Moire - królowa smoków cz. 2.

Moire - królowa smoków cz. 2.- Gdzie jest ten cholerny zasięg?! – wkurzyłam się jeszcze bardziej. Błąkałam się już od godziny i nadal nie miałam zasięgu. Cholera! Nogi mnie już bolały, byłam strasznie głodna, a do tego zaraz telefon mi padanie. Czy może być jeszcze gorzej? Nie pamiętam jak znalazłam się w tym lesie. Przypomniał las, który znajdował się blisko mojego domu, ale jednak to nie był on. Wyższe drzewa, jakieś takie dziwne. Nie znałam tego rodzaju. Pień nienaturalnie wysoki i do tego korona, którą nie za bardzo widziałam z tej odległości. Korona nie przepuszczała za dużo światła słonecznego przez to było wokół dość ciemno. Trochę mnie to niepokoiło. Ściółka również była jakaś dziwaczna. Liście skrzypiały pod butami. Przysiadłam na jednym pieńku. Uszczypnęłam się, ale całe ramię bolało mnie już od tej czynności. To musiał być sen tylko cholernie realny. Westchnęłam cicho i usłyszałam coś. Dźwięk z każdą chwilą robił się głośniejszy. Jakby stukot kopyt. Wielu kopyt. Serce zaczęło walić mi jak oszalałe. Co się dzieje? Gdzie ja jestem? Tyle myśli w głowie. Wstałam i schowałam się za drzewem. Doskonale mnie zakrywało. Starałam się opanować bicie serca. Bałam się, że zdradzi moją pozycję.  
- Moire! Przestań się ukrywać! Twój ojciec się niepokoi. – zaczął krzyczeć jakiś męski głos, który znajdował się parę metrów ode mnie. Zakryłam usta dłonią i zamknęłam oczy. Obudź się! Obudź się! Powtarzałam to jak mantrę w głowie. Ale kiedy ponowie otworzyłam powieki krzyknęłam i podskoczyłam. Przede mną stał wysoki mężczyzna. Bardzo wysoki. Musiałam zadrzeć głowę żeby na niego spojrzeć. Pierwsze co zauważyłam to spiczaste uszy. Co? Spiczaste uszy? Czy ja dobrze widziałam? Zupełnie jak u elfów, które znałam z książek. Długie blond włosy związane były w warkocz. Robiło się coraz dziwniej.. Zielone oczy patrzyły na mnie. Był bardzo przystojny, ale według mnie za bardzo. Zbyt idealne rysy twarzy, włosy, strój. Strój również był dziwny. Czyżby gdzieś w pobliży odbywał się jakiś zjazd fanów Tolkiena?  
- O tutaj jesteś. Chodź, musimy wracać. – nie dał mi nawet dojść do słowa. Chwycił mnie mocno za rękę i pociągnął w nieznane. Wyszliśmy za drzewa. Znajdowało się tam jeszcze dwóch mężczyzn. Oni również mieli spiczaste uszy. O co tutaj chodziło? Jeśli to był część ich stroju na zjazd to bardzo realistyczne te uszy.  
- Ale gdzie? – to jedyne co zdołałam z siebie wyrzucić. Poprowadził mnie do jednego z trzech pięknych koni. Rumak był ciemnobrązowy z bujną grzywą. Blondyn wsiadł na siodło i wystawił do mnie rękę.
- Jak to gdzie? Do zamku. – uśmiechnął mnie, a ja miałam ochotę zwiać. Chyba to zauważył, bo kiwnął do pozostałych, a oni chwycili mnie za boki i posadzili obok swojego towarzysza.  
- Jakiego zamku? – zapytałam ponowie, chcąc się czegoś dowiedzieć.  
- Obejmuj mnie. – polecił tylko i ruszył. Zrobiłam tak jak kazał. Objęłam go mocno rękami w pasie i przytuliłam twarz do pleców. Zamknęłam oczy, mając nadzieję, że się obudzę i to wszystko okaże się jedynie snem.  
Nie wiedziałam gdzie mnie wiózł. Nie wiedziałam gdzie jestem i kim są ci ludzie. Miałam tyle pytań, ale wiedziałam, że oni i tak na nic mi nie odpowiedzą. Mieli mnie tylko gdzieś dostarczyć. Do jakiegoś cholernego zamku. Jak dobrze pamiętałam to w mojej okolicy nie znajdował się żaden zamek. Głowa zaczynała mnie boleć od tego wszystkiego. Po kilkunastu minutach blondyn zatrzymał się. Otworzyłam powoli powieki i odsunęłam się od niego.
- Jesteśmy na miejscu. – powiedział i tamta dwójka pomogła mi zejść. Stanęłam na nogach. Rozejrzałam się i zaparło mi dech w piersi. Znalazłam się na dziedzińcu. Obróciłam się wokół własnej osi. Przede mną stał ogromny, smukły i wybity w skale zamek. Kilka wieżyczek i jedna wyróżniała się z nich najbardziej. Była najwyższa i najładniejsza. To teraz już kompletnie nie wiedziałam gdzie się znajduję.  
- To jest ten zamek? – spojrzałam na blondyna. Obdarzył mnie dziwnym spojrzeniem.
- Tak, to twój dom Moire. Chodźmy twój ojciec na ciebie już czeka. – Moire… Czemu nazywa mnie Moire? Nie przedstawiłam mu się, a moje prawdziwe imię było zupełnie inne. Tylko pierwsza litera się zgadzała.  
- Co mój ojciec? – zostałam znowu zaprowadzona do nieznanego miejsca. Szłam z bijącym sercem. Ręce zaczęły mi drżeć. Coraz bardziej mi się to nie podobało. Weszliśmy przez boczne drzwi. Prowadził mnie przez długie korytarze i kręte schody. W końcu stanęliśmy przed wielkimi drewnianymi drzwiami.  
- Dalej musisz iść już sama. – powiedział i został mnie samą. Stałam tak tam przez dłuższą chwilę. W końcu odważyłam się zapukać. Drzwi same się otworzyły.  
- Yyy… Hallo? Jest tu ktoś? – zapytałam i powoli weszłam do środka. Na centralnym miejscu znajdował się tron. Zrobiony był z marmuru. Sala była bardzo wysoka, na suficie znajdował się kryształowy żyrandol. Nigdy czegoś tak piękne nie widziałam. Przez ogromne okna wpadały do środka promienie słoneczne. Zachwycałam się widokiem i nawet nie zauważyłam, że nie była już sama.
- Moire. Dobrze, że cię znaleźli. – odwróciłam się na dźwięk głębokiego męskiego głosu. Poczułam się jak dziecko przyłapane na kradzieży ciastka.
- Nie nazywam się Moire. Jestem Matylda. – powiedziałam i zrobiłam wielkie oczy. Przede mną stał również wysoki mężczyzna, co blondyn. Czarne, gładkie włosy swobodnie opadały na klatkę piersiową. Brązowe oczy patrzyły na mnie badawczo. On również miał spiczaste uszy. Ubrany był dość dziwacznie. Ciemnozielona tunika za kolana, spodnie w takim samym kolarze, a na nogach brązowe trzewiki.  
- Co ty mówisz? Musiałaś uderzyć się w głowę podczas upadku. – zbliżył się do mnie, a ja cofnęłam się kilka kroków.  
- Jakiego upadku? To co się w ogóle dzieje? Gdzie ja jestem? Kim ty do cholery jesteś? – zaczęłam zadawać pytania i chciałam otrzymać odpowiedź natychmiast. Prawdę mówiąc zaczynałam mieć tego naprawdę dość. Zakręciło mi się w głowie i ostatnie co pamiętam to zatroskane spojrzenie bruneta.
Promienie słońca delikatnie otulały moją twarz. Przekręciłam się na drugi obok i zatopiłam się w poduszkach oraz pościeli. Chciałam spróbować jeszcze zasnąć. A więc to był tylko jednak sen. Uf, to cudownie. Takiego realnego jeszcze nie miałam. Podniosłam się delikatnie i nie byłam w swoim pokoju. Wyskoczyłam z łóżka i stanęłam na mięciutkim dywanie. Ubrana byłam w długą koszulę do samej ziemi. Odwróciłam się do komody z lustrem.  
- Aaa!! Co jest kurwa?! – nie wytrzymałam już. Patrzyłam na siebie, ale to nie byłam ja. To znaczy rysy był bardzo zbliżone do moich. I na dodatek wielka blizna, która ciągnęła się przez pół twarzy. Zaczęłam ją macać, denerwując się już coraz bardziej. Oczy ten same, usta również podobne. Ale wiedziałam, że ja tak nie wyglądam. Włosy prawie czarne, dłuższe niż normalnie posiadałam. Co tu się wyprawia? Do pomieszczenia wpadła jakaś dziewczyna.
- Moire? Stało się coś? – patrzyła na mnie niebieskooka blondynka. Była bardzo piękna. Wydatne kości policzkowe, smukła sylwetka. Kosmyk włosów zaczesany za spiczaste uszy. No nie! Ona też..
- Nie jestem Moire! Jestem Matylda! Czy ktoś może mi wytłumaczyć co się tutaj dzieje? Gdzie ja jestem do cholery? Gdzie są moje ubrana i telefon?  
- A co to telefon? – no pięknie.. Wylądowałam na jakimś zadupiu, gdzie nawet nie wiedzą co to komórka. Ręce mi już opadały.
- Taki przenośny aparat telefoniczny.  
- To ja może pójdę po ojca.- odwróciła się na pięcie i zniknęła za drzwiami. Znalazłam swoje ubrania i założyłam je. W nich czułam się lepiej. Sprawiały, że nie czułam się stuknięta. Po kilku minutach do pokoju wszedł tamten mężczyzna, którego spotkałam w wielkiej Sali.
- Chodź, Moire musze ci coś pokazać.  
- Matylda. Nazywam się Matylda. – powiedziałam wściekle i ruszyłam za nim. Nie odezwał się na moje słowa tylko w milczeniu wyszliśmy z pokoju i skierowaliśmy się schodami w dół. Znów te zakręty i stopnie. Starałam się zapamiętać drogę powrotną, ale w połowie pogubiłam się już. W końcu wyszliśmy na otwartą przestrzeń. Do niewielkiego ogrodu, w którym kwitły białe kwiaty i drzewa. Nigdy nie widziałam takiego rodzaju roślin.
- Już kiedyś pojawił się ktoś taki jak ty. Kilkanaście lat temu zjawiła się u nas dziewczyna podobna do ciebie. Zadawała tyle samo pytań. Chodź, podejdź tu. – podeszłam niepewnie do nagrobka, który wykonany był z nieznanego mi materiału. W skale została wykuta postać kobiety. Bardzo pięknej kobiety. Przyjrzałam się jej uważnie i była zaskakująco podobna do mnie z lustra. Te same rysy.  
- Kto to jest? O co tutaj chodzi?  
- To twoja matka Moire. Ona pochodziła z innego świata. Nie mam pojęcia czemu jej nie pamiętasz i czemu twierdzisz, że nazywasz się Matylda. Widać to ma związek z tym, że Celinna nie pochodziła stąd.  
- Stąd? Co znaczy stąd? Gdzie my jesteśmy?  
- Znajdujemy się w Elamur, w zachodnim Królestwie. – boże.. nigdy nie słyszałam tej nazwy. Dla mnie to było już za wiele. Puściłam się biegiem. Chciałam uciec stąd. Najdalej jak tylko mogła. To wszystko nie mogła być prawda. Chcę do domu. Do swojego domu! Najlepszym rozwiązanie była ucieczka. Nie chciałam już go słuchać. On kłamał.  
- Moire! Zaczekaj! – usłyszałam jeszcze, ale ja dalej biegłam. Mijałam nieznanych mi ludzi, którzy witali się ze mną. Wszyscy mnie tu znali, ale ja nikogo. Wbiegłam na dziedziniec i wpadłam w ramiona jakiegoś mężczyzny.  
- Gdzie tak pędzisz księżniczko? – zapytał najcudowniejszy głos jaki kiedykolwiek słyszałam. Uniosłam powoli głowę do góry i utonęłam w błękitnych oczach.

chaaandelier

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 1862 słów i 10102 znaków, zaktualizowała 3 gru 2015.

3 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • nefer

    A ja lubię fantasy i klimat mi odpowiada, dlatego takżeż czekam na ciag dalszy. Powodzenia.

    4 gru 2015

  • Szarik

    No, no, choć klimaty fantasy, są mi raczej obce, to podoba mi się. Będę czekał na ciąg dalszy. :)

    4 gru 2015

  • chaaandelier

    @Szarik Uu... Nic o błędach.. Jestem w szoku. :D

    4 gru 2015

  • Szarik

    @chaaandelier Oko me kaprawe przymknięte nieco, więc błędów dostrzec nie pragnie. Treścią się cieszyć zamierza, trudności nie szukając.

    4 gru 2015

  • chaaandelier

    @Szarik I w sumie bardzo dobrze! ;)  Jak Mistrz Yoda piszesz. :P

    4 gru 2015

  • Szarik

    @chaaandelier starać się by mnie ucieszyć musisz :D

    4 gru 2015

  • chaaandelier

    @Szarik Nie muszę ja nic.  Chcieć jedynie mogę. :P

    4 gru 2015

  • Szarik

    @chaaandelier w błędzie głębokim jesteś, do niesienia radości nie dążąc :D

    4 gru 2015

  • chaaandelier

    @Szarik A ma radość gdzie? Dać radość mogę,ale za darmo nie. :D

    4 gru 2015

  • Szarik

    @chaaandelier miód na Twe serce wylawszy, łaskawie na opowiadanie spoglądam. Czyżby wyrachowania w Tobie zbyt wiele jest? :D

    4 gru 2015

  • chaaandelier

    @Szarik Po grząskim stąpasz gruncie. :D Jam dziewczyna dobra i radość dam.

    4 gru 2015

  • Szarik

    @chaaandelier i na tym skupić się musisz. Ja cierpliwym zaś jestem :D

    4 gru 2015

  • chaaandelier

    @Szarik Twą cierpliwość na próbę wystawię. :P

    4 gru 2015

  • Szarik

    @chaaandelier mchy kamień porosną

    4 gru 2015

  • chaaandelier

    @Szarik Możliwe bardzo. ;)

    4 gru 2015

  • Micra21

    Przeczytałem obie części razem. Lubię fantasy, nawet czytałem coś z tych klimatów. "Jeźdźcy smoków", czy "saga o ludziach lodu". Jeszcze jeden cykl o światach równoległych, ale nie pamiętam tytułu, kilka tomów. Tolkien jakoś do mnie nie przemawia. Opko jest śliczne, napisane bardzo ładnie. Czekam na dalsze części. Na Najlepszej Erotyce jest taki cykl "Rudowłosa" też bardzo dobry. Ja sam piszę głównie bardzo realistyczne opowiadania. Pozdrawiam

    4 gru 2015

  • chaaandelier

    @Micra21 Dziękuję za komentarz. Kiedyś na Pokątnych czytałam opowiadanie w podobnym stylu i jakoś mi przypasowało. ;)

    4 gru 2015