Materiał znajduje się w poczekalni.
Prosimy o łapkę i komentarz!

Poszukiwacze Ekstazy

Wieczór w ich apartamencie na ósmym piętrze wieżowca w centrum miasta był jednym z tych leniwych, jesiennych zmierzchów, kiedy powietrze gęstniało od wilgoci znad rzeki, a uliczne latarnie rzucały pomarańczowe smugi na szyby okien. Anna siedziała na skórzanej kanapie w salonie, nogi podkurczone pod siebie, owinięta w miękki, szary koc z wełny merino, który pachniał delikatnie lawendą z płynu do płukania. Pokój był przestronny, urządzony minimalistycznie: białe ściany ozdobione abstrakcyjnymi obrazami w czerni i szarości, niska szklana ława z resztkami kolacji – talerzem z oliwkami i serem – oraz butelką czerwonego wina, które zostawili otwarte, by oddychało. Światło z kinkietów nad kominkiem gazowym migotało ciepło, rzucając długie cienie na parkiet z dębowego drewna, polerowanego do połysku. Z zewnątrz dochodził stłumiony szum samochodów, mieszający się z odległym szczekaniem psa i śmiechem przechodniów na chodniku poniżej.

Anna, lat trzydzieści dwa, o smukłej sylwetce, która przypominała delikatną rzeźbę – długie, falujące włosy w kolorze kasztanu opadały jej na ramiona, a zielone oczy, głębokie jak leśne jezioro, ukrywały iskrę, którą rzadko pozwalała sobie pokazać. Miała na sobie luźną, bawełnianą sukienkę w kolorze écru, która opinała jej kształtne piersi i biodra, ale nie krępowała ruchów. Czuła lekkie mrowienie w podbrzuszu, to samo, które pojawiało się zawsze, gdy wieczór ciągnął się zbyt długo, a rutyna zaciskała się wokół niej jak pętla. Jan, jej mąż, siedział obok, oparty o podłokietnik, z laptopem na kolanach. Miał trzydzieści cztery lata, atletyczną budowę ciała – wynik regularnych wizyt na siłowni – ostre rysy twarzy, krótko przystrzyżone włosy i tatuaż na przedramieniu, dyskretny symbol ich wspólnej przeszłości. Ubrany w dżinsy i czarną koszulkę, która podkreślała jego umięśnione ramiona, popijał wino prosto z kieliszka, jego palce bębniły rytmicznie o szkło.

– Kurwa, ten dzień był do dupy – mruknął Jan, odstawiając laptopa na ławę. Jego głos był niski, chropowaty, z lekkim akcentem z południa Polski, który zawsze sprawiał, że Anna czuła dreszcz. – Szef znowu pieprzył o deadline'ach, a ja mam ochotę rzucić to wszystko w chuj i wyjechać gdzieś, gdzie nikt nas nie znajdzie.

Anna uśmiechnęła się leniwie, przesuwając dłonią po jego udzie. Jej paznokcie, pomalowane na czerwono, delikatnie drapnęły materiał dżinsów. Czuła ciepło jego skóry przez tkaninę, to znajome ciepło, które kiedyś rozpalało w niej ogień, a teraz... teraz było jak przyzwyczajenie. – No, a co byśmy tam robili? – zapytała, jej głos miękki, z nutką prowokacji. – Leżeli na plaży i pieprzyli się całymi dniami? Bo tutaj, w tym pieprzonym mieszkaniu, seks stał się jak mycie zębów. Rutynowy, nudny, bez tej iskry, która kiedyś sprawiała, że drżałam na sam twój dotyk.

Jan odwrócił się do niej, jego oczy błysnęły w świetle lampy. Poczuł lekkie ukłucie w kroczu – jej słowa, te wulgarne, bezpośrednie, zawsze go podniecały. Pamiętał ich pierwsze razy, te szalone noce w studenckim mieszkaniu, kiedy rżnęli się na podłodze, na stole, wszędzie, gdzie popadło, a jej jęki wypełniały pokój. Teraz? Raz w tygodniu, mechanicznie, bez pasji. – Masz rację, kochanie – powiedział, przysuwając się bliżej. Jego dłoń powędrowała pod koc, na jej udo, palce wsunęły się pod sukienkę, czując gładkość skóry. – Kurwa, pamiętasz, jak kiedyś pieprzyłem cię w parku? Ryzyko, adrenalina... To było to. A teraz? Jesteśmy jak stare małżeństwo, które zapomniało, co to pożądanie.

Anna zamknęła oczy na chwilę, wyobrażając sobie to. Jej cipka lekko zwilgotniała na samą myśl – nie o Janie, ale o czymś nowym, nieznanym. O dotyku kogoś obcego, o oczach, które patrzyłyby na nią z głodem, jakiego nie czuła od lat. – Może... może powinniśmy coś zmienić? – wyszeptała, jej oddech przyspieszył. – Słyszałam o tych aplikacjach dla par. Dla tych, co szukają... przygód. Trójkątów, swingersów. Co ty na to? Żeby dodać pieprzonego ognia do naszego życia.

Jan zamarł, jego palce zatrzymały się na jej udzie, tuż przy krawędzi majtek. Poczuł, jak jego kutas twardnieje w spodniach – pomysł był szalony, taboo, ale cholernie podniecający. Wyobraził sobie Annę, nagą, z inną kobietą, ich ciała splatające się, jęki mieszające. – Kurwa, serio? – zapytał, jego głos ochrypł. – Chcesz, żebym patrzył, jak jakaś suka liże ci cipkę? Albo żebym rżnął cię obie naraz? Boże, to brzmi... ekscytująco.

Ona skinęła głową, jej policzki zarumieniły się. Wzięła laptopa, otworzyła przeglądarkę. Pokój wypełnił się cichym szumem wentylatora komputera, a ekran rozbłysnął niebieskim światłem. Zarejestrowali się szybko – nazwa użytkownika: ParaPoszukująca, hasło proste, zdjęcia anonimowe, ale sugerujące: Anna w bieliźnie, Jan bez koszulki. Profile zaczęły migać: pary, single, kobiety szukające przygód. Anna poczuła, jak wilgoć między jej nogami narasta – jeden profil, brunetka o pełnych ustach, skórze jak aksamit, oczach obiecujących grzech. Olga. 28 lat, bi-curious, lubi eksperymenty.

– Spójrz na nią – szepnęła Anna, jej głos drżący. – Wyobraź sobie, jak jej język ślizga się po mojej skórze, a ty patrzysz, twój kutas twardy jak skała. Kurwa, to mnie podnieca.

Jan przełknął ślinę, jego dłoń powędrowała do rozporka, masując wybrzuszenie. – Napisz do niej – powiedział, jego oczy płonęły. – Powiedz, że chcemy się spotkać. Dzisiaj. Teraz.

Wiadomość poszła. Odpowiedź przyszła po minucie: "Bar 'Cienie' o 21? Chętnie poznam parę taką jak wy. Olga." Anna poczuła dreszcz – to było realne, nie fantazja. Ubierali się w pośpiechu: ona w czarną sukienkę przylegającą do ciała, podkreślającą krągłości bioder i dekolt, on w ciemną koszulę i spodnie. Mieszkanie wypełniło się zapachem jej perfum – ciężkim, zmysłowym, z nutą piżma – i jego wody kolońskiej, ostrej, męskiej.

Bar 'Cienie' był ukryty w bocznej uliczce, z zewnątrz niepozorny, ale wewnątrz – intymny azyl. Ciemne drewno ścian, czerwone abażury lamp wiszących nisko nad stolikami, dym z papierosów wiszący w powietrzu jak mgła, mieszający się z zapachem whisky i perfum. Muzyka jazzowa sączyła się z głośników, niska, pulsująca, jak bicie serca. Siedzieli w rogu, przy stoliku z widokiem na wejście, kieliszki z winem w dłoniach. Anna czuła, jak jej serce łomocze, wilgoć w majtkach narasta – co jeśli to błąd? Ale podniecenie było silniejsze.

Olga weszła o 21:05. Brunetka, wysoka, o skórze bladej jak porcelana, pełnych ustach pomalowanych na czerwono, oczach ciemnych, hipnotyzujących. Miała na sobie skórzaną kurtkę, pod nią obcisłą bluzkę odsłaniającą pępek, i spódnicę, która falowała przy każdym kroku. Jej włosy opadały kaskadą na ramiona, a zapach – słodki, owocowy – dotarł do nich zanim usiadła.

– Cześć, jestem Olga – powiedziała, jej głos niski, zmysłowy, z lekkim chrypieniem. Usiadła naprzeciw, jej kolano otarło się o nogę Anny pod stołem. – Wyglądacie na parę, która szuka... czegoś ekstra. Opowiedzcie mi o sobie.

Jan uśmiechnął się, jego dłoń pod stołem ścisnęła udo Anny. – Jesteśmy Anna i Jan. Żonaci od dziesięciu lat, ale... kurwa, rutyna nas zabija. Seks stał się nudny, mechaniczny. Chcemy ognia, czegoś, co sprawi, że znowu będziemy się pieprzyć jak zwierzęta.

Olga zaśmiała się cicho, jej oczy błysnęły. – Lubię szczerość. Ja? Jestem bi, uwielbiam kobiety – ich miękkość, smak. I mężczyzn – ich siłę, twardość. Wyobraźcie sobie: ja liżę cipkę Anny, a Jan patrzy, jego kutas gotowy do akcji.

Anna poczuła falę gorąca – jej sutki stwardniały pod sukienką, cipka pulsowała. – Kurwa, tak – wyszeptała. – Chcę poczuć twój język na sobie, twój dotyk. Jan, powiedz jej.

On skinął głową, jego głos drżący. – Chcę was obie. Rżnąć was na zmianę, słyszeć wasze jęki.

Rozmowa płynęła, kieliszki opróżniały się. Olga dotknęła dłoni Anny, jej palce ślizgały się po skórze, delikatnie, prowokująco. Powietrze gęstniało, napięcie wisiało jak burzowa chmura. Anna czuła, jak jej ciało reaguje – wilgoć spływa po udach, serce bije szybciej. Jan siedział sztywno, jego kutas napierał na spodnie, myśli wirowały: "Kurwa, to dzieje się naprawdę."

W końcu Olga nachyliła się, jej usta blisko ucha Anny. – Pocałuj mnie – szepnęła. – Tu, teraz.

Anna zawahała się, ale podniecenie zwyciężyło. Ich usta spotkały się – miękkie, wilgotne, smakujące winem i pożądaniem. Język Olgi wślizgnął się głębiej, eksplorując, a dłoń Janka powędrowała pod stół, do cipki Anny, czując jej mokrość przez majtki.

Jan dołączył, jego usta dotknęły szyi Olgi, potem wpił się w pocałunek trójstronny – języki splatające się w chaotycznym tańcu, ręce błądzące po ciałach. Smak słony, gorący, zapach potu i perfum mieszał się, tworząc koktajl zmysłów.

Ale bar zamykał się. Wstali, ciała drżące. Na ulicy, w chłodzie nocy, Olga szepnęła: – Chcę was oboje... jutro u mnie?

Anna i Jan wrócili do domu taksówką, milcząc, ich ciała napięte jak struny. Drzwi apartamentu zamknęły się z trzaskiem, a oni stali w przedpokoju, oddechy ciężkie, oczy pełne pożądania. Anna poczuła jego dłoń na swoim tyłku, ale zanim zdążyła zareagować, zadzwonił telefon. Nieznany numer. Odbierając, usłyszała głos Olgi: "Zmieniłam zdanie. Przyjdźcie teraz. Albo... zobaczcie, co stracicie."

Co to znaczyło? Drzwi windy otworzyły się na korytarzu...

Dodaj komentarz