Wersja robocza materiału.

Czatowa rozmowa 5

Czatowa rozmowa 5-Nigdy nie interesowały mnie rówieśniczki brakuje im dojrzałego piękna. A po wizycie w Pani pokoju, zdecydowałem, to Pani będzie moją pierwszą.

- Nie pamiętam tej wizyty... ale... no tak! Wy chyba dosypaliście mi coś do tej coli!

-Wręcz przeciwnie. Wystarczyło zaczekać, aż pójdzie pani pod prysznic

- No chyba nie podglądaliście mnie wtedy?

-Obejrzeliśmy i każdy nasączył inną parę majtek.

- O Boże... a ja potem dziwiłam się, że majtki które założyłam, były jeszcze mokre...

Powoli chłopak wstaje i podchodzi do psorki. Powoli podciąga jej spódnicę.

- Ależ co robisz...

-Och! Założyła Pani majteczki naznaczone przezemnie. - mówię ignorując twoje oburzenie

- Widzę, że dobrze to zapamiętałeś. Nawet bardzo dobrze... tak, to te koronkowe...

Dotykam norki poprzez drażniacy materiał koronki
-Jest wilgotna...

- Ależ ty poznajesz najskrytsze moje tajemnice...

patrząc ci w oczy zaczynam masować ją mocno

- Ach... proszę... przestań... tak nie uchodzi...

Kontynnuję, nie trzymam cię, możesz odejść. Wolną ręką dobieram się do dorodnego biustu

- Absolutnie powinnam odejść. Nie wiem, co ty ze mną zrobiłeś, że tak tu nadal stoję... Ach... Ależ mocno chwytasz moje piersi...

Rozrywam bluzkę, wyrywajac guziki aby obnażyć dojne cyce

- Ach... ty brutalu... gdy przyjdzie kolejna klasa, zobaczy, że mam porwaną bluzkę... i to na biuście!

- a po kostkach spływa moje nasienie

- Ojej... co za wstyd... poczuję się upokorzona...

-Możemy tego uniknąć... - powiedział z szelmowskim uśmiechem

- Widzę, że stawiasz mnie w sytuacji bez wyjścia... Zatem powiedz, co takiego jest wyjściem...

-Da mi pani klucze do swego mieszkania, a ja... tam zaczekam. A kiedy nadejdzie pora... zostanę pani władcą.

- Widzę, że nie mam na prawdę żadnego wyjścia... wobec tego cóż... oto moje klucze.

Daję ci siarczystego klapsa w tyłek i wychodzę z klasy. Nie pytam o adres i jak sie domyślasz, znam go doskonale.

"Co za gówniarz! Jak on mógł tak mnie potraktować... Co się ze mną w ogóle dzieje? Dlaczego jestem tym tak podniecona? Dlaczego prześladuje mnie jeden obraz - że leżę na plecach... a ten gnojek... na mnie..."

Idę prosto do twojego mieszkania. Wchodzę i ogladam dokładnie, na końcu zaczynam przegląd szafy.

A w szafie same skarby - koszulki nocne, body, gorseciki...

Aż sam nie wiem w czym wolałabyś zostać upokorzona

"Boże... on ma moje klucze... jak nic przegląda moje seksowne fatałaszki!"

"Body... czy gorset? Co wybrać?"

"Mam nadzieję, że przyjdzie w nowych majtkach"

"Boże, dlaczego ja tak pędzę do tego swojego domu, jak na skrzydłach... czy dlatego, że czuję pismo nosem... że czuję, że mnie posiędzie...?"

Kładę w salonie na stole gorset i body. Myślę że posiądę cię dzisiaj w każdym z tych strojów.

- A dlaczegóż to, mój chłopcze grzebałeś w szufladach z moją bielizną?

-Jak sie zwracasz do swego władcy?

- Chłopcze... nie rozumiem...

-Mówiłem, od kiedy mam klucze do twej norki, jestem twym władcą. Uczynię dziś grunwald z twego łona.

"Boże... dlaczego podnieca mnie to co ten gnojek mówi?"

- Ach... cóż... zatem... Zatem, będę twą uległą niewolnicą...


-Zaprezentuj mi się proszę w nowych majteczkach.

- Proszę uprzejmie... czy dostatecznie wysoko podciągnęłam spódnicę? Czy dobrze widać twój prezent na moim łonie?

-Cieszę się, że go założyłaś. Zatańcz dla mnie

- Ależ oczywiście... tak... to powinność takiej niewolnicy... Już... a zatem - czy dobrze tańczę? Czy wystarczająco kręcę moim kuperkiem? Czy mam nadal tak trzymać spódnicę zadartą do góry podczas tańca, jak teraz?

-Zdejmij ją... i bluzkę też

- Tak oczywiście... o tak... czy w takim tempie rozpinać guziczki, jak teraz to robię... podczas tego tańca?

-Tak, doskonale. Pani chyba nie jednemu uzniowi już tak tańczyła

- Ależ jak możesz tak mówić... oczywiście, że jesteś pierwszy...

"Nie wierzę, ale niech myśli, że to kupiłem"
-Pięknie, a teraz stanik. Chcę poczuć te bimboły na twarzy.

- Tak, oczywiście... już rozpinam stanik... chociaż bardzo się wstydzę... ale... skoro tak ci zależy na tym, by oglądać moje piersi...

- No właśnie... jak ci się podobają moje piersi? Mam je położy na twojej twarzy?

-O tak. Jak Pani doskonale wie co robić.

- Ach... nieco się wstydzę... ale cóż... do tego służą, żeby umilać mężczyźnie chwile... czy dobrze położyłam?

-proszę mocniej ocierać nimi o mą twarz

- Dobrze... Proszę bardzo... Ale, czy nie są za duże? Czy są dostatecznie jędrne?

Uczeń nie jest w stanie kryć porzadania. Kiedy tylko dosięga sutka chwyta go w usta.

- Achhh... cóż za łakomstwo... czyżbyś chciał wyssać moje piersi?

-ach, łaknę ich niemiłosiernie.

- A zatem są w pełni twoje... co jeszcze chcesz z nimi zrobić?

-masowac - mówię i sunę jezykiem między nimi, po mostku. - i poczuć jak obejmują mą maczugę.

- Oczywiście... czy tak dobrze masuję twój twardy oręż? Jest bardzo twardy... Czy w tym tempie suwać w górę i w dół?

Zwilż go, dla lepszego poslizgu

- Tak... oczywiście... taka włócznia winna ślizgać się niczym wąż między moimi wzgórzami...

Wij się nierządna belferko!

- Ależ, jak możesz mnie tak nazywać... jestem cnotliwą niewiastą... to tylko przy tobie tak się zatracam... czuję, że muszę spełniać twoje polecenia...

- I spełnisz dosłownie każde.

- Oczywiście... coś takiego jest w tobie, że... czuję, że nie mam innego wyjścia... spełnię każde...

-rozbierz się więc do naga.

- Och... zawstydziłeś mnie... mam zdjąć również majtki?

-tak. A potem dosiądziesz mego berła.

- Czy podoba ci się to, że tak powoli zsuwam moje majteczki? Zsuwam je z mojego tyłeczka... powoli z ud... z kolan... ooo... i dopiero teraz są na moich kostkach...

-ale pończochy niech zostaną. Dobrze, że wybrała pani samonośne.

- Oczywiście... pończochy zostają... ale źle oceniłeś, to nie są samonośne, jak widzisz mam koronkowy, fakt, że cieniusi pas do pończoch... szpileczek też nie zdejmuję...

Och, jakże to podniecające. Chwytam psorke za kuperek i ciągnę mocno do siebie. Wpada mokrą myszka na mnie i siada okrelakiem. Każdy ruch może sprawić że mój konar odnajdzie szparke.

- Mój ty uczniu... widzę, że lada moment, a mnie zdobędziesz... i to w pełni zdobędziesz... sytuacja staje się bardzo niebezpieczna...

-Wszelki opór jest daremny. - Szczpczę i chwytam sutka w usta, zasysając go mocno, aby obudzić wszystkie motylki w brzuszku psorki.

- Achhh... ach... chyba marz rzeczywiscie rację... co z tego że się odsuwam, jak i tak ten agresywny wąż mnie dogania... robi wrażenie takiego, który chce wtargnąć w najskrytsze zakamarki...

Kiedy się tak odsuwasz czujesz nagle, że główka pałki dotyka wreszcie wrót twego świętego źródełka. Uczeń zaś miętoli cyce i ssie sutki. Witać, że to pierwsze cyce w jego życiu.

- Głowa tego węża bardzo niebezpiecznie sobie poczyna... czy przypadkiem nie zakrada się do wejścia pewnej ciasnej norki...?

Chłopak przygryza mocniej sutka, abyś straciła nieco sił w nogach, z tej rozkoszy

- Aaaachhh... achhhh. Ależ ty na mnie działasz...

"Ciekawe kiedy nie wytrzyma i się sama nadzieje" - myśli sobie obrabiajac wielkie balony

A Konar nieprzerwanie płonie, mimo ocierania o wilgotne wrota

- Błagam cię... błagam... powstrzymaj swego okrutnego węża, by nie zaatakował biednej, bezbronnej jamki...

-Wydaje się gościnna i otwarta na nowego gościa.

- Ależ zapewne... zapewne jest gościnna... i takoż otwarta dla miłego gościa... ale też gość nie powinien wykorzystywać naszej gościnności...

-Dlatego tylko puka do wrót, - odpowiadam i kąsam sutka

- Ależ on bardzo niebezpiecznie puka... aż się boję, żeby mocniej nie pukał...

-Chyba nie odrzuci pani strudzonego pytona.

- Och... ty moj strudzony pytonie... jestem pełna podziwu dla twego trudu... ale również pełna obaw, przed niebezpieczeństwem ataku bezbronnej świątyni...

-Czyż nie drży Pani z podniecenia na myśl o młodziutkim, gorącym nasieniu wypełniającą świątynię namiętności?

- Ach... nawet nie wiesz młodzieńcze, jak bardzo drżę... bardziej niż to widać... zwłaszcza na myśl, że mógłbyś moją świątynię rzeczywiście zbezcześcić i pozostawić tam młode, niebezpieczne nasienie...
Już sobie wyobrażam, jak zostaję przez ciebie "przyozdobiona" o okrąglutki brzuszek...

-och ma psorko, marny trud. Wąż nie spocznie, nie wśród trmwych cnót. On jest dobry, pomoc chce. Podaruje radość, rozkosz, brzuszek.

- Cóż za poetyckie wyznanie... czyżbyś chciał mój uczniu uczynić ze mnie mamusię?

-chciałbym abyśmy oboje czerpali z tego aktu porzadania

- Jak miło, że o mnie tak dbasz... czuję się zaopiekowana... kobieta potrzebuje tego u mężczyzny...

Czujesz, że pielgrzym zaczyna napierać na wrota

- Ach... ach... cóż za zdobywca z niego...

-nie ma w nim brutalnej siły, wchodzi na tyle na ile go Pani zaprasza.

Chłopak nawet na sekundę nie oderalbrak of jędrnych melonów.

- Ach... brutalny wężu... nie nadużywaj gościnności bezbronnej nimfy... nie wpychaj się zanadto...

Nimfie wargi lekko się rozwierają i oblewają węża delikatnym struyczkiem soczkow. Jest teraz jeszcze bardziej śliski.

- Widzisz jaka jestem wilgotna... to przez ciebie mój uczniu... przez ciebie... tak mnie rozmiękczyłeś... Porządna pani profesor... w takiej sytuacji...

-och, siła cię tu nie ciągnąłem Psorko. A jednak tu jesteś, naga, siedząca na mnie.

- Aż wprost nie chce mi się uwierzyć, że do tego doszło... Naga, jedynie w pończochach i szpilkach, siedzę tu na tobie... w dodatku z mokrą szparką...

-Przyjmij go, w końcu tak tego pragniesz... - kusząc wracam do lizania nabrzmialyvh sutków

- Całe piersi mi wyliżesz... i całą wilgoć wytrzesz z mego łona swą maczugą...

-nie lękaj się, tak Prędko nie wschniesz.

- Przy twoim zaangażowaniu, nie ma takiej obawy...

Słysząc to zataczam powolne kółko językiem po obwodzie suteczkow.
"Ciekawe kiedy nie wytrzyma i się sama nabije. Ja tak mogę sterczeć godzinami."

- Aaaaa... aaaa... ach... co ty ze mną robisz... twój wąż trze się o biedną norkę...

Wciskam twarz między melony i całuję, liże po mostku.

- Ależ ty mnie eksploatujesz...

-A to tylko pokłady rozkoszy odkrywkowej.

A jakie pazurki ma pani Psorka? Długie, pomalowane?

na fioletowo, długie

na fioletowo, długie
Bardzo seksownie.

- Ach, ta eksploracja odkrywkowa...

Historyczka

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 1867 słów i 10690 znaków.