Zatrzymaliśmysię przed klatką schodową.
- Tu mieszkam - oznajmiła Izabella odwracając się twarzą do mnie - chciałabym ci jeszcze raz podziękować za miły wieczór.
- Chcesz już wracać? - spytałem nieco zawiedziony.
Oczekiwałem trochę więcej.
- Jest już po północy.
- Noc więc, może nie jest już taka młoda, ale nie jest też stara, więc można kontynuować miłe spotkanie?
– Czyli: nie ustępujesz? Przesz uparcie do przodu. Nadal chciałbyś mnie zaliczyć?
– Nie myślałem akurat o zaliczeniu ciebie ale o jeszcze jednym drinku, czy coś...
Okej, myślałem o tym, ale jeśli akurat to się nie stanie, to świat się przecież nie zawali.
- To interesujące. W sumie szkoda kończyć szybko tak fajnie rozpoczęty wieczór – stwierdziła z uśmiechem.
- No, więc?
W moim pytaniu drzemały spore pokłady nadziei. Może jeszcze nie wszystko stracone?
- Biorąc pod uwagę wszystkie za i przeciw... Doszłam do wniosku, że jestem absolutnie za...
Jejku. Prawie podskoczyłem z radości. Było dobrze. Było naprawdę dobrze.
- To cudownie - ucieszyłem się.
- W takim razie co będziemy robić?
- Poczekaj chwilę - zastosowałem ją na chwilę - Niech się oswoję z tą cudowną myślą, że jeszcze się nie rozstajemy.
- Ja mam pomysł - odezwała się po chwili - Mówisz, że niekoniecznie masz na myśli jakiś szybki numerek?
Przytaknąłem.
- Ale ja mam na to wielką ochotę. Miałam i nadal ją mam.
Chyba jeszcze nigdy w życiu nie zrobiłem tak głupio zdziwionej miny, jak w tym momencie.
- Chcę więcej. I to już. Natychmiast. Co ty na to?
- Chcę - odpowiedziałem - To w takim razie: idziemy do mnie czy do ciebie?
- Ani do mnie, ani do ciebie. Znam pewne fajne miejsce. Chodź - złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę centrum osiedla.
Tam stał najwyższy blok na całym osiedlu, z którego był niesamowity widok. Wiem, bo byłem tam kilka razy popatrzeć na panoramę miasta. Przy dobrej pogodzie widać było nawet Tatry i krzyż na Giewoncie.
Żartuję, ale widok był naprawdę fajny. Szczególnie nocą.
Weszliśmy do klatki schodowej, potem do windy. Iza nacisnęła klawisz z numerem 10. Po kilkunastu sekundach jazdy wysiedliśmy na piętrze. Nie skierowaliśmy się w stronę żadnych korytarzy, ale zaczęliśmy wchodzić po schodach jeszcze wyżej. Tam znajdował się ów punkt widokowy, ale minęliśmy także jego. Z tego co się orientowałem, to dalej znajdowały się jakieś pomieszczenia gospodarcze, w których urzędowała dozorczyni.
Iza skręciła w prawo i pociągnęła mnie w stronę najbardziej oddalonego pomieszczenia. Jako jedno z niewielu pomieszczeń nie miało ono drzwi.
Weszliśmy więc do środka. Izabela sięgnęła ręką do kontaktu. Rozbłysło światło. Było ono bardzo delikatne i subtelne, jakby stłumione.
- To tu - oznajmiła puszczając moją rękę i odwracając się do mnie twarzą – Jak ci się podoba?
Rozejrzałem się dookoła.
- Bardzo ciekawie. Chociaż muszę przyznać, że wyobrażałem sobie to miejsce bardziej romantyczniej.
- Pozory mylą. Ono ma niesamowitą aurę i fluidy.
- Skoro jak twierdzisz, to pewnie wiesz...
- A jak mówię, to wiem - dokończyła slogan – Kanapa przynajmniej jest.
– Ta kanapa rzeczywiście jest najmocniejszym punktem tego miejsca
– Właśnie – zgodziła się ze mną siadając na niej i zakładając nogę na nogę.
– Siadaj. Nie krępuj się. Czuj się jak u siebie – mówiła Iza delikatnie klepiąc dłonią kanapę.
Usiadłem tuż obok niej i od razu objąłem ją ramieniem. Zaczęliśmy się namiętnie całować.
Cały wieczór na to czekałem.
Od pewnego czasu starałem się o jej względy. Na początku szło mi, powiedziałbym: średnio, a nawet trochę gorzej niż średnio. Wreszcie jednak spojrzała na mnie łaskawszym wzrokiem.
Dalej się więc starałem, próbując wszystkich znanych mi sztuczek, aby ją usidlić. Moje boje zaczęły przynosić efekt.
Dziś, a właściwie, to już wczoraj, zaprosiłem Izabelę do miłej knajpki, gdzie spędziliśmy urocze chwile.
A teraz wylądowaliśmy tu. W jakimś gospodarczym pomieszczeniu na poddaszu. Przyznaję, że to było dość sympatyczne...
Nie przerywając pocałunku sięgnąłem prawą ręką do kolana Izabelli i powolutku przesuwałem otwartą dłoń w kierunku jej biodra. Jej skóra była bardzo delikatna i miękka niczym jedwab.
Nie udało mi się jednak dotrzeć nawet do linii wyznaczonej przez gumkę majtek Izabelli. Ona powstrzymała mnie, gdy byłem już naprawdę bardzo blisko "bomboniery"...
– Co się stało? – spytałem.
– Nie, proszę.
Cofnąłem rękę na linię kolana.
– Przepraszam – powiedziałem. - Może rzeczywiście za szybko pędzę do przodu.
– Nie, nie.. Nie o to chodzi... Mam... Jestem niedysponowana.
Aha. A więc o to chodzi! Już myślałem, że coś, gdzieś, niby w dobrym kierunku, ale za szybko... Nie zdążyłem się jednak nad tym głębiej zastanowić, bo Iza sięgnęła dłonią do mojego rozporka i rozpięła znajdujący się tam zamek błyskawiczny.
Po chwili trzymała już w zaciśniętej dłoni mojego wzwiedzionego już członka. Bez zbędnych ceregieli pochyliła się i wzięła go do buzi. Byłem nieco zaskoczony. Nie spodziewałem się tak szybkiej reakcji z jej stromy. Od razu przeszła do konkretów. Nie bawiła się w owijanie bawełny, tylko od razu wzięła sprawę najpierw w swoje ręce, a teraz w swoje usta. To była niezła akcja!
Zaniemówiłem. Nie mogłem wykrztusić z siebie ani jednego słowa. Oprócz jęków rozkoszy nic innego z moich ust nie wyszło.
Szybkie dziewczyny, to jest to, co tygrysy lubią najbardziej! Skoro Iza do nich należy, to bardzo się cieszę.
Iza robiła mi dobrze ustami. Świetnie to robiła. Wprost rozpływałem się w zachwytach.
– No i jak? – spytała Iza.
– Wspaniale - odpowiedziałem półprzytomny z rozkoszy.
Iza nagle wstała. Sięgnęła ręką pod sukienkę. Po chwili zobaczyłem jak zdejmuje majtki i rzuca je na kanapę obok mnie, tuż obok swojej niewielkiej torebki, która też tam leżała.
– Chcę się z tobą pieprzyć – powiedziała dobitnie.
Jej propozycja zaskoczyła mnie i to bardzo.
- Mówiłaś, że masz okres - zauważyłem.
- Mam. A co? Masz z tym jakiś problem?
Czy mam z tym jakiś problem? Na to pytanie nie mogłem odpowiedzieć.
- Nie wiem, bo jeszcze tego nie robiłem podczas miesiączki.
- Spokojnie - uśmiechnęła się. - Nie tę dziurkę miałam na myśli.
Moje oczy zrobiły się wielkie. Potężna gorąca fala uderzyła we mnie, jak tsunami. Dobrze, że siedziałem, bo pewnie zwaliła by mnie z nóg.
Wszystko co się działo, było jakby wyjęte z moich erotycznych marzeń, które nosiłem w swojej głowie. Krystalizowały się, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Jeżeli wszystko pójdzie w takim tempie, to do rana będę mógł odfajkować wszystkie swoje pragnienia.
Okej. Żartuję. Do rana bym nie zdążył. Było ich sporo, A ja znajdowałem się na dobrej drodze. Szedłem nią z niekłamaną radością w sercu. Zaczęło mi zwisać dokąd mnie ona doprowadzi. Było mi cudownie i wspaniale. I tak trzymać.
Tymczasem Iza sięgnęła do torebki wyciągając z niej niewielką tubkę wazeliny. Podała mi ją.
– Wiesz co robić? – spytała mnie Iza.
– Jasne - odpowiedziałem.
Robiłem to już. Moje doświadczenia były, jak najbardziej na plus. Polubiłem bardzo seks analny.
Izabela odwróciła się do mnie tyłem. Podniosła sukienkę i opierając się dłońmi o ścianę wypięła tyłeczek w moją stronę. Spomiędzy jej warg sromowych wystawał biały sznureczek tamponu. Nie na tę dziurkę jednak się szykowałem.
Pupa Izabeli była bardzo zgrabna. Pomyślałem, jak to będzie wspaniale w nią wejść burząc tym samym wiele przyjętych norm.
- Zerżnij mnie w dupę. Bardzo chcę poczuć tam twojego kutasa. Bierz mnie. Jestem cała twoja.
Gdy mówiła te słowa, ja zbliżyłem się do niej trochę niezgrabnie, bo miałem przecież rozpięte spodnie. Wycisnąłem odrobinę wazeliny na rękę i smarowałem nią swojego penisa. Potem tylną dziurkę Izabeli.
Po chwili przytknąłem nabrzmiałego i maksymalnie sztywnego członka do pupy mojej koleżanki. Zagłębiałem go powolutku w jej wnętrze aż po same jądra. Kakaowe oczko Izy było bardzo ciasne, a więc doznania nas obojga powinny być bardzo wyraziste. Czułem silny napór ścianek jej odbytu. Ciężko zdobywałem każdy centymetr jej tylnego korytarza.
Wreszcie wepchnąłem się do samego końca. Dalej nie mogłem już się wcisnąć. Potem delikatnie poruszyłem się w tył i znów naparłem do przodu. Moje ruchy frykcyjne były powolne. Chciałem abyśmy jak najdłużej rozkoszowali się naszym analnym zespoleniem bez niepotrzebnego bólu. Ono miało przynieść nam rozkosz.
A skoro mowa o rozkoszy, to Izabela reagowała bardzo żywiołowo. Jej jęki były bardzo głośne i niosły się daleko. Podejrzewałem, że teraz, w nocy słychać je było jeszcze wyraźniej. Reagowała niezwykle spontanicznie, pod wpływem seksualnych impulsów, autentycznie i z głębi duszy. Analna penetracja przynosiła jej wielką rozkosz. Mój penis wdzierał się w nią z pełną mocą.
Moje ruchy stawały się coraz energiczniejesze. Trzymając mocno w biodrach posuwałem ją w pupę przyspieszając i robiąc się nieco gwałtowniejszy.
Odgarnąłem jej włosy i wpiłem się ustami w słodziutką szyję.
Nic nie mówiliśmy. Z naszych ust wyrywały się tylko rozkoszna jęki, które wzajemnie się uzupełniały i wypełniały całość.
Teraz działaliśmy już automatycznie. Jak dobrze zaprogramowane maszyny wykonywaliśmy swoją robotę. Sprawiała nam ona jednak wielką przyjemność.
Żałowałem, że nie mogłem nas zobaczyć z boku, a bardzo byłem ciekaw, jak wyglądamy zespoleni w jedność. Nieco odwróconą jedność, ale jednak zespoleni.
Tworzyliśmy razem niezwykle mistyczną figurę.
Seks analny daje zupełnie inną paletę emocji i pewnie właśnie dlatego jest tak bardzo fascynujący. Ja sam traktowałem go jako odskocznię od szarej codzienności. Przez ten czas mogłem być w zupełnie innym świecie.
Wytrysnąłem w głąb Izabelli. To był mój ostatni akord. Cały proces kopulacji zakończył się sukcesem. Było już po wszystkim. Wysunąłem się z niej.
Objąłem mocno Izę od tyłu. Przymknąłem do niej całą powierzchnią swego ciała. Była niesamowicie rozgrzana i spocona. Ja nawiasem mówiąc: też... Gdyby ktoś na moim ciele rozbił jajko, to białko ścięło by się natychmiastowo.
Tu w ogóle było bardzo ciepło. Zupełnie tak, jakby ktoś włączył ogrzewanie.
Długo nie wypuszczałem Izy ze swych objęć. Chłonąłem jej przyjemne ciepło. Było mi tak cudownie, jak chyba jeszcze nigdy w życiu.
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.