Posterunek. Marta i policjant

Dodać

Wielkie okulary z czarnymi oprawkami zdawały się niemal zakrywać jego oczy
Miał gładkie, lekko falujące włosy, które niewinnie opadały na czoło. Jego uśmiech był nieśmiały, ale pełen ciepła i optymizmu.
ego wiersze były poezją, która poruszała dusze i odkrywała nowe światy. Jego zdolność do kreowania piękna za pomocą słów była fascynująca.  
Jego głębokie zrozumienie literatury i zdolność do analizowania tekstów były niezwykłe jak na jego wiek. Był chłopcem, który mógł zainspirować innych swoją wiedzą i talentem.
Oczy jego były pełne niepewności, a spojrzenie często odbijało niepokój i lęk. Chociaż wiedział, że ma talent i potencjał, często ograniczały go obawy i brak pewności siebie.

Był chłopcem, który często wahał się i bał podjąć ryzyko. Jego tchórzostwo wynikało z głęboko ukrytej niepewności i strachu przed niepowodzeniem. Mimo swojej inteligencji i zdolności, często unikał konfrontacji i trudności, zamiast stawiać im czoła.

Wzrost Dominika był skromny, a jego postawa czasami niepewna. Wielkie okulary, których używał, zdawały się być nie tylko stylem, ale również osłoną, która pomagała mu ukrywać swoje wewnętrzne lęki. Jego ciało często odzwierciedlało napięcie i nieśmiałość.
Niezależnie od tego, czy to była poezja romantyczna czy proza współczesna, Dominik potrafił odkrywać ukryte warstwy treści i interpretować je w sposób oryginalny.

Jego wiedza nie ograniczała się jednak tylko do literatury. Dominik był ciekawym człowiekiem, który stale poszerzał swoje horyzonty. Interesował się sztuką, filozofią, historią i naukami społecznymi.

- prześwitująca bluzka - zastanawia się czy nie mam też majtek
- majtki kradnie -ma w kieszeni
- zwiedzanie kurchanu, powrót przez meliniarski park dworski, meele - kurwa, gdy chcę spoliczkować - kara - na gołą pupę klapsy - upokorzenie - myślę, chciałam, żeby spódnica powędrowała do góry - zabierają majtki? - Dominik mnie nie broni - tak mi wstyd, że cię nie broniłem - bałam się, że coś znacznie gorszego mnie tam spotka - że cię zgwałcą? - nikt by nawet nie usłyszał, gdybym krzyczała... miliby mnie wszyscy, jak tylko by chcieli... - ciężko oddychał
- powrót z poprawin - coś mnie boli - na dole - to kobiece sprawy - kurcze byłem przecież pijany - mam nadzieję, że nikt ci nie wsadził ręki pod spódnicę... - byli bardzo nachalni... - a ja cię ni broniłem... - ale to wsadzili rękę... - nic nie odpowiadając - potwierdzałam - Boże! - złapali cię... tam? - pozwoliłaś im??? - wznioslam oczy ku górze... - sprawiało mi frajdę - zwłaszcz że widziałam jak jego spodnie - co mogłam, gdy mnie trzymał - muzyka grała na specjalne zamowienie głośno, a ty spałeś... - ach... boli cię... aaa domyslam się, że byli bardzo niedelikatni...


Roboczo:
- zastanawiałam się dlaczego tak mnie ujął?
- raz to intelekt
- dwa to jego wrażliwość
- trzy to nieśmiałość
- cztery to to, że czułam że się we mnie podkochuje
ale wiedziałam też na pewno, że nie chciałabym mieć takiego faceta, a już broń boże męża - uczniowie włazili mu na głowę, grono się z niego śmiało "przegryw", wygląd też - przegrywa - potwornie tchórzliwy

Wszyscy o tym mówili. Do naszej szkoły trafił geniusz. Chłopiec, który błyskawicznie skończył liceum a potem studia polonistyczne. W dodatku poeta. Ledwie co skończył osiemnaście lat, a już miał uczyć młodzież... Młodzież, czyli uczniów w jego wieku!
Nazywał się Dominik, ale używał pseudonimu artystycznego przy podpisywaniu swych wierszy - Amadeo. Stąd wszyscy tak na niego mówili.
Chudy i niski - "dzieciak!" - pomyślałam od razu. W wielkich okularach z czarnymi oprawkami. Idealny przykład nerda. Wielkie okulary, których używał, zdawały się być nie tylko stylem, ale również osłoną, która pomagała mu ukrywać swoje wewnętrzne lęki. Jego ciało często odzwierciedlało napięcie i nieśmiałość.
Oczy jego były pełne niepewności, a spojrzenie często odbijało niepokój i lęk.
Był jednak ciekawym człowiekiem, który stale poszerzał swoje horyzonty. Interesował się sztuką, filozofią, historią i naukami społecznymi.


Dlatego chętnie wprowadzałam go w tajniki pracy. Wtedy dostrzegłam, że chłopiec jest bardzo nieśmiały. Rozmawiając ze mną, często się czerwienił, szybko wywnioskowałam, że wpadłam mu w oko. Podobało mi się to. Tym chętniej się do niego uśmiechałam. Zauważyłam, że szybciej pąsowiał, gdy miałam na sobie bardziej obcisłą bluzkę. Albo, gdy tak siadałam, że spódnica odsłaniała mi kolana.
Domyślałam się, że jego doświadczenia z płcią przeciwną nie są imponujące. To wszystko powodowało, że dużą przyjemność sprawiało mi kokietowanie młodziana.
A to kładłam dłoń na jego ramieniu, a to łopotałam rzęsami, a to komplementowałam go nadmiernie.
Wszystkie te tanie chwyty bardzo silnie na Dominika działały. Pocił się, zapominał języka w gębie...
Choć prezentował sobą na prawdę wiele. Niezwykle oczytany, z szerokimi horyzontami, mnie historyczkę zaginał bez trudu, co do wiedzy historycznej, o głębszej, humanistycznej nie wspominając.  
Głębokie zrozumienie literatury i zdolność do analizowania tekstów były niezwykłe jak na jego wiek. Pisał pracę doktorską, której fragmenty z entuzjazmem przyjmowano na łamach pism naukowych.  
Zatem miałam powód komplementować Dominika i autentycznie się nim zachwycać. Szczególnie zaś zachwycały mnie jego wiersze. Rzeczywiście podziwiałam je i nie omieszkiwałam mu tego komunikować.  
Fakt, że czyniłam to może zbyt kokieteryjnie. Na przykład wyszeptałam mu do ucha: - Amadeo... Ten twój wiersz o mgle... czułam się, jakbym to ja była otulana... Albo ten o zachodzie słońca, ależ nabierałam ochoty na romantyczny spacer...
Coraz bardziej ten chłopak zaczynał mi się podobać. Nawet zaczynałam sobie wyobrażać, że idę z nim na randkę, ale zaraz potem sztorcowałam się w myślach: - Przecież to jeszcze dzieciuch! W wieku twoich uczniów!
Wtedy druga część mojej natury odpierała te argumenty: - Ale jaki dojrzały! Jaki sympatyczny i uroczy! A inteligentny! Jak żaden inny.
Zaczęłam fantazjować, że jestem z nim na randce i że się z nim całuję...  
Ekcytowało mnie to bardziej, niż znacznie śmielsze fantazje, jakie wcześniej miewałam na temat innych mężczyzn.
Wyobrażałam sobie, że jest wobec mnie zachłanny, że schodzi z moich ust na szyję... że nawet przygryza mnie. A potem... potem na dekolt... rozpina mi bluzkę... by podziwiać  piersi w koronkowym staniku.
Wyobrażam sobie, że go powstrzymuję: - Nie za szybko próbujesz mnie zdobyć?
Ale jego nic nie jest w stanie powstrzymać, by tylko mnie posiąść...

Każdej środy mieliśmy wspólne okienko, więc razem spędzaliśmy je w pokoju nauczycielskim. Uwielbiałam z nim rozmawiać.
Zresztą zawsze przygotowywałam się na takie spotkanie. Czytałam jego wiersze, ale też przygotowywałam starannie strój. A to dobierałam skórzaną spódnicę, szczególnie seksowną, a to zakładałam wybitnie obcisłą sukienkę, mocno uwydatniającą moje kształty, a to bluzeczkę z takim dekoltem, by go podsuwać pod nos młodzieńca... pozwalając mu dostrzec koronkę stanika...
Mało tego. Zawsze zakładałam wtedy pończochy i najlepszą bieliznę, mimo, że przecież młodzian i tak nie miał prawa jej zobaczyć. A jednak chciałam czuć się maksymalnie kobieco i seksownie.
Podczas naszych rozmów zachwycałam się niebywałą erudycją Dominika, a także jego niespotykanym talentem pisania wierszy. Patrzyłam mu wtedy głęboko w oczy, uśmiechałam się, trzepotałam rzęsami, a on się jak zwykle czerwienił. To było nadzwyczaj urocze.
Gdy czytał mi wiersze, pochylałam się w jego stronę, a on w taki słodki sposób nie mógł się skupić, nie umiał też udawać, że nie patrzy na mój biust...
Kiedyś napisał wiersz specjalnie dla mnie. Wzruszyłam się. Schwyciłam jego dłoń. Wyszeptałam: - Amadeo! Jesteś boski!
Po czym pocałowałam go w policzek.
Chłopaka zamurowało.
Potem wydukał tylko: - Marto, jak ty ślicznie pachniesz!
Rzeczywiście przytulając się do niego, musiałam roztoczyć woń porządnych perfum, o których nigdy nie zapominałam, a w środy chyba ich nieco nadużywałam.
- Amadeo... nawet nie wiesz jak to przyjemnie otrzymywać od ciebie komplementy! Bo poczuję się, że jestem przez ciebie adorowana! - Uśmiechnęłam się najbardziej uroczo jak potrafiłam.
- Marto, nie wiem co powiedzieć... ale gdybyś tylko pozwoliła mi się adorować... byłbym najszczęśliwszym z ludzi... przepraszam za śmiałość...
- Ależ adorowanie kobiety, to nic złego... a wręcz wprost przeciwnie... która z nas nie lubi być adorowana... A nawet... zdobywana... - Powtórzyłam swój kuszący uśmiech.
- Och... na to chyba bym się nigdy nie zdobył... a poza tym... pewnie nie miałbym u ciebie najmniejszych szans...
Przez chwilę się nie odzywałam, żeby zbudować napięcie. Po czym wyznałam.
- Ależ kto wie...? - Pokazywałam zęby szeroko. - Może zostałabym zdobyta łatwiej, niż się spodziewasz?

No i tego dnia zostałam zdobyta. Przez tego nieśmiałego nerda.
Oczywiście w moim śnie... Przyśniło mi się, że zostałam z nim sama po lekcjach. Nikogo w szkole, tylko ja i on... Już byłam w szatni i założyłam płaszczyk, kiedy dopadł mnie. Był pobudzony, przypominał mi słowa, które wypowiedziałam: - Obiecałaś, że zdobędę cię łatwiej niż się spodziewałem!
Nie broniłam mu się, gdy mi rozpinał płaszczyk. Przycisnął mnie do boksu, żebym nie mogła mu uciec. Wkładał rękę pod bluzkę i chwytał za piersi. Ściskał je brutalnie.  
- Uważaj, może wejść woźny...
Ale on nie chce uważać, szybko podwija mi spódnicę, przesuwa majtki na bok i... wyciąga z rozporka swój patyczek... Ma niezwykle, ale to niezwykle małego... Wydaje mi się, że nie będziee w stanie dokonać nim penetracji... Ku mujemu zdumieniu, jednak natychmiast wchodzi we mnie. Mały, a jednak czuję go w cipce niezwykle intensywnie.
Zaczyna mnie bardzo, ale to bardzo intensywnie pieprzyć. Pracuje jak kij ubijający mało w maselniczce. Staram się jęczeć w rytm jego pchnięć, ale nie mam szans nadążyć.
A ten jeszcze bardziej przyspiesza! Jego tempo staje się wręcz zawrotne. Czuję się, jakbym była młócona przez jakąć maszynę... jakąś młockarnię. Moje żałośliwe jęki szeroko płyną po korytarzach szkoły.  
Jednak Dominikowi nie dane jest dokończyć dzieła. Oto wkracza woźny. Zwalisty pan Józio z sumiastymi wąsami, który chwyta młodziana za kołnierz i ciska w bok jak szmatę.
Zajmuje jego miejsce, mrucząc tylko pod wąsem. - Patrz, jak rucha się takie damulki...
Tym razem skazana jestem na potężnego tłoka, który zdaje się mnie pompować, wolno, ale równo, jednostajnie...
Tymczasem zdaje się rzecz przedziwna. Amadeo, jakiś skurczony, poniżony siedzi w kuckach i spogląda z nieukrywaną zazdrością. Patrzy na to jak jestem miarowo rżnięta i... I potężnie się podnieca. Widać to w każdym grymasie jego twarzy. Ale dzieje się coś jeszcze dziwniejszego. Jego penis zaczyna rosnąć! Ale to rsnąć i rosnąć. Aż osiąga monstrualne wprost rozmiary.
Budzę się cała mokra... zlana potami... i nie tylko.

Zastanawiałam się nad tym snem cały ranek.  
Przypomniałam sobie wtedy, jak patrzy na mnie Dominik, gdy rozmawiam z innymi mężczyznami, czy to z dyrektorem, czy Gieniem, naszym geografikiem. Zawsze jest wówczas zazdrosny! Widać to na jego twarzy jak w książce. Podobnie widać to, że staje się  pobudzony...
Hmm... dzieje się też tak, gdy mu mówię o innych mężczyznach. No tak... Kiedy pytał się o mój ostatni związek... i opowiadałam mu o Tomku... Okazywał się cholernie zazdrosny i... ewidentnie podniecony!

Tej środy, na owej godzinie-okienku postanowiliśmy wyjść do parku, który otaczał szkołę z trzech stron. Stary park otaczający szkołę był malowniczym zakątkiem, w którym można było zatracić się w pięknie natury. Jego urokliwe aleje, bujna roślinność i spokojne jeziorko tworzyły atmosferę spokoju i zapewniały doskonałe miejsce do odpoczynku. Uwielbiałam tam spacerować gdyż wprost emanował romantycznym urokiem. Przy wejściu witała staroświecka majestatyczna brama, która zapraszała do odkrywania tego magicznego miejsca.  
Zrazu szliśmy w milczeniu. Główne alejki były wyłożone starym już nadszarpniętym zębem czasu ale, dodającym charakteru bruku. Drzewa w parku rosły blisko siebie, tworząc zacienioną aleję. Ich gałęzie splecione w misternych wzorach tworzyły naturalny tunel, gdzie promienie słoneczne przemykały przez liście, tworząc delikatne światło. Przechodzenie przez tę aleję było jak wchodzenie do innego świata, gdzie czas spowalniał, a zgiełk codzienności zanikał.
W takich okolicznościach Amadeo zaczął recytować króciutkie wiersze. Swojego autorstwa, ale nie tylko.
Poezja romantyczna wprawiła mnie w niezwykły, czarujący nastrój. Zwłaszcza, że wokół alei rosły różnorodne kwiaty, tworząc barwną mozaikę na tle zieleni. Pnącza pełne kolorowych kwiatów i delikatne fiołki dodawały romantycznego uroku temu miejscu. Ich zapach wypełniał powietrze, tworząc subtelną aurę pełną czarujących zapachów. Dlatego szłam jak we śnie. A stąpający obok towarzysz zdawał mi się jakimś a to półbogiem, a to wyrafinowanym amantem.  
Odnosiłam wrażenie, że utwory odnoszą się do mnie... że na wskroś przeszywają moją naturę. Pobudziłam się. Również erotycznie.
Park był domem dla różnorodnych ptaków, które swobodnie przelatywały nad głowami, wnosząc swoje śpiewy do atmosfery tego magicznego miejsca. Ich pieśni dodawały akompaniamentu przyrodzie, tworząc niesamowite melodie. Rozczulało mnie to.
Nagle podekscytowałam się jakimś szczególnym wierszem Amadea, chwyciłam go za dłoń, a potem spacerowaliśmy, trzymając się za rękę. Widziałam, jak mu to imponowało, podobnie chyba jak to, że nieustannie patrzyłam mu się w oczy.
Głębiej w parku znajdowało się urokliwe jeziorko. Jego spokojna tafla odbijała otaczające drzewa i niebo, tworząc magiczny obraz. Na brzegach jeziora rosły trzciny, a woda była ożywiona ruchem małych rybek. To miejsce było zaproszeniem do chwili refleksji i odprężenia, gdzie można było się zanurzyć w harmonii natury. Pod chyba tym wpływem
Dominik, który dawkował mi komplementy, co wynikało z jego nieśmiałej natury, teraz wybuchł:
- Masz piękne, duże oczy Marto! Niebieskie, jak toń tego jeziora!
Tym razem coknęłam go prosto w usta.
- Amadeo, uwielbiam cię!
Całowałam go.
Byłam tak egzaltowana, że gdyby zaczął odzwzajemniać pocałunki, pozwoliłabym mu na wszystko. Mogłabym się wtedy z nim kochać w tym parku, gdziekolwiek - na ławce... w krzakach... na trawniku...
Oddałabym mu się z radością. Nawet to sobie wizualizowałam...  
Wzdłuż alei były rozstawione nieliczne ławki, zapraszające do odpoczynku. Stare, ozdobione żeliwnymi wzorami, dodawały uroku parkowi i zapewniały wygodne miejsce dla odpoczywających. Na tych ławkach można było zanurzyć się w spokojnej atmosferze parku, obserwując otaczającą przyrodę i wsłuchując się w dźwięki natury. Na takiej ławce pragnęłam się oddać...
Miałam wtedy na sobie taką rozpinaną spódnicę. Wyobrażałam sobie, że chłopak kładzie mnie na ławce, rozpina te guziki, a potem kładzie się na mnie, podczas gdy ja obejmuję go nogami i pozwalam mu wejść we mnie.
Oczywiście Dominik był zbyt nieśmiały, a ja miałam wielkie opory by zrobić to z tak młodym chłopcem, dopiero osiemnastoletnim.
Gdy tak przytuleni szliśmy przez park, trzymając się bardzo mocno za ręce, nagle natkneliśmy się na trzech meneli, którzy już najwyraźniej spożyli wystarczającą dawkę alkoholu.
- Ej, co to?! - Odezwał się wysoki, na oko, ponad czterdziestoletni mężczyzna w brudnym szaliku. Miał krótkie, niesforne włosy o niechlujnym wyglądzie. Jego zarośnięta broda i poplamiony, ziemisty kolor skóry świadczyły o długotrwałym braku higieny. Na sobie miał rozdartą bluzę, która nie nadążała za jego szczupłą sylwetką. Broda i policzki tego mężczyzny były nieogolone, a na jego twarzy widoczne były blizny i ślady zranień. - Pani nauczycielka migdali się z uczniem?  
Poczułam się zażenowana... Rzeczywiście, tak to wyglądało z boku. Ja, porządna nauczycielka tulę się z nastolatkiem, ewidentnie wyglądającego na ucznia. Zamurowało mnie.
- Widocznie pani uczycielka taka kochliwa... - Skrzeczącym głosem dodał menel bez zęba z przodu. Ten wygladał na pięćdziesięciolatka, miał głębokie zmarszczki na skroniach i pomarszczone brwi, które tworzyły wrażenie niepokoju. Miał zniszczone, zmatowione włosy, których kolor trudno było już określić. Odziany był w starą, postrzępioną i brudną kurtkę.
- To jak taka kochliwa, to może teraz z nami się poprzytula?! Ej młody, nie bądź skąpiradłem! Podzielisz się z nami tą damulką?! - Zadziornie prowokował najmłodszy z nich.  
Miał krótkie, sterczące włosy. Na jego twarzy rysowała się mieszanka młodości i dezorientacji. Mętne spojrzenie odbijało się od jednej rzeczy do drugiej, jakby szukał czegoś. Miał blade usta i opuchnięte powieki.
Byłam przerażona.
Zaczeli nas otaczać. Nie wiedziałam co robić. Natomiast Dominik drżał jak osika.
- Damulko, chyba nosisz takie seksowne kiecki, żeby chłopów zanęcać? Co? Chyba jesteś taką co lubi kokietować?! - Czterdziestolatek wyglądał na mocno pobudzonego.
Byłam zaskoczona, że Dominik nie wstawia się za mną. Nawet odnosiłam wrażenie, jakby się odsuwał.
- Zostawcie nas... - Powiedziałam nad wyraz spokojnie, sama się tym opanowaniem swoim zaskakując, choć nogi drżały pode mną.
- Mówisz - zostawcie... Suczko, wabisz, podjudzasz tą dziwkarską spódniczką... i No to pokaż no, co tam masz pod tą kiecką?! - Kontynuował.
Gdy patrzyłam mu prosto w twarz, gotowa do obrony, z tyłu podskoczył ten najmłodszy, schwycił za dół mojej spódnicy i podciągnął ją wysoko.
Ależ byłam przerażona i zawstydzona jednocześnie. Zobaczyli moje nogi w seksownych pończochach... Oglądali dumną panią profesor z zadartą kiecką... Co za wstyd... W dodatku na oczach Dominika.
Zaczęłam głośno piszczeć i wzywać pomocy, jednocześnie odkręciłam się do tyłu i spoliczkowałam napastnika.
Mężczyźni uznali, że rzecz dzieje się za blisko szkoły i postanowili się wycofać. Natomiast ten, którego spoliczkowałam, musiał się poczuć mocno dotknięty, bo zaczął się odgrażać:
- Zobaczysz dziwko! Jeszcze cię dorwiemy!  
Gdy popatrzyłam na Dominika, zaskoczyłam się. Chłopiec nadal stał przerażony, ale sytuacja, w której zostałam tak potraktowana, musiała go silnie podniecić. W jego spodniach zaznaczał się potężny wzwód...

Jednego z kolejnych dni postanowilismy się wybrać do biblioteki gminnej, która mieściła się w budynku po starym dworku.
Już jego właściciele mieli wielką bibliotekę, w której zgromadzili mnóstwo książek. Styl tego pomieszczenia był wyjątkowy. Wchodząc tu, przenosisz się w czasie i przestrzeni do innego świata. Miejsca, które emanuje historią i klimatem.  
- Amadeo, kocham to miejsce...
- Ale to niewiarygodne, że to przetrwało czasy PRL-u? Jak to możliwe?
- To było oczko w głowie Pierwszego sekretarza wojewódzkiego. Przyjmował tu towarzyszy z Warszawy, mogąc imponować im, jaki to on światły... - Uśmiechnęłam się.

Unikalny i niepowtarzalny styl tego pomieszczenia niósł ze sobą nutkę nostalgii. Sufity ozdobione pięknymi stiukami i detalami architektonicznymi, ściany pokryte ciemnymi drewnianymi panelami, dodawały atmosferze ciepła i przytulności.
W takich okolicznościach wymyśliliśmy z Dominikiem grę polegającą na tym, że on mi będzie polecał poezję, a ja jemu pozycje historyczne.
Tak na prawdę podjęłam z nim jeszcze jedną swoją gierkę.  
Specjalnie założyłam rozkloszowaną i w miarę krótką spódnicę. Planowałam to od dwu dni... Nawet ćwiczyłam w domu - stawałam na taborecie, a na podłodze kładłam lustro - sprawdzając, co widać mi pod kiecką... Szalenie podniecała mnie myśl, że to Amadeo będzie miał możliwość zajrzenia mi pod spódniczkę...
Założyłam wtedy najseksowniejsze pończochy z taką pietnastocentymetrową koronką, do tego równie koronkowe majtki.
Omal nie spadłam wtedy z tego taboretu, bo majtałam spódnicą, niczym dziewczyny na pokazie kankana... Oczami wyobraźni już widziałam Dominika, którego proszę by mnie podtrzymał, abym nie spadła... Chcąc, nie chcąc musiałby podejść bliżej.
Wreszcie to się urzeczywistniło. Stałam w tej klimatycznej bibliotece na drabince, a mój Amadeo podtrzymywał mnie, bym nie straciła równowagi. Tak się złożyło, że byłam wybredna co do doboru książęk i tkwiłam tam długo. Co rusz zerkałam w dół. Zrazu chłopiec czuł się onieśmielony, by zajrzeć mi pod spódnicę, ale im dłużej to trwało, im bardziej się wierciłam, przy okazji mocno się wypinając, tym więcej okazji dawałam młodzieńcowi do zerknięcia w górę, pod moją kieckę.
Zrazu nieśmiało, potem coraz mocniej zarzucał tam wzrok. Wreszcie gapił się bez przerwy.
Boże, to niewiarygodne, żeby taki mały geścik, robił na mnie aż takie wrażenie. Drżałam... Czułam się tak wspaniale, będąc podglądaną przez tego szczawika. "Czy już dostrzegł moje majtki? To jakie są skąpe... koronkowe? Bo tego, że prześwitujące, pewnie nie ma szans przy tym świetle...? Boże! Wtedy widziałby zarys mojej szparki..." - Drżałam z podniecenia jak osika.
Pomyślałam - ten prawiczek na pewno nie widział na żywo, żadnej cipki... to byłoby dla niego wydarzenie.  
A co, gdybym w takiej sytuacji nie założyła majtek??? Nie... na to bym się nie odważyła. A już zwłaszcza w tej rozkloszowanej spódniczce... Może, w długiej kiecce?
Ostatecznie ja wybrałam mu przedwojenne opracowanie o pałacach i dworach Lubelszczyzny i Podlasia, a on dla wybór erotyków jakiegoś angielskiego autora.
- Amadeo! Wybrałeś dla mnie erotyki! Czyżby to była jakaś aluzja?!
Chłopiec zaczerwienił się i nic nie odpowiedział.
Natomiast mi udzielił się nastrój erotyczny. Położyłam dłoń na jego dłoni. Zaczęłam gładzić ją, patrząc młodzieńcowi prosto w oczy i uśmiechając się.
Trochę niosło to przesłanie: - "Mogę być twoja"...
Dominik jeszcze bardziej czerwienił się i pociły mu się dłonie. A jednak otworzył tomik i przeczytał kilka wersów:

Twoje dłonie, jak ciepłe dotknięcie wiatru,
Twoje oczy gwiazdami płoną,
Twój uśmiech jak promień słońca rzucony.
W mej duszy zakwitła miłość jak nieśmiertelny kwiat.

A więc gówniarz zakochał się we mnie... mówi tekstem poety...
- Amadeo... jesteś wspaniały.
Pocałowałam go w policzek... W tej bibliotece ogarniał mine coraz bardziej miłosny nastrój. Wyobrażałam sobie, że zaszywamy się między regałami pełnymi książek. Drewniane półki uginały się pod ich ciężarem, tworząc istny labirynt literacki, stworzony do tego bym tam mogła ukleknąć przed mym Amadeuszem i oddać mu największy hołd, jaki kobieta może oddać mężczyźnie...  

--------------------
--------------------



Coraz bardziej pragnęłam kontaktu z moim Amadeo. Dlatego, z jednodniowym wyprzedzeniem, zaproponowałam mu, żebyśmy się wybrali na kawę. Sam był zbyt nieśmiały, ale też mało kreatywny w relacjach damsko-męskich, by sam to mógł zaproponować. Za to ja pozostawiłam mu wybór lokalu.
Przed wyjściem poszłam do łazienki i zrobiłam sobie nezwykle wyrazisty makijaż. Usta pomalowałam krwistą szminką. Oprawę oczu podkreśliłam mocno jak cholera.
Przejrzałam się dokładnie.
"Boże, czy ja nie zrobiłam się na.... czy nie wyglądam jak dziwka? A, niech tam! Niech Dominik widzi jaka mogę być sexi!"
Czmyhałam chyłkiem ze szkoły, żeby tylko mnie nikt nie zobaczył. Nie do końca udało się, bo dostrzegł mnie woźny. Po  jego minie domyśliłam się, że osiągnęłam efekt.
- Ładnie pani wyfgląda pani Marto. Z pani to kobitka niczego sobie!
- Dziękuję panie Józiu...
- Oj, żebym miał parę lat mniej, to bym się za panią zakręcił!
Uśmiechnęłam się zawstydzona. Zrozumiałam, że za bardzo wyzywająco się umalowałam.

Wiedząc, że po lekcjach wyjdę z Dominikiem, celowo założyłam spódnicę rozsuwaną z suwakiem na całą jej długość. To bardzo uniwersalne rozwiązanie. Dzięki niemu podczas lekcji miałam ją zasuniętą na niemal całą długość, a teraz mogłam suwak podciągnąć na dowolną wysokość. Co niezwłocznie uczyniłam. Wybrałam dokładnie taką, żeby nie można jeszcze było dostrzec koronki manszet moich pończoszek, ale jeden centymetr wyżej... i już potencjalny męski obserwator byłby kuszony. Ponadto rozpięłam jeden guzik bluzki. Pomyślałam - "A co, będzie chyba widać mi rowek, niech sobie chłopaczyna popatrzy.
Knajpa okazała się być podłą speluną, co dało się zauważyć już przy wejściu. Farba z fasady poodpryskiwała w wielu miejscach, pozostawiając odkryte fragmenty surowego muru. Tabliczka z nazwą knajpy była wytarta i trudne do odczytania.
Nie byłam tu nigdy wcześniej, Dominik kiepsko wybrał, ale nie mogłam mu tego powiedzieć.
Gdy tylko weszłam poczułam charakterystyczny zapach, była to mieszanka stęchlizny, taniego alkoholu, papierosowego dymu i nieprzyjemnych zapachów kuchennych.
Oświetlenie w spelunie było przygaszone i mroczne, co wprowadzało jeszcze większą atmosferę "ponurości". Mimo to zauważyłam, że przykułam uwagę kilku drabów siedzących nieopodal wejścia, ale w na tyle ciemnym kącie, że nie dlo się dostrzec ich twarzy. Zdało mi się, że między sobą komentowali moje przybycie, dobiegały mnie strzępy słów: "Taka lalunia... tutaj... Niezła dupa..."
Mierziły mnie, ale i - ku memu wielkiemu zaskoczeniu - podniecały takie słowa.
Mimowolnie przemierzyłam salę, kołysząc biodrami.
Wtedy dobiegła mnie kolejna partia słów: "pewnie daje... mogłaby obciągnąć..." Jeszcze bardziej mnie to podniecało, w duchu pomyślałam sobie - "Co obwiesie, mielibyście chrapkę na taką dupencję jak ja? Chcielibyście sobie ze mną pobaraszkować?"

Omiotłam oczami wnętrze, szukając Dominika. Drewniane podłogi były wytarte, porysowane i w niektórych miejscach popękane. Na ścianach wisiały żółkawe i zakurzone plakaty, tak stare, że trudno było rozpoznać, co przedstawiały. Niektóre z nich oderwane w połowie, powiewały na wietrze, tworząc przygnębiający widok.
Meble w knajpie były stare, obite i wytarte. Stoliki sprawiały wrażenie niestabilności. Przy jednym z nich, przy oknie, w kąciku czekał Amadeusz, wyraźnie podekscytowany, zaczerwieniony, wykonywał nerwowe ruchy, zwłaszcza gdy ujrzał mnie tak mocno umalowaną. Gdy podeszłam, wstał by odsunąć dla mnie krzesło.
- Dziękuję! - Pochwaliłam go. - To niecodzienne tutaj, żeby mężczyzna zachowywał się tak szarmancko.
Jeszcze bardziej się zaczerwienił. Chyba na jego zmieszanie wpłynęła i moja pochwała i makijaż...
- Wiesz Marto...
- Tak? - Załopotałam rzęsami. Czułam, że chce powiedzieć coś w stylu - Wglądasz zjawiskowo.
Jednak zabrakło mu odwagi.
Gdy usiadłam, moja wąska spódnica rozsunęła się nieco. Malutki fragment koronki przez rozporek ujrzał światło dzienne. Chłopaczyna nie potrafił ukryć tego, że gapi się na moje nogi.
"A niech widzi jakie mam długie i zgrabne." - Myślałam w duchu.
Założyłam kuszącym ruchem prawą nogę na lewą. Tym samym moja kiecka nieco się uniosła, jakby prowokowała - "Zajrzyj tam chłoptasiu... zajrzyj! Ciekawe co uda ci się dostrzec... Nie jesteś ciekawy, co pani historyczka ma pod spódniczką?
Ja tymczasem pochyliłam głowę i wsparłam ją na dłoni, cały czas patrząc Dominisiowi prosto w oczy.
Młodzian czerwienił się na potęgę.
Ja specjalnie  się nie odzywałam, choć wiedziałam, że sytuacja go krępuje.
Wreszcie zdobył się.
- A... ten tego... jak dzisiaj lekcje?
Chętnie bym mu powiedziała, że podczas zajęć z najstarszą klasą nieustanie czułam wzrok chłopców na tyłku i na biuście. No ale nie wypadało.
- Hm... jakby tu powiedzieć. Wiesz, że u chłopców w tym wieku, hormony buzują. - Celowo tak to ujęłam, przecież on też był dokładnie w ich wieku.
- Coś zrobili? - Wyglądał na poruszonego. - Czy coś ci powiedzieli?
- Hm... wiesz... oni ciągle coś wykombinują. Najczęściej coś namażą na tablicy przed lekcją...  
- A teraz? - Widać było, że niełatwo mu było zadać to pytanie.
- Teraz narysowali kobietę w minispódniczce, pończochach i szpilkach oraz... hmmm... jakby to ująć, przesadnie wielkim biustem... i podpisali ją... przepraszam, że zacytuję "historyczka - cycatka".
Celowo opowiedziałam mu tę historię, żeby zwrócić uwagę na mój sztandarowy atrybut kobiecości. W blusce, w której byłam w kawiarni, w dodatku z jednym guzikem rozpiętym, dobrze było widać, że mam "czym oddychać".
Amadeo spąsowiał. Nie wiedział co powiedzieć. Milczał. Celowo również milczałam, gdyż taka chwila ciszy wydawało mi się, że buduje nastrój, zwłaszcza po tym co powiedziałam.
Wreszcie wydukał.
- I co zrobiłaś?
- Co ja mogłam? Zwłaszcza, że, przyznam ci się, byłam cała czerwona... Starłam to szybko i zapowiedziałam - "żeby to było ostatni raz".  
- Po... posłuchają się?
- Dobrze wiem, że nie, że wcale się nie posłuchają. Po tym, jak zapewne uznali że udał im się dowcip, będą się tylko nakręcać. Kto wie czy nie zdobędą się na odważniejsze żarty.
Podniecała mnie ta rozmowa z chłopcem, mówiąc o "odważniejszych żartach", wiedziałam, że pobudzam jego wyobraźnię.
- Hmmm... czyli wcześniej też coś malowali... odważnego...
- Owszem... Na przykład napisali - "Profesor Marta" - przepraszam z góry za wulgarny cytat, oczywiście nie powtórzę go dosłownie... ale brzmiał tak "c... ch... warta"...
Inteligentny chłopiec szybko w myślach musiał szybko odszyfrować - "Profesor Marta - cipa chuja warta".
- I... i opatrzyli to zapewne rysunkiem?
Akurat rysunku wtedy na tablicy nie było, ale z lubością odpowiedziałam Dominikowi.
- A i owszem... opatrzyli rysuniem... nie muszę chyba dodawać co na nim było...
Pomyślałam, że młodzian właśnie sobie wyobraża schematyczny rysunek mojej waginy na tablicy, narysowany przez podnieconych uczniów. Bardzo mnie to kręciło.
Natychmiast przełożyłam nogi, tym razem założyłam lewą na prawą, ale to było kolejnym powodem, żeby suwak spódniczki rozsunął się jeszcze wyżej, jakbby korespondując z omawianym tematem, jakby prowokując - "to tam jest ten obiekt, który był narysowany na tablicy, a który sobie chłopaczku właśnie wyobrażasz."
- To chyba znaczy, że im się... - zawiesił głos, jakby wstydził się kontynuować - podobasz... - wreszcie wyrzucił z siebie. - Zresztą... - Tu spuścił oczy. Widać ile odwagi musiało go kosztować to wyznanie. - Jesteś najpiekniejszą kobietą w szkole.
- Ach... Dziękuję! - Uśmiechnęłam się. - Jesteś niezwykle miły... To naprawdę nadzwyczajny dla kobiety komplement...
Nie raz już tak na prawę właśnie taki otrzymałam. I od starego geografika pan Grzegorza i od tego młodego wuefisty - Wojtka.  
Miałam świadomość, że jestem nauczycielką z największymi piersiami w szkole. A może też najzgrabniejszą?
Do tego, co też podkreślali panowie - ubierającą się najbardziej kobieco i elegancko.

Uznałam, że to dobry moment na kolejne poprowokowanie młodzieńca. Zdawałam sobie sprawę, że to nie do końca w porządku, ale nie mogłam sobie tego odmówić.
- Ale naprawdę tak sądzisz? - Powiedziałam po dłuższej chwili milczenia.
- Ależ Marto, jesteś najurodziwszą panią profesor w tej szkole! Z najśliczniejszą buzią. Z najładniejszym... wszystkim! - Najwyraźniej wyrwalo mu się. Urwał, jakby wstydził się, że tak się rozpędził.
- Ojej... Ty Amadeo naprawdę tak uważasz?
- Marto... ależ oczywiście... - peszył się.
- Ach... bardzo miło mi to słyszeć... - Po czym nachyliłam się w jego stronę, żeby powiedzieć ciszej. - Potrafisz prawić kobietom komplementy.
Tak na prawdę pochyliłam się po to, żeby wyeksponować przed nim swój dekolt. Zdawałam sobie sprawę, że rozpięty guziczek spowoduje, że zobaczy górę moich półkuli, unoszonych nieco przez stanik push-up.
Domyślałam się z łatwością, jaki to wywoła efekt na młodym chłopcu.

Młodzian pąsowiał. Nie potrafił ukryć, że zerka w cycki. Miałam wrażenie, że go zamurowało. Zastanawiałam się, czy mu coś tam twardnieje w spodniach?

Szybko wróciłam do poprzedniego położenia.
- Choć wolałabym się tak im nie podobać...
- Coś jeszcze zbroili łobuziaki?
- Hmmm... na różny sposób starali się wprowadzić mnie w konstrnację... Na przykład, na dzień kobiet, oprócz kwiatów kupili mi prezent. Rozpakowałam go przy klasie. Okazało się, że to koronkowy biustonosz... Wyobrażasz sobie jak się mogłam zmieszać?
Na jeszcze bardziej zmieszanego wydawał się być stażysta.
- A chociaż trafili z rozmiarem? - Amadeusz złapał się za buzię. - Przepraszam. Najmocniej przepraszam za niestosowne pytanie.
Uśmiechnęłam się. Ucieszyło mnie to, że pomyślał o rozmiarze mojego biustu. Może wyobraził sobie jak przymierzam ten stanik?
- A no właśnie... - celowo ściszyłam ton - z tym biustonoszem trafili dokładnie.  
Wiedziałam, że moje wyznania go podniecają.
Młody mężczyzna jakby chciał o coś zapytać, ale brakowało mu śmiałości.
Więc dodałam:
- No i dopytywali mnie później - czy zakładam prezent od nich...?
- I zaspokoiłaś ich ciekawość?
- No tak...

Przez cały czas spotkania czułam wzrok drabów siedzących blisko baru. Nieustannie dobiegały słowa, typu "mleczarnia... obciągara... sucz...  i jakoś nie miałam wątpliwości, że to chodzi o mnie.
Pomyślałam, że sama jestem sobie winna, przychodząc w tak prowokującej kiecce, zwłaszcza, że jej rozporek rozsunął się na tyle, że widać było spory kwałek koronkowej manszety. Zasunęłam nieco suwak, zdając sobie jednak sprawę, że to też akt, który może pobudzać mężczyzn.
Postanowiłam im się przyjrzeć, zwłaszcza, że skrzekliwy głos jednego z nich wydał mi się jakby znajomy.
Podniosłam głowę, najpierw śledziłam sufit, na którym wisiały pajęczyny, najwyraźniej nie usuwane od dawna, co dodawało nieco upiornego charakteru wnętrzu. Potem przesunęłam wzrok na mężczyzn i... zdębiałam.
Z przerażeniem rozpoznałam tych meneli z parku. Zauważyli że na nich patrzę. Natychmiast wstali i podeszli do naszego stolika.
- Ładna damulka nawiedziła nasz ulubiony lokal. - Surowo patrzył na mnie czterdziestolatek. - Znowu z tym samym uczniakiem?
- Proszę nas zostawić. Już raz daliście popis. - Wydukałam.
- Tylko młody ma mieć radochę? To twój przydupas? Obrabia cię? - Pięćdziesięciolatek miał najbardziej w czubie. - A my to co? Kijek od kaszanki? My też możem cię wyobracać!
Zupełnie nie wiedziałam, jak się zachować. Trochę się czułam winna, że przyszłam tu tak ubrana i wymalowana jak dziwka.
- To co paniusiu? Poprzytulamy się? - Pięćdziesięciolatek zbliżał się do mnie.
- Dobrze obciąga suczka? - Czterdziestolatek położył rękę na ramieniu Dominika, sparaliżowanego ze strachu.
Chłopak znowu nie stawał w mojej obronie, co mnie mocno rozczarowało.
Próbowałam wstać, ale przytrzymał mnie pięćdziesięciolatek.
- A ten suwak to rozsuwa się do końca? - W tym momencie szarpnął za suwak i oczom mężczyzn ukazało się moje udo powyżej koronkowej manszety.
- Ojej! - Krzyknęłam i z powrotem zasunęłam zamek.
Podjęłam próbę zerwania się z krzesła, ale powstrzymali mnie tym razem we dwóch i pięćdziesięciolatek i najmłodszy z chuliganów.
Jestem przerażona, poza Dominikiem nie ma tu nikogo, kto mógłby mi pomóc.
Tymczasem najmłodszy z drani chwyta mnie za piersi. Próbuję go odpychać, wtedy jego kompan łapie mnie za ręce. Jestem bezradna.
- Ale ma doje! Wielkie! - Gnojek obmacuje moje cycki bezkarnie. Czuję się zupełnie bezbronna, ale o dziwo, to mnie tylko podnieca. Dodatkowo podnieca mnie to, że dzieje się to na oczach Amadea, a tego już zupełnie nie jestem w stanie zrozumieć.


Łapie mnie za piersi, policzkuję go.  
- Proszę wezwać policję.
- O ty, kurwo!



pomysły:

na zajęciach wychowawczych - pytali o aktywność fizyczną


na studniówce pytali mnie czy miałam czerwone majteczki na swojej studniówce

rozpakowałam paczkę która przyszła kurierem - pas do pończoch

lusterko na bucie
nie wiedziałam jak zareagować nie wiedziałam, co udalo mu się zobaczyć

na wycieczce podglądali mnie pod prysznicem
- Wyobraź sobie, widzieli mnie zupełnie nagą!


- co ja mam zalożyć na wesele
z rozcięciem - widać pończochy
obcisła - musi rozsunąć suwak

No uwielbiałam go prowokować. Skąpa minispódniczka, wszak w szkole nie widział mnie w takich. A pod - pończochy z pasem, jak ja kocham podwiązki!  

Uwielbiałam prowokować, gdy dostrzegłam, że ten temat go ekscytuje -nawet nie wiem, czy bardziej czuje się zazdrosny, czy podniecony? Obie wersje mnie kręciły.
---------------------------------------------------------------
WIZYTA W DOMU
Przyjęłam go u siebie. Był bardzo podekscytowany, gdy go zaprosiłam.
Przyszedł z kwiatami.
- Ależ z ciebie prawdziwy mężczyzna z klasą.
Specjalnie przygotowałam się na wizytę. Założyłam czarne pończochy, skórzaną minispódniczkę z suwakiem z przodu oraz kozaczki muszkieterki.
Czułam się w tym stroju megaseksownie. Zwłaszcza, że pamiętałam, że w tej miniówce i tych kozaczkach, gdy byłam na randce z pewnym chłopakiem, zostałam dokładnie w tym stroju.... wziąta... i to ostro. Nie zdjął mi ani spódniczki, ani kozaczków... Przeleciał mnie na stancji, którą wtedy wynajmowałam... Więc był to dodatkowy bodziec, który powodował, że byłam nakręcona...
Wiedziałam, że spódniczka prowokowała suwakiem, zdawała się krzyczeć do Dominika - "Chłopcze, rozsuń mnie! Na co czekasz?!"
Usadziłam młodziana na kanapie tak, bym miał najlepszy możliwy widok na moje nogi.
Rozmawaiając z nim, cały czas się do niego usmiechałam i patrzyłam prosto w oczy. Starałam się być słodka. Niejeden mężczyzna mógłby potraktować to jako zaproszenie, jak komunikat - "Zacznij się do mnie dobierać, a przekonasz się, jaka będę uległa".
Oczywiście Dominik nie wykonywał żadnych gestów.
Choć i tak zaskoczyłam się, że odważył się zapytać czy ci chuligani nie mażą już na tablicy nieprzyzwoitości.
Tak między Bogiem a prawdą, nie mazali.
Ale nie przepuściłam możliwości, wymyśliłam na poczekaniu.
- No niestety... rozkręcili się. Narysowali kobietę w bardzo krótkiej mini.
- Czyli ciebie?
- Do pracy nie chodzę w krótkich spódnicach... ale podpis nie pozostawiał wątpliwości, przepraszam za słownictwo: "Króciutka spódniczka - dziwka historyczka"...
- Marto, jak oni mogą cię tak obrażać... A może widzieli cię poza pracą...
- To prawda... poza szkołą lubię założyć mini...
Teraz też siedziałam na wprst niego w bardzo skąpej minispódniczce. Której zamek na dodatek nieco się rozsunął, chłopak mógł pewnie zobaczyć kawałek koronki...
- Czy inne obciach... czy pozwalają sobie na coś więcej?
- Hmmm... na godzinie wychowawczej rozmawialiśmy o problemach dzisiejszej młodzieży. Szybko sprowadzili temat na seks... Czyli, kiedy młodzież zaczyna... Jeden z tych łobuzów zapytał się: - A gdy pani była licealistką, to kiedy dziewczyny traciły cnotę?
Dominik znowu się czerwienił. Było dla mnie oczywiste, że jest prawiczkiem.
Dlatego sprawiało mi frajdę ciągnięcie tematu.
- Rozumiesz Amadeo... No wyobraź  sobie, kiedy zadał to pytanie, poczułam się jakby pytał - A kiedy ja straciłam cnotę?
Dominik jeszcze bardziej się czerwienił.
- Wyobraź sobie, potem skierowali rozmowę na antykoncepcję. I pytali - jakie pani, z własnego doświadczenia, poleca metody antykoncepcyjne - poczułam się jakby zadali mi pytanie - czy ja współżyję regularnie...
- I ccccoo, cco ty na to?
- Zbyłam ich. Oni coś gadali o prezerwatywach. Wyobraź sobie, niedługo później w mojej torebce znalazłam zużytą prezerwatywę w mojej torebce! Tam po prostu się lepiło...
- Ooooo... - Dziwił się Dominik.
- Powiedz mi, ty jesteś w ich wieku, czy to może ich podniecać, że swojej nauczycielce podrzucą zużytą prezerwatywę do torebki?

Dominik zagryzł zęby.



- Dominiku, ależ żałuję, że nie poprosiłam Cię, żebyś towarzyszył mi na weselu koleżanki...  
- Dlaczego?
- Samotna kobieta nie ma wtedy fajnie... ciągle mnie jacyś faceci mało elegancko podrywali...

Widziałam jak przełknął ślinę!
- Ale jak to? Jak cię Marto zaczepiali...
- No wiesz... A to powiedzieli coś niestosownego, a to w tańcu za mocno się przytulali...
Widziałam jego zazdrość w oczach, chciał pewnie wyobrazić sobie scenę, jak jestem obłapiana w tańcu, pewnie zżerała go ciekawość co mi mówili.
Nie miał odwagi ani pomysłu, jak się zapytać. Ale próbował:
- Przytulali... zagadywali...?
- Ano tak... Co raz w tańcu próbował mnie któryś łapać za... tam, gdzie nie powinien...
- Ale nie pozwalałaś...? - wyrwało mu się i jakby się zawstydził, bo przecież co miałby usłyszeć - że pozwalałam obmacywać sobie tylek?
- Dominiku... no wiesz... - udawałam oburzoną - Jak możesz powątpiewać...
Choć pamiętałam dobrze, że nieco za bardzo pozwoliłam się co niektórym rozkręcić. Zwłaszcza wujkowi młodej Heniowi. Ten nie tylko za tyłek mnie złapał...

Kręciła mnie ta jego ekscytacja.
Więc z przyjemnością odpowiedziałam na pytanie - a jak niestosownie zagadywali?
- Cóż... aż wstyd powtarzać... ale takie tam w stylu... Laluniu... Ma pani czym oddychać...
Nie mogłam się powstrzymać widząc podniecenie chłopca. Chciałam prowokować dalej.
- Przepraszam, że się tak użalam... ale ci faceci na tym weselu byli wyjątkowo nachalni...
Widziałam, jak go skręca. Jak chciałby wiedzieć co jeszcze mi robili. Długo kombinował jak zapytać.
- O kurcze... Marta... to co oni jeszcze ci robili...?
- No wiesz... jak sobie popiją, do czego są zdolni... a w tańcu w szczególności...
Widziałam jak Dominik się podnieca. Zresztą ja nie mniej... Przypomniałam sobie jak pan Zenio chwycił mnie za cycki i szepnął w ucho, ziejąc odorem wódy:
- Ale cycuszki!
Chłopak to czerwieniał to bladł, widać było jak chciałby pociągnąć temat, ale nie może się przemóc.
- Marto, mieli czelność łapać cię za piersi?
- Cóż zrobić... może to dlatego, że jakieś im pozwalały. Ta plastikowa blondyna, która cycki też miała chyba plastikowe, nie skąpiła swoich wdzięków...
- No tak... no tak... Marta, to w tej ślicznej sukni byłaś na weselu?!

Na drzwiach szafy pyszniła się ta bordowa kiecka, zgrabna, długa do kostek. Widać było, że ma wielki dekolt, więc chłopaczyna musiał wyobrazić sobie ją na mnie. A zwłaszcza na moich, jak to sobie pewnie nazywał w myślach - "buforach". Na pewno domyślał się, że moje półkule były nadto widoczne. Może pomyślał sobie, że wręcz skłaniały do obmacywania...
Suknia miała też niesamowite rozcięcie, wysokie... wyżej niż do połowy uda... Dominik gapił się w suknię jak sroka w kość i najwyraźniej wizualizował sobie ją na mnie, Na pewno zwłaszcza ten rozporek pokazujący moją nogę w pończoszce...
Nie mogłam się wtedy powstrzymać.
- Dominiku, ja ci się tak użalam... ale widzisz, oni próbowali nawet wpychać łapy pod sukienkę...
Wiedziałam, że rozpalam go do żywego.
- Ale dziady!
Co, pewnie zastanawiasz się Dominisiu, dokąd zdołali wepchnąć tę rękę...? Czy złapali za kolano? Czy może za udo? A może któryś spróbował wepchnąć dłoń dalej?!
W czasie gdy to opowiadam młodzieńcowi, sama masuję delikatnie swoje uda. Wiem, że w tej minispódniczce musi wyglądać to dość kusząco...
- Ale Marta... czy oni cię jakoś nie obrazili?
- Cóż... jeden typ w tańcu pozwolił sobie stanowczo za dużo...
- Co powiedział???
- Hmmm... wstydzę ci to powtarzać... zaproponował, żebym z nim wyszła do toalety... i... zrobiła mu loda.
- Co za cham!

- Jakoś ja ciągle nie miałam szczęścia do mężczyzn...
Odczuwałam dziwne pragnienie podniecania go wyznaniami, że byłam przez mężczyzn wykorzystywana... że chcieli mnie zdobyć... albo wręcz zaliczyć... że dopinali swego i szłam z nimi do łóżka... że niejeden mężczyzna posiadł mnie...  
Ale wiadomo, że przecież tak mu tego nie powiem. Na szczęście podchwycił wcześniejsze zdanie.
- Nie miałaś szczęścia do mężczyzn? Co masz na myśli?
- No niestety... A co miałam na myśli? Zawsze na mojej drodze pojawiali się tacy, co to, albo chcieli mnie wykorzystać... albo szybko mnie rzucali... albo i jedno i drugie...
Zauważyłam, że drgnął, gdy usłyszał słowo "wykorzystać"...
- Ale dla mnie to wręcz niewiarygodne! Taka dama jak ty! Śliczna i zgrabna! I... - glos uwiązł mu w gardle.
"I cycasta!" - pewnie to chciałeś dodać. Ano tak to jest, im się jest ładniejszą, zadbaną i z dużymi cyckami, tym więcej facetów ma na ciebie chrapkę i to nie po to zeby się żenić, tylko zaliczyć. Zaspokoić swą samczą chuć i prózność zdobywcy. Móc się pochwalić - Marta? Ta laska? - Już ją wyruchałem. No ale tego też nie powiem Dominikowi.
- Dziękuję Dominiku za te miłe komplementy...  
- Ale co miałaś na mysli Marto, mówiąc - wykorzystać...?
O, jak bardzo cie ten wątek ruszył!
- Cóz... No chyba wiesz jak mężczyźni wykorzystują kobiety... gdy w głowie im tylko jedno...
- No tak... zaciągnąć kobietę do łóżka...
- A no właśnie, po prostu zdobyć kobietę... jak swego rodzaju trofeum... zaliczyć... spotykać się z kobietą tylko po to, żeby z nią sypiać...
Widzę, że rozmowa coraz bardziej podnieca chłopca. Mnie zresztą też.
------------------------------------
WYCIECZKA
Geograf, pan Gienio po 50-tce, kierowca Krzysio
Teatr - elegancka
przy wchodzeniu Gienio muska mój tyłek
Gienio najpierw muska, potem łapie za kolano. Amadeo widzi - cholernie mnie to podnieca, do tego stopnia, że za kolejnym razem nie odpycham już ręki
Gienio zrazu nie podejmujedziałań, jednak wkrótce pod kieckę

Hotel - wino - Gienio z Krzysiem żartują i jakby rywalizują

jestem panną do wzięcia
brałby, jak rolnik dopłaty

wąska w pasie, dobrze pcha się
stary korzeń
mały ale wariat
przyszedłbym przytulić się, rozgrzać Martę
nie zasnęłaby pani

widzą koronkową koszulkę nocną
na wierzchu też majtki koronkowe

czy to pończoszki
zadzierają mi do góry kieckę
o czerwone majtki!

- A co gdybym nie miała?

gdy położyłam się, zaczęłam się pieścić

gdy zapukał,  
pukał strasznie długo, aż mi było wstyd, że usłyszą uczniowie
otworzyłam
zobaczył mnie w koronkowej koszulce i majtkach
- Jezu! Jak ja chcialem panią taką zobaczyć!
- Nie patrz się tak, bo mnie zawstydzasz...
wiedziałam, że dobrze widać mi cycki
ale chciałam tego
- Takie napięcie, że aż wariuję?
- Ale czy ja mogłabym jakoś pomóc?
- Czy by pani mogła?! Czy bypani mogła??? Oj, mogłaby pani... mogła. Już pani wie jak.
Jasne, że wiedziałam. Wyobraziłam sobie nawet natychmiast, jak to robię... Wizualizowałam sobie sytuację, jak podchodzę do niego, po czym klękam, a następnie wysupłuję jego męskość. Doskonale zapamiętałam. To - "mały, ale wariat". Obejmuję go delikatnie ustami i zaczynam ssać. Ale "wariat" ukazuje swą naturę. Zaczyna mnie ostro posuwać w usta...


- Marta, daj się chociaż pocałować...


byłam tak podniecona, że chciałam, żeby się do mnie dobierał
choćby buziaka
- nie nie

Dopadł mnie. Chwycił za ręce.
Pozwól niech popatrzę na ciebie. Rozszerzał mi ręce, żeby móc gapić się na moje cycki.
- Ale jesteś piękna! Takie skarby się marnują!

Zaczął mnie całować, po rękach, po ramionach, w policzki.
Byłam coraz bardziej podniecona. Miękłam. Coraz słabiej się opierałam.
Całował mnie po szyi, próbując dotknąć moich piersi, ale mu na to nie pozwalałam.
Wtem otworzyły się drzwi.  
Przez moment pomyślałam sobie, że to może być Dominik, więc rozpaliłam się jeszcze bardziej.
To był Gienio.
- To jednak Martusiu dajesz się obściskiwać, a mnie przy tym nie ma?! Pozwolisz, że odrobię te zaległości!
Jednym susem był przy mnie. Jego usta wpros przyssały się do mojej szyi.
- Panowie... zostawcie mnie... - Najwyraźniej jednak nie byłam przekonująca.
Ich usta zwiedzały moje ramiona, plecy... Podczas tak intensywnych działań, zsunęło się ramiączko mojej koszulki. Prawie połowa mojej piersi była naga... Nie pozwolili mi panowie poprawić tego ramiączka! Gienio schwycił mnie za prawą dłoń, a jego towarzysz wyczuwając moje intencje, pochwycił mnie za lewą.
Poczułam się ubz=ezwłasnowolniona, a to kręciło mnie szalenie. Moje podniecenie wzmogło się, gdy panowie zaczeli dworować sobie z Dominiczka, twierdząc, że on to dopiero we mnie jest zakochany...
- Może Martusiu go do nas zawołać.
Aż mnie dreszcze przeszły.
Tymczasem panowie wykorzystując unieruchomienie moich rąk, obcałowywali mój dekolt. Młodziak robił to tak sprytnie, że drugie ramiączko też mi opadło.
Przez chwilę koszulka utrzymywała się na sutkach
jednoczesny okrzyk
oglądali mnie, mocno cały czas trzymając za dłonie
podniecało ich to, że próbowałam się oswobodzić, lecz nadaremnie
- Wygrałabyś miss cycatek!
- Przestańcie, jak tak można
Gdy wyobraziłam sobie, że wchodzi Dominik, podnieciłam się niemożebnie, ależ byłby zazdrosny!
- Takie duże, a tak się prężą, musisz Martusiu o nie dobrze dbać. My też zadbamy! Co nie?!

- Martusiu, pozwól nam... choć lodzika...
- Mam swoje zasady
- Nawet lodzik?
- Wykluczone! Jestem porządną  

Zapukał Dominik
- Nie Amadeo... nie przeszkadzaj...
- Wydało mi się, że coś słyszę
- Czasami przez sen
- Przytuliłbym się do ciebie, tak jak wtedy gdy nocowałem u ciebie... gdy spałem z tobą w twoimłóżku...
- Nie, nie...

- Co?! Wpuściłaś go do swojego łóżka? Spałaś z nim...?
- To nie tak...
Teraz już nie mieli skrupułów.


Stary mnie trzymał, a młody


Drugi raz zapukał.
- Moich towarzyszy też nie ma... myślałem, że u ciebie
- Pukali...
W tym momencie parsknął..
- Tak Martusiu, pukali?
- Ale ich nie wpuściłam. Jak możesz wogóle sobie wyobrażać, że tak porządna kobieta jak ja otworzyłaby drzwi mężczyznom w ncy?!
- Przepraszam...


- Jak pani spala?
wyspała?
nic panią nie boli

- jak się zachowywali
- prawda, że bez zarzutu


W drodze powrotnej siedziałam z Dominikiem, cholernie podiecała mnie myśl, że obok mnie zakochany chłopak, podczas gdy ja zerżnięta przez dwóch.

Był strasznie ciekawy co robili, co mnie kręciło, nie wiedział jak zapytać, co mnie jeszcze bardziej kręcilo.
- O czym rozmawialiście?
- Nic takiego.
Ależ podniecałam się, gdy w duchu mu odpowiadałam - Wydymali mnie. Najpierw młody mnie wyruchał jak wariat. Potem Gienio władował mi swojego wielkiego chuja.
- Aha... wygadałam się... wygadałam, że u mnie przenocowałeś.
Ależ był zaintrygowany.
- Ale jak... jak do tego doszło że się wygadałaś?
- Po prstu... zauważyli że jesteśmy w dobrych relacjach. Powiedzialam, że bardzo cie lubię... i jakoś zeszło tak...
- Zazdrościli mi? - uśmiechnął się
- Jeszcze jak - śmiałam się w duchu
------------------------------------
ZAPROSZENIE NA WESELE

Bardzo przeżywał moją odpowiedź.
- Z tobą? Ależ oczywiście, że bardzo chętnie! Zwłaszcza, że uwielbiam tańczyć!
Jednak chciałam podroczyć się i potrzymać go w niepewności, powiedziałam, że mam coś zaplanowane i zrobię wszystko, żeby przesunąć.

- Tylko, że ja nie umiem tańczyć...
- Nauczę

Kilka kiecek od mojej najlepszej koleżanki. - Ona jest za bardzo prowokacyjna. Stąd ma takie kiecki.

przebieranie - uchylone drzwi łazienki
Stałam tyłem do drzwi,ale widziałam je w odbicie lusterka.
Zabiło mi serce szybciej, gdy zobaczyłam głowę Dominika.
Zaczęłam pokaz od zakładania pończoch, zadzierałam nogi nadmiernie wysoko i przesadnie długo wygładzałam pończochy, starannie układając je na nogach.

"A co tam, niech zobaczy kawałek mojego biustu."

Jedna z wysokum rozcięciem z tyłu - czy widać mi pończochy
druga długa bez ramiączek - musiałabym bez stanika
ale zakładam - ależ obawa, że ona spadła by mi z biustu
trzecia "podfruwajka" - zakręć mną w tańcu - zobaczymy czy nie będzie widać pończoch?
Do kompletu była śliczna koronkowa haleczka. Doskonale wirowała przy obrotach.

Nauka tańca -  
wolne - niski - miał doskonały wgląd w mój dekolt
- okręcaj mnie - celowo zaczepiałam go biustem

- A teraz trzymaj mnie w pół, tak bym mogła wygiąć się do tyłu i włosami dotknąć podłogi.
Domyślam się, że musiał mieć niezły widok na moje cycki, które omal nie wypadły z sukienki. Ale trzymał mnie mocno, jak w żelaznym uchwycie, dając gwarancję, że nie mogę upaść.
Nie mogłam go za to nie pochwalić.
- Amadeo! W twoich ramionach kobieta może czuć się bezpiecznie! - Wypowiedziałam egzaltowanym tonem, dodając. - W ogóle, bardzo miło mi z tobą.
Po czym zrobiłam coś, za co niemal natychmiast zganiłam się w myslach - przytuliłam go. Chłopiec spurpurowiał, ale najwyraźniej był w siódmym niebie.

gdy chodziłam sama - wujkowie tylko polowali by taką samotną kobietę gdzieś złapać, podszczypnąć

- Ależ kuzyni i znajomi będą mi zazdrościć, że pojawię się z taką kobietą!

- A śmieli się, że żadna dziewczyna nie zechce spotkać się takim frajerzyną jak ja...
- Jeśli chcesz, nie ma problemu, mogę tam odegrać rolę twojej dziewczyny.  
- Na prawdę? Zgodziłabyś się? Nie, no o tyle to nie mogę cię prosić...
- Ależ głuptasie... jeśli chcesz im utrzeć nosa, to mogę przyznać co tylko zechcesz... (chyba trudno im będzie uwierzyć mu że nie jest prawiczkiem", nawet to, że regularnie się kochamy... ups... chyba wino zaszumiało mi zbyt mocno.
Dominik rozdziawił gębę.

Nie mogłam się doczekać wyjazdu. Zwłaszcza odgrywania tam roli dziewczyny Dominika. Żeby się wczuć nawet pisałam któregoś dnia SMS-a: - Amadeo, co powiesz swojej dziewczynie na dobranoc?

Tego dnia przyśniło mi się, że biorę ślub z Dominikiem. W białej, strojnej i szerokiej sukni, z tą samą koronkową halką.  
Podekscytowana czekałam w eleganckiej sypialni dla nowożeńców. Na starym łożu pod baldachimem. Z jakimś łacińskim napisem - tu tracą cnotę panny młode... Położyłam się na nim, nie zdejmując anisukni ani welonu. Dwie zapalone świece powodowały, że panował półmrok. Wreszcie pojawił się mój... Pan Mąż, w jakiejś dziwnej masce, jakby knura... Zadarł mi białą kieckę, zadarł halkę, po czym wgramolił się na mnie. Był bardzo niedelikatny, by nie rzec brutalny. Zwłaszcza, że miał monstrualnych wręcz rozmiarów męskość. Naparł brutalnie, charcząc - "Już po twojej cnotce!"

Gdy zdarł maskę okazało się, że to ten wujek, który najbardziej dokuczał Dominisiowi.
Gdy umysł mówił mi bym go próbowała zrzucić z siebie. Ciało mu się poddawało.
- I co?! Skurwiłem cię!

Gdy prosiłam go by nie kończył we mnie - To na konto Dominiczka!

DŁUGA DROGA

Autobusem
Pociągiem - dosuadł się starszy mężczyzna, po pięćdziesiątce

- Jestem jego dziewczyną.
Porozumiwewaczo.

- Nadskakuję mu.
- Normalnie to jest tu ciasno, że gdyby nie dziewczyny, nie dałoby się palca włożyć.
Powinnam zareagować tonująco, a ja kusiłam
Zagadal o pończochy

Kładł rękę na plecach
Szeptał do ucha

Gładził plecy
Szeptał świństwa
o manszety
czy podobnie majtki? koronkowe? albo czy noszę?

Ręką dotarł do paska spódnicy i puszki wsunął pod
Szepcząc - językiem dotknął ucha
Chciał zobaczyć pończochę

Ręka na pośladki
szeptał - czy lubię lody?
majtki

ręka głębiej, musiał wyczuć wilgoć
powiedział - kobiety jak dżungla

- Muszę wyjść. - Sama nie wiem dlaczego, ale jakaś siła każe mi iść na korytarz. Sama się zastanawiam, czy to rozsądek, żeby przerwać... czy coś zupełnie przeciwnego...

Łapie od tyłu, obmacuje cycki
- Ależ co też pan

Potem zasypiamy.
Pod spódnicę dłoń i palcówka.

do łazienki.
pojękuję
gdy wychodzę - stoi Dominik
- Dlaczego ten pan wzedł za tobą?
Chłopak widział jak poprawiam spódnicę i bluzkę.

- Zacinał się kran... dlatego mam mokrą spódnicę.
- Miałem wrażenie, jakbyś jęczała...
- A tak... gdy pan ... dociskał... to i mnie docisnął...
Facet uśmiechał się szelmowsko

ZAKWATEROWANIE
Skoro para - to wspólny pokój.
Okazało się też że wspólne łóżko.
Łazienka jedna na korytarz, niezamykana
Wujek zajrzał akurat gdy rozebrałam się pod prysznic.
Gdy się kąpałam wciąż miałam wrażenie.

Przespać dwie godzinki
prześwitująca koszulka
przytulałam się
poczułam wzwód
gdy udalam że śpię - onanizował się

ubieram się, każę mu się odwrócić
pomóc zapiąć

WESELE
Podrywają mnie jego dalsi kuzyni i wujek - Ale ma zderzaki! Widziałem nagą.
przy stoliku - łapią za kolano

tańczą - obmacując, potem dosuadają się wpychają ręce pod sukienkę

potem zaciągają do magazynku
protestuję cały czas i opieram się pro forma
- Patrz Dominiczku jak macamy jej cyce!

- Zobacz jak ruchają ją w cycki

- Oporządź się. Ale nie. Majtki to ci zabierzemy.

- Nie Dominisiu... nie, to najgorsze mnie nie spotkało...
- Dlaczego im brałaś do ust...?
- Zmusili mnie...
- Tak mi głupio, że jestem takim tchórzem...
Gdy szłam z nim, czułam jak wycieka ze mnie ich sperma i cieknie mi po nodze.
-  
W nocy wszedł wujek.
-------------------------------------
POPRAWINY
Poprawili.
Przy stole aluzje.  
Okazuje się, że Dominik nic nie pamięta
Gdy poszłam do łazienki
- A jeszcze ci ciebie nie mieli!
- Ratunku!
- Co krzyczysz? Wyruchało cię i tak kilku, jaką różnicę zrobi tych trzech.
- O ten to Nygus! chodził z Dominiczkiem do klasy. Mówi, że zawsze się na nim wyżywał
- Razem z Kamilem. Kamil też z nim chodził choć parę lat starszy, ha ha
Każdy z nich chciał kończyć we mnie.  Poza Kamilem, ten pochlapał mi i twarz i sukienkę.
Trzymali mnie. W końcu zrezygnowałam. Puśćcie, sama obciągnę.
Gdy już myslałam, że koniec. Wparowałstarszy brzuchaty - miał ksywkę Gajowy, a tak na prawdę - kłusownik.
Mówił dwururka i rzeczywiście jakby miał podwójnego, nie mogłam do ust zmieścić. A trzymał, jak we wnykach.
Najbardziej brutalny. Miał dużą "flintę", aż mnie bolało...
Obtatł mnie tak, że aż mi c z cipki leciała krew.
Znowu zabrali majtki.

- Przyjechał na wesele i laskę mu wyobracali, aż miło.
Wyruchana przez kilku.


-------------------------------------
OŚWIADCZYNY

- Twoja propozycja mi schlebia, ale... Jestem pewna, że na pewno byś mnie nie zechciał... muszę ci coś wyznać... otóż... na prawdę trudno mi to powiedzieć... ale na tym weselu... zostałam... zostałam... zgwałcona.
- Boże! Jak to?!
- Tak jak mówiłam, ciężko mi o tym mówić...  

Na prawdę... to dla mnie niełatwe...  
W tym momencie teatralnie zakryłam twarz dłońmi. Ale obserwowałam Dominika. Był skrajnie poruszony. Ale też ewidentnie - cholernie, ale to cholernie podniecony. Dostrzegłam u niego wyraźny wzwód.

Dopytywał się:
- Kto cię zgwałcił?
To nie był tylko jeden...

Mnie także potwornie podniecała ta sytuacja. Ależ miałam wielką ochotę go nakręcać.  
Przez chwilę milczał.
- Zgwałcili cię...

Widziała w jego oczach i ból i zazdrość, ale najbardziej... pożądanie!
Ależ ekscytowała mnie możliwość opowiadania czegoś takiego... Bardzo ekscytowała. Wręcz celebrowałam słowa.

- Tak.  zgwałcili mnie... ci kuzyni...



Dominik ciężko oddychał. Powtarzał machinalnie.
- Kuzyni... Wszyscy czterej...

Czułam się, jakbym wpadała w jakiś trans. Tak bardzo podniecały mnie takie wyznania wobec tego prawiczka.

- Tak... wszyscy czterej... Wzięli mnie po kolei...

Młodzieniec bił się z myslami.
- Dałaś znać na policję?
- Nie. Nie ma mowy... Umarłabym ze wstydu... Wstydziłabym się o tym opowiadać, w dodatku obcym osobom... Ponadto... miałam obawę, że cała wieś by się dowiedziała...

Dominik patrzył na mnie.
- Jestem w szoku... Wyobrażam sobie co czułaś... Byłaś pewnie taka bezbronna... Nic nie mogłaś zrobić...

Pomilczałam chwilę. Przeciąganie rozmowy też sprawiało mi przyjemność.

- Dominiku, dziękuję za okazywane współczucie. Ale... to się nie odstanie... Nawet nie wiesz, jak bardzo czułam się wtedy bezbronna... Bezwolna... Mogli ze mną robić, co chcieli...

Te ostatnie słowa szczególnie podziałały na młodzika. Na jego twarzy rysowała się... zazdrość!
- Dranie! Mogli... mogli robić co chcieli... - powtarzał - pewnie byli... przepraszam Marto, że o to pytam... pewnie byli brutalni?!
--------------------------------
Podnieciło mnie to pytanie. Mogłam się poużalać...
- Byli... - Znów na chwilę zawiesiłam głos. - Byli brutalni. Traktowali mnie jak... - W myślach szukałam odpowiedniego słowa, chciałam cisnąć: "sukę, dziwkę", ale uznałam je za zbyt wulgarne. - Traktowali mnie jak zdobycz. Jak dmuchaną lalkę do zaspokajania swych chuci...

Dominik ciężko oddychał. Najwyraźniej pod jego czaszką malował się obraz tego, jak jego uwielbioną damulkę kilku byczków ostro poniewiera... dupczy na potęgę, nie pytając ją o zdanie.

Chłopaczyna milczał. Więc powiedziałam mu w sposób, który wywołał we mnie szczególny rodzaj podniecenia.
- Widzisz, Dominiku, powiedz sam, czy chciałbyś mieć narzeczoną, o której jakieś typki mogliby mówić: "mieliśmy ją, jak chcieliśmy!" albo "niejeden z naszej wsi ją ruchał."
  
Dominik dyszał, nie byłam w stanie rozpoznać - z gniewu, czy z podniecenia? Najprawdopodobniej z jednego i drugiego.

- Albo  "przez niejednego z naszej wsi została ostro wyobracana!" - ciągnęłam.

W myślach dopowiadałam zdania, których jednak nie odważyłam się wypowiedzieć na głos, ale kto wie, czy nie takie same kołtały się w łepetynie chłoptasia:
"Niejednego kutasa z naszej wioski ciągnęła. Niejeden hasał w jej cipie... Niejeden ją zalał."

Kawaler wiercił się w miejscu.

- Mieli cię... wyobracali! Boże... jak do tego mogło dojść...? Marto... przepraszam, że spytam, może niedelikatnie... Może byli sprowokowani?

Tu dostrzegłam pole do popisu.

- Ach... Nie przepraszaj... Sprowokowani? Hmmm... Ale czym...? No... może rzeczywiście miałam sukienkę ze zbyt wydatnym rozporkiem...
Znów zawiesiłam głos.
- Ach... może miałam zbyt odważny dekolt...
"A nich szczawik sobie wyobraża moje odkryte długie nogi... niech wyobraża sobie moje cycki wyeksponowane w wydekoltowanej bluzeczce... I mnie samą, kusząco poruszającą się na parkiecie - jakby zapraszającą - "weźcie mnie..."

- Marto... Tańczyłaś wcześniej z nimi...

Zastanawiałam się, jakby mu to powiedzieć, że za dużo pozwalałam im w tańcu?
Niech sobie wobraża jak ci nicponie trzymają mnie na parkiecie za tyłek...
Ale przeciez to on mnie nie obronił...

- No tak... tańczyłam... Może zbyt kusząco... Może rzeczywiście... może zbyt dużo im pozwoliłam... - Wznosiłam oczy ku niebu.

- Marto... daruj, że dopytuję... na co im pozwoliłaś?

No i co tu mu odpowiedzieć?

- Ach... teraz wiem, że popełniłam błąd...
"Najlepiej potrzymać go w nieświadomości. Może wyobraża sobie nawet, że dałam się obłapiać za cycki..."

- Jaki błąd?! - nie powstrzymywał się.

- Że pozwoliłam im tańczyć blisko... zbyt blisko...
"A niech Dominik sobie wyobraża, jak te dranie, z wybrzuszeniami w spodniach, ocierają się o moją pupę... o pupę, którą zalotnie wywijam.

- Zbyt blisko... Marto... dotykali cię???

- Tak... - odpowiedziałam z nutką tajemniczości w głosie.

- Dotykali twojego tyłka?! Przepraszam, że tak dopytuję... - zmitygował się.

- Nie przepraszaj... rozumiem... Cóż... dotykali... Wołałam ciebie... ale tobie chyba już alkohol za bardzo uderzył do głowy, bo tylko się patrzyłeś.

- Boże...

- Nie chciałbyś tego, żeby mieć kobietę, którą najpierw wymacali... zmusili, żebym im obciągnęła... aż wreszcie... zerżnęli...

- Jezu...




- Po tym wszystkim, mam poczucie, że tylko cię zwodzilam... Dlatego nie zdziwiłabym się, gdybyś mnie teraz potraktował jak oni... i po prostu ostro przeleciał... a potem rzucił...

Tak, chciałam tego. Byłam tak nakręcona, że chciałam, żeby mnie wręz zgwałcił.




tekst właściwy
Zgłaszam nad ranem na malutkim posterunku, że zostałam zgwałcona. Zgłoszenie przyjmuje młodziutki policjant, jeszcze niedawno mój uczeń. Kiedyś podkochiwał się we mnie. Teraz, mimo, że jest niezwykle nieśmiały, musi mi zadawać szczegółowe pytania. O co pyta?
Czy podnieca go to, że się peszę, gdy mówię, że zostałam zgwałcona?
Po raz pierwszy widzi swoją nauczycielkę w minispódniczce. Dowiaduje się, że byłam na dyskotece z moją siostrzenicą.
Gdy opowiadam, że jacyś chłopcy mieli mnie podwieźć, a wywieźli mnie do lasu - już widać jak bardzo się podnieca. Wręcz zazdrości im - że mieli mnie, bezbronną słabą kobietkę, do swojej dyspozycji, w lesie, gdzie mogli ze mną zrobić co tylko chcieli.
O co się mnie zapyta?
- Niech mnie pani źle nie zrozumie... Ale... Czy pani ich w jakiś sposób nie prowokowała?
-Och... ma pan rację... też tak sądzę... nie powinnam przychodzić w tak krótkiej spódniczce... nie powinnam też tańczyć, zbyt swobodnie...
Młody policjant jeszcze bardziej się podniecił wyobrażając sobie nauczycielkę wirującą na parkiecie... Ależ on sam by ją wyobracał... żeby jej spódniczka zawirowała jak najwyżej! A potem... sam by ją wywiózł do lasu! Żeby dać jej tam taki wycisk, na jaki zasługuje! Nic dziwnego, że nie mieli dla niej litości!
- A w tym lesie... co pani zrobili...?
-Och... trudno mi o tym mówić... Ale trudno... Otóż... wzięli mnie tam... wszyscy... po kolei... Och...
-Ale jak to zrobili? - policjant był strasznie ciekawy. Choć nie do końca miał pomysł jak zadawać pytania.
-Jak mnie wzięli? Po prostu... Dwóch mnie trzymało... a jeden podciągnął mi spódnicę do góry...
- A pani? Broniła się pani?
- Och... tu wyjdę na taką... Nie... nie broniłam się... Ale protestowałam... Błagałam ich, żeby mi tego nie robili... Ale oni byli brutalni...
-Brutalni?
-O tak... bardzo... Jeszcze przed dojechaniem na miejsce, boleśnie mnie... nie wiem jak to określić... wymacali...
-Piersi...? - głos młodego policjanta drżał.
-Tak. Piersi... Tyłek... Ochh... Wszędzie...
-W czym jeszcze przejawiała się ich brutalność...?
-Hmm... podczas stosunku... penetracja była bardzo brutalna... taka... brakuje mi słów... zwierzęca...
-Czy łączyło się to z agresją słowną?
-Zdecydowanie... Byli wulgarni...
-Co mówili - chłopaka zżerała wprost ciekawość, podniecała myśl, że jego nauczycielka wypowie ich słowa.
-Mam przytoczyć ich słowa...?
-Tak! Dokładnie.
-Mówili do mnie używając słów: -cipo... pizdo... ochhh... Wyruchamy cię tak, że zapamiętasz tę dyskotekę do końca życia...
-Czy grozili pani?
-Owszem. Na początku mówili, że jeśli będę im się tak opierać, to brutalniej mnie zgwałcą, a potem zostawią nagą w lesie... Na koniec zagrozili, że jeśli o tym powiem, to upublicznią moje nagie zdjęcia...
-Fotografowali panią?
-Tak. W rozpiętym staniku. Z podciągniętą spódnicą... I... podczas stosunku...
-Och! Bym zapomniał. Przecież ja też muszę pani zrobić zdjęcia...

----------------------------------------
SKOPIOWANY KONIEC
- Twoja propozycja mi schlebia, ale... na pewno byś mnie nie zechciał... muszę ci coś wyznać... otóż... na prawdę trudno mi to powiedzieć... ale niedawno... zostałam... zostałam... zgwałcona.
- Boże! Jak to?!
- Tak jak mówiłam, ciężko mi o tym mówić... Byłam wtedy z siostrzenicą na wiejskiej dyskotece. Ach... Ją odwiózł chłopak, a mnie miał odwieźć jego kolega... Na prawdę... to dla mnie niełatwe... Gdy wsiadłam do auta, nagle, niespodziewanie dosiadło się jeszcze trzech chłopaków. Nie powiedział mi wcześniej tego... Ale, co miałam robić... w dodatku dosiedli się po obu moich stronach, nie mogłam nic zrobić... No i... niestety... zamiast do domu, wywieźli mie do lasu... Echhh...

W tym momencie teatralnie zakryłam twarz dłońmi. Ale obserwowałam Dominika. Był skrajnie poruszony. Ale też ewidentnie - cholernie, ale to cholernie podniecony. Dostrzegłam u niego wyraźny wzwód.
Dopytywał się:
- Co dalej było...?!

Mnie także potwornie podniecała ta sytuacja. Ależ miałam wielką ochotę go nakręcać. Najchętniej opisywałabym najdrobniejszy szczegół mojej fantazji - jak to mnie tacy dranie gwałcili w lesie.
- Ach... Dominiku, to co się dalej wydarzyło... łatwo możesz się domyśleć...

Przez chwilę milczał.
- Zgwałcili cię...
Widziała w jego oczach i ból i zazdrość, ale najbardziej... pożądanie!
Ależ ekscytowała mnie możliwość opowiadania czegoś takiego... Bardzo ekscytowała. Wręcz celebrowałam słowa.

- Tak. W tym lesie zgwałcili mnie... Zgwałcili mnie wszyscy... wszyscy czterej...

Dominik ciężko oddychał. Powtarzał machinalnie.
- W lesie... Wszyscy czterej...

Czułam się, jakbym wpadała w jakiś trans. Tak bardzo podniecały mnie takie wyznania wobec tego prawiczka.

- Tak... wszyscy czterej... Wzięli mnie po kolei...

Młodzieniec bił się z myslami.
- Dałaś znać na policję?
- Nie. Nie ma mowy... Umarłabym ze wstydu... Wstydziłabym się o tym opowiadać, w dodatku obcym osobom... Ponadto... miałam obawę, że cała wieś by się dowiedziała...

Dominik patrzył na mnie.
- Jestem w szoku... Wyobrażam sobie co czułaś... Byłaś pewnie taka bezbronna... Nic nie mogłaś zrobić...

Pomilczałam chwilę. Przeciąganie rozmowy też sprawiało mi przyjemność.

- Dominiku, dziękuję za okazywane współczucie. Ale... to się nie odstanie... Nawet nie wiesz, jak bardzo czułam się wtedy bezbronna... Bezwolna... Mogli ze mną robić, co chcieli...

Te ostatnie słowa szczególnie podziałały na młodzika. Na jego twarzy rysowała się... zazdrość!
- Dranie! Mogli... mogli robić co chcieli... - powtarzał - pewnie byli... przepraszam Marto, że o to pytam... pewnie byli brutalni?!

Podnieciło mnie to pytanie. Mogłam się poużalać...
- Byli... - Znów na chwilę zawiesiłam głos. - Byli brutalni. Traktowali mnie jak... - W myślach szukałam odpowiedniego słowa, chciałam cisnąć: "sukę, dziwkę", ale uznałam je za zbyt wulgarne. - Traktowali mnie jak zdobycz. Jak dmuchaną lalkę do zaspokajania swych chuci...

Dominik ciężko oddychał. Najwyraźniej pod jego czaszką malował się obraz tego, jak jego uwielbioną damulkę kilku byczków ostro poniewiera... dupczy na potęgę, nie pytając ją o zdanie.

Chłopaczyna milczał. Więc powiedziałam mu w sposób, który wywołał we mnie szczególny rodzaj podniecenia.
- Widzisz, Dominiku, powiedz sam, czy chciałbyś mieć narzeczoną, o której jakieś typki mogliby mówić: "mieliśmy ją!" albo "niejeden z naszej wsi ją miał"
  
Dominik dyszał, nie byłam w stanie rozpoznać - z gniewu, czy z podniecenia? Najprawdopodobniej z jednego i drugiego.

- Albo  "przez niejednego z naszej wsi została ostro wyobracana!" - ciągnęłam.

W myślach dopowiadałam zdania, których jednak nie odważyłam się wypowiedzieć na głos, ale kto wie, czy nie takie same kołtały się w łepetynie chłoptasia:
"Niejednego kutasa z naszej wioski ciągnęła. Niejeden hasał w jej cipie... Niejeden ją zalał."

Kawaler wiercił się w miejscu.

- Mieli cię... wyobracali! Boże... jak do tego mogło dojść...? Marto... przepraszam, że spytam, może niedelikatnie... Może byli sprowokowani?

Tu dostrzegłam pole do popisu.

- Ach... Nie przepraszaj... Sprowokowani? Hmmm... Ale czym...? No... może rzeczywiście miałam zbyt krótką spódnicę... ale to przecież dyskoteka...
Znów zawiesiłam głos.
- Ach... może miałam zbyt odważny dekolt...

- fioletową... może nawet widać bylo stanik
"A nich szczawik sobie wyobraża moje odkryte długie nogi... niech wyobraża sobie moje cycki wyeksponowane w wydekoltowanej bluzeczce... I mnie samą, kusząco poruszającą się na parkiecie - jakby zapraszającą - "weźcie mnie..."

- Marto... Tańczyłaś wcześniej z nimi?

Zastanawiałam się, jakby mu to powiedzieć, że może za dużo pozwalałam im w tańcu?
Niech sobie wobraża jak ci nicponie trzymają mnie na parkiecie za tyłek...

- No tak... tańczyłam... Może zbyt kusząco... Może rzeczywiście... może zbyt dużo im pozwoliłam... - Wznosiłam oczy ku niebu.

- Marto... daruj, że dopytuję... na co im pozwoliłaś?

No i co tu mu odpowiedzieć?

- Ach... teraz wiem, że popełniłam błąd...
"Najlepiej potrzymać go w nieświadomości. Może wyobraża sobie nawet, że dałam się obłapiać za cycki..."

- Jaki błąd?! - nie powstrzymywał się.

- Że pozwoliłam im tańczyć blisko...  

- jak
- zbyt blisko...
"A niech Dominik sobie wyobraża, jak te dranie, z wybrzuszeniami w spodniach, ocierają się o moją pupę... o pupę, którą zalotnie wywijam.

- Zbyt blisko... Marto... dotykali cię???

- Tak... - odpowiedziałam z nutką tajemniczości w głosie.

- Dotykali twojego tyłka?! Przepraszam, że tak dopytuję... - zmitygował się.

- Nie przepraszaj... rozumiem... Cóż... dotykali...

Normalną reakcją byloby - A cóz ty się tak dopytujesz? - Ale ja tak tego chciałam. Tak chciałam.
- I w takiej kobiecie miałbys się zakochać?
- Ale... czy protestowałaś?
- Oczywiście, że protestowalam! - I tu wyniuchałam kolejne poletko do prowokacji. - Ale chyba jednak mało stnowczo. Zamiast przerwać taniec...


- Po tym wszystkim, mam poczucie, że tylko cię zwodzilam... Dlatego nie zdziwiłabym się, gdybyś mnie teraz potraktował jak oni... i po prostu ostro przeleciał... a potem rzucił...

Tak, chciałam tego. Byłam tak nakręcona, że chciałam, żeby mnie wręz zgwałcił.




tekst właściwy
Zgłaszam nad ranem na malutkim posterunku, że zostałam zgwałcona. Zgłoszenie przyjmuje młodziutki policjant, jeszcze niedawno mój uczeń. Kiedyś podkochiwał się we mnie. Teraz, mimo, że jest niezwykle nieśmiały, musi mi zadawać szczegółowe pytania. O co pyta?
Czy podnieca go to, że się peszę, gdy mówię, że zostałam zgwałcona?
Po raz pierwszy widzi swoją nauczycielkę w minispódniczce. Dowiaduje się, że byłam na dyskotece z moją siostrzenicą.
Gdy opowiadam, że jacyś chłopcy mieli mnie podwieźć, a wywieźli mnie do lasu - już widać jak bardzo się podnieca. Wręcz zazdrości im - że mieli mnie, bezbronną słabą kobietkę, do swojej dyspozycji, w lesie, gdzie mogli ze mną zrobić co tylko chcieli.
O co się mnie zapyta?
- Niech mnie pani źle nie zrozumie... Ale... Czy pani ich w jakiś sposób nie prowokowała?
-Och... ma pan rację... też tak sądzę... nie powinnam przychodzić w tak krótkiej spódniczce... nie powinnam też tańczyć, zbyt swobodnie...
Młody policjant jeszcze bardziej się podniecił wyobrażając sobie nauczycielkę wirującą na parkiecie... Ależ on sam by ją wyobracał... żeby jej spódniczka zawirowała jak najwyżej! A potem... sam by ją wywiózł do lasu! Żeby dać jej tam taki wycisk, na jaki zasługuje! Nic dziwnego, że nie mieli dla niej litości!
- A w tym lesie... co pani zrobili...?
-Och... trudno mi o tym mówić... Ale trudno... Otóż... wzięli mnie tam... wszyscy... po kolei... Och...
-Ale jak to zrobili? - policjant był strasznie ciekawy. Choć nie do końca miał pomysł jak zadawać pytania.
-Jak mnie wzięli? Po prostu... Dwóch mnie trzymało... a jeden podciągnął mi spódnicę do góry...
- A pani? Broniła się pani?
- Och... tu wyjdę na taką... Nie... nie broniłam się... Ale protestowałam... Błagałam ich, żeby mi tego nie robili... Ale oni byli brutalni...
-Brutalni?
-O tak... bardzo... Jeszcze przed dojechaniem na miejsce, boleśnie mnie... nie wiem jak to określić... wymacali...
-Piersi...? - głos młodego policjanta drżał.
-Tak. Piersi... Tyłek... Ochh... Wszędzie...
-W czym jeszcze przejawiała się ich brutalność...?
-Hmm... podczas stosunku... penetracja była bardzo brutalna... taka... brakuje mi słów... zwierzęca...
-Czy łączyło się to z agresją słowną?
-Zdecydowanie... Byli wulgarni...
-Co mówili - chłopaka zżerała wprost ciekawość, podniecała myśl, że jego nauczycielka wypowie ich słowa.
-Mam przytoczyć ich słowa...?
-Tak! Dokładnie.
-Mówili do mnie używając słów: -cipo... pizdo... ochhh... Wyruchamy cię tak, że zapamiętasz tę dyskotekę do końca życia...
-Czy grozili pani?
-Owszem. Na początku mówili, że jeśli będę im się tak opierać, to brutalniej mnie zgwałcą, a potem zostawią nagą w lesie... Na koniec zagrozili, że jeśli o tym powiem, to upublicznią moje nagie zdjęcia...
-Fotografowali panią?
-Tak. W rozpiętym staniku. Z podciągniętą spódnicą... I... podczas stosunku...
-Och! Bym zapomniał. Przecież ja też muszę pani zrobić zdjęcia...

Historyczka

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 13757 słów i 78577 znaków, zaktualizowała 19 lip o 8:10.

7 komentarzy

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • Użytkownik gejorg

    gwalcili mnie praez godzine bezpardonowo,przy doradzwie tej gowniary, siostrzenicy Ani co maja robic  i jak mnie jebac, ktora w tym czasie robila zdjecia z tego scenariusza porno.------Po tygodniu otrzymalam wiadomosc,ze mam przyjsc do szkoly bez majtek bo jej chlopak [zgwalcony] przez nia chce zobaczyc jej podniecenie klasa -wyobrazajac sobie jej  mokra cipe przez jej swiadomosc nagosci cipy na lekcji.Po lekcji sprawdzi twoja mokrosc i w moim towarzystwie [tez sprawdze twoja mokra cipe ty suko] zjebie ci ta pizde swoim [moim] chujem .a pozniej wyjebia cie wszycy z klasy[nauczycielko ] jebliwa

    1 gru 2018

  • Użytkownik gejorg

    Najdrozsza  Marto [przepraszam za poufalosc] jutro napisze bede w firmie sam.Przepraszam za nieskladnosc  tego poczatku [fragmentu ] ale pisalem to w podnieceniu.do jutra .

    30 lis 2018

  • Użytkownik Historyczka

    gejorgu! masz wyobraźnię, rozpisz ją tu jeszcze bardziej! :)

    29 lis 2018

  • Użytkownik gejorg

    dalej?    -a moze bylo by ciekawiej gdyby to byla policjantka [tez twoja uczennica]  a prowokatorka i organizatorka tego gwaltu byla by twoja siostrzenica 17letnia  ktorej przelecialas chlopaka prowokujac go w czasie korepetycji,-------to ona by z zemsty to zorganizowala ,i kierowala tym zajsciem [gwaltem] .Ona by zaczela juz a samochodzie a teraz chce zobaczyc jak sie jebiesz bo robilas to juz z moim chlopakiem -pokaz jak go prowokowalas tymi cycami starymi [masz 45l]  i tym cipskiem  pokaz te swoje doje niech sie chlopcy rozgrzeja ----w trakcie tej relacji policjantka ,zaczyna szybciej oddychac i i trzyma reke pod biurkiem ktora sie dziwnie porusza ,i mowi prosze dalej mowic bardzo szczegolowo to wazne jaki byl tego przebieg ----wiec ja mowie tez juz ta relacja i wspomnieniami zwilgotniala ,  do siostrzenicy Aniu tak ma na imie siostrzenica , to jakis zart pewno --a ona ty kurwo ,chlopaki zjebcie ta dziwke     -----itd poboba ci sie taka wersja ,[mozesz dalej ?] czy ja?

    28 lis 2018

  • Użytkownik westchnienie

    Też jara mnie taki klimat, czekam na ciąg dalszy!

    27 lis 2018

  • Użytkownik PanFranek

    Trzeba będzie namierzyc osoby podejrzane i dokonać okazania, aby ofiara mogła rozpoznać sprawców, ale wiadomo... twarzy może nie pamiętać...

    27 lis 2018

  • Użytkownik Historyczka

    Jak to powinno się dalej rozwinąć?

    27 lis 2018