Ośrodek wczasowy – Dzień trzeci

Ośrodek wczasowy – Dzień trzeciZ rana miałem zajęcia z grupą kajakową, mieliśmy poćwiczyć i potem wyruszyć na małe regaty. Ja miałem koordynować i ubezpieczać całe niedoświadczone towarzystwo. Grupa czekała na mnie, na początek instruktarz teoretyczny i bezpieczeństwo itp. Podczas mojego gadania słyszę za plecami:  
- Przepraszam za spóźnienie, czy mogę jeszcze dołączyć?
- A panienka na liście?
- Jasne i nie panienka już zapomniałeś mojego imienia,
Podniosłem głowę nad papierów obejrzałem się i (o kurwa to ona), aż mnie nogi podcięło.
- Przepraszam nie poznałem po głosie, a możesz mi przypomnieć imię?
- Andżelika, prościej Andżela,
- Aha, to idź sobie wybierz kajak.
Uwaga grupa kończymy część teoretyczną teraz podejdziemy do kajaków i oswoimy się z praktyką. Sprawdzimy jak kto sobie radzi, by sprawdzić kto będzie na siłach wypłynąć na jezioro, a kto będzie brodził w zatoczce. Zrobiłem szybki kurs wsiadania i utrzymania się na wodzie na początek na płyciźnie. Pozwoliło to odseparować nazwijmy część grupy brodzącej nie nadającej się do wypłynięcia na głębszą wodę. Resztę grupy wyciągnąłem na głębszy wodę poćwiczyć wywrotki i wsiadanie do kajaka po wywrotce. O dziwo w tej grupie znalazła się Andżela. Rzuciłem hasło by każdy na swój sposób doprowadził do wywrotki i wypadnięcia z kajaka. Zapanowała lekka konsternacja i brak przekonania do zasadności ćwiczenia. Ale jako pierwsza zmyślnie wywróciła kajak i wypadła brodząc w wodzie po szyję. Widzicie Państwo to nie takie trudne i poza tym mamy grunt pod nogami. Jakimiś sposobami, każdy na swój sposób wylądowali w wodzie. Teraz pokażę jak ponownie „wskoczyć” do kajaka. Sięgnąłem po kajak Andżeli, bo dziwnie jakoś ona się „trzymała” koło mnie, sprawnym ruchem wskoczyłem na kajak pokazując i objaśniając. Zeskoczyłem i nakazałem pozostałym ćwiczyć. Były z tym większe i mniejsze trudności, a nawet dziwne na miano komicznych. Większości musiałem pomagać, co nie umykało uwadze Andżeli, która celowo lub nieudolnie demonstrowała wyczyny niezdarności. Eksponując nieświadomie swoje atuty kobiecości, nie uszło to uwadze męskiej części grupy. Zaś damska zwróciła mi uwagę bym interweniował i wydobył prowodyrkę z niestosownej sytuacji. Miałem trudności z dosadnym tego przekazem tym bardziej, że ona nieczuła skrępowania. Postanowiłem rękoma nieco poprawić jej części garderoby; oczywiście pod wodą przed wzrokiem reszty. Na co Andżela początkowo wzdrygnęła, ale gdy mnie dostrzegła za plecami stanęła w bezruchu. Trwało to dłuższą chwilę, aż usłyszałem:
- No panie Romanie, ale to chyba podchodzi pod molestowanie i to publicznie,  
- Co proszę, weź przestań wszyscy patrzą jak się obnażasz wskakując na ten kajak,
- O dziękuje za troskę, gdybyśmy się nie znali to bym tak tego nie pozostawiła, ale z pana ręki to przyjemność,  
- Ciii, nie wiem, ale kobietą to się nie spodobało, w przeciwieństwie do facetów,  
- A co im nie pasi? pewnie im fiuty postawały!
- Nie bądź taka bezczelna. Na pewno szczeny im opadły i ślipia wlepili w twoją…
- To stare obleśne świnie. O kurde nie mam stanika!
- Jak to?
- A tak to.  
Podskakując pond lustro wody wywaliła mi gołe cyce przed ślipia.
- To gdzie go masz, jak go zgubiłaś?
- Co się pan głupio pyta, a ja wiem. A może ty mi go zdjąłeś jak mnie obmacywałeś,
- Eee te nie pozwalaj sobie za dużo. Ja tylko niosłem pomoc,  
- Taa akurat, se pomacać za free chciałeś,
- No ponosi cię młoda, czy ja cię dotknąłem tam, albo o wam?
- Dobra nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem,  
- Mleko to ty mała masz pod nosem; „sporo tego mleka”,
- Zdejmuj, szybko!
- Co?
- Zdejmuj swoja koszulkę,
- Już mnie oskarżyłaś o stanik; nie ma mowy,
- Co za barn, daj mi ją się odzieję,
- Aha, spox dobry pomysł,
- No ktoś musi myśleć, bo wam tylko cycki pokazać to baraniejecie.
Zarzuciła koszulkę i schowała się za kajak. Ja ocknąwszy się zawróciłem się do grupy, iż koniec zajęć i proszę wracać do ośrodka. Bulwersowali się, bo miało być wypłynięcie na akwen. Andżela oczywiście czekała na specjalne zaproszenie. Stała za kajakiem z wystającą głową ponad kajak z wybałuszonymi ślipiami.  
- A ty na co czekasz zmykaj za nimi,
- O nie ja tak łatwo się nie dam spławić,
- Czego ty ode mnie chcesz, o mało przez C… ten incydent bym miał kłopoty,
- Nadal możesz mieć,
- A ostrzegała mnie….
- Kto, przed czym?
- Be… twoja matka,
- Apropo’s matka. Wpadłeś jej w oko, a ona…. Jak jej coś to musi to zdobyć, lubi zdobywać,
- Wybacz ale nie rozumiem o czym mówisz,
- Dobrze wiesz o czym i co mówię, a ty nie udawaj. Pamiętasz wczorajszy wieczór w recepcji?
Ja pierdole myślę sobie to ona wie, że jej matka mi pod blatem. Ja pierdole ma teraz przejebane. Ale zaraz to czego od razu przez telefon nie powiedziała. Hmm chyba jest tu gdzieś haczyk idę w zaparte będę kręcił się wymigiwał.
- A, em, nie wiem o co dokładnie, coś tam ci obiecałem chybaaa?
- Nie chyba tylko na pewno, co prawda pod silą presji (albo napiętych jaj),
- No a co niby teraz nie spełniłem obietnicy. Przecież się spotkaliśmy,
- A jakże i nawet więcej, zawsze na pierwszej randce obmacujesz?
- To to była zaplanowana randka i to wszystko; stanik?
- Po części nie spodziewałam się, że tego macania, ale w sumie dobrze wyszło,
- Bezczelna smarkula,
- No wypraszam sobie smarkule, bynajmniej po tym jak wlepiłeś oczy w moje cyce. A czy szczelna, czy bez to nie ja podrywam mężatki,
- O czym ty do cholery tam bredzisz mów bez ogródek,
- Dobrze wiesz o kim mówię, nie prowokuj mnie. Nie to zresztą teraz jest sednem naszej dyskusji,
- W co ty Ku…. mać grasz? Czego chcesz?
- Dobra wybacz mi za to określenie, kotkuuu. A więc nie chodzi mi o ciebie,
- A o co, kogo?
- Twojego kolegę Franka!
- Kogo, a tego frajera,
- No zważaj sobie na słowa.
Teraz mi kamień spadł z serca o mało sam się nie wygadałem. Dobrze beti mówiła „uważaj na to co do niej mówisz i o co cię pyta”. Już myślałem, że zacznie o mnie i o beti, ale w kontekście dawała temu do zrozumienia. No ale sprawę się udało oddalić. Tylko czego ona chce ode mnie w sprawie Franka. Nie przepadam za gościem i nie bardzo mi pasi bym pomagał młodej w jego sprawie; znaczy w jej intrygach.  
- Służę uprzejmie, w czym mogę pomóc?
- No teraz gadasz, pytasz konkretne. Chyba sobie tam w głowie przekalkulowałeś co nieco,
- Masz mi załatwić dostęp do jego kańciapy,
- Ja niby po co… ja ci do tego potrzebny. Świetna z ciebie intrygantka dasz sobie radę beze mnie,
- No nie bardzo pierwszy plan spalił, i teraz sobie uknułam… i ty mi potrzebny do tego,
- A mogę spytać w jakim celu, zamiarze?
- Nie, nie możesz, bo się nie zgodzisz, a i na to mam już plan,
- Tak, to się w ciemno nie zgadzam,
- Na pewno tego chcesz, weź pod uwagę, iż już w połowie ów plan wobec ciebie trwa,
- Jak trwa, aha to teraz to twój plan, a co jak się nie zgodzę?
- Chcesz się przekonać?
Odsunęła kajak zdjęła koszulkę podniosła ręce w górę i zaczęła nimi machać w kierunku pozostałych uczestników kajakarstwa i normalnym tonem wymawiając „pomocy, gwałcą!!!”.
- Mam zrobić to dosadniej i bardziej dramatycznie?
- Dobra wygrałaś! Beti ostrzegała K… mać.  
- Już nie mieszajmy w to moja mamę, te sprawę chyba „odstawiliśmy”.
- Apropo’s, bo umknął mi fakt od którego momentu jesteśmy na ty? Ciągle było pan,
- no wiesz pan było publicznie, a w zeszłej sytuacji, wręcz nie wypada zwracać się per-pan,
- Dobra zostawmy te bzdety, to mam tylko ci załatwić dostęp do kanciapy?
- Owszem iiii, dopilnować by nikt nie przeszkadzał; znaczy wszedł w tym czasie,
- Jakim czasie co ty myślisz, że pokażę cycki i on już cię będzie ruchał…,
- Nie bądź wulgarny, aż tak nie jestem zdesperowana, by dać dupy byle gnojkowi,
- To po chuj mam pilnować, dać wam czas sam na sam?
- Spokojna o to twoja….,
- Jeśli tak, to tak, zgadzam się. Tym bardziej, że nie lubię tej jak nadymanej laski, to właśnie przez nią nie mam kumpla,
- No widzisz jak się fajowsko składa. Ja to robię przez nią dla niego, a okazuje się i, że dla ciebie. Zatem przymierze?
- Ok przekonałaś mnie,
- no to na znak przymierza.
Wyciąga do mnie dłoń machając małym palcem w oczekiwaniu. Ja nie wiedząc o co jej kaman trzymam dłoń.
- No haczyki małymi palcami na znak przymierza,
- Acha, nie znam tych młodzieżowych slangów,
- To co spadamy, znaczy płyniemy do brzegu,
- Kto płynie to płynie, a kto dyma żabką…
Zaczęła się gramolić na kajak wskakując przewieszała się na wpół tułowia wypinając tyłek. Strój kąpielowy tak się jej wrzynał niczym pasek od stringów uwydatniając dwie jędrne półkule. Ów wpinający pasek tak się wciął iż rozdzielił jej wargi sromowe. Wszystko doskonale widziałem, bo miałem to na wysokości twarzy.
- Pomóż mi wskoczyć na kajak,  
- Jesteś pewna znów mnie oskarżysz o molestowanie,
- Dobra, dobra nie bądź już taki przedmiotowy; se pomacasz,
Złapałem za ta dupę zacisnąłem palce na pośladach i ją zacząłem unosić, w wodzie nie sprawiało to trudności, przy okazji sobie pougniatałem nie omieszkałem macanka krocza. Chyba wzbudziło to jej aprobatę, bo co kolejna próba unoszenia na kajak, była nie udana i od nowa; zabawa. Pomacawszy sobie i zirytowany, szkoleniowym chwytem posadziłem ją na kajaku.
- No teraz ani mi się wasz spaść!
- No profesjonalista, proszę popatrz jak trzymam pion, zadowalany?
- Tak bardzo, płyńmy zatem do brzegu,
- Chwileczkę jeszcze jedno,
- Co znowu?
- Mały dygresyjny szczegół.
Ja patrzę, a ta ściąga z siebie koszulkę i rzuca mi ją w twarz; wylały się jej cyce. Z kajaka wyciąga biustonosz i sobie zakłada szyderczo śmiejąc się i puszczając oczko….

fantasta

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 1930 słów i 10003 znaków.

Dodaj komentarz