Rozkosz do wynajęcia.

Zgodziłem się z nią spotkać.  

Miała pieniądze, co było pierwszym warunkiem.  
Była pełnoletnia, co potwierdziła przelewając kwotę na konto mojej agentki.  

Wszystko zgadzało się w teorii.

W praktyce jednak, podczas naszej krótkiej rozmowy, nabrałem wątpliwości.  
Jej głos drżał mocno. Uśmiechałem się sam do siebie, rozpościerając palce dłoni, jak gdyby były piórami skrzydła wielkiego orła. Z każdym kolejnym zdaniem, jakie wypowiadałem, odpowiedzi starały się krótsze i bardziej nerwowe.

Strzelała pojedynczymi wyrazami, przeciśniętymi przez wąską lufę gardła.

Rozciągałem każde zdanie, próbując wybadać jej reakcję. Bała się. Właściwie to zbyt lekkie słowo. Była przerażona i gdyby w tej chwili uderzyłby w nią samochód, dalej stałaby jak wmurowana, nawet nie zauważając wypadku.  

Znałem to doskonale. Władza, którą uzyskiwałem już przed spotkaniem, stawiała mnie na piedestale pewności siebie. Działało w 90% przypadków. Pozostałe dziesięć, musiałem nakłaniać do uległości jednym warknięciem, przybijając wzrokiem do ściany.
Lecz w niej było coś innego. Coś, czego nie znałem. Jak się później okazało, doświadczyłem tego uczucie tylko raz w życiu. W czasach, w których podniecenie potrafiło odebrać mi zmysły.

Mimo obaw, ustaliłem termin spotkania.

________Trzy dni później_____

- Cześć – powiedziała cicho i spuściła głowę, nim dostrzegłem jej oczy.
- Witaj – odparłem niezadowolony jej spóźnieniem. – Coś się stało?
- Ja… Przepraszam za spóźnienie – wyszeptała, zdejmując czarne kozaki.
- Pytałem, czy coś się stało. Nie prosiłem, byś mnie przepraszała.
- Nie, nic…
- Bądź ze mną szczera. Nie toleruję kłamstwa, a jeżeli masz piętnaście lat, a za drzwiami czeka oddział policji, lub rodzice z widłami, wolałbym o tym wcześniej wiedzieć.

Uśmiechnęła się, jednak wciąż nie podnosiła wzroku.

- Więc jak?
- Mam dziewiętnaście. Tak, jak napisałam w kwestionariuszu. A za drzwiami nie ma policji.
- Czyli rodzice – mruknąłem, uśmiechając się pod nosem.
- Nie, rodzice też nie – szepnęła. Jej głos nie drżał już tak bardzo.
Podszedłem do kuchennego blatu po drugiej stronie salonu.
- Napijesz się kawy?
- Nie. Dziękuję.

Spojrzałem na nią.  
Siedziała na krawędzi fotela, wodząc za mną oczami. Długie, czarne włosy przykrywały jej twarz i jedynie przebłyski utwierdzały mnie w przekonaniu, że dziewczyna ma oczy. Trzęsła się. Z odległości sześciu metrów widziałem, jak wali jej serce. Uderza mocniej, niż powinno bić w tak wątłym ciele i pulsem unosi pierś dziewczyny. Kawa mogłaby ją zabić. A tego zdecydowanie nie chciałem, mimo że pies sąsiadów uporałby się ze zwłokami w dwa, góra trzy dni, nie zostawiając ani kosteczki. Jedynie srebrny pierścionek, błyszczący na jej palcu, pozostałby nienaruszony.

- Soku? – zapytałem, wstrząsając w powietrzu kartonikiem.
- Nie…  
- Więcej nie…
- Albo poproszę – wydukała, kiwając mocniej głową.
- Bardzo dobrze. Lepiej się poczujesz, gdy przepłuczesz usta – powiedziałem, wypełniając szklankę płynem. Sobie nalałem wody. Podszedłem do niej i uniosłem buzię, łapiąc za brodę palcami.  

Spojrzała na mnie, lecz była jakby nieobecna. Oddech urywał się w połowie a serce przyspieszyło jeszcze bardziej. Odstawiłem szklankę i odgarnąłem włosy, chcąc dokładniej się jej przyjrzeć.

Była piękna. Młodość wyzierała mocno z jej oblicza. Pomyślałem sobie, że rozpakowałem ją jak prezent, chociaż to ja miałem uczynić jej przysługę. Uśmiechnąłem się siadając naprzeciwko. Nonszalancko zająłem teatralne miejsce i zmoczyłem usta wodą.  

- Spójrz na mnie – powiedziałem spokojnie. – Masz kilka minut, by się przyzwyczaić. Byłoby ich trochę więcej, gdybyś się nie spóźniła, ale… Jeśli mi się spodoba, podaruję ci trochę dodatkowego czasu. W ramach gratisu od firmy.

Próba uśmiechu wytłoczyła na jej twarzy jakiś niewytłumaczalny grymas. Spuściła głowę.

- Nie rób tego – powiedziałem ze złością. – Nie chowaj się przede mną, bo będę musiał cię odkrywać. Uwierz mi, że to ci się może nie spodobać, a i mi nie sprawi zbytniej radości. Ok?

Odpowiedziała twierdząco, potrząsając głową. Spuściła wzrok, lecz instynktownie uniosła twarz do góry i odgarnęła włosy, nim zdążyłem warknąć.

- Tak jest znacznie lepiej – powiedziałem wolno, opierając dłonie o fotel. – Napij się.
Dłoń drżała jej w dalszym ciągu, co uniemożliwiało mi realizację pierwotnego planu. Pomyślałem jednak, że w jej przypadku nie będę wybredny. Nie musi rozbierać się sama. Wręcz pożałuje, że nie może tego sama dokonać. A ja, jak zwykle, znajdę w tym całą masę radości.

Zbliżyłem się i uniosłem jej twarz. Miała moje krocze na wysokości wzroku i kilkakrotnie uciekła na nie wzrokiem. Uśmiechnąłem się. Mój kutas prężył się w spodniach już dłuższą chwilę i najwyraźniej jego zarys wprawiał ją w osłupienie. Musiała na niego zerknąć.

Skinąłem głową ku górze.

Pokonała ciężar ciała i udało jej się wstać. Chwyciłem za delikatną dłoń i zaprowadziłem do sypialni. Cztery świeczki falowały światłem pomieszczenia. Zostawiłem ją na okrągłym dywanie i oparłem o drzwi, zamykając je za sobą symbolicznie.

- Z tego miejsca, moja droga – wyszeptałem ciężko i dobitnie – nie ma już odwrotu.
Zbliżyłem się i wsunąłem dłonie pod żakiet, ściągając go jednym ruchem. Odwiesiłem na krzesło, nie spuszczając z niej wzroku. Zbliżyłem się ponownie, tym razem rozpinając zamek jej obcisłej spódniczki. Opadła na jej kostki.

- Podaj mi ją – szepnąłem, ustawiając się za plecami dziewczyny.

Kucnęła, wypinając przy tym pośladki.

- Bardzo dobrze.  

Odebrałem spódnicę i powolnym ruchem odwiesiłem ją na oparcie krzesła. Drżała, jakbym obłożył ją kostkami lodu. Oparłem dłoń o ramię, aż jęknęła. Zaskomlała, jak przestraszona we śnie suka, a emocje wybuchały w niej seriami. Dygotała, choć w pokoju było ciepło. Trzęsła się, choć mój dotyk powinien jej dawać oparcie. Gdy dotknąłem nosem jej szyi, osunęła się w moje ramiona.  

Całkowicie straciła władzę nad swoim ciałem, gdy kładłem ją na wielkim łóżku. Odgarnąłem włosy z twarzy i spojrzałem z powagą w jej oczy. Powoli rozpiąłem guziki bluzki, aż dotarłem do czarnego stanika.

- Tak, malutka! – zaśmiałem się w duchu. Dobrze, że nie biały. Nie pasowałby do reszty stroju.  

Kolejnym ruchem ściągnąłem z niej pończochy. Zwinąłem je w kulkę i po prostu rzuciłem w kąt. Leżała coraz bardziej bezbronna i naga, patrząc w sufit.

- A teraz zrobimy ci zastrzyk – powiedziałem, sięgając do szuflady nocnej szafki.
- Z.. zastrzyk?? – jęknęła przerażona.
- A tak. Zastrzyk. Dostaniesz porządną dawkę epinefryny, która zniweluje pavulon.
- Dlaczego? – zapytała, unosząc się na łóżku. Po chwili stała obok niego, łkając histerycznie.
- Bo zachowujesz się, jakbyś coś brała. Chciałem tylko, żebyś wróciła do mnie chociaż na chwilę.

Wyjąłem z szafki prezerwatywy i rzuciłem je na łóżko.


- Chodź. Trzeba cię rozebrać – powiedziałem, skinąwszy na nią ręką.  
Podeszła bliżej, więc sięgnąłem dłonią, przyciskając drobne ciało do swojej piersi. Sięgnąłem zapięcia stanika, który po chwili zawędrował na krzesło. Odsunąłem się do tyłu, by zobaczyć ją w pełnej krasie.

- Zdejmij je sama – szepnąłem, wskazując wzrokiem czarne stringi.
Gdy przestępowała z nogi na nogę, dostrzegłem błysk. Światło świec odbijało się w wilgoci jej cipki, jak blask słońca od księżyca.  

Majtki były ewidentnie przemoczone.

CDN...

ErmonTwilight

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 1460 słów i 7858 znaków.

5 komentarzy

 
  • Użytkownik ErmonTwilight

    O pierwotny lęk chodziło... W dodatku potrafi przecinać wzrokiem ;)

    16 gru 2014

  • Użytkownik likeadream

    Świetne. Tylko tyle. Choć wzbudziło jakieś poczucie niepokoju.

    15 gru 2014

  • Użytkownik kromka

    wow ja chce więcej dużo więcej :) to jest super :) z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg :)

    15 gru 2014

  • Użytkownik nienasycona

    Kocham prezenty od Ciebie...a cóż dopiero, gdy nastąpi styczniowa kumulacja-kolana mi drżą w oczekiwaniu....Jak zawsze prześwietnie-zachwycające...Dziękuję. ...

    15 gru 2014