Sobota, 23:04
-Dobranoc!
Wysiadam z Ubera, trzaskając drzwiami jak to mam w zwyczaju. Butelka białego wina leży w czerwonej torebce, a ja nerwowo ściskam telefon.
Nie wiem, czemu tak bardzo denerwuję się przed każdą imprezą. Jeśli to takie stresujące, to czemu cały czas na nie chodzę? Szukam moich Vouge'ów, ale znajduje tylko ulotki z Zapiecka, które wcisnęła mi starsza pani w centrum.
-Cholera...
Mówię już sama do siebie, nie jest dobrze. Włączam internet i piszę wiadomość do Artura.
-Jestem już pod bramą.
Czekam na odpowiedź, rozglądając się przy okazji po okolicy. Taki miałam przynajmniej zamiar, zanim nie zdałam sobie sprawy, że przyjechałam na melanż na jebaną działkę, więc oprócz przestarzałego traktora nie ma nic, co przykułoby moją uwagę. Serce bije mi coraz szybciej, kiedy słyszę głosy zbliżających się ludzi. Ten głośny śmiech, to musi być on. Artur, chłopak, którego poznałam na głupim Tinderze okazał się być bardzo dobrym kompanem do imprez, a czasem nawet do czegoś więcej. Nie rozpoznaję głosu osoby, która mu towarzyszy, ale czuję się już lepiej. W końcu dostrzegam sylwetki dwóch chłopców, uśmiecham się i blokuję ekran Iphona.
-Hejka.
Witam się najgrzeczniej jak potrafię, chcę zrobić dobre pierwsze wrażenie. Przedstawiam się nieznajomemu i idziemy w stronę melanżu. Mokra trawa dotyka moich odkrytych kostek, a powietrze jest jakby czystsze, choć może tylko to sobie wmawiam. Im dalej idziemy, tym łatwiej jest mi namierzyć miejsce imprezy: wśród tysiąca cichych domków znajduje się jeden, wypełniony ludźmi i alkoholem. Uśmiecham się sama do siebie i poprawiam kucyka. To będzie dobry wieczór.
23:55
Właściwie to nie wiem, czemu osoba taka, jak ja pcha się na imprezy, gdzie zna tylko jedną osobę. Oczywiście, według moich znajomych jestem pewną siebie femme fatale, ale znam siebie i wiem, że to tylko pozory. W głębi duszy jestem zagubioną dziewczynką wśród tłumu ludzi, która nie wie, czy może się odezwać. Nienawidzę się za tę nieśmiałość i chyba przez te imprezy próbuję załatwić sobie terapię szokową. Rzucam się w tłum nieznajomych i czekam na połów. Łowię wszystko: historie, kłamstwa, teksty na podryw, a nawet wykłady. Dzisiaj wszystko idzie jak z płatka. Zaczynam od klasycznego pytania, czy ktoś ma otwieracz do wina, przez co poznaje dwie laski. Lekko wstawione zaczynają ze mną rozmawiać, aż w końcu przechodzą do tematu, jakim jest mój wygląd. Komplementują moją urodę, a ja pogrążam się w dymie z papierosa od życzliwego kolegi.
00:32
Polała się kolejna wódka, akcja zaczyna się zagęszczać. Pierwsi odważni zaczynają otwarcie mnie podrywać, na co reaguję obojętnością.Poznaję fajną dziewczynę i decyduję się towarzyszyć jej w sikaniu. Mijając grupkę napalonych na mnie chłopców śmieję się, butelka wina dodała mi rumieńców i czuję, że mogę mieć tu każdego. Rozmawiam z rudą koleżanką o głupotach, kompletnie nie wstydząc się przy sobie załatwiać potrzeb fizjologicznych. Przemywamy ręce moim żelem antybakteryjnym i wracamy do reszty. Chłopak, który wygląda jak Taco Hemingway namawia mnie na kielona. Wódka to zdecydowanie najgorszy pomysł, jaki mógł przyjść mi do głowy, ale nie odmówię komuś z tak pięknymi włosami. Wątroba błaga o litość, ale jest już za późno, przechyliłam kieliszek, kiedy zaczął się refren piosenki Beyonce. Już nie obchodzą mnie komary kłujące mój odsłonięty brzuch, nie przejmuję się, jak wyglądam, mam ochotę potańczyć i nic mnie nie zatrzyma. Szukanie partnera nie trwało długo, na tak zwany parkiet porwał mnie student z Politechniki, twierdzący, że wyglądam jak Mila Kunis. Patrzę mu głęboko w oczy, aż zostawiam go z niczym, bo woła mnie Artur.
Nie wiem, jak nazwać naszą relację, ale zdecydowanie nie jest platoniczna. Widzę, jak na mnie patrzy, kocham rozpalać go samym wyglądem. Idę do niego z pełną świadomością, że jestem pijana i mogę powiedzieć coś głupiego. Polewa mi kolejny kieliszek, a ja oczywiście nie odmawiam, bo tak nie wypada.
-Artur kurwa, wóda się kończy!
Woła gospodarz, wyraźnie nafurany. Nie pamiętam, jak ma na imię, ale potrafię stwierdzić, że ma pod nosem resztkę koki.
-Dobra, pójdę do sklepu. Idziesz ze mną?
Kalina, nie idź z nim, to nie doprowadzi do niczego dobrego. Zabieranie dziewczyny z imprezy "po alkohol" czy "na papierosa" nigdy nie kończy się zwykłym wyjściem. Pomyśl kurwa przez chwilę, nie rób tego.
-Jasne, tylko wezmę torebkę.
No i stało się. Zaczął przemawiać przeze mnie pijany demon. Mam na niego ochotę i wykorzystam tę okazję. Nie wiem jeszcze, do czego dojdzie, ale będzie się działo. Poprawiam włosy i wychodzimy. Każde z nas odpala swojego papierosa. Jego czerwone Marlboro mieszają się z zapachem cienkich mentoli. Patrzę na niego, musi to czuć, bo nerwowo poprawia blond czuprynę. Przygląda mi się, kiedy zaciągam się dymem, aż nie wytrzymuje napięcia.
-Wiesz, że jesteś absolutnie piękna? Nie byłem w stanie się do ciebie odezwać jak cię zobaczyłem dzisiaj.
Nie wiem, co mu odpowiedzieć, co odpowiada się na takie rzeczy? Wiem tylko, że doprowadza mnie do szału swoją obojętnością, tym niespodziewanym zachwytem nade mną, tym, jak coś we mnie wzbudza. Przypieram go do ściany, która chyba wyrosła specjalnie na moje potrzeby i całuję go tak namiętnie, jak jeszcze nigdy. Przechodzą mnie dreszcze, czuję jego język w sobie, jego broda otula moją twarz, a ręce trzymają mnie w pasie. Całujemy się w ciemności, nie przejmując się jutrem, nie obchodzi nas, czy ktoś nas przyłapie liczą się tylko jego usta i to, jak bardzo go chcę. Dotykam go całego, muszę go dzisiaj mieć.
-Dzisiaj wracasz ze mną, zrozumiałaś?
Trzyma moją twarz tak, że jestem zmuszona patrzeć mu prosto w oczy. Widzę w nim furię, dobrze wie, że nie jestem jego i dlatego go tak podniecam. Nie odpowiadam, a on zsuwa swoją rękę coraz niżej. Zadbane dłonie przesuwają się po moich piersiach, bez stanika widać cały ich zarys. Już czuję, jak całe moje ciało pulsuje z pożądania, aż w końcu jego palce odsuwają majtki na bok, wchodzi we mnie, powoli rozpalając wszystkie zmysły. Przybliża się do mnie jeszcze bardziej i szepcze
-Dzisiaj jesteś moja, rozumiesz?
Jedyne na co mnie teraz stać, to jęk aprobaty. W jakimś szale docieram dłońmi do jego spodni, jest już gotowy. Wiem, że nie powinnam robić tego na jebanej działce, ale mało mnie to teraz obchodzi. W tej chwili Artur schodzi na kolana. Nie spodziewałam się tego, ale bardzo mi to pasuje. Opieram nogi na jego ramionach i rozkoszuję się uczuciem jego języka na łechtaczce. Robi to z taką czułością, że czuję, jakbym miała zaraz się rozpłynąć. Wzdycham, chcę, żeby to trwało wieczność. Zamykam oczy. Wdycham powietrze przepełnione seksem, wsłuchuję się w muzykę, która leci w oddali i przytrzymuje głowę kochanka w tym miejscu. Dochodzę szybko, niespodziewanie, ale przede wszystkim głośno. Artur wstaje, wyraźnie zadowolony z siebie. Znam to bezczelne spojrzenie, mało mu mnie. Nie musi nic mówić, opieram się o ścianę, odwrócona do niego tyłem. Wypinam się, wiem, że moje ciało wygląda zajebiście w tej pozycji. Wchodzi we mnie brutalnie, bez zbędnego pieszczenia się, ciągnąc mnie za włosy. Przyciąga do siebie z taką siłą, że prawie tracę równowagę, ale wracam do pionu.
-Dlaczego jesteś tak zajebiście ciasna?
Pyta, rżnąc mnie z całej siły. Uderza moje pośladki, całkowicie zatracony w tym, co robi. Jęczę, czując, jak jego kutas porusza się we mnie. Uwielbiam to, czuję, że jestem całkowicie pod jego kontrolą. W końcu wychodzi ze mnie, wiem, co to znaczy. Klękam przed nim gotowa do połyku. Liżę jego penisa, czekając na finał, aż w końcu moją buzię zalewa ciepły płyn. Słyszę, jak wzdycha, jest mu tak dobrze, czuję, jak przechodzą go skurcze.Patrząc mu prosto w oczy połykam grzecznie wszystko, po czym wstaje i poprawiam ubrania. Zdejmuję tylko majtki i wsadzam mu do kieszeni spodni.
-To dla ciebie. A teraz chodź do tego sklepu, bo wszyscy się kapną, co robiliśmy.
-Uwielbiam cię, naprawdę.
Dodaj komentarz