"
Jasna cholera...nie pomyślałam o tym...wracam myślami do tamtej nocy...Czy my użyliśmy zabezpieczenia? Jakiegokolwiek? Byłam aż tak pijana, że tego nie zauważyłam?
Spanikowana, dzwonię do Kaśki.
-Hej, Zuza, jak tam się trzymasz? Współczuję Ci, że musisz siedzieć teraz w...
-Kasia, mogłabyś do mnie przyjść? -przerywam jej.
-Ta..tak. Oczywiście. Coś się stało?
Czuję gulę zaciskającą się w moim gardle.
-A kupiłabyś mi po drodze test ciążowy?
Milczy.
-Kaśka, jesteś tam?- słyszę chrząknięcie.
-Zaraz będę - rozłącza się.
Nie pamiętam, kiedy ostatnio przydarzyła się taka sytuacja, że moja przyjaciółka nie wiedziała co powiedzieć. Najwyraźniej nieźle ją zszokowałam.
Sama jestem w szoku. Czuję coraz większy starch.
Co jeśli podejrzewam słusznie? A może niepotrzebnie panikuję? Kotłują się we mnie różne emocje, ale przezwycięża je wszystkie chęć zwrócenia wszystkiego do kibla.
Więc pospiesznie udaję się do toalety...
*
Ktoś nerwowo puka w moje drzwi.
Nie kto inny, jak Kasia - oczywiście.
-Nie powiem, zaskoczyłaś mnie. - powiedziała wchodząc do mieszkania.
-To nic pewnego...- mruczę pod nosem.
-No raczej, że nie, bo po co wtedy byłby potrzebny test? - mówi ironicznie. -Nie zabezpieczyliście się? - pyta z niedowierzaniem.
-Szczerze, to...nie pamiętam. - czuję się zażenowana. - Może to tylko grypa...
-Może. Miejmy nadzieję - mówi cicho i podaje mi małe, kartonowe pudełko.
Biorę od niej opakowanie.
-Zostajesz?
-No raczej - mówi oburzona. - Chyba nie po to tak gnałam do Ciebie, żeby w kulminacyjnym momencie tak po prostu sobie wyjść. Spokojnie, zaczekam.
Idę do łazienki i postępuję zgodnie z instrukcją. Wchodzę z powrotem do salonu, gdzie siedzi Kaśka.
-Teraz trzeba odczekać od 5 do 10 minut.
-W razie co kupiłam dwa, jakby ten pierwszy nawalił.
Siedzimy chwilę w kompletnej, wręcz ogłuszającej ciszy.
-Może napijesz się czegoś? - mówię, przypominając sobie, że jakby nie patrzeć, to jest moim gościem.
-Nie, dzięki.
Odczekujemy kolejne kilka minut.
-Może już sprawdźmy? - szepcze Kasia.
-Chwilę. Nie wiem, czy jestem gotowa na to, żeby spojrzeć - wyrzucam z siebie, po czym patrzę jej w oczy. I widzę współczucie malujące się na jej twarzy.
-Cokolwiek pokaże, pamiętaj, że będzie dobrze. Poradzisz sobie, niezależnie od tego, w jakiej sytuacji się znajdziesz.
Wiem, że próbuje mnie pocieszyć, ale te słowa zabrzmiały, jakby wyrok padł już dawno.
Zdenerwowana, podnoszę test.
Jedna kreska.
Dzieki Bogu, co za ulga.
Pokazuję go Kaśce, a ona również wzdycha ciężko z ulgą.
-A zaczynałam się już o Ciebie martwić.
-Wiem - śmieję się troche nerwowo. -Całe szczęście.
-Powiesz mu?
-O czym?
-No o tym, że podejrzewałaś ciążę.
-Zwariowałaś?! Spaliłabym się chyba ze wstydu...
-Dlaczego? Jakbyś rzeczywiście zaszła w ciążę, to on jest równie za to odpowiedzialny.
-Myślisz, że powinnam mu powiedzieć?
-Tak. - mówi z przekonaniem. Jezu, dlaczego wszystko jest dla niej takie proste.
-Nie dam rady...
-Czemu?
-Po prostu nie. A jak ktoś nas usłyszy?
-Boże, to znajdźcie sobie jakieś ustronne miejsce. W piątek poszło wam łatwo, to dlaczego teraz ma być inaczej? - patrzę na nią z nadąsaną miną. Czy ona ze mnie drwi? Nienawidzę jak się ze mną droczy. A tym bardziej, jak ma rację.
Musi już lecieć i wracać do swoich spraw, więc odprowadzam ją do drzwi i żeganmy się. Jak odchodzi, to do głowy wkrada mi się myśl, jak dobrze, że mam taką przyjaciółkę. Fakt, potrafi mi zaleźć za skórę, ale w każdej mojej sprawie stawała za mną murem.
Wracam do swojego laptopa i wyłączam go, zanim znowu przyjdzie mi szukać porad internetowych, które potrafią namącić w głowie.
Najbardziej martwi mnie teraz rozmowa z Łukaszem. Naprawdę powinnam powiedzieć mu o swoich obawach dotyczących zajścia w ciążę? Uważam, że będzie to dla nas obydwojga bardzo krępująca i niezręczna rozmowa. Zwłaszcza po tym, jak okazało się, że jest on moim nauczycielem.
*
Za radą przyjaciółki postanawiam, że muszę porozmawiać z Łukaszem. Może niekoniecznie o przypuszczeniu mojej ciąży, bo raczej nie zdołam wykrztusić słowa na ten temat. Ale chciałabym szczerze z nim porozmawiać...
...o nas.
Wiem, że już o tym rozmawialiśmy i teoretycznie wyjaśnilismy sobie wszystko. Tylko czy ja chcę, żeby to się skończyło jednorazową przygodą?
Rozum mówi tak, serce nie. Nie bez powodu przecież poszłam z nim do łóżka, podoba mi się. Może nie chcę tego sama przed sobą przyznać, ale fakt, że jest moim wykładowcą jeszcze bardziej mnie kręci.
Jakbyśmy mieli zakazany romans.
Na dobrą sprawę, to jest moralnie zakazany romans...
W zasadzie żaden romans, bo skończyło się na jednej nocy...a może nie?
Właśnie po to idę do jego mieszkania. Mam nadzieję, że go zastam.
Przed drzwiami nabieram wątpliwości. A jak mnie wyrzuci? Może ma gości? Wzdrygam się na myśl, że mogłaby być u niego teraz jakaś kobieta.
Może niepotrzebnie robię sobie nadzieję. Zamykam oczy, liczę w myślach do dziesięciu i naciskam dzwonek do drzwi. Kilkanaście sekund później staje na progu Łukasz ze zmierzwionymi włosami. Widzę zaskoczenie w jego oczach.
Żadne z nas nic nie mówi. Postanawiam przełamać tę krępującą ciszę.
-Cześć - mówię niemal łamiącym się głosem. Jeśli miałam jakąś pewność siebie idąc tutaj, to chyba po drodze ją zgubiłam.
-Cześć. -odpowiada. -Wejdź.
Wchodzę, nadal niezbyt pewnie.
-Rozgość się. Napijesz się czegoś? - kręcę głową w odpowiedzi. Zauważam, że odrywam go od pracy, bo na stole w salonie leży sterta książek.
-Mam nadzieję, że Ci nie przeszkadzam.
-Nie, w zasadzie to dobrze, że przyszłaś. Powinienem oderwać się trochę od pracy. - mówi, nie ukrywając lekkiego speszenia.
-Przyszłam...porozmawiać. - wpatruje się we mnie tymi swoimi przenikliwymi oczami. Jestem prawie pewna, że pociągam go tak samo jak on mnie. Tylko ze względu na okoliczności nie możemy się do końca z tym otworzyć. Przynajmniej takie jest moje zdanie.
Nadal stoimy naprzeciwko siebie i patzrymy sobie w oczy. Powiedz coś - krzyczę w myślach.
-Chcę porozmawiać o nas.- mówię szeptem, aczkolwiek pewniej niż przed chwilą.
-Domyślam się. Zuza...ja nie wiem, co o tym wszystkim sądzić. Nasza relacja jest...niestosowna.
-Ta jedna noc była niestosowna względem studentki i wykładowcy - mówię - Ale tamtej nocy, bylismy tylko dwójką zwykłych ludzi, którzy spotkali się w barze i postanowili się zabawić. Jeśli to jest godne potępienia, to dawno powinnam znaleźć się w piekle.
-Po co tak naprawdę tu przyszłaś? - mówi jakby nieobecnym głosem. Nie chce mnie tu? Bo teraz takie mam wrażenie.
-Szczerze? Uległam namowom Kaśki.- unosi brwi w pytajacym geście. - Moja koleżanka, była wtedy w pubie.
-A, tak - mówi i pociera czoło. Wygląda na skołowanego.
-Twierdzi, że powinniśmy wszystko na spokojnie sobie wyjaśnić.
-Nie ma nic do wyjaśniania. Zdarzyło się i tyle. Nie cofniemy czasu.
-Nawet jakbyśmy cofneli, to zrobiłabym to znowu. Dokładnie tak samo. - mówię, zanim zdążę pomysleć. Znów przeszywa mnie wzrokiem. Wydaje mi się, że widzę w jego oczach iskierki pożądania, które widziałam również wtedy. A może to tylko złudzenie...
-Prawdopodobnie ja też - mówi w końcu.
-Słuchaj, wiem, że to co się wydarzyło między nami nie powinno mieć miejsca. I na pewno wykładowca nie powinnien umawiać się ze swoją studentką. Rozumiem. Tak swoją drogą to chyba widziałeś resztę kadry, ani trochę do niej nie pasujesz. Bez urazy - mówię, a na jego twarzy pojawia się uśmiech. On jest bardzo młody jak na wykładowcę, wszyscy inni na uczelni skończyli co najmniej 40 lat.
-Do czego zmierzasz?
-Nie wiem...ale nie chcę żeby fakt naszych pozycji na wydziale zmieniał to, co jest pomiędzy nami. - mówię najszczerzej jak potrafię, chociaż mogę pleść kompletnie bez sensu.
-A co jest pomiędzy nami? - tak, zdecydowanie to te iskierki, które widziałam już przedtem. Jak na mnie leżał na przykład. Czuję jak pieką mnie policzki na to wspomnienie...
-Droczysz się ze mną, prawda?
-Nie, mówię całkiem poważnie - tylko jego uśmiech mówi mi co innego. Przewracam oczami. W zasadzie to sama to zaczęłam, moja wina, że poruszyłam ten temat. Nie wiem, co powiedzieć.
-Chciałbyś wogóle żeby coś między nami było?
-Gdyby nie okoliczności...
-Przestańmy patrzeć na nas tylko pod pryzmatem tej durnej uczelni. Nasze życia nie ograniczają się wyłącznie do niej - Kaśka nie uwierzyłaby, że coś takiego powiedziałam. Pewnie byłaby ze mnie teraz dumna. I pękałaby ze śmiechu jednocześnie, że do tego stopnia zadużyłam się w facecie..zresztą nieważne - Podobno będziesz tylko tu przez rok, nie mylę się? A ja studiować wiecznie nie będę. - nawet dla mnie brzmi to całkiem sensownie.
-Masz rację. Tylko...- wzdycha głośno. -Chryste, nie ułatwiasz mi tego...
-Czego? - warczę. Odkąd tu przyszłam nie usłyszałam od niego niczego konkretnego.
-Stoisz tutaj, wręcz kipisz z wściekłości, namawiasz mnie do porzucenia wszelkich resztek mojej moralności, przez co ja mam taką ochotę Cię przelecieć, nie zważając na to wszystko.
Dobra, teraz mnie zaskoczył. Pora na odkrycie wszystkich kart. Wykonuję swój ruch.
-Jesteśmy sami. - zdejmuję kurtkę, bo wcześniej jej nie zdjęłam i rzucam na podłogę. - Zróbmy to, bo ja też jestem na skraju wytrzymałości. -wyrzucam z siebie. Co ja wygaduję? Oszalałam chyba przy tym facecie. Nigdy wcześniej nie bywałam taka bezpośrednia.
Patrzy na mnie w milczeniu, ale drapieżny uśmiech zdradza jego myśli. Jeszcze przez chwilę wygląda, jakby się wahał, ale podejmuje wyzwanie.
-Taka prowokacyjna... - podchodzi do mnie wolnym krokiem. - To nie jest zdrowe...
-Co? - syczę. -Nie nawiązuj znowu do... - ucisza mnie kładąc swój palec na moich ustach.
-Daj mi skończyć. Chciałem powiedzieć, że to niezdrowe pożądać kogoś tak bardzo, kogo nie powinno się pragnąć.
Jak nikt inny rozumiem te słowa. Dobrze wiem, co ma na myśli, bo ja czuję dokładnie to samo. Chemia wokół nas aż iskrzy w tym momencie.
-Co teraz z tym zrobimy? - przygryzam wargę. Jak ja go teraz pragnę...
-Nie wiem, ty mi powiedz. Czego ode mnie tak naprawdę chcesz?
-W tej chwili pragnę abyś mnie przeleciał na dziesięć sposobów, nieważne czy na podłodze, stole, łóżku, sofie...
Śmieje się głośno. Czym go tak rozśmieszyłam?
-Dziesięć sposobów?
-Czepiasz się szczegółów, tak mi się powiedziało...
-Chcę poznać je wszystkie, możesz mi je wymienić? - patrzę na niego spod przymrużonych powiek. Skoro tak chce się bawić...może ja też podejmę tę grę.
-Hmm...możemy spróbować odkryć je wszystkie...czy nie najlepiej uczy się odbywając praktyki, panie profesorze?
-Pilna z pani uczennica. Chociaż czasami brakuje pani dyscypliny.
-Co to znaczy?
-Już ty dobrze wiesz, co mam na myśli.
-Nie, nie rozumie...- znów mnie ucisza, tym razem pocałunkiem. Gorącym, namiętnym pocałunkiem. Chemia, która wytworzyła się między nami tego dnia, w którym się poznaliśmy, tak naprawdę nigdy nie zniknęła. Kto wie, może nawet wzrosła.
-To co najpierw? - odrywa się ode mnie dysząc. - Podłoga, sofa, czy stół?
Tym razem ja się śmieję.
-Gdziekolwiek.
-Chyba jednak tradycyjnie wybieram łóżko.
Stoimy tak blisko siebie, że czuję ciepło jego oddechu.
Znów mnie całuje gorączkowo, nawet nie zauważam kiedy już leżę w połowie rozebrana na jego łóżku.
Nagle przypominam sobie, dlaczego przyszłam z nim pomówić.
A raczej dlaczego Kaśka twierdzi, o czym powinnam mu wspomnieć. Boję się mu wyznać, że myślałam, że wpadłam bo to prawdopodobnie zepsuje cały nastrój.
Na pewno nie zareaguje na to zbyt dobrze...
Całuje moją szyję, przymykam oczy i nie patrząc na niego mówię:
-Muszę Ci coś powiedzieć.
-Yhm - dalej mnie całuje, teraz przygryza mi ucho...Boże, jakie to rozpraszające...
-To ważne -dyszę.
Podnosi głowę i patrzy na mnie wyczekująco.
Nie mogę powiedzieć to, co zamierzam i jednocześnie patrzeć na niego. Odwracam lekko głowę w bok i kieruję wzrok zdala od jego twarzy.
-Chodzi o to, że obawiałam się...- przełykam gardłowo ślinę. -Bałam się, że jestem w ciąży...ale nie jestem. Zrobiłam test, żeby się upewnić.
Widzę, jak szerzej otwierają się jego oczy i po chwili zsuwa się ze mnie, i kładzie obok.
Niech to szlag. Cały czar prysł.
Ja to umiem popsuć atmosferę w najlepszym, możliwym momencie.
-Dlatego nie było Cię przez kilka dni na wykładach? - szepcze, po dwóch czy trzech minutach milczenia, które dla mnie wydawały się niemal wiecznością.
-Miałam grypę żołądkową. - tłumaczę się.
-I pomyślałaś, że...- najwidoczniej cały czas przetrawia informacje, króre mu przekazałam.
-No tak. Ale już jestem pewna, że to nie ciąża. Tylko podejrzewałam, bo nie pamiętam dokładnie czy zabezpieczaliśmy się wtedy...ale to już i tak nieistotne - plotę trzy po trzy, jak zwykle, gdy jestem zdenerwowana.
Łukasz nie odzywa się, tylko leży obok mnie gapiąc się w sufit.
Czuję się coraz bardziej zażenowana tą ciszą i stwierdzam, że najwyższy czas się wycofać.
Podnoszę się do pozycji siedzącej. Cóż, nici z bzykanka, ale przynajmniej oczyściłam sumienie.
Wzdycham głośno.
-Lepiej już pójdę - i wstaję powoli, ale Łukasz chwyta moją rękę, zmuszając do pozostania w miejscu.
-Czekaj. - widzę jego pełnej udręki oczy - To o tym właśnie chciałaś ze mną porozmawiać, prawda?
-Nie do końca...w sumie tak. Nie wiem, czemu Ci to mówię, ale tak jakoś wyszło...- zakłopotanie bierze nade mną górę.
Tak naprawdę to przyszłam też dlatego, że się za nim stęskiniłam. To możliwe wogóle, biorąc pod uwagę to, jak krótko się znamy?
Wygląda na to, że tak...
-Tak...naprawdę muszę już iść. Mam we wtorek egzamin i nie chciałabym...- gram na zwłokę, bo już nie mam ochoty z nim przebywać w jednym pomieszczeniu. Jego milczenie mnie po prostu dobija.
-Nie musisz iść, nie wyganiam Cię przecież.
-Nie wyganiasz, po prostu muszę i tak jeszcze się pouczyć i wogóle...
-Dlatego przed chwilą byłaś gotowa ze mną spędzić całą noc na...nauce? - patrzy na mnie podejrzliwie. Wie, czemu tu przyszłam. I chyba wróciła mu ochota na ciąg dalszy. Nie chcę, aby sądził, że przyszłam tutaj, żeby uprawiać seks, ba, nawet o tym nie pomyślałam jak tu szłam.
-Jeśli myślisz, że przyszłam tu tylko po to, żeby się z Tobą kochać to jesteś w błędzie. Prawda jest taka, że przez ostatnie dni targają mną różne emocje...- poczucie winy przeplata się z pożądaniem, dodaję w myślach. Nie wypowiadam tego na głos, żeby znowu niczego nie popsuć, choć on zapewne wie jakie uczucia mi towarzyszą. -Po tej akcji z ciążą dopadło mnie coś w rodzaju kaca moralnego i poczułam potrzebę podzielenia się z Tobą tą wiadomością...no i od dłuższego czasu rozpatrywałam nas jako...bo ja wiem, parę? Nie wiem, czy to wogóle ma jakąkolwiek szansę, ale widzę, że działam równie mocno na Ciebie, jak ty na mnie. I nie zaprzeczysz temu. -kończę swój monolog głębokim westchnięciem.
-Fakt, podobasz mi się. I cholera jasna, wiele bym oddał, żebyśmy mogli bez skrupułów zacząć się spotykać...to nie tak, że nie chcę, ale nie mogę sobie pozwolić...
-Stop -znów mu przerywam. -Nie mówię, że mamy chodzić za rączkę przez miasto i tak dalej. Możemy pozostać w ukryciu, jeśli się bardzo postaramy, nikt się o nas nie dowie. Jedyne co chcę teraz od Ciebie usłyszeć, to to, czy podejmiesz to ryzyko. Piszesz się czy nie? Chcesz być ze mną? - postanawiam postawić sprawę jasno. Jeśli będzie się jeszcze wahał choćby minutę dłużej, po prostu wyjdę stąd i nie wrócę.
Na szczęście po zaledwie piętnastu sekundach odpowiada.
-Tak.
-Jesteś pewien?
-Tak, ale Zuza, musimy zachować szczególną ostrożność. Na wykładach nie możemy nawet za długo patrzeć sobie w oczy, bo ktoś może już nabrać podejrzeń. Miałbym w nosie moją reputację tutaj, gdyby nie fakt, że choć jedna mała skarga w moją stronę może zerwać mój kontrakt z Uniwersytetem w Chicago.
Momentalnie zdrętwiałam.
-Gdzie? - mówię niemal szeptem. - W Chicago? - powtarzam jego słowa. -Jak Ci się wogóle udało...kiedy? - coś mi się przypomina, jak dziekan go przedstawiał na początku, że był na stażu w Stanach. Mimo to, jestem w szoku, ile zdołał osiągnąć w ciągu swojego życia. A przecież jest tylko kilka lat starszy ode mnie.
-Sam nie wiem...może zwyczajnie miałem szczęście. Zaraz po studiach odbyłem tam staż, stwierdzili, że jestem wystarczjąco im potrzebny, więc dali mi umowę do podpisania. Tylko na rok chciałem wrócić do Polski, chciałem w tym czasie wykładać na uczelni, aby samemu jeszcze się doskonalić...nie wiem, czy to rozumiesz.
-Nie do końca - przyzanję - Chciałeś wrócić do Polski na rok tylko po to żeby...
-A, tak. Chciałem pozałatwiać trochę prywatnych spraw, uporządkować wszystko, co tu zostawiłem przed moim wyjazdem. Nie chiałem też odrywać się całkowicie od zawodu.
-Dobra, to już jest bardziej zrozumiałe. To podpisałeś umowę?
-Jeszcze nie. W marcu mam dać im ostateczną odpowiedź. Wszystko wygląda pieknie, praca moich marzeń, do tego atrakcyjne zarobki...tylko, że umowa obejmuje okres dziesięciu lat.
-To dobrze czy źle? Po Twoim tonie sugeruję, że jednak nie zachwycają Cię takie warunki.
-To długi okres czasu. Nie wiem, czy po podpisaniu kiedykolwiek wrócę do ojczyzny.
-Domyślam się, że ten rok spędzony tutaj ma być też dla Ciebie spokojnym miejscem do przemyślenia całej tej oferty. - jego spojrzenie mówi mi, że mam rację. -Ale wiesz, że musi im na Tobie cholernie zależeć skoro pozwolili Ci na taką dużą przerwę. -dodaję.
-Wiem. Ale praca nie jest najważniejsza.
-Serio? Mówi to gość, który od lat skupia się tylko i wyłącznie na swojej karierze zawodowej -parskam nieco sarkastycznie.
-Ostatnio zdałem sobie sprawę z tego, jak bardzo jestem samotny. Kiedy ostatni raz umawiałem się z kimś, to na studiach. Nie miałem czasu na związki. Jeszcze teraz, jak powiedziałaś mi o...ciąży to uderzyła mnie myśl, że chciałbym kiedyś założyć rodzinę. Nie jestem przekonany, czy tam będę miał na to szanse. - jego słowa przepełnia szczerość z goryczą. Widzę, jaki jest rozdarty. Ma spory dylemat odnośnie swojej przyszłości. Chciałabym pomóc mu jakoś z podjęciem decyzji. Nasuwa mi się pytanie:
-A co myślałeś, kiedy wyjeżdżałeś tam na staż? Co wtedy czułeś?
-Głównie podekscytowanie, no wiesz, że zobaczę kawałek świata, będę pracować w jednej z najwiekszych amerykańskich metropolii...myślałem, że spełniam swoje marzenia. Ale mam wrażenie, że jak tam wrócę, poza pracą nie pozostanie mi nic. Tylko pustka.
Sama czuję się już przytłoczona jego wyznaniami, co dopiero jaką wojnę on musi toczyć ze sobą w środku.
-Nie mogę Ci poradzić nic innego, jak tylko to: kieruj się sercem - mówię, bo tylko to przychodzi mi do głowy.
Jednak obydwoje dobrze wiemy, że jeśli pójdzie za tą radą, to nigdzie stąd nie wyjedzie.
Zresztą, czy ja chcę, żeby wyjeżdżał?
Rozmawiamy jeszcze przez chwilę, po czym wyczerpani zasypiamy wtuleni w siebie.
Bardzo dobrze rozumiemy się nawzajem, co zbliża nas do siebie jeszcze bardziej.
*
Na uczelni mijamy się nawet na siebie nie patrząc. Trochę dziwnie się z tym czuję, wiedząc, że i tak do niego pójdę po zajęciach. Ostatnie noce spędzaliśmy zawsze razem. Nie pamiętam, kiedy ostatnio spałam w swoim własnym łóżku. Ponieważ nie możemy za bardzo rozmawiać ze sobą za dnia, to robimy to w nocy. Poznajemy się coraz lepiej.
Z każdym dniem przywiązuję się do niego coraz bardziej. Sama nie wiem czy to dobrze, czy źle. Patrząc na to, jak silnymi uczuciami go darzę, zdaję sobie sprawę z tego, jak łatwo może mnie zranić.
Nie wiemy, co przyniesie nam przyszłość. Na razie pozostajemy w ukryciu, czekamy na koniec roku akademickiego, aby już swobodnie się razem pokazywać. Niezależnie od decyzji jaką podejmie Łukasz i tak musi polecieć na miesiąc wakacji do Chicago, żeby skończyć jakiś projekt, czy coś takiego. Nie słuchałam go wtedy jak tłumaczył mi dlaczego musi tam jechać, bo moje myśli koncentrowały się wyłącznie na tym, jak usłyszałam, że mam jechać razem z nim.
Powiedziałam, że to przemyślę, chociaż w głębi duszy wiem, że i tak się zgodzę. To i tak będą wakacje, a ja w Stanach nigdy nie byłam. Zresztą raczej nie zniosłabym tak długiej rozłąki.
Wracam myślami do dnia, w którym Kasia namawiała mnie wyjście do tego pubu.
Jestem teraz jej za to bardzo wdzięczna, bo dzięki niej poznałam Łukasza. Jestem o wiele szczęśliwsza niż przedtem, bo mam kogoś komu mogę powiedzieć o wszystkich swoich zmartwieniach i zasypiać otoczona ciepłem jego ramion. Nawet budząc się przy nim jestem radosna.
Cudowne uczucie przepełnia mnie od środka, gdy ze sobą przebywamy. Chciałabym, żeby tak zostało na zawsze, nawet jeśli oznaczałoby to porzucenie studiów, czy przeprowadzkę... dla niego jestem w stanie zrobić wszystko.
Dlatego tak mnie to przeraża...chcę mu w końcu wyznać miłość, ale boję się, że go tym spłoszę.
Czekam więc na odpowiedni moment.
Póki co, niech wszystko zostanie tak jak jest...
7 komentarzy
glakomka
Czy zamierzasz kontynuować? Bo jestem ciekawa czy i jak rozwinie się ta sytuacja
slawek
mialem zamiar to przeczytac ale po komentarzach to chyba strata czasu.
hmm
Dokładnie. Miałam pytać, czy gdzieś wcześniej to już nie było wstawiane bo miałam deja vu. Wiedziałam co się będzie działo zdanie po zdaniu. Hmm.. a teraz już wiem, że to opowiada nie to kopia książki. Nieładnie, bo praktycznie wszystko jest ściągnięte..
BerryMuffin
Nie przewidziałam kontynuacji. Ale cieszę się, że komuś się podoba Na pewno dodam jeszcze inne swoje opowiadania
czytelniczkaa
możemy liczyć na kolejną część? to opowiadanie jest bardzo dobre, jestem pod wrażeniem
Ms.imagination
Wszystko okej,ale uderzające podobieństwo do ksiazki "Cos do stracenia" moze powinnaś/powinieneś pomyśleć nad czymś innym? Przepraszam,ale irytuje mnie takie ściąganie większości rzeczy z ksiazek
fg
Bardzo dobre !