Moire - królowa smoków cz. 3.

Moire - królowa smoków cz. 3.Uniosłam głowę i utonęłam w błękitnych oczach. Wpatrywałam się w tą głębie, zapominając jak się nazywam, zapominając o słowach starego elfa. Mogłabym tak trwać i patrzeć, lecz odsunął mnie od siebie. Nigdy jeszcze nie widziałam tak błękitnych oczu. Patrzyły na mnie badawczo, szukając odpowiedzi. Przyjrzałam się uważnie mężczyźnie. Czarne włosy związane w delikatny warkocz, kilka kosmyków wyrwało się i opadało na smukłą twarz. Pragnęłam dotknąć jego śniadej skóry, poczuć miękkość pod opuszkami. Delikatny zarost pokrywał policzki, posiadał kilka pieprzyków na twarzy. Jeden najbardziej zauważalny znajdował się w kąciku ust. Miałam ochotę dotknąć to miejsce ustami. Tylko właściwie czemu? Przecież nie znałam go. Trzymał mnie za ramiona, nie pozwalając się ruszyć. Dopiero chrząknięcie wyrwało mnie z zamyślenia. Opuściłam głowę i wyszeptałam niepewnie:

- Zabierz mnie stąd. – Skinął tylko, chwytając za dłoń. Nie wiedziałam kim był ten mężczyzna. On mnie znał, ale ja jego nie. Jak to możliwe? Zaprowadził mnie do stajni. Cztery boksu, po dwa z każdej strony. Zagroda utrzymana była w czystości. Charakterystyczny koński zapach nie przeszkadzał mi. Teraz zdałam sobie sprawę, że lubiłam ten zapach. W każdym boksie znajdował się koń, lecz moją uwagę przykuł jeden. Śniada klacz z czarną plamą na oku. Widząc mnie, uniosła łeb i spojrzała na mnie czarnymi ślepiami. Nieznany mężczyzna ciągle trzymał mnie za dłoń i prowadził. Zatrzymał się dopiero przy ostatnim boksie. Znajdował się tam czarny jak węgiel koń. Tylko nad kopytami posiadał białe plamki. Odwrócił łeb w naszą stronę, a mój towarzysz otworzył drzwi i wszedł do środka. Założył siodło po czym wyprowadził konia. Wsiadł i wyciągnął do mnie rękę. Chwyciłam ją mocno, wykładając jedną nogą w strzemię, a drugą oddychając się od ziemi. Usiadłam za nim, przytulając się do pleców mężczyzny.  
- Trzymaj się mocno. – powiedział i ruszyliśmy ze stajni. Do moich nozdrzy dotarł wspaniały zapach. Skupiłam się na oddechu i pracy mięśni nieznajomego. Pachniał lasem. Rozkoszowałam się jego bliskością. W głębi siebie czułam, że go znam. Nie mogłam sobie przypomnieć tylko skąd. Zatrzymał się nagle. Otworzyłam oczy i ujrzałam cudowny widok. Patrzyłam właśnie na niewielką polanę otoczoną laskiem. Trawa była dość wysoka, sięgała mi do kolan, kilka krzewów z owocami rosło niedaleko. Nie rozpoznawałam ich. Owoce podobne do jeżyn, a może borówek. Nie wiedziałam dokładnie. Pochłaniałam to miejsce. Zapach, widok, dźwięki.
- Jak tu pięknie. – powiedziałam, zeskakując z konia. W tym miejscu czułam się dobrze. Jakbym wcześniej już tu była. Obróciłam się wokół własnej osi, zachwycając się niezwykłością tego miejsca.
- Tak, to nasze miejsce. – Zdziwiły mnie jego słowa, lecz nic nie odpowiedziałam. Ta sytuacja zaczynała mnie przerastać. Już nic nie rozumiałam. Miałam nadzieję, że obudzę się i to wszystko okaże się tylko bardzo realistycznym snem. Poczułam jak zaciska na moich ramionach dłonie. Odwróciłam się do niego i znów utonęłam w błękicie.
- Co masz na myśli mówiąc, że to nasze miejsce? Przepraszam cię, ale to jakaś pomyłka. Ja cię nie znam. Wiem, że to dziwne, bo ty mnie znasz. Nie pochodzę z tego świata. Nie jestem Moire… - wypowiedziałam ostatnie słowa i opuściłam głowę. Czułam, że ranię go. Nie chciałam tego robić. Nie chciałam nikogo zranić. Naprawdę nie byłam Moire. Może wyglądałam jak ona, ale to nie byłam ja. Uniósł mój podbródek i tak po prostu pocałował. Z początku nie wiedziałam co mam zrobić. Stałam osłupiała i sparaliżowana. Oddałam pocałunek, próbując jego warg. Próbując ich po raz pierwszy. Znałam te usta.. Znałam ich smak.. Moje ciało znało jego. Wspięłam się na palce i zaczęłam odwzajemniać pocałunki. Dłonie wplątałam w gładkie włosy rozpuszczając je. Silne ręce znalazły się na moich pośladkach, ściskając je mocno. Przyciągnął mnie do siebie, nie przerywając całowania. Zabrakło mi tchu, odsunęłam się od niego, oddychając ciężko.
- Nie mogę. Przepraszam. Nie znam cię. To znaczy znam. Nie, to moje ciało zna ciebie, ale ja nie. Nie pamiętam kim jesteś, ale pamiętam smak Twoich ust, twój dotyk. Nie wiem co tutaj się dzieje. – wyszeptałam i oparłam czoło o jego.
- Moire.. Ja wiem, że to jesteś ty. Czuję, że to ty. Wyglądasz jak ty. – kazał mi spojrzeć na siebie.
- Ale to nie jestem! Nie rozumiesz tego! – zaczęłam chodzić w kółko. Nic z tego nie rozumiałam. Ja nie byłam Moire, a Matyldą. Tylko czemu wyglądałam jak ona?
- Jest ktoś kto pomoże rozwiązać nam tą zagadkę. Ale musisz mi zaufać. – powiedział i wyciągnął do mnie rękę. Nie miałam innego wyjścia jak zgodzić się na to. Pokiwałam głową i złapałam mocno wyciągniętą dłoń.
- Jak masz na imię? – zapytałam, kiedy prowadził mnie do konia. Widziałam, że poczuł się zraniony moim wyznaniem.
- Amis, nazywam się Amis. – odpowiedział smutno, sadzając mnie na rumaku.
Pędziliśmy jak na złamanie karku. Teraz już całkowicie straciłam orientację. Nie miałam zielonego pojęcia gdzie mogliśmy się znaleźć, ale na pewno nie był to mój ojczysty kraj. On tak nie wyglądał. Tutaj nawet słońce świeciło jakoś inaczej. Było gorąco, ale przyjemny wiatr chłodził rozgrzaną skórę. Przytuliłam się do pleców Amisa i wdychałam jego cudowny zapach. Czułam jak po wpływem mojego dotyku spina mięśnie. Jego i Moire musiało łączyć coś więcej. Czyli mnie też łączyło? Naprawdę czułam, że znam tego mężczyznę, ale nie mogłam sobie nic o nim przypomnieć. Nawet nie pamiętałam jego imienia! Może przysnęłam na chwilę, nie wiem. Nie czułam nawet jak się zatrzymaliśmy.
- Moire, Moire. Już jesteśmy. – szepnął cicho i dotknął mojej dłoni. Przeszedł mnie dziwny dreszcz. Odruchowo przyciągnęłam rękę do siebie.
- A gdzie właściwie jesteśmy? – zapytałam, chodząc z konia.
- Zaraz zobaczysz. – chwycił mnie mocno za dłoń i poprowadził gdzieś. Znajdowaliśmy się nadal w lesie. Stanęliśmy przed ogromnym wejściem do jaskini. W środku było ciemno. Zaczynałam się bać. Gdzie Amis mnie prowadził? A jeśli chciał mnie zabić i schować tam zwłoki? Od razu odrzuciłam tą opcję. Nie wyglądał na seryjnego mordercę. Wchodziliśmy coraz głębiej w ciemności. Drogę oświetlało nam jedynie słabe światełko na końcu tunelu. Wydawało mi się jakbym znała tą jaskinię. Strukturę skał, każdy kamień, który spotkaliśmy na drodze. Z każdym krokiem byłam pewniejsza. Przyspieszyłam. Wyrwałam się z uścisku mojego towarzysza i zaczęłam biec.. Niewielkie światełko robiło się coraz większe.. Znałam to miejsce. Widziałam je już we śnie. Wbiegłam do środka, wpadając po kolana w wodę. Nie zatrzymałam się. Z niewielkim trudem parłam dalej. Doskonale wiedziałam co znajduje się na końcu. Wody zaczęło przybywać. Sięgała mi już do pasa. Była lodowata, ale nie przejmowałam się tym. Weszłam na piasek i zatrzymałam się na dość sporej wysepce. Wejście do groty skrywało wiele tajemnic. Stałam na środku jaskini skąpana w promieniach słońca. Nie było sufitu. Dookoła wysepki znajdowała się woda.. Poczułam silny podmuch wiatru i spojrzałam w górę. Coś olbrzymiego zasłoniło słońce, sprowadzając egipskie ciemności do wnętrza. Zasłoniłam dłonią oczy, starając się powstrzymać piasek, który próbował dostać się do oczu. Kiedy znów zrobiło się jasno otworzyłam powieki, to co zobaczyłam zaparło mi dech w piersi.
Przede mną stał czarny jak węgiel smok! Smok! Potarłam oczy, sprawdzając czy mnie wzrok nie myli. Jak byłam małą dziewczynką często śniłam o czarnym smoku. Nawet kiedyś go narysowałam. Stał przede mną dumnie, spoglądając na mnie przenikliwie.
- To smok! – wykrzyknęłam po chwili. Odwróciłam się za siebie i zobaczyłam jak Amis wchodzi na wysepkę.
- Tak, to twój smok. Jego też nie pamiętasz? – zapytał, podchodząc bliżej. Mój smok? Ja posiadałam smoka? Szmaragdowe oczy zwierzęcia patrzyły na mnie. Podeszłam parę kroków i przyjrzałam się wielkiemu potworowi. Jego wysokość sięgała do połowy jaskini. Na grzbiecie posiadał kolczaste wyrostki, długi ogon również zakończony był kolcami. Łapy z ostrymi pazurami. Najprawdziwszy smok. Taki jak w bajkach.

"Czemu masz takie dziwne ubranie, Moire?"  
Odezwał się głęboki głos w mojej głowie. Rozejrzałam się, poszukując źródła tego dźwięku.
- Ten głos w twojej głowie, to Lachim. Tak się komunikuje. Za pomocą myśli. – wyjaśnił mi Amis, uśmiechając się delikatnie.
- Jesteś moim smokiem? – pogładziłam delikatnie pysk olbrzyma i nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Takie rzeczy działy się tylko w snach. W głębi siebie czułam, że znam to wszystko. Znam Amis, Lachima. Tylko czemu ich nie pamiętałam? Westchnęłam cicho.

"Przejażdżka powinna dobrze ci zrobić."  
Znów odezwał się w mojej głowie. Uśmiechnęłam się do niego i podeszłam do tułowia. Ja to wszystko znałam. Już widziałam go, widziałam tą jaskinię. Tylko nie wiedziałam skąd. Nowe obrazy pojawiły się w głowie. Wspomnienia. Ale nie pamiętałam niby swojej matki, nadal nie pamiętałam Amisa. Jedynie Lachima. Tylko tego wielkiego czarnego smoka, który również miał wielką bliznę na pysku.

- Dobrze. – odpowiedziałam i usiadłam na siodło, które znajdowało się na grzbiecie. Postawiłam tylko stopy w strzemionach, a Lachima wzbił się w powietrze. Machał silnie skrzydłami. Wylecieliśmy z jaskini. Z każdym machnięciem ziemia robiła się coraz mniejsza. Trzymałam się mocno, nie chcąc spaść.


"Wiem, że nie jesteś moją Moire. Wyglądasz zupełnie jak ona, pachniesz jak ona, ale ja wiem, że to nie ona. Widzę co dzieje się w twojej głowie. Widzę obrazy, które nie są mi znane. Nie jesteś Moire prawda?"

"Nie, nie jestem. Przepraszam. Ja nie wiem co tutaj robię. To nie jest mój świat. Nie wiem jak się tutaj znalazłam i nie wiem jak się stąd wydostać. Wszyscy mnie znają. Dla mnie wszystko jest obce i nieznane."

"Znalazłaś się tutaj z jakiegoś powodu. Musimy tylko dowiedzieć się z jakiego. Może to też przez to, że twoja matka pochodziła z tego samego świata co ty."

"Tak mówił mój niby ojciec."

"Mortimer? Pewnie się teraz martwi. Musimy już wracać. "  

Lachim skierował się z powrotem do jaskini.

"Czy mogłabym?"  

Zapytałam, pokazując mu w myślach co chcę zrobić. Skinął łbem, a ja uniosłam się na siodle. Stanęłam i po prostu zeskoczyłam ze smoka. Powietrze rozwiewało moje włosy. Swobodne opadanie. Spadałam, przebijałam chmury. Niesamowite uczucie. Serce biło bardzo szybko. Widziałam, czułam, że ziemi zbliża się. Rozprostowałam ręce i opadałam. Z każdą sekundą odczuwałam niewyobrażalną radość. Byłam coraz bliżej ziemi, ale mój smok złapał mnie i posadził z powrotem na siodle.

"Wiesz? Moire też tak zawsze robiła. "

Odezwał się Lachim.Tyle było niewiadomych, lecz słowa Lachima dały mi wiele do myślenia. Może faktycznie znalazłam się tutaj z konkretnego powodu. Jeśli tak to musiałam się dowiedzieć z jakiego. Ale na początek trzeba wrócić do zamku. Pewnie niby-ojciec bardzo się martwi. Tak samo jak Amis. Kiedy Lachim wylądował w jaskini od razu z niego zeskoczyłam i skierowałam się do Amisa.
- Musimy wracać do zamku. – pożegnałam się ze smokiem w myślach, obiecując że niedługo wrócę. Wyjaśnił mi, że możemy rozmawiać kiedy będę w zamku. Wyszliśmy pospiesznie z kryjówki Lachima i wsiedliśmy na konia.
- Przypomniałaś sobie coś? – Odezwał się po chwili mój towarzysz.
- Nie, niestety nie. Bardzo bym chciała, ale nie pamiętam niczego. Przepraszam.
- Nie przepraszaj. Przecież to nie twoja wina. – ścisnął delikatnie moje dłonie.
- Mogę cię o coś zapytać. – zaczęłam nieśmiało, ale musiałam to wiedzieć.
- Jasne, pytaj.
- Czy ty i Moire.. Czy łączyło was coś? – w końcu wydusiłam to z siebie.
- Tak, byliśmy zaręczeni. To znaczy jesteś.. Teraz to już sam nie wiem.. – tym to mnie zaskoczył. Nie wiedziałam co teraz myśleć. Byłam zaręczona z jakimś facetem, a praktycznie go nie znałam! To wszystko robiło się coraz bardziej skomplikowane. Dalszą część drogi przebyliśmy w milczeniu. Wiedziałam, że Amisowi jest przykro, że go nie pamiętam. Wcale się nie dziwiłam. Nagle jego ukochana nie może go sobie przypomnieć. Też bym się zdenerwowała. Na dziedzińcu czekał już na nas mój niby-ojciec.
- Dobrze, że już jesteście. Przyszły wieści z Umai. Sytuacja jest bardzo zła. Potrzebują naszego wsparcia Teraz. – Powiedział, a ja nie wiedziałam o co chodzi.
- Ale co to znaczy? – zeszłam z konia.
- Moire znaczy to, że idziemy na wojnę.

chaaandelier

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 2435 słów i 13243 znaków.

4 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • wika127^^

    Kiedy kolejne ?  :rotfl:

    11 sty 2016

  • chaaandelier

    @wika127^^ Prawdę mówiąc nie mam pojęcia. Sesja zbliża się dużymi krokami i nie mam za bardzo czasu aby pisać. ;)

    11 sty 2016

  • horus33

    Też lubię fantasy, a erotyczne fantasy to to co tygrysy lubią najbardziej. :faja:

    5 sty 2016

  • chaaandelier

    @horus33 Dziękuję. Może w następnej części będzie więcej erotyki. ;)

    6 sty 2016

  • Szarik

    Ależ to miłe poddać się tak wyobraźni - wciągnąłem się :) Czuć to zagubienie, niepewność i drzemiącą siłę bohaterki. Podoba mi się. Z pewnych względów pomarudzę jednak w sprawie umaszczenia koni ;)

    5 sty 2016

  • chaaandelier

    @Szarik Dziękuję. :) I brakowało mi Twojego marudzenia. :D

    5 sty 2016

  • nefer

    Erotyzm nie polega tylko na bezpośrednich opisach. Opowiadaj dalej.  :)

    5 sty 2016

  • chaaandelier

    @nefer Dziękuję i zamierzam pisać dalej. ;)

    5 sty 2016