się, że obce ciało blokuje dostęp powietrza do płuc, ale kochanek przytrzymał ją, a ona zaczęła gwałtownie oddychać przez nos. Jej wargi stały się buforem, na którym zatrzymał się Robert w drodze do jej wnętrza. Trwali tak, jakąś chwilę. Nagle wyrwał gwałtownie kutasa, a ona spocona i ośliniona złapała głęboki oddech. Zrobił tak kilka razy, a za każdym brakowało jej coraz bardziej tlenu i poruszała się na granicy utraty przytomności. Ten stan wywołał u niej dodatkowe podniecenie. Złapała oślinionego kutasa i gwałtownie go brandzlowała. Nauczona doświadczeniem, wstrzymała się, kiedy kochanek zbliżał się do finału. Wprawnym ruchem złapała go u nasady, a pod palcami czuła napór jego lawy, która próbowała wystrzelić na zewnątrz. Robert wił się z rozkoszy na granicy spełnienia. Podnieconym wzrokiem obserwowała efekt swoich działań.
- Jesteś w mocy Komtura. Powiedziała do oszołomionego kochanka i roześmiała się. Ten po chwili dołączył do niej.
Śmiejąc się padli obok siebie na łóżko. Spoceni, zdyszani, rozemocjonowani i roześmiani. Leżeli ze splecionymi dłońmi. Po dłuższej chwili, te splecione dłonie stały się zarzewiem kolejnych, miłosnych zmagań.
„- Tak. Pomyślała. Dalej też się działo. I na samą myśl o tym poczuła narastające podniecenie. Jedna dłoń oderwała się od nabrzmiałych piersi i powędrowała w dół. Palce dotknęły wilgotnej muszelki, a ta w reakcji uruchomiła dalszy ciąg wspomnień. Anka z przymkniętymi powiekami odlatywała, unoszona na fali wspomnień, gdy nagle, z otchłani wyrwał ją zgrzyt klucza w drzwiach wejściowych. Zastygła w oczekiwaniu.
c.d.n.
2 komentarze
Lidka
Szkoda, że przerwałeś tak dobre opowiadanie. Mimo to wierzę, że doczekam się kontynuacji. Pozdrawiam.
eksperymentujacy
Świetny opis ! Brawo i prosimy dalej
gonzo
@eksperymentujacy Dziękuję.