Kiedy wróciłeś?
- Wczoraj wieczorem i bardzo się zasmuciłem, że nie zastałem Ciebie na portalu. Pewnie jesteś rozrywana przez facetów?
„Żebyś wiedział, że rozrywana – pomyślała. I poczuła skurcz w okolicach krocza na wspomnienie Grzegorzowego kutasa.”
- Nie narzekam na brak zainteresowania.
- Tak myślałem. To pewnie muszę się ustawić na końcu kolejki? -
- No, może w środku stawki. Ci na końcu nie dostąpią biblijnego awansu – rzuciła. Byli ostatnimi i zostaną. Ciekawe co taki oblech myśli sobie, startując do takiej laski, jak ja – dodała z wyższością.
Ale zaraz przed jej oczami stanął Grzegorz, a w myślach pojawiła się ni to odpowiedź, ni to pytanie: „Bo mają wielkie kutasy? Bo mogą to robić bez końca? Bo wyczuwają dziwkę co szuka tylko okazji, żeby się puścić z pierwszym lepszym?” Zawstydziła się. Jednak rumieniec wstydu szybko zamienił się, w rumieniec podniecenia - kiedy ujrzała oczyma wyobraźni, otaczających ją, jurnych samców…
Gdy powróciła do rzeczywistości przeczytała odpowiedź Roberta:
- Dziękuję za łaskawość - o boska Czuję się wręcz wyróżniony - stwierdził sarkastycznie.
Zreflektowała się, że przesadziła i dodała pojednawczym tonem:
- Sorry, to oczywiście nie tyczy się Ciebie, ale męczą mnie ci wszyscy durnie, co to po dwóch, zdawkowych zdaniach, wywalają interes i proponują seks.
- Widzę, że jesteś bardzo poirytowana. Zaryzykuję jednak – może wypijesz ze mną kawę i pogadamy, jak cywilizowani ludzie? Obiecuję, że nie przyjdę na spotkanie z interesem na wierzchu )
Zaskoczyła ją ta nagła propozycja. „Facet wydaje się być na poziomie, więc może byłaby to miła odmiana – pomyślała”
- W swej łaskawości mogłabym się zgodzić, ale powiedz dlaczego? - drażniła się z nim.
- Bo jesteśmy, jak dwie połówki jabłka? - spytał. I zaraz dodał:
- Trochę nadgniłe, ale przez to, tym bardziej pasujące do siebie -
- Mów za siebie – odpowiedziała. Ja jestem porządną matką i żoną – droczyła się dalej.
- I dlatego ciągnie Ciebie w takie miejsca, jak to? - ripostował. A poza tym nie chce mi się wierzyć, że pod moją nieobecność „pościłaś”, jak mniszka w klasztorze Chociaż, kto tam wie, co one wyrabiają za tymi grubymi murami.)
- Uważasz, że kobieta nie może się tylko przyjaźnić z mężczyzną, rozmawiać; muszą zaraz iść do łóżka? - odpisała.
- Pewnie tak, ale nie w tych okolicznościach przyrody. Anka, jak chcesz, to możemy tak ściemniać, jeszcze długo, ale oboje wiemy po co tu jesteśmy. Jak chcesz tylko pogadać, to skończymy na kawie - no może, dwóch. Dajmy sobie szansę, a potem się zobaczy. Ja czuję, że to może być początek czegoś pięknego, co uleczy nasze dusze i ciała.
Milczała dłuższy czas – pastwiąc się nad nim. Wiedziała, że czeka z niecierpliwością na jej decyzję. Po trzech minutach napisał:
- ?????
Wyczekała go jeszcze chwilę i odpisała:
- Dobrze, już dobrze, ty Mój poeto. Niezły z Ciebie bajerant – kolego Przekonałeś mnie. Tylko, jak to zorganizować? Ja z pracy, nie mogę się za często zwalniać, a potem to zakupy i z siatami, autobusem do domu, do rodzinki.
- Dla chcącego nic trudnego – odpisał szybko. I dodał – Czyli ostatnio się Pani często zwalniała…?
- Hahaha… - odpisała. Nie łap mnie za słówka, panie Holmes.
- Cieszę się, że Cię rozbawiłem. Chcę, żeby było Tobie ze mną dobrze pod każdym względem.
- Doceniam to, ale nie wybiegajmy zbyt daleko w przyszłość No więc, masz „jakiegoś pomysła”?
- Mógłbym podjechać po Ciebie do pracy. Zrobisz zakupy w Galerii, a potem wypijemy kawę w cukierni i poznamy się. Odwiozę Ciebie i powinnaś się zmieścić w czasie.
- Widzę, że jesteś przygotowany na każdą okoliczność. Pewnie masz w tym duże doświadczenie. Boję się, że zastawisz na mnie pułapkę i biedna, naiwna, wpadnę w Twoją sieć – pajączku – krygowała się podkręcając atmosferę.
- Hahaha… - Teraz Ty ubawiłaś mnie do łez. Chcesz grać głupiutką kobietkę? Kręci Cię to?
- To, jak? - spytał.
- Dobrze. Jutro o 15-ej przy sklepie sportowym na Mickiewicza. Tylko sobie zbyt wiele nie obiecuj!
- Też muszę Ciebie ostrzec… - napisał.
- Słucham…
- Nigdy nie idę do łóżka na pierwszej randce-
- )) To się okaże, panie cnotliwy. Muszę kończyć. Do jutra. Pa.
- Pa, Anka. Nie wiem czy zasnę w nocy. Już czuję ekscytację na myśl o spotkaniu.
I jej udzieliły się emocje związane z randką. Wieczorem długo wybierała ciuchy, a potem okupowała łazienkę prawie dwie godziny – kąpiąc się, depilując, i co tam jeszcze kobieta robi, żeby rzucić faceta na kolana swoim wyglądem. Na pytanie Zbyszka, dlaczego się tak „pindruje”- odpowiedziała, że przyjeżdża ważny klient i szef zlecił jej obowiązki gospodyni.
Rano wstała przed wszystkimi i zrobiła się na bóstwo. Kiedy dotarła do pracy, koledzy komplementowali jej wygląd, wodząc za nią maślanym wzrokiem. Przed 15-ą poprawiła makijaż i ruszyła na spotkanie.
Poznała go z daleka. Stał oparty o wypasionego merola. Kiedy ją zauważył uśmiechnął się i ruszył w jej kierunku.
- Cześć Aniu. Super wyglądasz – powiedział.
W rzeczywistości wydawał się roślejszy, a biel uśmiechu odcinała się od opalenizny. Gdy pochylił się, żeby ją pocałować w policzek, poczuła intensywną woń wody po goleniu. Cytrusowa nuta perfum, opalenizna i bijący od Roberta luz, sprawiły, że i ona odprężyła się, i poczuła, jak na ekskluzywnych wakacjach. W jakiś tajemniczy sposób, mężczyzna momentalnie przejął kontrolę nad wszystkim, a ona poddała się temu bezwiednie. Otworzył jej drzwi, a gdy wsiadła zamknął i usiadł za kierownicą. Zapadła się w skórzany fotel. Sterylnie czyste wnętrze samochodu, pachniało - rozświetlane mnóstwem kolorowych lampek. Kiedy uruchomił silnik, wysunął się ekran monitora. Poczuła się, jak na statku kosmicznym. Robert dotknął, ciekłokrystalicznego ekranu i z ukrytych w tapicerce głośników popłynęła jazzowa ballada. Samochód ruszył bezdźwięcznie. Przymknęła oczy i syciła swoje zmysły zapachem, komfortem i relaksującą muzyką. Mężczyzna nie odzywał się. Widział, jak otoczenie działa na kobietę. Słowa tylko by zaburzyły idealną atmosferę. Tę idyllę zakłócił, przywołany na krótko z pamięci, obraz rodzinnej wyprawy z ostatnich wakacji. Piętnastoletni opel bez klimatyzacji. Upał. Rozwrzeszczane dzieciaki i walające się na siedzeniach i podłodze: zabawki, butelki, opakowania i okruchy jedzenia. Wzdrygnęła się na samą myśl. Ledwo odpędziła to przykre wspomnienie, a zaraz, jego miejsce zajęła wyprawa dostawczakiem Grzegorza.
„- Boże – jęknęła w myślach.” Te dwa epizody uświadomiły jej, dramatyzm dotychczasowego życia. Była w matni. „Co z tego, że próbuje coś zmienić, skoro lekarstwo jest gorsze od choroby!„
Z tych czarnych myśli wyrwał ją głos Roberta:
- Jesteśmy na miejscu.
Wysiedli, a mężczyzna poszedł po wózek sklepowy. Popychał go, idąc za Anną, która wypełniała go, stopniowo. Wyglądali, jak zgodne małżeństwo. Stanowili piękną parę. Oboje eleganccy przyciągali wzrok mężczyzn i kobiet. Po drodze do samochodu zaproponował:
- Zajmij miejsce przy stoliku, a ja wypakuję zakupy i wrócę.
Zgodziła się i zajęła miejsce. Nerwowo poprawiała włosy w oczekiwaniu na jego przyjście. Po kilku minutach zobaczyła, jak zmierza, pewnym krokiem w jej kierunku. Spytał czego się napije i zamówił. Usiadł i przez chwilę przyglądał się jej twarzy.
- Cieszę się, że przyszłaś – powiedział. Może nie uwierzysz, ale cały czas myślałem o Tobie. Jak to będzie, kiedy się spotkamy. Jaka jesteś. Jak pachniesz, mówisz i w ogóle…
- Tak ? - odpowiedziała kokieteryjnie przekrzywiając głowę.
- I, jak, jesteś zawiedziony? Droczyła się, widząc, jak pożera ją wzrokiem.
- Pewnie spotykasz się z pięknymi, wykształconymi i wolnymi kobietami, a tu mamuśka z bagażem: dzieci, męża i nieciekawej pracy. Na dodatek w ciele nie pierwszej młodości.
- Przestań – zaprotestował gwałtownie. Jesteś idealna pod każdym względem. Nie przeczę spotykałem się z różnymi kobietami. Również z takimi, o jakich mówisz, ale to nie to. One są zapatrzone w siebie, skoncentrowane na karierze. Chcą tylko brać, nie dając nic w zamian. Mieszkają w tych swoich designerskich apartamentach - zimnych, jak pałac Królowej Śniegu; wystylizowanych, jak one. Wszystko na pokaz. Wykreowany obraz samych siebie, nie mający nic wspólnego z ich osobowością. Aniu, Ty jesteś prawdziwa, autentyczna. Jesteś matką i żoną, kobietą aktywną zawodowo, a przy tym szukasz jeszcze prawdziwej miłości, spełnienia. Wiele kobiet na Twoim miejscu uznałoby, że tak, jak jest, jest dobrze. Trwają w tych upiornych związkach, pielęgnując w sobie złość do całego świata, za nudne, przewidywalne życie. Taka jest moja żona. Zafiksowana na dzieciach, przestała dostrzegać mnie, nasz związek, a przede wszystkim straciła ciekawość i radość życia.
Kiedy, tak Go słuchała, z każdym słowem czuła się bardziej dowartościowana, a obraz jej samej ulegał przemianie. Rzeczywiście, nieraz z pewną zazdrością, patrzyła na koleżanki singielki, jak przychodzą ubrane w modne ciuchy, opowiadają o miłosnych eskapadach i wypasionych wakacjach. Podczas, gdy ona zajęta była planowaniem co zrobi na obiad, czy umawianiem dentysty dla któregoś z dzieci. Ale była też świadkiem, jak te same koleżanki, które dopiero co, rozkwitały w ramionach jakiegoś mężczyzny, czy ekscytowały się oglądając zdjęcia z egzotycznych wypadów - nerwowo przeglądają swoje komórki w oczekiwaniu na informację - od niego, która jednak nie nadchodziła; lub siedziały do późna w pracy, by opóźnić powrót do swoich samotni.
„- O co, więc ci chodzi kobieto! - zadała sobie w myślach pytanie. Musimy poważnie porozmawiać, moja droga – dodała i uśmiechnęła się do siebie w duchu”
- Aniu…. Aniu! Czy Ty mnie słuchasz? - dotarło do niej pytanie Roberta.
- Przepraszam, trochę odleciałam – odpowiedziała.
- Nudzisz się? - spytał.
- Wprost przeciwnie. Dotknąłeś czułej struny.
- Tzn?
- Chodzi o całą tę sytuację. Co sprawiło, że się tu znalazłam? Ty i ja mamy poukładane życie, a jednak czegoś nam brakuje. Może oczekujemy od życia więcej niż się nam należy?
- Uważasz, że bycie szczęśliwym to zbyt wielkie oczekiwanie? - spytał. Masz rację; jesteśmy poukładani rodzinnie, zawodowo. Ja mogę nawet zaryzykować stwierdzenie, że, także materialnie. Nie czuję się jednak spełniony, zadowolony. Brakuje mi czułości, dotyku kochającej kobiety. Wypełniam swoje obowiązki, realizując punkt po punkcie kolejne etapy planu dnia. Rutyna dobija mnie. Coraz częściej zadaję sobie pytanie: czemu to ma służyć? Ok! Spełniam się zawodowo, buduję przyszłość materialną rodziny. Jako facet powinienem być z siebie dumny, ale… No właśnie… ale… - zamyślił się.
Przez chwilę trwali tak, zatopieni w myślach.
Spojrzała mu w oczy. Były, jakieś dziwnie błyszczące. Dostrzegła w nich smutek i gorycz. Wzruszona położyła swoją dłoń na jego i z czułością ścisnęła. Odwzajemnił jej gest uśmiechem. W następnej sekundzie tulił jej dłoń, przyciskając do ust. Ona, drugą ręką, gładziła jego policzek. Ta intymna chwila, pośród gwaru kawiarni i przelewającego się obok tłumu, zbliżyła ich do siebie. W ułamku sekundy przebyli drogę, która zwykle zajmuje kochankom tygodnie, a bywa też, że nigdy nie osiągają, tego poziomu porozumienia.
Z tego azylu wyrwał ich dźwięk, jej komórki. Odskoczyli od siebie.
- Mąż – stwierdziła zerkając na ekran.
Przez chwilę słuchała, przytakując tylko.
- Ja jestem na zakupach – dodała po chwili. Dobrze, że dzwonisz, to nie muszę się śpieszyć. Miłej zabawy. Do zobaczenia w domu. Pa!
Kiedy się rozłączyła na jej ustach błąkał się tajemniczy uśmiech, a w oczach igrały, jakieś dziwne iskierki. Na pytające spojrzenie Roberta odpowiedziała jednym tchem, chowając komórkę do torebki:
- Mąż dzwonił, że zabiera dzieci do teściów. Oni mieszkają pod miastem. Kupili króliki i dzieciaki koniecznie chcą je zobaczyć. Zanocują u nich, bo to jutro sobota i wolny dzień.
„ Co Ty kombinujesz, dziewczyno – pomyślała w następnym momencie. Tyle szczegółów? I, ta informacja o nocowaniu? Co ci strzeliło do głowy? Czyżby podświadomość doszła do głosu”
Zarumieniła się i powoli podniosła wzrok na mężczyznę. Jego oczy, momentalnie zapłonęły ogniem pożądania. Przełknął ślinę i wpatrując się w nią – ni to stwierdził, ni to spytał - próbując zachować spokój:
- To nie musisz się śpieszyć…?
Czuła, jak drży z emocji. Odpowiedziała - próbując przyjąć obojętną minę:
- Tak - zachrypiało jej w ściśniętym z emocji gardle. Przełknęła cicho i z pochyloną kokieteryjnie głową, dodała z filuternym uśmiechem:
- Chyba zrobię generalne sprzątanie.
Przysunął się bliżej. Napięcie osiągnęło poziom chmury burzowej. Uśmiechając się tajemniczo, wyszeptał:
- To świetny pomysł, ale ja mam lepszy.
- Taaak…? Ciekawe, jaki? - spytała i potrząsnęła na boki głową , a jej długie blond włosy zafalowały układając się na ramionach. Następnie zanurzyła w nie obie dłonie i przeczesując je delikatnie palcami wyprostowała się, wysuwając do przodu piersi, ukryte pod obcisłą bluzką.
Robert przyglądał się tej scenie z otwartymi ustami. Po chwili odzyskał rezon. Wwiercając się w nią wzrokiem, powiedział przeciągając słowa:
- Mógłbym pokazać Tobie moją unikatową kolekcję znaczków pocztowych.
Spojrzeli na siebie i jednocześnie wybuchnęli śmiechem. Postanowiła grać dalej i odpowiedziała:
- Hmm...kuszące, ale wybieram sprzątanie.
4 komentarze
Helen
Dobrze się zaczyna..........
Marcin 3856
Super piszesz. Czekam na więcej. Fajnie ,gdyby się w sobie zakochał, żeby im wyszło poza tym, że np okaze się, że mama adoptowała też młodego. ozdrawiam
Nippler
Historia przeradza się w przygodę. Ładnie piszesz, ale brakuje Nam szczególików..wyglądu..dokładniejszych opisów np.piersi..sutków. Będzie trójkąt.. z mężem..tymi "kolegami" ;-)
Poznaniak
Posprzątałbym również razem z nią 😀
gonzo
@Poznaniak To jest, jakiś pomysł. Mam nawet taka fantazję o francuskiej pokojówce w uniformie.