...
Zaatakowałem bardzo zdecydowanie. Przed twarzą błysnęło mi ostrze. Nie zamknąłem oczu. Nie było na to czasu. Lekko spóźniony odparowałem cios. Po chwili poczułem pieczenie i ból, a na policzek z głębokiej rany wypłynęła krew.
Ofiara nie była strachliwa. Z wrodzoną odwagą broniła swej czci. Należy przyznać. Nie doceniłem jej. Potrafi dobrze walczyć. Dowiodła tego skutecznym kontratakiem.
Palcem dotknąłem rany. Tak mały ból nie wywołał reakcji.
-> Bardzo dobrze mała. - pochwaliłem z uśmiechem - Teraz pokaż mi, co faktycznie potrafisz.
-> Spierdalaj. Zapłacisz za Aresa. - wykrzyczała gniewnie.
-> Ha. Ha. Ha. Prędzej suko dasz mi dupy. - wyśmiałem ją.
-> Ty Skur... - wykrzyczała zdenerwowana.
Natarła z furią. Ustąpiłem taktycznie. Wyraźnie coś trenuje. Wydaje mi się, że to brazylijskie jiu jitsu (BJJ). Dążyła do parteru, aby w obronie własnej: wyłupić mi oczy, udusić i odciąć genitalia. Tak. To jednak BJJ.
Jej sprawność zadziwiła mnie. Szybkością i zwinnością przewyższała w praktyce wiele znanych mi osób. Wiedziałem, że chce odnieść zwycięstwo, wykorzystując każdy ból, bo tak ją na treningach po prostu szkolą. Górowałem nad nią: siłą, masą i doświadczeniem. Liczyłem, że młodość przez brak opanowania odda ją w moje ręce.
-> Ty, zboczony pojebie. Zabiję Cię. - wrzeszczała zła.
-> Zobaczymy. Jak nie dasz rady, wyrucham Cię. - miałem uciechę.
Walka nie była łatwa. Mimo to krótka. Zastosowałem własne jujutsu. Dziewczyna szalała jak Baśka z trylogii. Rozbroiłem ją w stylu Wołodyjowskiego. Moje uchi i geri w walce bez gi skutecznie na me tsubo otwierały ją. Porozrywana odzież wala się w strzępach rozrzucona bez ładu i składu po całej sypialni. Popełnia zasadniczy błąd. Ju juku gô sei - suru. Elastyczną ustępliwością pokonuj twardą siłę. Ona w swojej złości nie przestrzega fundamentalnej zasady trenowanej sztuki.
Jestem szczupłym mężczyzną z szerokimi ramionami o dobrze wyrzeźbionej muskulaturze. Jak Rambo lub antyczny Herkules (Herakles). Mam 190 cm wzrostu, krucze włosy i niebieskie oczy. Ja to bardzo przystojny 21-letni facet z polskiego wybrzeża.
Sylwia, bo tak tą Afrodytę nazwałem sam sobie, to piękny rudzielec o zielonych oczach. Wysoka na 175 cm o szerokich biodrach i pełnej pupie cycata (b4) mieszanka polsko - białoruska.
Nasza walka wyglądała jak taniec orła o ostrych szponach z jadowitą żmiją. Nieświadomy obserwator uznałby to za trening w erotycznym wydaniu. Widziałby flirt zwaśnionych kochanków. Tango kobiecego BJJ z męskim Jujutsu.
-> Hej, dzieweczko. Staraj się bardziej, bo nim noc minie zostaniesz kurwą. - drwiłem bezczelnie.
Sylwia popełnia kolejny błąd. Minimum wysiłku przez przejmowanie i obracanie siły napastnika przeciwko niemu, maksymalizując efektywność walki, ma doprowadzić do własnego nad przeciwnikiem zwycięstwa.
Początkowo wszystko jest jasne. Ja to agresor. Sylwia to ofiara. Stopniowo tracę przejrzyste rozeznanie w sytuacji, czy Sylwia mięknie i stopniowo ulega, czy to wyłącznie moje złudzenia. Kumi przyciągają jej duszę i ciało, a osae przytrzymują przy mnie bezpośrednio w nagości z przymusu. Nasze ciała ocierają się o siebie. Momentami przylegają do siebie w lubieżnym kontakcie, krzeszając jak krzemienie prądy pożądania niespełnianych pragnień. Podnieciłem się. Sylwia zapewne też. Jej sutki stwardniały. Zwiększyły z piersiami ponętną objętość. Sylwia tego rozumem nie chciała. Jej ciało sercem twierdziło inaczej. Cipa lśniła od wilgoci. Usta wbrew woli odwzajemniała już niewymuszane pocałunki mężczyzny. W oczach ognie płoną. Po każdym dotyku dreszcze ciało mrowią.
-> Widzę mała, że mnie pragniesz. Pożądasz mnie teraz. - mówię spokojnie.
-> Tak. Chcę byś mnie pieprzył. - Sylwia mówi wbrew sobie.
-> Tak! Zerżnij mnie Panie! - mówię podniesionym głosem.
-> Nie!... Nie chcę. Proszę. Zostaw mnie w spokoju. - opiera się dalej.
-> Zaraz szmato zaśpiewasz inaczej. - mówię niecierpliwie.
Ostatnie kansetsu. Ostani nage. Z okrzykiem bólu rozkładam Sylwię gołą na nagiej podłodze. Ostatni opór. Cios nogą w me krocze.
-> A niech cię szmato. - krzyczę wkurzony.
-> Proszę. Nie czyń mi krzywdy. - mięknie i łagodnieje.
-> Panie! Żarty z tobą już się skończyły! - krzyczę wymierzając policzki.
Łapię Sylwię za kostki. Mocno rozprostowuję nogi. Wdzieram się między uda. Kolanami blokuję ich zacisk. Uderzam w uda i brzuch. Cios trafia Sylwię w wątrobę. Ona zgina się w pół. Traci oddech. Przez silny ból wybucha płaczem. Ogarnia ją strach oraz panika. Oddaje mocz, nie kontrolując się.
-> Panie!... Błagam.... Jestem dziewicą. - wyznaje z nadzieją.
-> Już niedługo. - mówię.
Leżę na Sylwii. Moje 100 kilo przygniata jej 60. Chwytam fjuta w dłoń. Wielkie, grube 30 cm. Chwilę go trzepię. Ona na to patrzy z jawnym przerażeniem. Zimno ją ogarnia. Boi się aktu penetracji. Sprawdzam cipkę. Wilgoć w niej niewielka. Mimo to przystawiam żołądź. Wpycham brutalnie. Jest bardzo ciasna. Wchodzi opornie.
-> Nieee! Ałaaa! Tooo boli. - krzyczy na cały głos.
Stara się biodrami uciec ode mnie.
-> Nie bój się. Rozluźnij się. Za moment będzie lepiej. - uspokajam ją.
Sylwia wpada w panikę. Wywija rękami. Próbuje się uwolnić, lecz bezskutecznie. Panuję nad nią fizycznie w pełni. Dostaje manto.
-> Uspokój się głupia. Zaraz będzie po wszystkim. - mówię spokojnie.
Przebijam błonę szybko, gwałtownie.
-> Ała! Ała! Ała! - słyszę jej wołanie.
Po tym zwalniam. Staję się czuły, delikatny i łagodny. Całuję namiętnie z językiem po francusku. Stosuję mieszane pieszczoty całego ciała. Mówię do niej z uczuciem. Stopniowo uspokaja się. Poddaje kochaniu. Wraca do równowagi. Znika ból, bo cipka jej wilgotnieje. Przychodzi przyjemność z równoczesnym orgazm, gdy wypełniam ją po wytrysku spermą. Po wszystkim wyciągam z niej okrwawionego penisa. Leżymy spełnieni przytuleni do siebie. Patrzymy na świt i zasypiamy.
-> Kocham Cię Panie. Jak brzmi twe imię. - pyta mnie Sylwia przed wspólnym zaśnięciem.
-> Andrzej. Kochanie. - odpowiadam czule.
-> A ja Agnieszka. Mój wielki Panie. -> mówi exSylwia dobrowolnie do mnie.
-> Teraz nie Pan. Wyjaśnię Ci to później. Teraz Kochanie odpoczywaj przy mnie.
...
Ciąg dalszy nastąpi.
11 komentarze
RG1
Trudne nie. Po prostu rozbawiło mnie to. Dzięki.
nowa
Twój nick na czarno jest wtedy gdy nie jesteś zalogowany , a niebieski gdy jesteś xd. To takie trudne??
RG1
Filozofia i zwroty terminów sztuk walki są wierne zaczerpnięte z jujutsu. Pasują też do BJJ, bo ono z jujutsu, judo itd. wywodzi się bezpośrednio.
W dalszych częściać wyraźnie da się zauważyć kolejna zasada filozofii jujutsu:
- czynić dobro sobie nawzajem, dla dobra ogółu.
RG1
Przepraszam. Zapomniałem przetłumaczyć zastosowane w tekście japońskie słowa. Już to naprawiam. Więc:
- kumi to chwyty,
- osae to trzymania (przytrzymania),
- uchi (czyt. uczi) to uderzenia,
- geri to kopnięcia,
- gi to kimono (strój ćwiczebny),
- tsubo to ataki na punkty witalne (np.: jądra, krtań, oczy, wątroba),
- jü yuku gö sei - suru (dosłownie: elastyczną ustępliwością pokonać twardą siłę),
- kansetsu to dźwignie,
- nage to rzuty,
- shine (czyt. szine) to duszenia.
Palmer
Miałem problem ze zrozumieniem niektórych słów ;-)
RG1
Ciekawi mnie jedno. Czemu mój nick raz jest na czarno, a raz na niebiesko? Od czego to zależy? Co to oznacza?
trzepaczek
Echh... Spodziewałem się czegoś fajnego... :-(
RG1
Choć po prawdzie w Kongo ponoć takowe się zdarzają.
RG1
Ha. Ha. Tak.
Fuc*
30cm? Ale żart
RG1
A niech to ... Słabo wyszło. Telefon to kiepskie narzędzie do redagowania objętościowo większej treści. Trzeba poprawić w następnej części. Przepraszam. Sam z siebie jestem niezadowolony.