Eres mía (

Szybkim krokiem przemierzała kolejne zakamarki betonowej Dżungli. światła neonów wskazywały jej drogę do miejsca przeznaczenia. Szła, choć rozsądek mówił jej ZAWRÓĆ, szła bo chciała go zobaczyć, bo chciała go zasmakować, bo chciała należeć do niego. Jej śniade, krągłe piersi tańczyły w rytm szybkiego, płytkiego oddechu. Obawa wypełniała jej serce, a ciekawość prowadziła ja w porost w jego sidła.
Czyżby takie było jej przeznaczenie? poddać się ? ulec zwierzęcej żądzy? Pierwotnemu instynktowi dzięki któremu rasa ludzka żyła już tysiące lat? Ona słaba, naiwna, łatwowierna..zmierza wprost do jaskini lwa by ten za niemym przyzwoleniem wykorzystał jej słabość.  
Znała go nie od dziś..i choć wiedziała ze opęta ja jak demon, zawiązując na jej dłoniach więzy pożądania, szybowała ponad ziemia uniesiona chwila zapomnienia.  
Krótki, piskliwy sygnał domofonu przerwał cisze która towarzyszyła mu od kilkunastu minut. Czekał na ten dźwięk.. on rozbudził wyobraźnie, podsycił pożądanie. Szła pewna siebie, harda, nieokiełznana, szła by tu na ołtarzu egzystencji oddać resztki swej czystej duszy, szła by zwyciężyć lub polec poniesiona falą pożądania. Wiedział, że uwiedzie ją swą samcza pewnością siebie, przeszywającym wzrokiem błękitnych oczu. Zew natury wzywał go do zdobycia jej ciała i duszy. Pożądał jej jędrnego młodego ciała, pragnął jej jestestwa, chciał by jego wspomnienie nigdy nie opuściło jej pamięci.
Drzwi niewielkiego mieszkania nieopodal centrum, rozpostarły się niczym bramy zakazanego miasta. Przekroczyła próg niby most zwodzony nad rzeka pragnień i bólu powrotu. Weszła bezbronna, zrzucając z siebie uprzedzenia, okryta nadzieja pojednania.  
Przywitał ja chłodno, choć jego wzrok rozpalił jej wyobraźnie. Usiadła niecierpliwie czekając na pierwsze słowa wypowiedziane z jego ust.. spodziewała się ciosu prosto w serce, a otrzymała subtelny pocałunek w zarumieniony policzek.  
Spojrzała swymi dużymi brązowymi oczyma prosto w otchłań zwierciadła jego duszy.. nie był zimny i ziejący nienawiścią tak jak to sobie wyobrażała.  
-"Napijesz się wina?” pytanie brzmiało w jej uszach przez kilka sekund. Niczym spłoszona obecnością drapieżnika łania szybko wykrztusiła:
-"tak proszę”
Wręczył jej kieliszek słonecznego nektaru z południowego zbocza hiszpańskich gór. Delikatna nuta brzoskwiniowej słodyczy połechtała jej kubki smakowe. Trunek leniwie spłyną chłodząc jej wargi tak rozgrzane wyobrażeniem gorącego pocałunku.
Walczyła ze swoja wyobraźnia, starała się zachować trzeźwość umysłu, którą on sprytnie zanęcił kolejnymi dawkami białego wina.  
Wymienili między sobą kilka grzecznościowych słów., nastąpiła chwila niezręczniej ciszy. Podeszła do okna. Granat nieba starał się ukryć delikatne przebłyski nocnych gwiazd. Leniwe szare chmury otulały iglice pałacu kultury, księżyc nieśmiało zaglądał w ciemne zaułki.  
-"piękna noc” pomyślała i powiedziała
Podszedł blisko przylegając do jej pleców, chwycił jej dłoń i słodko wyszeptał
-"może być piękniejsza”
Odwróciła się i utonęła w lazurowym odmęcie jego oczu..wręczył jej kolejny kieliszek chłodnego napoju który zamiast gasić podsycał pragnienie..
Delikatnie głaszcząc jej policzek kierował ja ku swoim wargom. Zwarli się w słodkim uścisku, jego dłonie pieściły jej skórę, spływały po ramionach by zakończyć swoją drogę na jej krągłych pośladkach.  
Drżała w jego ramionach, choć to nie chłód przeszywał jej ciało. Językiem pieścił jej kark, subtelnymi szeptami przebijał kolejne mury jej oporu. Rozbierał ją z sekretów zdobywając kolejne zakamarki jej ciała.  
Łoże na którym oddała mu swoją cnotę miało ujrzeć kolejna odsłonę tańca ich ciał. Złożył pocałunek na jej nagim łonie, odebrał jej tchnienie. Wiedziona słodka droga zapomnienia poddała się jogo niebiańskiemu dotykowi. Wiła się jak wąż pieszczony pierwszymi porannymi promieniami słońca by oddać się nieskończonej rozkoszy. Jego język niczym miecz przebijał kolejne przeszkody by spocząć w pochwie. Silna fala podniecenia wygięła jej ciało w łuk. Zawładną nią..kolejne fale przyjemności zalewały jej nagie ciało, by w końcu posiadł jej jestestwo do granic możliwości. W głośnym okrzyku rozkoszy oddała hołd jego umiejętnościom. Zapadła się w nicość by wypłynąć na szerokie wody spełnienia..  
Czuła woń kwiatów wymieszana z żarem ich ciał..wstała..wyszła na balkon i usiadła na kamiennej barierce. Naga patrzyła w oddalone światła kolorowych bilbordów. Warszawa nocą uspokajała ją i skłaniała do refleksji. Zadał jej kilka pytań. Patrzyła w dal jakby nieobecna, nie odpowiadała. Nerwowo gładziła swoje biodro jakby w transie..
-"nie siedź tam, zmarzniesz”  
Usłyszała jego słowa i spojrzała w mrok pokoju. Siedział wpatrzony w nią jak w ducha jednej nocy..
-"dobrze mi tu”
Odpowiedziała i odwróciła wzrok w stronę srebrnego globu.  
Poczuła ciepłe dłonie na swoim ciele. Podszedł i chwycił ja w ramiona..
-”nie pozwolę Ci zmarznąć.”
Zaniósł ją do łoża, które jeszcze pachniało ogniem ich ciało. Obsypywał ją pocałunkami, tym razem już nie była mu nic dłużna. Pieszczota dotyku doprowadzała ich spragnione wilgotne od podniecenia ciała do szału. Jego męskość pragnęła zdobyć ponownie jej krainę. Wdarł się brutalnie w jej gorącą jaskinie. Jej jęki cięły cisze jak nóż. Napierał na nią coraz mocniej, co wzmagało odgłosy płynące z jej drżących warg. Patrzył na emocje malujące się na jej twarzy..pragną dać jej przyjemność. Gładząc dłonią jej łono wsuwał się w otworek rozkoszy.. zdobywał ją wciąż od nowa, szukając coraz to nowych zakamarków.. Krzyczała wiedząc, że spełnienie już nadchodzi. Eksplodowała w jego dłoniach.. on wlał w nią efekt swego pożądania.
W jej głowie brzmiały słowa..

“No te asombres  
Si una noche  
Entro a tu cuarto y nuevamente te hago mía  
Bien conoces  
Mis errores  
El egoísmo de ser dueño de tu vida  
Eres mía”
Pierwsze promienie słońca obnażały ich ciała i grzech ostatniej nocy. Grzech, który pierwszy raz popełniła ona..  
Na jej telefonie widniały 3 nie odebrane połączenia od jej 2 połówki, którą nie był mężczyzna leżący obok niej.  

Special Edition for Raphael
Greetings from bitches :)

Czarna85

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 1175 słów i 6545 znaków.

7 komentarzy

 
  • Rayonvert

    Tak,  przerost metafor do tego stopnia że szybko zrobił sie z tego kicz.... Może zamierzony.  
    Ale używasz dość eleganckiego jezyka w opisach,  i trzeba przyznać że masz styl.  
    Dość wysmakowane.

    23 lis 2020

  • Fiuu

    A mnie sie podobało. :3 Świetne, pisz dalej!

    27 lut 2015

  • Czarna85

    Zapraszam do przeczytania i komentowania poprzednich opowiadan.

    25 lut 2015

  • nienasycona

    Dla mnie plus za chęć napisania czegoś innego. Chłopaki mają rację, jeśli chodzi o błędy, a szkoda, bo wystarczyło raz przeczytać na spokojnie. Mnie ciężko się czytało. Co niekoniecznie jest wadą, bo opisów przyrody w "Nad Niemnem" też nie byłam w stanie bez nerwów przeczytać. Przesyciłam się metaforami u Ciebie.

    25 lut 2015

  • Czarna85

    Pisane bylo specjalnie dla kogos, z przerostem formy nad trescia :) bledy fakt przepraszam. bo korekty faktycznie nie bylo ;). Fakt pisane szybko. Dziekuje za opinie oczywiscie wezme ja pod uwage. Pozdrawiam :*

    25 lut 2015

  • radadu

    Pisane to może i od serca, ale bez korekty.... Mnie się to chwilami podoba, bo język jest jednak dość oryginalny, ale... w nadmiarze ta oryginalność przytłacza, czy może nawet odrobinkę rozbawia, a nie było to, jak mniemam, intencją autorki.  
    Metafora generalnie przypomina rodzynek w cieście. Tutaj - rodzynki przytłoczyły smak ciasta ;)
    Podoba mi się też zamknięcie tekstu.
    Na plus umiejętność oddania emocji bohaterki.
    Nad ortografią faktycznie trzeba zapanować, bo razi.

    25 lut 2015

  • Palmer

    Słabe, błędy i co tam jeszcze :sleep:  Pisane jakby na odwal, a nie od serca ;)

    25 lut 2015