Moire - królowa smoków cz. 4.

Moire - królowa smoków cz. 4.Czy ja dobrze usłyszałam? Na wojnę?
- Na wojnę? Ale z kim? Dlaczego? O co tutaj chodzi? – Znów tyle niewiadomych. Znów tyle pytań. I jak zwykle brak odpowiedzi. Miałam ochotę uciec i udać, że to wszystko się nie wydarzyło. Przypomniałam sobie słowa Lachima i postanowiłam zostać. W końcu trafiłam tutaj z jakiegoś powodu. Może właśnie go odnalazłam.
- Chodźmy. Musimy naradzić się z generałami. – Podreptałam za moim elfim ojcem. Chwyciłam Amisa za dłoń i ścisnęłam mocno. Dzięki jego obecności czułam się pewniej i mniej skołowana. Uśmiechnął się tylko i weszliśmy do zamku.
- Nikt nie może się dowiedzieć, że nic nie pamiętasz. To wprowadzi tylko nieład i chaos w królestwie. – szepnął na ucho mój towarzyszy. Pokiwałam głową i Mortimer otworzył przed nami wielkie drzwi. Za nimi znajdowała się sala obrad. Ogromny stół z ośmioma krzesłami. Na pięciu z nich siedzieli elfowie. Wywnioskowałam to po spiczastych uszach i wyniosłych postawach. Wzrok zebranych spoczął na nas. Mój ojciec zajął centralne miejsce, Amis po jego lewej stronie, a ja po prawie.
- Dziękuję, że wszyscy zebrali się tutaj. Posłaniec z Umai przyniósł bardzo niepokojące wieści. Bezlitośni znajdują się już blisko bram naszego królestwa. Musimy natychmiast wysłać nasze wojska i zatrzymać tę hordę. Nie możemy pozwolić aby rozlali się na Elamur. I tak wystarczając weszli na nasze ziemie. Rozumiem, że wszystko przygotowane generale Kais? – Mortimer przeniósł wzrok na najdalej siedzącego elfa. Ten skinął głową.
- Tak, królu. Oddziały uzbrajają się i będę gotowe do wyjścia jutro o świcie. Szybciej nie damy rady. – Usprawiedliwiał się, a ja widziałam, że nie spodobało się to królowi. Wciągnął głośno powietrze i złączył dłonie.
- Dobrze, to wszystko. Możecie odejść. – Polecił swoim podwładny. Ja również chciałam wstać i wyjść, lecz zatrzymała mnie silna dłoń Mortimera. – Ty zostań. Mamy dużo do omówienia. – Przestraszyły mnie jego słowa, ale posłusznie usiadłam z powrotem na krześle. Kiedy tylko zamknęły się wrota zaczął Amis:
- Moire niczego nie pamięta. Jak ma poprowadzić wojsko, skoro to nie jest ona? – Nie odzywałam się. Starałam się zrozumieć całą sytuację. Kim byli ci Bezlitośni? I czego od nas chcieli?
- To bez znaczenia. Ona musi to zrobić. Jest w końcu księżniczką, czy to pamięta czy nie. Musimy jej tylko pomóc przypomnieć sobie kim jest.
- Ej, ja też tutaj jestem. I chciałabym wiedzieć o co chodzi! – Oburzyłam się. Jak oni mogli tak rozmawiać o mnie kiedy ja siedziałam obok?
- Już dobrze, dobrze. Amis postara ci się nakreślić sytuację z wojną, a potem będziecie ćwiczyć. Na granicy królestwa będziecie za pięć dni. Amisie w tym czasie musisz nauczyć ją wszystkiego, zrozumiałeś? – Król spojrzał na młodego mężczyznę.
- Tak, panie. Zrobię wszystko co w mojej mocy. W takim razie chodźmy, Moire. – Dopiero po chwili zorientowałam się, że mówił do mnie. Zrobiłam ukłon i wyszłam za moim towarzyszem. Szykowała się bardzo pracowita noc. Na samą myśl, że spędzę z Amisem tyle czasu poczułam dziwne mrowienie w podbrzuszu.

Amis przez całą noc próbował wyjaśnić mi o co chodzi z tą wojną. Dowiedziałam się tylu nowych rzeczy. Wszystkie nazwy, imiona były dla mnie nieznane. Starałam się je wszystkie zapamiętać, ale od taki dużej liczby informacji zaczynała boleć mnie głowa.
- Proszę przestańmy na chwilę. Może zrobimy coś innego. – Zaproponowałam i uśmiechnęłam się delikatnie. Mężczyzna skinął głową i zniknął z pokoju. Powrócił po chwili z dwoma mieczami.
- Trzymaj tylko nie zrób sobie krzywdy. – Rzucił mi miecz, a ja złapałam ostrze. Chwyciłam je mocno i stanęłam przed moim towarzyszem. Ciało samo ustawiło się w tej pozycji. Patrzeliśmy na siebie. Broń była ciężka, lecz ja nie miałam problemów żeby utrzymać ją. Pierwszy zaatakował Amis, a ja odparłam atak. Ostrze przeleciało kilka centymetrów od mojego ramienia. Amis pozostał niewzruszony. Jeśli tak chciał pogrywać to dobrze. Spięłam mięśnie i ruszyłam do ataku. Parłam, cięłam, atakowałam. Ręce i nogi same ruszały. Nie myślałam, moje ciało robiło to za mnie. Chciałam tylko zaatakować, zranić mojego przeciwnika. Tańczyliśmy, a ostrza wygrywały rytm. Oczy Amisa zrobiły się czarne. Wygłodniałe, spragnione. Tylko czego..? Nagle opuścił miecz i zaczął pochodzić do mnie.
- Amis? Wszystko w porządku? – Nie zdążył odpowiedzieć, bo zakrył moje usta pocałunkiem. Całował żarliwie. Moje ostrze opadło również na ziemię. Wplątałam dłonie w włosy mężczyzny, pozwalając się mu na to. Umysł gdzieś odleciał. Pozostało tylko ciało, którego pragnęło Amisa. Pragnęłam jego dotyku, bliskości. Teraz już dokładnie wiedziałam co zobaczyłam w jego oczach. Chwycił mnie za pośladki i posadził na stole. Szybkim ruchem odpinał guziki na tunice. Czułam, widziałam jak był już podniecony. Jego i Moire łączyła wyjątkowa więź. Ja nie byłam Moire. Zesztywniałam i złapałam jego dłonie.
- Moire.. – wyszeptał w moje usta.
- Nie jestem nią. – odparłam, odpychając go i uciekając do swojej komnaty. Tylko gdzie do cholerny ona była?

Godzinę. Godzinę kręciłam się między korytarzami. Przynajmniej tak mi się wydawało. Wszystkie ściany i drzwi wyglądały tak samo. Wszystko tutaj wyglądało tak samo.

'Lachim?' – szepnęłam w swoim umyśle.


'Jestem. Coś się stało? Masz bardzo burzliwe myśli.'


'Tak, stało się. Jestem tutaj, a powinnam być u siebie w domu. Nie wiem co dzieje się z moją rodziną. Nie wiem co dzieje się ze mną. Czemu to zawsze musi spotykać mnie? Czemu?'  


W końcu udało mi się wyjść z zamku. Znalazłam się w ogrodzie, gdzie zaprowadził mnie Mortimer. Jedynie Księżyc oświetlał mi drogę. Usiadłam na jednej z ławeczek i patrzyłam w niebo. Ciekawe czy u mnie w domu jest takie samo.


'To wszystko może wydawać się nowe i nieznane, ale teraz to jest twój domu. Nie wiem czy uda ci się wrócić do siebie. Twojej matce nie udało się. Jako, że była zwykłym człowiekiem umarła dożywając późnej starości. Mortimer jest elfem i będzie jeszcze żył przez setki lat. Bardzo przeżył śmierć Ceeliny. Nie mógł zatrzymać procesu starzenia. Nie mógł jej uratować. Wiesz, jesteś bardzo podobna do niej.'

'Szkoda tylko, że nic nie pamiętam. I jeszcze Amis wszystko utrudnia. Moire, to znaczy ja jestem z nim zaręczona. Domyślam się jakie relacje ich łączyły, ale ja nie jestem na to gotowa. Prawie go nie znam.'

'Najlepiej będzie jak z nim porozmawiasz. Ta sytuacja jest trudna dla nas wszystkich. A jutro wyruszamy na wojnę. Jeśli wojsko dowiedziałoby się, że ich Księżniczka nic nie pamięta ogarnąłby ich niepokój i chaos. Musisz udawać Moire, musisz się nią stać. '


- Moire? – Usłyszałam głos Amisa. Po chwili pojawił się w wejściu.
- Tu jestem. – Pomachałam mu. Usiadł koło mnie.
- Przepraszam. Nie powinienem się tak zachowywać. Ta sytuacja nie jest prosta dla nas wszystkich, a zwłaszcza dla mnie. Moire jest moją narzeczoną. Niedługo mieliśmy brać ślub.
- Wiem i ja na razie nie jestem jeszcze na to gotowa. Proszę, daj mi czas. Żebym mogła sobie wszystko przemyśleć. – Spojrzałam na niego i dotknęłam delikatnie jego ręki.
- Dobrze, a teraz chodźmy jutro czeka nas długi dzień. – powiedział, chwytając mnie za dłoń i prowadząc do wyjścia.  


Na środku namiotu stała kobieta. Służki zakładały pancerz wykonany z twardszego materiały niż zwykły metal. Włosy upięte w długi warkocz, który swobodnie opadał na plecy. Zbroja nie zakrywała kształtów elfki, wręcz przeciwnie uwydatniała je. Pancerz idealnie dopasowały się do sylwetki i był zadziwiająco lekki. Został wykonany przez elfów z metalu, który ciężko było już zdobyć. Nie zakładała hełmu. Ograniczył tylko jej widoczność. Dwuręczny topór, który został przyczepiony do pleców. Był wykonany z tego samego materiały co zbrojna. Służki skończyły ubierać swoją panią. Oddaliły się po tej czynności.
- Jakie to wszystko ciężkie, ale wygodne. – szepnęłam po nosem i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Nie pozwałam siebie. Patrzyła na mnie wojowniczka, gotowa zabić kogoś. Przecież ja nie umiem zabijać. Nigdy nikogo nie skrzywdziłam, a teraz mam pozbawić kogoś życia? To jest niepojęte.. Westchnęłam cicho i usiadłam z powrotem na łóżku. Czy tak teraz miało wyglądać moje życie? Byliśmy już w podróżny od pięciu dni. Niedługo przekroczmy granicę królestwa, a ja mam poprowadzić wojsko. Tylko jak? Nigdy tego nie robiłam. Nie wiem jak mam się zachować, co mam powiedzieć. Ci wszyscy żołnierze liczą na mnie, liczą na swoją księżniczkę. Widzą we mnie kogoś kto poprowadzi ich do zwycięstwa. Pytanie czy potrafię to zrobić.
- Gotowa? - Wszedł do namiotu Amis. Miał podobną zbroję do moje, lecz on dzierżył miecz. Spróbowaliśmy wszystkich rodzajów broni i jakoś najlepiej czułam się z dwuręcznym toporem. – Co się stało? – Pokręciłam głową i wstałam z łóżka. Czas zacząć.
- Miejmy to już z głowy. – W myślach powtarzałam słowa mowy, którą wcześniej przygotował mi narzeczony. Narzeczony… Dziwnie to brzmi. Nie przywykłam jeszcze do tego stanu, ale Amis nie wychylał się za bardzo. Posłuchał mnie i postanowił dać mi czas. Wyszliśmy z namiotu. Tam czekał na mnie Lachim. Srebrna zbroja idealnie dopasowała się do jego wielkiego cielska. Mimo swej ogromnej postury potrafił być bardzo zwinny i szybki. Zniżył się, ułatwiając mi wejście na siodło. Denerwowałam się. W końcu dziś miałam kogoś zabić. Zabić..
Smok ruszył przez tłum wojska, które rozchodziło się widząc nas. Zatrzymał się na niewielkim wzgórzu. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam mówić:
- Dziś zebraliśmy się tutaj aby odebrać to co zagarnęli nam Bezlitośni. Zabijali, kradli. Odebrali to co nasze. Ale dziś to zmienimy! Dziś nastanie nowa era! Nowe rządy! Dokonamy tego razem! Wspólnie naprawimy nasz kraj. Odzyskamy to co zostało nam zabrane. Jesteście ze mną! – Krzyknęłam do żołnierzy, rozbudzając tłum. Był tak zachwycony, że od razu zaczęli krzyczeć.
- Jesteście gotowi oddać życie za nasze królestwo? Bo ja tak! – zakończyłam przemowę i zeszliśmy z wzniesienia. Ręce mi się trzęsły. Serce bardzo szybko biło. Oddziały, które wyruszyły wcześniej już walczyły. I ja miałam stanąć za chwilę do walki. Na samą myśl robiło mi się niedobrze. Zamknęłam oczy i Lachim wzbił się w powietrze. Pozwoliłam mu prowadzić. Musiałam się skupić na tym abym nie zwymiotować. Wiatr łaskotał moje policzki. Gdyby nie krzyki i dźwięk uderzenia metal o metal to mogłaby by to zwykła przejażdżka.

‘Moire’ – zawołał w moich myślach smok.  
Otworzyłam oczy i wyrzuciłam z siebie zawartość żołądka. A śniadanie było takie dobre.. Ech.. Wytarłam usta i spojrzałam w dół. Przeraził mnie ten widok. Nie rozróżniałam już którzy żołnierze są moimi. Wszyscy wyglądali tak samo z tej wysokości. Wylądowaliśmy w samym środku bitwy. Zeskoczyłam z Lachima i chwyciłam mocno topór. Zaczęło się. Stałam tak dłuższą chwilę. Nikt na razie nie zwrócił na mnie uwagi. Smok budził większe zainteresowanie. Z letargu wyrwał mnie syk Lachima kiedy jeden z wrogów dziabnął go w nieosłonięty ogon.
- Ej! – Krzyknęłam i pobiegłam, przewracając się prawie. Kolczug nie hamowała moich ruchów. Czułam się w niej świetnie. Zanim pobiegłam do tamtego stwora, ktoś już go załatwił. Leżał na ziemi topiąc się we własnej krwi. Czerwone oczy patrzyły na mnie. Potwór był długi na dwa metry. Rogi wystające z czoła, długie kły. Przypominał skrzyżowanie wilkołaka z baranem. Kątem oka dostrzegłam, że ktoś się zbliża. W ostatniej chwili uniknęłam ciosu. Jak ja miałam tutaj teraz walczyć? Ja nie potrafiłam zabijać!! W co ja się wpakowałam. Miałam ochotę płakać nad własnym losem. Zginę tutaj. Tak właśnie wyglądał koniec? Przecież byłam tak młoda. Nie spróbowałam jeszcze tylu rzeczy. Nie! Nie chciałam umierać. Jakaś wewnętrzna siła pchnęła mnie aby zadać pierwszy cios. Zranić, skaleczyć, zabić. Spojrzałam groźnie na przeciwnika. Nie. Ja tutaj nie umrę, ale wy tak. Oczyściłam myśli i dałam ponieść się ciało. Nie myślałam, że pozbawiam życia inne istoty. Teraz dla mnie były kukłami ćwiczeniowymi. Krew tryskała na wszystkie strony. Twarz, szyja, zbroja była brudna od czarnej krwi zmieszanej z pyłem. Parłam, cięłam, przebijałam. Lachim ział ogniem, rozszarpywał i zgniatał. Wspólnie tańczyliśmy taniec śmierci. Nie musiałam nic mówić, a smok zabił wroga, który czaił się na mnie. Ale ich ciągle przybywało. Więcej i więcej. Nie było ich końca. Boże.. Ja zabijałam… Zabiłam. Teraz dopiero to do mnie dotarło. Wykończona padłam na kolana, odrzucając topór. Patrzyłam jak moja ofiara wykrwawia się. Uchodzi z niej życie. Spojrzałam na swoje dłonie umazane we krwi. Co ja zrobiłam? Co ja uczyniłam? Zaczęłam krzyczeć. Wściekłość, gniew. Krzyczałam, a łzy same zaczęły płynąć z policzków. Zabiłam. Jestem mordercą. Zabiłam.

chaaandelier

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 2469 słów i 13605 znaków, zaktualizowała 10 lut 2016.

4 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik nefer

    Przeczytałem z przyjemnością (literówki po chwili zacząłem ignorować). Rozwijasz akcję i robi się coraz ciekawiej. Spodobała mi sie ta narada z dowódcami, jedno polecenie i po całym spotkaniu. Byłoby miło, gdyby i w naszych czasach tak to sie odbywało.  Pozdrawiam.  ;)

    12 lut 2016

  • Użytkownik chaaandelier

    @nefer Dziękuję za miłe słowa. Jeśli chodzi o naradę to Król tylko wysłuchiwał. Wszystko było już przygotowane, ale nie ujęłam tego w tekście tylko w głowie. :D

    15 lut 2016

  • Użytkownik nefer

    @chaaandelier Tak tylko skojarzyłem z różnymi posiadówkami w których muszę czasami uczestniczyć. Nie ma to jak monarchia

    15 lut 2016

  • Użytkownik ono

    Świetne, tylko literówki przypominają o realnym świecie i nie można w zupełności  odpłynąć.

    10 lut 2016

  • Użytkownik chaaandelier

    @ono Postaram się jak najszybciej poprawić. I dziękuję za komentarz.

    10 lut 2016

  • Użytkownik Micra21

    Znów komentarz zbiorczy, do dwóch części. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, iż czytałaś "Jeźdźców smoków". Tam też smoki porozumiewały się w myślach... Świetne opowiadanie. Tylko sprawdź jeszcze raz, bo jednak literówki umykają... Pozdrawiam

    10 lut 2016

  • Użytkownik chaaandelier

    @Micra21 Chodzi Ci o Eragona? To tak czytałam i bardzo spodobała mi się ta lektura. :D Może faktycznie zbyt się nią inspirowałam.

    10 lut 2016

  • Użytkownik Micra21

    @chaaandelier Tu nie chodzi o inspirację, to dobrze, że znasz tę historię. Łatwiej Ci opisać porozumienie jeźdźca ze smokiem. Właśnie czytając różne książki, możemy wykorzystać to w opowiadaniach. Ja po prostu czytałem to i zauważyłem podobieństwo. Nie jest to w żadnym wypadku zarzut, a raczej dostrzeżenie dobrego wzoru... A cały cykl jest świetny. Pozdrawiam :)

    10 lut 2016

  • Użytkownik chaaandelier

    @Micra21 Bardzo spodobała mi się ta historia i właśnie chciałam ją wykorzystać w jakimś opowiadaniu. Wiem. ;) Przecież nie zrobiłam plagiatu tylko troszeczkę się inspirowałam. :D Dziękuję za miłe słowa. ;)

    10 lut 2016

  • Użytkownik Micra21

    @chaaandelier Ależ proszę bardzo... :)

    10 lut 2016

  • Użytkownik Micra21

    @chaaandelier i jest jeszcze jedna pozycja ze światami równoległymi - Świat czarownic. Też dobry wzorzec do Twojego opowiadania. :)

    10 lut 2016

  • Użytkownik chaaandelier

    @Micra21 Mam w planach takie opowiadanie, ale najpierw muszę skończyć inne serie. :) Ale dziękuję za przypomnienie.

    10 lut 2016

  • Użytkownik Micra21

    @chaaandelier ależ tu też jest świat równoległy. Moire - Matylda i o to mi tu chodzi. Ale Twoje następne na pewno też będzie świetne. A z takich książek z pogranicza fantasy jest jeszcze "Saga o ludziach lodu" - Skandynawia, Norwegia. Obejmuje czas od późnego średniowiecza do czasów obecnych. Też dobra. :)

    10 lut 2016

  • Użytkownik chaaandelier

    @Micra21 Miałam trochę inny plan, ale zobaczymy co z tego wyjdzie. Bohaterowie piszą własną historię, a ja im tylko pomagam. ;) Chętnie przeczytam coś nowego.

    10 lut 2016

  • Użytkownik Micra21

    @chaaandelier "Saga o ludziach lodu" ma chyba ze 12 tomów, dość długa, ale mnie zainteresowała. Już nawet nie pamiętam dobrze z ilu... Histria pewnej rodziny dotkniętej klątwą rodzenia się dziwnych potomków. Po jednym w każdym pokoleniu. Dla mnie było fantastyczne. ;)

    10 lut 2016

  • Użytkownik chaaandelier

    @Micra21 Coś słyszałam, ale jakoś nigdy nie mogłam trafić na tą książkę. Jeśli tak polecasz to na pewno przeczytam. ;)

    10 lut 2016

  • Użytkownik Szarik

    Dobrze rozwinęłaś temat. Literówki wspomniał już mój poprzednik, więc zamilknę. Nie daj bohaterce zbyt długo myśleć nad swym czynem, a na oczy niech spłynie jej czerwona mgła. Sposób na stres znajdziesz później ;)

    10 lut 2016

  • Użytkownik chaaandelier

    @Szarik Po takiej przerwie troszeczkę ciężko się wdrożyć. Poprawię błędy. I dziękuję za miłe słowa. :)

    10 lut 2016