Na spotkanie wybrałam galerię handlową. Umówiliśmy się w samo południe. W razie, gdybyśmy jakimś cudem spotkali kogoś ze znajomych, który akurat wyrwał się z pracy, na szybkie zakupy powiemy, że to przypadkowe spotkanie i postanowiliśmy napić się kawy.
Tomasz siedział przy stoliku, wpatrując się tępym wzrokiem w wyniki badań, jakie mu dałam. Miał na sobie białą koszulę i nie do końca dopasowany krawat. Był kawalerem i nie miał kogoś, kto mógłby mu doradzić. W każdym razie ja nic o tym nie wiedziałam. Był przystojny i aż dziwne, że żadna kobieta nie zainteresowała się tak dobrą partią. Miał swój dom, dobry samochód i był lekarzem, z dziesięcioletnim doświadczeniem. Na nic nie chorował i był bardzo inteligentny. Moim zdaniem kandydat idealny, choć nigdy nie brałam go pod uwagę jako ewentualnego partnera. Przynajmniej nie do wspólnego życia. To, po co się spotkaliśmy, to zupełnie inny temat.
Odłożył dokumenty medyczne i spojrzał na mnie.
- Przydałoby się powtórzyć te badania — powiedział, patrząc na mnie niepewnie.
- Nie ma szans. Musiałam się nieźle nagimnastykować, żeby namówić go na seks w prezerwatywie, a potem jeszcze pobrać z niej nasienie. Jest tak nakręcony na dziecko, że chciałby się kochać codziennie. Tak samo często zadaje mi pytanie, czy robiłam test.
- Jak sobie z tym radzisz?
- A jak myślisz? Jest święcie przekonany, że to moja wina!
Nastała chwila milczenia. Oboje znaliśmy go na tyle, żeby wiedzieć, jak bardzo musi to przeżywać. Dla Roberta nie było większego marzenia, niż zostanie ojcem. Kiedyś postawił na szczerość i wyznał mi, że bardziej niż żonę chciałby mieć dziecko. Na prapoczątku lekko mnie to zabolało, ale po chwili uświadomiłam siebie, że jest idealnym kandydatem na ojca.
- Powinnaś mu powiedzieć — oznajmił.
- Nie ma takiej opcji. Pamiętasz, jak załamał się, kiedy stracił firmę? Gdyby się dowiedział, że jego plemniki do niczego się nie nadają, załamałby się całkowicie. Nie mam ochoty ani zamiaru przeżywać tego jeszcze raz. Nie masz pojęcia, ile razy nie spałam w nocy, pilnując, żeby sobie czegoś nie zrobił.
Ukrył twarz w dłoniach.
- Po co tu jestem?
Nabrałam głęboko tchu. Wiedział, że mogłabym wysłać mu wyniki na maila. Nie musieliśmy się spotykać, ale przez telefon powiedziałam, że mam do niego bardzo ważną i osobistą sprawę. To był najważniejszy moment tej rozmowy. Od tego, co teraz powiem, zależało całe moje życie.
- Nie domyślasz się?
- Powiedzmy, że mam pewne przypuszczenia, ale muszę to usłyszeć od ciebie — dodał stanowczo.
Kiwnęłam głową, patrząc mu prosto w oczy. Odboje wiedzieliśmy, o co chodzi.
- Jesteś idealnym kandydatem. Obcy facet nie wchodzi w grę. Jesteście podobni jak dwie krople wody.
- Zastanawiałaś się nad in vitro?
- Przecież bez jego wiedzy..
- A no tak — uciął, szybko dostrzegając swój błędny tok myślenia.
Patrząc w dal, pociągnął dwa łyki kawy.
- Co będzie, jak się sprawa wyda?
- Nie ma takiej możliwości i musisz mi to obiecać — zastrzegłam.
Pokiwał głową na znak, że nie tylko zgadza się z moimi słowami, ale także przyjmuje bez zastrzeżeń. To był porządny facet i potrafił dotrzymać tajemnicy.
- Zgadzam się — powiedział po chwili, patrząc mi prosto w oczy.
Poczułam ulgę. To był pierwszy krok do osiągnięcia założonego celu. Wcale nie musiało się udać, ale na razie była to jedyna sensowna koncepcja, jaką udało mi się stworzyć.
- Chcesz po prostu zrobić inseminacje z moim nasieniem, czy masz na myśli naturalną metodę?
- Chodzi mi o naturalne zapłodnienie.
- Wiesz, że wcale nie musimy tego tak robić. Mogę po prostu dać ci prezerwatywę z nasieniem, a ty wlejesz zawartość do pochwy. Mogę też doprowadzić się do stanu tuż przed wytryskiem i w ostatniej chwili technicznie wprowadzić prącie.
- Nie chcesz się ze mną kochać? - zapytałam z lekkim uśmiechem. Atmosfera była wystarczająco napięta i trzeba ją było trochę rozluźnić.
- Wiesz, że zawsze mi się podobałaś, ale to będzie zdrada, a ja nie chce być zapamiętany jako twój kochanek.
- Nie będziesz, nikt się nie dowie. Sposób z prezerwatywą jest mało skuteczny, plemniki szybko umierają. Szybkie wejście jest bardzo ryzykowne. Normalny seks daje największe szanse na powodzenie.
- Wiedzę, że przeglądnęłaś to i tamto. Mam tylko nadzieję, że pamiętałaś o wyczyszczeniu historii i ciasteczek.
Jebaniutki. Był bystrzejszy ode mnie. Miał rację. Nie pomyślałam o tym. Na szczęście mój małżonek rzadko korzystał z komputera i zdążę to jeszcze zrobić.
- Mam nadzieje, że dziecko odziedziczy po tobie inteligencje — skomentowałam.
- Najważniejsze, żeby po tobie miało urodę — odpowiedział, a ja doceniłam komplement, kiwając znacząco głowa.
Oboje wzięliśmy łyk kawy, po czym on po raz kolejny na tym spotkaniu rozejrzał się czy ktoś nas nie obserwuje.
- Kiedy chcesz to robić?
- Owulacje mam za dwa dni.
- No to optymalny termin, to jutro wieczorem,. Jak chcesz wyjść z domu?
- Jakiś czas temu zapisałam się na aerobik. Po prostu jutro powiem, że idę na zajęcia i tyle.
Uniósł pytająco brwi.
- Będziemy to robić z zegarkiem w reku?
Faktycznie. Miał racje. Nie chciałam, żeby tak to wyglądało.
- Zrobię dziś jakieś zakupy, Zostawię je w aucie, a jutro powiem, że poszłam jeszcze na przechadzkę po sklepach.
- Tylko nie płać kartą — powiedział, akceptując mój pomysł. Tu też miał rację. Był bardzo ostrożny i zachowywał się, jakby planował skok na bank, a nie skok w bok. Kto wie? Być może miał doświadczenie w byciu kochankiem zamężnych kobiet?
Dokończył kawę.
- W takim razie gdzie? Wolałbym, żeby to nie było u mnie, ale z drugiej strony łatwiej byłoby się z tego wytłumaczyć, niż ze wspólnej wizyty w hotelu.
- Pomyślałam o tym. Moja koleżanka wyjechała na trzy miesiące do Stanów i dała mi komplet kluczy. Akurat jutro wypada mi tam pójść i podlać kwiatki.
- Robert wie o tej przysłudze, zna adres?
- Zna Mariole, moją koleżankę, ale jej adresu nie.
Widziałam na jego twarzy, że coraz bardziej przekonuje go ten pomysł. Wszystko dobrze zaplanowałam i tylko jakiś ogromny pech mógł spowodować, że cała sprawa się wyda.
- Podaj mi ten adres — poprosił, wyjmując jakąś karteczkę.
- Wyśle ci sms.
Zgromił mnie wzrokiem.
- Mickiewicza 5/9.
Zapisał, po czym dodał, że lepiej, aby nie było żadnych śladów, że się tam umawialiśmy. Zapewnił, że spali adres, kiedy będzie po wszystkim.
- Masz jakieś specjalne życzenia? - zapytałam ciut zalotnie. Atmosfera była coraz mniej znośna i chciałam wplątać w nią trochę swobody.
- Nie — rzucił chłodno, po czym pożegnaliśmy się, i odeszliśmy w dwóch różnych kierunkach.
Jednym z elementów planu było to, żeby Robert nie zorientował się, że coś w datach jest nie tak. Tego dnia poszłam z nim do łóżka. Nie było rewelacji, zresztą od dawna było coraz gorzej. Nie kochaliśmy się, nie uprawialiśmy seksu, po prostu odbywaliśmy stosunki w celu zapłodnienia. Może raz na dziesięć miałam orgazm. Liczyłam, że kiedy zajdę w ciąże, urodzę i zaczniemy współżyć od nowa, to się zmieni. Nie miałam podstaw, żeby sądzić, że będzie inaczej. Liczyłam na to, że wszystko pójdzie tak, jak to sobie zaplanowałam.
Kiedy obudziłam się rano, nabrałam głęboko tchu. To był ten dzień, czułam to. Chodziłam trochę zdenerwowana. Robert miał być w pracy do późna. Powinien wrócić, kiedy mnie już nie będzie. Nie dałam mu żadnych powodów, aby podejrzewał, że coś planuje. Z niczym się nie zdradziłam. To był dzień jak każdy inny.
Koło południa wzięłam kąpiel, która bardzo mnie odprężyła. Założyłam czarną, seksowną bieliznę. Do niej dopasowałam sukienkę, ale postanowiłam założyć ją dopiero na miejscu. Wszystko miało wyglądać tak, jakbym szła na aerobik. Z domu wyszłam w dresie, a wszystko, co potrzebne miałam w torbie. Na szczęście klub od mieszkania dzieliło tylko kilka przecznic. Zaparkowałam na parkingu pod siłownią i poszłam pieszo. Mieszkanie Marioli miało dwie sypialnie. Trochę głupio było pieprzyć się w jej łóżku z kochankiem, wiec wybrałam drugie pomieszczenie. Zmieniłam pościel, po czym zapaliłam dwa kadzidełka zapachowe. Chciałam wprowadzić trochę nastroju. Liczyłam, że Tomek to doceni, choć mógł tego nawet nie zauważyć.
Przebrałam się, po czym położyłam na pościeli i jeszcze raz wszystko przeanalizowałam. Chyba dopiero wtedy dotarło do mnie, co zamierzam zrobić. Przypomniało mi się pierwsze spotkanie z Robertem, oświadczyny i ślub. Dotarło do mnie, że mogę to wszystko za chwilę przekreślić. Przecież nie musiałam tego robić. Mogłam powiedzieć mu prawdę, że jego plemniki są zbyt mało ruchliwe, ale to nic, bo adoptujemy jakiegoś chłopca i będzie dobrze.
Nie musiałam iść do łóżka z kimś innym i żyć w zakłamaniu do końca życia. Nie musiałam, ale chciałam. Wiedziałam, że po jakimś czasie zapomnę o tym, a mój umysł zaakceptuje kłamstwo, że Robert jest ojcem dziecko. Kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą!
Poderwałam się z łóżka na dźwięk dzwonka. Wszedł do mieszkania pewnym krokiem. Spojrzał na mnie.
- Pięknie wyglądasz — rzucił trochę jakby od niechcenia.
Uśmiechnęłam się, po czym podeszłam do niego. Chciałam, żeby poczuł moje perfumy. Zdjęłam jego marynarkę i krawat. Pocałowałam go.
- Przemyślałem to wszystko — zaczął niepewnie.
Poczułam, jak krew odpływa z mojego ciała. Rozmyślił się. Nie pomoże mi. Jedyna osoba, na którą mogłam liczyć.
- Rozmyśliłeś się? Dlaczego? Przecież wiesz jakie to dla mnie ważne!
- Nie w tym rzecz. Po prostu chodzi o to, że..
- No o co do jasnej cholery! Wyduś to z siebie!
Był trochę zdziwiony, a może nawet przerażony moim zachowaniem.
- Po prostu nie chce, żeby to było zrobione tak z przymusu i technicznie. Tak czy inaczej, to będzie zdrada. Wczoraj myślałem, żeby po prostu cię zapłodnić, a dziś chce uprawiać z tobą najlepszy seks w moim życiu, w twoim także. Za kilka lat być może dziecko zapyta cię o to, jak zostało poczęte i chce, żebyś się wtedy uśmiechnęła, a nie skrzywiła.
Rozwalił mnie swoją wypowiedzią. To było poniekąd urocze. Był porządnym człowiekiem i seks z mężatką musiał być dla niego czymś niemoralnym. Wiedziałam, ile kosztowało go podjęcie takiej decyzji, ale nie byłam głupia. Podobałam mu się, więc stwierdził, że skoro może mnie przelecieć, to skorzysta z okazji. Przecież był facetem. Nie miałam prawa mieć do niego o to żalu. On zrobił coś dla mnie to i ja zrobię dla niego.
- Chodźmy już do sypialni. Możesz zrobić ze mną, co tylko chcesz — szepnęłam mu na ucho.
Moja sukienka szybko znalazła się na jakimś małym stoliku. Leżałam w swojej czarnej bieliźnie i tonęłam w morzu rozkoszy, jakie na mnie wylał. Był naprawdę niezły. Potrafił doskonale pobudzić zmysły. Całował, pieścił i dotykał z największą delikatnością. Robert mógłby się od niego tylko uczyć. Ogromnie chciałam, żeby do zapłodnienia doszło od razu, ale jeśli tak miał wyglądać mój seks każdego dnia przed owulacją, to mogłabym poczekać na to dziecko jeszcze kilka lat. Był naprawdę cudowny. Nie spieszył się. Dotykał mnie tam, a ja czułam, jak chwilowo narasta we mnie podniecenie. Nie było żadnego przymusu, stresu, że znów się nie uda. Była tylko przyjemność.
Leżałam trochę jak kłoda, ale mój małżeński seks na tym właśnie ostatnio polegał. Robert nie chciał, żebym przejawiała jakąś inicjatywę, bo mieliśmy zadanie do wykonania i to było najważniejsze. Tak to zawsze określał.
W końcu poczułam go w sobie. Chyba pierwszy raz nie widziałam penisa faceta, zanim zagościł w mojej waginie. Zazwyczaj zaczynało się od lodzika, ale w tym wypadku nie było o tym mowy. Szkoda było marnować spermy. Całował mnie po piersiach i posuwał z całą mocą. Po chwili poczułam jak zalewa moje wnętrze. Zdałam sobie sprawę, że być może za chwile jeden z kilku milionów jego plemników znajdzie drogę do mojej komórki jajowej i stanę się matką. Świadomość tego była cudowna.
Tomasz był zadowolony. Patrzył na mnie jak na ósmy cud świata. Nie zamierzaliśmy poprzestać na jednym stosunku. Wziął mnie jeszcze od tyłu, a potem na pieska. Wlał we mnie ogromne ilości nasienia, widać było, że dawno nie miał kobiety.
Chciałam poleżeć z nim dłużej i przytulić się, zaznać trochę czułości, ale nie mogłam przedłużać tego spotkania.
- Myślisz, że się uda? - zapytał.
- Mam nadzieje, ale w razie co, to spróbujemy jeszcze raz, prawda? - zapytałam z uśmiechem. Dałam mu wyraźny znak, że był fantastyczny w łóżku i mam ochotę na więcej.
- Pomyślimy — powiedział, drocząc się ze mną.
Kolejnego seksu nie było. Zaszłam w ciąże. Tomasz był ojcem tego dziecka. Tylko my dwoje znaliśmy prawdę. Trochę żałowałam, że nie miałam okazji do kolejnego spotkania. Seks z nim był najlepszym, jakiego kiedykolwiek zaznałam.
- Muszę zacząć przygotowywać pokoik dla dziecka — oznajmił mój mąż, kiedy leżeliśmy któregoś dnia wieczorem w łóżku.
- Czas najwyższy. Tylko czy dasz sobie rade? - zapytałam żartobliwie.
- E tam. Poproszę Tomka o przysługę. Na pewno się zgodzi.
- Masz racje kochanie. Na twojego brata zawsze można liczyć.
1 komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.
Gazda
Ciekawe rozwiązanie problemu😃