Lubieżnicy (II)

Lubieżnicy (II)Poprawiła króciutką sukienkę, siedząc w pociągu. Była szansa, by dostać się na wymarzone studia. Wystarczyło troje z komisji. Załatwiony był już jeden. Uwierzyła w to. Na następnym nocnym dyżurze poszła do pokoju pana Tadeusza. Sam nalegał. Rozebrała się do naga w łazience. Masturbował się po raz kolejny w jej obecności. Nie chciała mu pozwolić, by ją dotykał. Miało mu wystarczyć, że stała golusieńka. Po raz kolejny przesunęła swoje granice. Dała się wymacać tam w okolicach piersi i musnąć w okolicach łona. Paluszkami delikatnie posmyrał wargi łonowe. Zgodziła się, by masturbować go swoją dłonią. Spuścił się na jej nagie ciało. Dostała teraz kolejne czarne rajstopy i znaczną finansową zachętę. Wszystkie pieniądze, które dostawała od Tadeusza, wydawała w wewnętrznym sklepiku. Przywoziła do domu pomarańcze, mandarynki i szynkę konserwową. Dla siebie zostawiała tylko rajstopy i słodycze. Doszła do wniosku, że jej się też od życia coś należy.
„Czy ja jestem kurwą?” — zastanowiła się.
Nie, nie myślała tak o sobie. Bardziej za żigolaka brała Damiana. Dał jej wreszcie spokój Jechały po nim wszystkie „piguły” na parterze. Czuł się swobodnie, gdy dyżur miała Marta.

***
Nadchodził kolejny nocny dyżur. Młoda pielęgniarka, z którą pełniła dyżur, marzyła, by położyć się spać. Dzieciak jej nie spał i był namolny. Nie wiedziała, co jest tego przyczyną.
— Aniu, padam na ryj, ogarniesz wszystko? — zapytała.
Jakże ten anioł nie byłby w stanie pomóc biednej kobiecie. Kazała jej położyć się i ogarniała swoje obowiązki. Nagle na dyżurce rozległ się sygnał przywołania. Któryś z kuracjuszy wzywał ją do siebie. Spojrzała na wyświetlacz. To pan Roman wzywał pomocy. Szybciutko, jak tylko mogła, skierowała się w do tego pokoju. Bez pukania otwarła drzwi wejściowe. Starszy, najbardziej elegancki facet z całej czwórki, którego miała pod opieką, leżał na łóżku.
— O Boże, znów to samo — jęknął, leżąc na boku.
Zwijał się z bólu. Przynajmniej tak to wyglądało. Przestraszona Ania nie wiedziała, co począć.
— Oj, jak dobrze, że jesteś, nasmaruj mnie tą maścią — rzucił facet, widząc dziewczynę.
Dopytała się cierpiętnika, gdzie go boli. Wskazał plecy i okolice bioder. Miał na sobie szlafrok. Dojrzałą na szafce rozgrzewająca maść. Pomogła Romanowi zdjąć szlafrok i przewrócić się na brzuch. Pozostał w samych slipkach. Wycisnęła maść na dłonie i posmarowała bolące miejsca. Poczuła jak prawa dłoń mężczyzny w czasie, gdy go smarowała, dotknęła jej nogi.
— Gdzieś jeszcze? — zapytała, kończąc smarowanie jego pleców.
— Nie już dobrze mój aniele, przyjdź za godzinkę, jak będziesz miała wolne, bo mam dla ciebie ważną wiadomość — rzucił tajemniczo i uśmiechnął się do niej.
Kiwnęła głową na znak, że zrozumiała i opuściła jego pokój.
Siedząc na dyżurce, co chwila spoglądała na zegarek. Czas dłużył się niemiłosiernie. Wykonała wszystkie zaplanowane czynności. Jej przełożona spała w najlepsze. Było to dziewczynie na rękę. Kuracjusze układali się do snu. Zgasiła światło na korytarzu. Nastała błoga cisza. Słowa pana Romana nie dawały jej spokoju. W duszy pragnęła, by była to informacja o studiach. Gdy minęła godzina, dała sobie jeszcze kwadrans zwłoki. Zajrzała do pokoju, gdzie odpoczywała jej przełożona. Ta spała jak zabita.
Cichutko jak tylko mogła, ruszyła do pokoju pana Romana. Delikatnie zapukała i usłyszawszy zaproszenie, weszła do środka. W pokoju panował półmrok. Jedynie nocna lampka dawała delikatny strumień światła. Dojrzała leżącego na plecach mężczyznę.
— Chodź tutaj i usiądź, proszę — szepnął, wskazując dziewczynie miejsce na tapczanie.
Zamknęła za sobą drzwi i delikatnie przysiadła na skraju łóżka. Leżał w samych slipkach.
— Mam dobrą informację — zaczął, a jego jedna z dłoni dotknęła jej kolana.
Nie zareagowała, czekała co powie dalej.
— Tak — szepnęła, patrząc mu prosto w oczy.
— Rozmawiałem ze swoim kolegą, który jest w komisji, rzucił okiem na twoje wyniki… — kontynuował, a jego dłoń posuwała się coraz wyżej.
— I mówi, że jest duża szansa — dodał, wsuwając swą dłoń pomiędzy uda dziewczyny.
— Panie Romanie… — powiedziała cicho, chwytając buszującą dłoń faceta.
Dojrzała pewne niezadowolenie w wyrazie jego twarzy. Był zaskoczony jej reakcją. Ania potrzebowała konkretów, jeżeli miała zdecydować się na to, by pozwolić mu na więcej. „Duża szansa” – nie była zadowalającą ją informacją.
— A tak konkretnie, jakie duże te szanse? — zapytała ściszonym głosem.
— Bardzo duże, blisko stuprocentowe — usłyszała w odpowiedzi. — Przysięgam, słowo oficera — dodał.
Puściła jego dłoń, a ta wsunęła się pomiędzy jej zwarte uda. Rozluźniła je nieco. Palce Romana próbowały przez materiał spodni i fig wymacać wargi sromowe. Drugą ze swych dłoni skierował na piersi. Podniósł się delikatnie z tapczanu. Kątem oka dojrzała wybrzuszenie pod slipkami. Na razie obmacywał ją przez ubranie. Delikatnie przymknęła oczy. Miała nikłą nadzieję, że zakończy się tylko na tym.
— Weź go, proszę — usłyszała i nikła nadzieja zgasła jak zapałka na wietrze.
Przestał gładzić jej pierś i ujął dziewczęcą drobną dłoń, kierując ją na swoje krocze.
— Chodźmy do łazienki, bo gdyby ktoś tu wszedł — zaproponowała, obawiając się nakrycia przez innych pensjonariuszy lub starszą koleżankę.
Podniósł się szybko. Była zdziwiona, gdyż godzinę temu zwijał się z bólu. Obydwoje znaleźli się w niewielkiej łazience. Anna przytomnie przekręciła klucz w zamku. Czuła się tutaj bardziej bezpieczna. Drzwi wejściowe do pokoi nie miały klucza. Było to podyktowane względami bezpieczeństwa.
Roman od razu przystąpił do bardziej odważnych działań. Ściągnął z siebie slipki, eksponując w połowie wzwiedzionego członka. Ponownie chwycił jej dłoń i skierował na organ. Druga z dłoni wsunęła się od spodu pod koszulkę dziewczyny, szybko przesuwając się w kierunku piersi.
— Zrób to, proszę — rzucił.
Ujęła niezbyt okazałego penisa pana Romana. Czuła jak dłoń emeryta łapczywie wsuwa się pod materiał biustonosza. Mocno obejmował piersi od spodu. Był łapczywy, jakby obawiał się, że dziewczę za chwilę mu ucieknie. Poczęła wykonywać ruchy masturbacyjne. Stali naprzeciw siebie.
— Jajeczka, weź jajeczka — poprosił.
Drugą dłonią objęła mosznę i poczęła ją delikatnie gładzić. Wyczuwała oba jądra. Delikatnie bawiła się nimi jak malutkimi piłeczkami. Poczuła, jak fallus nabiera objętości i staje się sztywniejszy. Romek, drugą ze swych dłoni wsunął pod materiał koszulki. Unosił ją ku górze razem ze stanikiem. Odsłonił górne partie ciała dziewczyny. Pochylił głowę, opierając ją o klatkę piersiową dziewczyny. Poczuła, jak językiem zaczyna stymulować brodawki.
— Oj nie, nie — szepnęła, choć otrzymywane bodźce były nad wyraz przyjemne.
Oparty głową o jej klatkę piersiową, lizał piersi. Robił to łapczywie i z wielką wprawą. Dobrze wiedział, jakie rejony cycuszków są podatne na tego rodzaju pieszczoty. Dłonie mężczyzny zsunęły się w okolice jej bioder. Był raptusem. Sprawnie palcami jednej dłoni rozpinał guzik spodni, druga wsuwała się pod nie z tyłu, posuwając się w kierunku pośladków.
Nie wiedziała, dlaczego nie zaprotestowała, gdy rozpiął jej spodnie i wsunął palce pod materiał majteczek. Zarówno z przodu, jak i z tyłu. Czuła jak sterczą jej sutki, jak muskane ustami piersi stają się coraz bardziej podatne na te pieszczoty. Odczuwała przyjemność.
— Panie Romku, nie… — wyrzuciła z siebie, czując, jak jego palce wsuwają się do wnętrza jej intymności.
Jęknęła cichutko. Środkowy palec Romana wsunął się do pochwy. Pozostałe starały się drażnić wargi sromowe. Czuła, że tam na dole jest wilgotna. Mimowolnie przyspieszała ruchy dłonią.
Przestał całować piersi. Swoimi ustami całował teraz jej policzki. Druga z dłoni stymulowała intymność od strony pośladków. Czuła te szorstkie palce, drażniące cipkę. Nie zaprotestowała, gdy zsuwał z niej spodnie z figami do kolan.
Żaden mężczyzna nie robił jej takiej palcówki. Nigdy sama nie robiła tego. To było coś dziewiczego, coś, co pierwszy raz przeżywała. Palce emeryta sprawnie operowały w jej wnętrzu, stymulowały nabrzmiałą łechtaczkę, przesuwały się po wilgotnych wargach sromowych. Wydała z siebie jęk rozkoszy. Roman swoimi ustami zamknął jej usta. Wpychał swój język do buzi. Czuła jego płytki oddech, czuła pulsującego kutasa w dłoni, czuła się jak nigdy dotąd. Poczęła poruszać biodrami. Sama nie wiedziała dlaczego. Chciała, by te palce nie przestawały, by nadal stymulowały ją jak teraz, a może nawet lepiej.
— Anusiiiiiu, joł — wydobył z siebie pan Roman.
Wcześniej poczuła, jak zaczął miarowo poruszać biodrami. Penis wypluł z siebie niewielki ładunek ciepłego nasienia. Czuła tę lepką maź w dłoniach. Starszy pan nie przerywał stymulacji. Poczuła tę od dawna niepamiętaną przyjemność. Jej ciałem wstrząsnęła fala orgazmu. Zaprzestał ją pieścić w odpowiednim momencie.
Stali, wzajemnie, opierając się o siebie. Kto, kogo podtrzymywał, nie było wiadomym. Wycofał dłonie, chwytając ją teraz za barki. Przestał ją całować i stymulować. Oboje bez słów, tkwiąc w tej dziwnej pozycji, odpoczywali po jakże specyficznym pettingu.
Uda Ani drżały. Ze zwisającego penisa emeryta na terakotę łazienki kapały krople nasienia. Obydwoje mieli nogi jak z waty. Pierwsza do siebie doszła Anna. Nasunęła na siebie spodnie wraz z figami, poprawiła podciągnięty ku górze biustonosz. Zapięła guziki koszulki.
— Dziękuję, poczekaj chwilę — poprosił ją emeryt.
Wyszli z łazienki. Podał jej małą karteczkę, na której było zapisane imię i nazwisko oraz numer telefonu. Obok dojrzała niezrozumiały dla niej wyraz „Szop”.
— Tu masz namiary na członka komisji. Jak się zapyta, skąd to masz, to powiedz, że od „Szopa” – poinstruował ją.
Schowała karteczkę do kieszeni spodni. Gdy już miała wychodzić, podszedł do niej i podał jej zrolowany banknot.
— Dla ciebie — szepnął.
Opuściła pokój. Z mieszanymi uczuciami szła w kierunku dyżurki. Na swoim ciele czuła ślinę i nasienie Romana. Jej dłoń była cała lepka. Pielęgniarka nadal spała w najlepsze. Zabrała z dyżurki duży kąpielowy ręcznik. Musiała się wykąpać. Stojąc pod prysznicem, zadała sobie po raz drugi pytanie.
„Czy ja jestem kurwą?”
Nie znalazła odpowiedzi. Nie znalazła lub nie chciała jej znaleźć. Nie dopuściła do bezpośredniej penetracji swojego wnętrza. Nie, to nie była prostytucja.

Dzień później pora śniadania, stołówka szpitalna.

Grupka emerytów z pierwszego piętra zasiadła jak zawsze przy swoich stolikach. Roman był jakby wniebowzięty. Widać było delikatny uśmiech na jego twarzy. Nic nie wskazywało na to, że wczoraj, zwijał się z bólu. Pałaszowali przygotowaną jajecznicę i parówki. Typowe śniadanie w tych latach. Wokół drugiego stolika kręcił się Damian, nadskakując pani Małgorzacie. Siedziała razem z Włodkiem. Ten z pogardą patrzył na młodego człowieka. Zdawał sobie sprawę, że nastolatek był konkurentem. Jakoś dziwnie od paru dni, nienasycona Gośka nie prosiła go o spotkanie w wiadomym celu. Podejrzewał, że zbajerowała młodego ogona. Nie miał zamiar dać za wygraną.
— A co ty Romeczku, dziś taki w skowronkach? — zapytała podpułkownika WP.
— Dobrze spałem — odparł krótko Roman.
— Z Anią? Bo słyszałam, jak jęczałeś wczoraj w kibelku – dowaliła oficerowi.
Pokój Romka był przez ścianę z jej pokojem. Mężczyzna odłożył sztućce na talerz. Stał się czerwony na twarzy. Miał zamiar dowalić coś tej chudej sądowej szczapie.
— I kto to mówi? Nasza poczciwa sędzina co lubi w kibelku być zaspokajana przez krótkodystansowych małolatów – wyjebał w obronie kolegi Tadeusz.
Mało brakło, aby sędzina i towarzyszący jej Włodek zadławili się na śmierć parówkami. Riposta pana pułkownika była celna i o mało co nie stała się zabójcza. Małgorzata wstała i pozostawiwszy niedokończone śniadanie wyszła z sali. Stanisław klepnął Tadeusza w plecy.
— Ale jej dojebałeś — skwitował ripostę kolegi.
Najbardziej tęgi emeryt Włodek pozostał przy stoliku sam. Wiedział już na sto procent, że nie jest jedynym kochankiem Małgosi. Poczuł się cholernie głupio.
— Chłopaki… — zaczął.
Spojrzeli na niego wzrokiem godnym pożałowania. Teraz nie był dla nich równym partnerem. Może kiedyś, turnus temu, ale nie teraz.
Wstali od stolika, zakończywszy posiłek. Udali się do ogrodu. Roman zrelacjonował im spotkanie z Anną. Opowiadał ze szczegółami poprzednią noc.
— Ty poważnie wiła się i miała mokrą cipkę? — nie wierzył Tadeusz.
— Ale się podjarałem — rzucił Stanisław.
— Stasiu, ty szukaj trzeciego z komisji. Odpal te swoje wszystkie stare kontakty. Co ja mam uczyć ojca, jak się dzieci robi? – sprowadził go na ziemię Tadeusz.
Stanisław postanowił nie odpuścić. Poprosił komendanta szpitala o pilny wyjazd w „ważnych sprawach osobistych”. Miał delikatny punkt zaczepienia na uczelni. Należało tylko ten punkt przymusić do odpowiedniego działania. Dobry stary kolega rozpracowywał kiedyś gejowskie środowisko Krakowa. Wydawało się Stasiowi, że jedno z nazwisk komisji pasuje. Musiał to sprawdzić.


******


— Dupczyłaś się z tym małolatem? — rzucił Włodek.
Sędzina stała tyłem do niego. Była wściekła, że to wyszło na jaw. Skąd do jasnej cholery ten jebany ubek Tadeusz wiedział o jej miłosnych figlach z tym małolatem?
— Tak — odparła krótko.
Tkwili w jej pokoju. Włodek stał się czerwony ze złości. Poczuł się zdradzony, choć żadnej wierności sobie nie obiecywali.
— Polują na tę małą, tylko im w głowie jej wyruchanie. — rozpoczęła.
Wiedziała, że jest na straconej pozycji. Rok temu było podobnie. Zbajerowali czterdziestoletnią salową. Najbardziej bolało ją to, że nie zainteresowali się nią. Spragnioną seksu emerytką w ich wieku.
Władek miał zamiar wyjść. Był skłonny pokajać się i wrócić do starej ferajny.
— Wiesz co… — rzucił tuż przy drzwiach wyjściowych.
— Zabawisz się z tą małą, zapewnię ci to. Przysięgam – rzuciła, nie mając zamiaru tracić ostatniego z kochanków.
Ten Damian do niczego się nie nadawał. Niedojda, który spuścił się po paru ruchach. Ani oral, ani klasyk w jego wykonaniu nie równał się do tego, co prezentował sobą Władysław. Może i kutas Władzia nie był tak sztywny i sprężysty jak penis tego młodzika, ale tu nie liczyła się długość przyrodzenia, lecz jakość pierdolenia. W kwestii jakości, Władek bił nastolatka na łeb.
Władek odwrócił się. Spojrzał na nią. Zdał sobie sprawę, że ona nie kłamie.
— Na pewno? — zapytał.
— Tak, chodź tu do mnie — odparła, pozbywając się szlafroka.
Dojrzała ten błysk w oku mężczyzny. Oddała mu się cała. Uwielbiała, jak pieścił jej nogi. Potrafił, jak nikt inny całować jej dolne kończyny od stóp po krocze. Opadli na tapczan. Zatopili się w seksualnym akcie.

****

— Ania, ty się zastanów, może warto tam popracować, młoda jesteś, na studia jeszcze czas — rzuciła mama Ani, widząc, jak do domu przywozi wszelakie dobra, o których w tamtych latach zwykli śmiertelnicy mogli pomarzyć.
Rodzicielka nie zdawała sobie sprawy, jakim kosztem jej córka zdobywała te wszystkie dobra. Dla Anny najważniejsza była rodzina. Tak ją wychowano. Nie miała zamiaru spasować. Brakowało jej do kompletu jeszcze jednego głosu. Była gotowa dla niego zrobić wszystko. Już tyle poświęciła, że posunięcie się o kolejny krok nie było dla niej problemem.
Wzięła należny jej urlop. Nieduży, lecz go potrzebowała. Właśnie zmierzała na kolejny nocny dyżur do szpitala. Oparła głowę o szybę pociągu. Patrząc na mijające ją krajobrazy, zamyśliła się głęboko. Analizowała to, co zrobiła. W końcu rozgrzeszyła się w myślach. Wysiadła z kolejowego składu i skierowała swe kroki do szpitala.
— O jest nasza Ania, już obawialiśmy się, że coś się stało — rzucił, ku jej zaskoczeniu pan Staszek.
Był najmniej przystojnym i urodziwym z całej czwórki starszych mężczyzn. Niewysoki liczący niewiele ponad 170 centymetrów, wręcz odpychał swoją urodą potencjalne kandydatki.
Uśmiechnęła się do niego. Cała czwórka siedziała na świetlicy i grała w karty. Dojrzała te specyficzne spojrzenia pana Tadeusza i Romana. Poczuła się głupio. Starała się nie dać po sobie tego poznać. Wyszła ze świetlicy, nie chcąc przeszkadzać starszym panom. Czułą się, jakby naga, gdy na nią spoglądali.
Rzuciła się w wir pracy. Pomogła swojej przełożonej w wykonaniu papierkowej roboty. Miała do tego dryg i lubiła tę papierkową robotę. Było to o wiele przyjemniejsze zajęcie niż czyszczenie toalet i sprzątanie korytarza. Miała dyżur z Agnieszką, którą najbardziej lubiła.
— Jak dzielimy nockę? — zapytała ją pielęgniarka.
— Może ja pierwsza — delikatnie zasugerowała Ania.
Agnieszka przystała na tę propozycję. Widać było, że jest jej to na rękę. Towarzystwo udało się do pokoi. Zapanowała cisza. Dziewczyna zgasiła światło na korytarzu i zapaliła lampkę stojącą na szerokim biurku. Z szuflady wyciągnęła książkę. Zatopiła się w lekturze damskiego romansidła.
Czytanie przerwało jej szuranie kapci. Do jej stolika zbliżał się pan Tadeusz. Podniosła wzrok znak książki. Mężczyzna oparł się o biurko.
— Mam super informację dla ciebie — rzucił zdawkowo.
Ciekawość ją zżerała. Byłą bardzo ciekawa tych wieści.
— Staszek się postarał i twoje sprawy idą w dobrym kierunku — kontynuował. Słuchała z zaciekawieniem — Wpadnij do niego przed północą, to ci sam powie, tylko przed północą, bo później to on idzie spać — zakończył.
Mogła podejrzewać, co to za informacja. Spojrzała na zegarek. Była 22:30. Czekało ją jeszcze półtorej godziny niepewności.
— Dobrze, będę, będę na pewno — zapewniła Tadeusza.
Uśmiechnął się i wrócił do swojego pokoju. Dziewczyna miała mętlik w głowie. Jeżeli ta informacja była tą, o której myślała, to mogła spodziewać się jednego. Trzeci z facetów poprosi o to samo, co tamta pozostała dwójka. Zdała sobie sprawę, że ci panowie to nie są Święte Mikołaje. Dawali coś, oczekując czegoś w zamian. Z drugiej zaś strony, była nadzieja na to, że skompletowana została trójka z czworga osób będących w komisji. To dawało stuprocentowe szanse na to, by zacząć studia jeszcze w tym roku akademickim.
"A co mi tam, tyle już poświęciłam, to i teraz muszę to zrobić" — pomyślała.
Kwadrans przed północą wstała z fotela. Cichutko otworzyła drzwi do dyżurki i spojrzała na śpiącą Agnieszkę. Ta mocno tkwiła w objęciach Morfeusza. Powoli ruszyła w kierunku pokoju pana Stanisława. Znajdował się za pokojem tej cholernej zołzy. Zapukała cichutko. Usłyszała kroki za drzwiami.
— Cii, chodźmy do męskiej ubikacji, bo ta cholera zza ściany podsłuchuje — szepnął cichuteńko pan Staszek.
Zadbał o dyskrecję ich spotkania. Przystała na to. Do męskiej ubikacji zgodnie z logiką mogli wejść tylko faceci, faceci, którzy w większości mieli z nią intymny kontakt. Nie wszyscy, gdyż pozostawał ten grubawy Włodek. Najciszej, jak tylko mogli, posuwali się w kierunku kibelka.
— Mam dobre wieści. Józef Bar, członek komisji egzaminacyjnej zapewnił mnie, że poprze twoją kandydaturę – rzucił od razu.
Nazwisko to było jej znane. Był w komisji, gdy zdawała za pierwszym razem. Patrzyła na niego, zdając sobie sprawę, że za chwilę obłapi ją łapskami i wyciągnie na wierzch fujarę. Nie liczyła na to, że będzie inaczej.
— Tu masz namiary na niego, tylko gęba kłódka, dobrze? — dodał.
Kiwnęła głową na znak, że zrozumiała. Stała biernie, czekając na jego ruch. Pożerał ją wzrokiem. Stanęli za załomem ściany, przy pisuarach. Z zewnątrz światła lamp, delikatne oświetlały pomieszczenie.
Położył dłonie na jej piersiach. Delikatnie ugniatał je przez materiał koszulki. Ania stała jak posąg. Czuła jak wsuwa łapska pod koszulkę, a potem pod biustonosz. Objął dłońmi cycuszki od spodu. Ugniatał je. Po chwili jego palce stymulowały brodawki. Poddawała się jego działaniom z pewnym obrzydzeniem. Był najmniej urodziwym z całej tej trójki.
— Aniu, kochanie ty moje — szeptał.
Podszczypywał sterczące brodawki. W końcu chwycił dół jej koszulki i uniósł ją do góry.
— Ściągnij ją, chce je zobaczyć.
Podniosła dłonie do góry. Miała nikłą nadzieję, że może pomaca cycki i da sobie spokój. Na razie nie musiała zajmować się członkiem. Koszulka wraz z biustonoszem opadła na terakotę. Jego głowa momentalnie skierowała się ku piersiom. Ania poczuła, jak językiem muska brodawki. Dłonie mężczyzny zsunęły się w dół i objęły pośladki. Ugniatał je, tak jak wcześniej czynił to z cycuszkami. Przyciągnął ją do siebie.
— Przestań, proszę — szepnęła, czując, jak stymulacja sutków wzbudza w niej podniecenie.
Wsunął dłonie pod bieliznę. Macał gołe pośladki. Jeden z palców delikatnie wsuwał się w odbyt. Nie chciała takich pieszczot.
— Nie proszę, nie w pupę — zaprotestowała.
Zaprzestał. Zrobił to, o co prosiła. Jego palec przesunął się dalej. Wsuwał się od tyłu w wilgotną intymność.
Musiała przyznać, że w porównaniu do dwóch poprzednich starszych panów, Stanisław miał swój scenariusz spotkania. Usta faceta cały czas operowały na piersiach. Ania czuła, że obie półkule są już całkowicie oślinione. Robił to tak szybko, sprawnie i łapczywie, że młokosy mogliby u niego brać lekcję. Nie było w tym żadnej brutalności. Lizał, chwytał w usta brodawki i delikatnie zębami dotykał piersi dziewczyny. Czuła się coraz bardziej podniecona.
Wyciągnął obie dłonie i momentalnie przesunął je na biodra kobiety. Sprawnie począł rozpinać guzik jej spodni. Szybko zsuwał jej spodnie do kolan. Ciasno przylegały do ciała, co tworzyło pewien problem. Uporał się jednak z tym. Wsunął prawą dłoń pod figi, lewą powrócił na pośladek. Przyciągnął ją jeszcze mocniej do siebie. Przestał całować piersi. Usta emeryta całowały teraz szyję.
— Oj ty śliczna moja.
Gdyby to był młody, jurny i przystojny chłopak to nie zastanawiając się, oddałyby się mu cała. Po raz pierwszy spotkała się z sytuacją, gdy to ona była najważniejsza w pieszczotach, w grze wstępnej. Niestety, gdyby ktoś patrzył z boku – określiłby to jednoznacznie – piękna i wstręciuch.
Poczuła, jak jego palec zagłębia się w szparce. Była stymulowana z przodu i z tyłu. Jak wirtuoz, operował w jej cipce. Delikatnie stymulował łechtaczkę wskazującym palcem, gmerał delikatnie w waginie. Dłoń tkwiąca na pośladku też nie próżnowała. Rozszerzała różowe płateczki cipki, delikatnie je drażniąc.
Nie poczuła, kiedy sprawnym, szybkim ruchem ściągnął jej majteczki. Z trudem tłumiła odgłosy rozkoszy. Nie chciała, by wiedział, że jej to sprawia przyjemność. Zagryzała wargi i przymykała oczy, nadal stojąc nieruchomo przed nim.
Przyśpieszył ruchy. Dłonie jak szalone stymulowały jej najważniejsze strefy erogenne. Usta Stanisława dotknęły jej ust. Czuła mocny zapach płynu do higieny jamy ustnej. Ten zapach mentolu był silny i wyczuwalny. Wsuwał język do jej buzi. Poddała się temu. Nie czuła obrzydzenia. Całowała się z nim. Silne bodźce, jakie otrzymywała, wyłączyły w niej wszelakie hamulce. Pragnęła więcej i więcej.
Jeżeli palcówka Tadeusza była bardzo dobra, to ta Stanisława zasługiwała na ocenę celującą. Czuła jak nadchodzi fala orgazmu. Jak zaczyna mimowolnie ruszać biodrami. Jak jej wnętrze, ciepłe i wilgotne coraz bardziej prosi o więcej. Jęczała z rozkoszy.
— O taaak, o taak — wyrzucała z siebie.
Uda drżały, wypinała się i wracała do poprzedniej pozycji. Oddech stawał się szybki i płytki. Wygięła się maksymalnie, jak tylko mogła. Jej ciało przeszył spazm orgazmu.
— Nie… już dość… — jęczała, przestępując z nogi na nogę.
Konwulsje przyjemności przeszyły ciało. Rzucała biodrami w przód i w tył. Pragnęła, by zakończył tę stymulację, a jednocześnie każdy dotyk, ruch jego dłoni wywoływał u niej kolejną eksplozję przyjemności. Stanisław nie przestawał. Przestał, w momencie, gdy jej nogi stały się jak z waty i opadła na kolana.

Nigdy czegoś takiego nie przeżyła. Żaden mężczyzna nie doprowadził jej do tak mocnego orgazmu. Nim zdołała dojść do siebie, dojrzała, będąc teraz w pozycji klęczącej penisa Stanisława.
Był we wzwodzie „emeryckim”. Nabrał kształtów, lecz jego pozycja była równoległa do ciała faceta. Krótki, grubawy z wyraźnymi żyłkami. Miała go na wysokości oczu.
— Weź go do buzi, proszę.
Nie miała doświadczenia w seksie oralnym. Nigdy nie brała do ust fallusa. Była skłonna zaspokoić Stasia dłonią. Ten, jednak miał inną potrzebę. Delikatnie otarł się kutasem o policzek dziewczyny.
Szybko doszła do siebie. Chciała się podnieść, lecz Stanisław zatrzymał ją, kładąc swoje dłonie na barkach.
— Ja nigdy tego nie robiłam — oznajmiła.
— Poliż kutaska, tam na końcu i wsadź go sobie w usta, będę delikatny — zapewnił, instruując ją, co ma zrobić.
Na wpół rozebrana, klęcząca, ujęła sterczącego penisa dłonią. Napletek zakrywał żołądź. Wysuwając język, liznęła końcówkę fallusa.
— Zsuń mi skórkę — poprosił.
Zrobiła to, co kazał. Fajfus emeryta był wilgotny i napletek zszedł bez najmniejszego problemu. Liznęła po raz drugi. Poczuła ten specyficzny smak męskiego preejakulatu.
Wcześniejsze podniecenie minęło. Odeszło gdzieś dalej. Zdawała sobie sprawę, jak daleko się posunęła i na co zgodziła. Tak jej się przynajmniej wydawało.
— Aniu, zapłacę — jęknął Staszek.
Otworzyła buzię. Trzymając penisa u podstawy, delikatnie wprowadziła go w swoje usta. Wolała to niż penetrację intymności. Według niej nadal nie było, w tym nic złego.
Uchwycił jej głowę od tyłu, przyciskając do swojego krocza. Głębiej wsunął penisa. Uderzył nim o wewnętrzną część policzków. Poczęła się dławić. Miała zamiar natychmiast wyciągnąć kutasa z ust.
— Uhm, uhm — dało się słyszeć, gdy kutas emeryta się zagłębiał.
Z trudem nosem wciągała powietrze. Po chwili wyciągnęła organ. Łapczywie chwytała powietrze przez usta. Poczęła ponownie lizać fallusa. Muskała językiem odkrytą żołądź.
— O taak Aniu, o taaak — usłyszała.
Organ był ciepły i wilgotny. Annie wydawało się, że zwiększył nieco swoją długość i stał się bardziej sztywny.
— Może ręką — zaproponowała, patrząc na niego.
Kiwnął głową na znak, że się zgadza. Szybko objęła dłonią kutasa. Zaczęła wykonywać wiadome ruchy. Nauczona doświadczeniem robiła to szybko i zdecydowanie. Pan Stasio sapał niczym parowóz. Po chwili zaczął delikatnie ruszać biodrami. Czuła jak jego organ pulsuje. Zdawała sobie sprawę, że za chwilę nastąpi wytrysk.
— La aaa… Ooo – wyrzucił z siebie.
Ciepłe nasienie strzeliło ze stojącego fiuta wprost na twarzyczkę dziewczyny. Odsunęła gwałtownie głowę do tyłu i przestała go masturbować. Ku jej zdziwieniu, facet uchwycił swoją dłonią penisa i onanizował się dalej. Kolejne porcje spermy tryskały w jej kierunku. Lądowały na jej piersiach i brzuchu. Zakończył po chwili, ledwo stojąc na nogach.
Obtarła dłonią twarz. Czuła wszędzie jego nasienie. Zakończył się ten specyficzny akt seksualny. Wstała z kolan. Chciał ją przytulić do siebie, lecz delikatnie go odepchnęła. Nie miała ochoty na żadne czułości z tym dziadkiem. Jego dotyk ją teraz drażnił.
— Nie już dość — szepnęła, kierując się w kierunku umywalki.
Zmywała z twarzy resztki ejakulatu. Dokładnie myła dłonie. Ręcznikiem zmoczonym w wodzie zmywała nasienie z brzucha i z piersi. Czułą się w pewien sposób zbrukana. Miała nadzieję, że to ostatnie poświęcenie z jej strony. Miała trzech członków komisji za sobą. Trzech z czterech zasiadających.
Założyła na siebie biustonosz i koszulkę polo. Wcześniej podciągnęła zsunięte majteczki i zapięła spodnie. Ogarnąwszy się, zamierzała wyjść z łazienki. Stanisław nadal stał, patrząc na nią. Penis zwisał mu swobodnie ku dołowi.
— Poczekaj, mam coś dla ciebie — rzucił cicho, wyprzedając w drzwiach dziewczynę.
Powoli przesuwała się za nim. Grzebał w kieszeni. Wręczył jej banknoty. Sporą kwotę.
— Dla ciebie — rzucił i pocałował ją w policzek.
Podziękowała, chowając pieniądze do kieszeni spodni. Gorejąca, wyszła z męskiej toalety. Udała się na dyżurkę. O określonej porze obudziła Agnieszkę.
— Ania. Coś ty taka czerwona? – zapytała się pielęgniarka.
— Nic, gorąco jest, wiesz, co pójdę się wykąpać, bo całą się zapociłam — odparła, zbywając kobietę.
Długo zmywała z siebie wszelakie płyny ustrojowe, jakie pozostawił po sobie Stanisław. Odświeżona położyła się spać. Cały czas, jednak w głowie miała te obrazy sprzed paru godzin. Pies trącał te obrazy, bo one nie nadawałyby się na żadną wystawę. Bodźce, jakie otrzymała i tę specyficzną rozkosz pamiętała bardziej.
Nie mogła się powstrzymać. Leżąc na tapczanie, wsunęła palce do swej intymności. Zamknęła oczy. Bezwstydnie, masturbowała się. Drugą z dłoni zakrywała swoje usta. Wreszcie spełniona po raz drugi, zapadła w głęboki sen.


++++

Praktyka powoli dobiegała końca. Pozostała jej jeszcze jedna dzienna zmiana i ostatnia nocna. Znów oparta o szybę kolejowego wagonu myślała o tym, czy dobrze postąpiła.
Zdecydowała się zadzwonić pod wskazane numery telefonów, zdecydowała się rzucić hasło „Szop” w rozmowie telefonicznej. Chciała mieć 100% pewności, że obietnicę tych staruszków to nie tylko czcze gadki.
Mieli pierdzieleni wtyki. Grzecznie i stanowczo, obaj z rozmówców potwierdzili, że znana jest im sprawa i że może być spokojna.
„Czy ja jestem kurwą?” – zadała sobie w myślach to pytanie po raz trzeci.
Nie, nie myślała tak o sobie. Przecież nie przedstawiła cennika za swoje usługi. Wydawało jej się, że zawsze może powiedzieć nie. Zaprotestować, wycofać się. Wstawał piękny dzień. Osobowy skład powoli wtaczał się na dworzec. Wysiadła i skierowała swe kroki w kierunku szpitala.
Jeszcze dwa dyżury i koniec – stwierdziła w myślach.

5 komentarzy

 
  • Użytkownik Historyczka

    Przeczytałam drugi raz. Genialne. Jesteś świetnym reportażystą - oddajesz klimat epoki, aż nie sposób nie zadać pytania - czy ci bohaterowie mieli swoje pierwowzory? :)

    tydz. temu

  • Użytkownik Prymas

    Miło się czyta , przypomina mi się opowiadanie z młodości mojej mamy, która także musiała pracować przez prawie rok jako salowa, aby uzyskać punkty na zaklasyfikowanie się na wydział lekarski .😆

    2 tyg. temu

  • Użytkownik Ask

    Ciekawe. Co do towarzyszy z UB - mam tzw. mieszane uczucia. Postać Ani podoba mi się, choć jest trochę niespójna. Z jednej strony naiwność, z drugiej - chyba jednak dość zdecydowane działania do osiągnięcia celu i - przy okazji - korzyści majątkowych. Dobre studium tamtej epoki.

    2 tyg. temu

  • Użytkownik Pumciak

    Ania dąży do celu wszelkimi sposobami i zadaje sobie pytanie czy jestem kurwą wydaje mi sie że jest to jakaś forma prostytucji pozatym robi się bardzo ciekawie

    3 tyg. temu

  • Użytkownik Jammer106

    @Pumciak Wiem że to inne opowiadanie niż te z jakich mnie znacie. Nie chcę być zaszufladkowany. Dla niej brak "penetracji vaginalnej i analnej" to nie k..stwo. Tak sobie to tłumaczy. Przynajmniej ja ją tak przedstawiam. Czy trafiłem nie wiem. W poczekalni nowe opowiadanie z 2009 roku z DE, podrasowane i poprawione "Weselna panna". Pozdrawiam.

    2 tyg. temu

  • Użytkownik Pumciak

    @Jammer106  trafiłeś pisz dalej

    2 tyg. temu

  • Użytkownik TomoiMery

    ciekawe co będzie się działo na kolejnym dyżurze może jakiś czworokąt 🤔

    3 tyg. temu

  • Użytkownik Jammer106

    @TomoiMery Dziękuje za komentarz i pozdrawiam. Spojlerował nie bedę.

    2 tyg. temu

  • Użytkownik Rebus

    @TomoiMery ta stara pudernica może mieć najlepsze dojścia aby coś załatwić.

    2 tyg. temu