Materiał znajduje się w poczekalni. Prosimy o łapkę i komentarz.

Cygański podarunek

To moje stare opowiadanie. Wstawiam ponownie na prośbę M

Po raz kolejny wytarłam swoje zimne, spocone dłonie o sukienkę ostatni raz rozglądając się po salonie i kuchni. Wszystko wydawało się być w najlepszym porządku, jednak, nigdy nie mogłam być pewna czy nie przegapiłam jakiegoś drobiazgu. Drobiazgi już nie raz mnie zgubiły. Zegar pokazywał siedemnastą dwadzieścia osiem. Za dwie minuty, jeśli wszystko potoczy się swoim rytmem do domu wejdzie Robert. Podeszłam do drzwi w przedpokoju i przejrzałam w wysokim lustrze. Gęste kasztanowe włosy rozpuściłam tak jak lubił, delikatny makijaż podkreślał oczy i kości policzkowe. Ciemna cera jak u mulatki dodawała mi tajemniczości, zupełnie jakbym była bardziej egzotyczna niż jestem. Cienka letnia sukienka którą dziś założyłam sięgała tuż przed kolana eksponując moje długie nogi i jeszcze bardziej, spore piersi. Poprawiłam je by były bardziej widoczne w dekolcie. Nie miałam na sobie stanika, który by je podtrzymywał, majtek zresztą także nie miałam. To była jedna z jego zasad. W domu nie noszę bielizny. Na ganku rozległy się kroki więc ujęłam klamkę i otworzyłam drzwi czując jak strach ściska mi wnętrzności.
- Cześć kochanie – powiedziałam jak prawie codziennie od siedmiu lat i wspięłam się na palce by pocałować go w policzek – obiad gotowy.
Usiadł, a ja postawiłam przed nim talerz z parującym daniem. Musiałam idealnie obliczyć czas jego przygotowania. Każdy talerz musiał, karafka ze świeżo wyciśniętym sokiem pomarańczowym, sztućce musiały być na swoich miejscach, tak by mógł po nie bez wysiłku sięgnąć. Każde danie musiało mieć swoją temperaturę by nie poparzyć sobie ust. Kiedyś podałam taką zupę i kosztowało mnie to trzy złamane żebra. No, ale  sama na to zasłużyłam swoją niedbałością, nie mogłam go winić. Patrzyłam jak bierze w usta pierwszy, kęs, przełyka i z uśmiechem kiwa głową. Nie pozwalając by ulga odbiła się na mojej twarz odsunęłam krzesło i również usiadłam do stołu. Już dawno nauczyłam się przepychać jedzenie przez kompletnie suche, ściśnięte gardło i robić przy tym zadowoloną minę.  
Realizując swój ustalony, codzienny porządek dnia Robert usiadł na kanapie i włączył wiadomości. Natychmiast postawiłam filiżankę świeżo zaparzonej kawy na stoliczek, który stał tam właśnie w tym celu, a potem uklękłam między jego kolanami. Po ciężkim, pracowitym dniu mój mąż potrzebował odprężenia. Odpięłam pasek i guzik spodni, rozsunęłam rozporek. Penis Roberta w stanie spoczynku nie przedstawiał się zbyt imponująco. Wyjęłam go ze slipek i wzięłam w usta drażniąc językiem i czując jak rośnie powoli, wypełniając gardło, dotykając podniebienia. Kiedyś uwielbiałam to uczucie, podniecało mnie strasznie. Kiedyś drażniłam tych kilku facetów z którymi miałam przyjemność (a czasem nie) aż wariowali zniecierpliwieni nim doprowadziłam ich do wytrysku. Robert z tego wszystkiego mnie wyleczył. Pracowałam teraz szybko na przemian dłonią, ustami i językiem w wytrenowanym od dawna rytmie, który okazał się najskuteczniejszy. Wystarczyło niespełna pięć minut moich zabiegów i pierwsza struga spermy wystrzeliła i po języku spłynęła wprost do gardła, a po niej dwie kolejne, słabsze już stróżki. Połknęłam wszystko jak najszybciej i zaraz zebrałam resztki spermy, które jakimś sposobem umknęły moim ustom. Niezbyt lubiłam ten smak i zapach, choć nie budził we mnie obrzydzenia, jednak myśl, że powinnam przeszkodzić Robertowi w oglądaniu wiadomości tylko po to by poszedł do łazienki napawało mnie strachem. Gdy już kurczący się penis mojego męża był czysty schowałam go w spodnie, ale nie zapinałam guzika ani paska. Lekki brzuszek jaki pojawił się ostatnio mógłby mu przeszkadzać. Usiadłam na kanapie i przytuliłam się do jego boku bezmyślnie gapiąc się w ekran. Odpowiadałam monosylabami, gdy stwierdzał coś dotyczącego polityków, czarnuchów, złodziei i bezmyślnych bab, ale myślami byłam przy następnych czynnościach z listy do wykonania.
                              *
Wszystko szło dobrze do momentu gdy położył się do łóżka. Przez chwilę wiercił się niespokojnie, a ja patrzyłam na to czując jak złe przeczucie ściska mi żołądek. Coś było nie tak.
- Znowu jadłaś w łóżku – rzekł tonem od którego mnie zmroziło.
- Nie … nie jadłam – odpowiedziałam wiedząc, że moje zaprzeczenia nic nie dadzą. Codziennie ścieliłam łóżko tak jak mi pokazał. Od napiętej pościeli musiała się odbić moneta i podskoczyć co najmniej na trzydzieści centymetrów. Nie raz opowiadał, że tak go nauczono w wojsku i inaczej się nie wyśpi. Jednak od tamtej pory, nigdy nie robił tego sam.
- I jeszcze kłamiesz?
Podniósł się powoli z łóżka, a ja stałam jak sparaliżowana. Zupełnie jak sarna wiedząca, że najeżdża samochód, który ją zmiażdży, ale niezdolna do ucieczki. Podszedł do mnie, chwycił za szyję i uniósł mi brodę do góry.  
- Jadłaś w łóżku, a teraz jeszcze mnie oszukujesz? – Cedził słowa przez zaciśnięte zęby, w kącikach warg ukazała mu się piana, oczy miał szalone. Wiedziałam, że jest źle, bardzo źle.
Rzucił mnie na łóżko. Obróciłam się by na kolanach odczołgać się od niego jak najdalej, ale pchnął mnie i przygniótł własnym ciałem. Czułam jak jedną ręką zsuwa spodenki od pidżamy, drugą ciągnie za włosy odchylając do tyłu moją głowę sprawiając, że nie mogę uciekać. Po chwili poczułam jego penis na nagich pośladkach, jak twardy gorący pręt. Jego ręka skierowała go jednak nie do wejścia w cipkę, ale w ciaśniejszy otworek dupki. Poczułam dławiącą falę strachu i zaczęłam się wyrywać. Starałam się za wszelką cenę odsunąć od jego kutasa. Często karał mnie w ten sposób i za każdym razem ból i upokorzenie były nie do zniesienia.
- Nie, proszę – wychrypiałam dziwiąc się brzmieniu własnego głosu, przepełnionego paniką i strachem.
- Należy ci się porządna nauczka suko – szepnął mi wprost do ucha jednocześnie próbując wepchnąć fiuta w mój tyłeczek. Nie udawało mu się to, bo za każdym razem, gdy czułam jak opiera się o dziurkę wykonywałam gwałtowny, niespodziewany ruch. Nasze ciała zmęczone walką ślizgały się spocone. W końcu zniecierpliwiony pociągnął mnie mocno za włosy zapewne wyrywając kilka z nich. Krzyknęłam z bólu, a on wykorzystał okazję i pchnął mocno. Poczułam jak wdziera się we mnie i krzyknęłam jeszcze raz. Wystarczyły dwa mocne ruchy jego bioder by jego fiut wbił się do połowy. Opadłam na łóżko oddychając ciężko. Robert oparł się na wyprostowanych rękach zawisając nade mną jak goryl i raz po raz wbijając w mój tyłeczek, za każdym razem coraz głębiej. Jęczałam przez zaciśnięte zęby, tłumiąc w ten sposób krzyki i starając się przestać myśleć o tym, co się ze mną działo. Chciałam uciec w jakieś bezpieczne miejsce w mym umyśle, ale każde nowe pchnięcie wyrywało mnie z niego.
- Podnieś się na kolana – rozkazał. Widocznie było mu niewygodnie i teraz, gdy przestała go podniecać walka ze mną chciał mnie tylko przelecieć i zaspokoić pożądanie.
Powoli uniosłam się na drżących rękach przybierając znaną wszystkim pozycję na pieska. Dzięki temu mógł głębiej i szybciej we mnie wchodzić, ale mój tyłeczek już się rozciągnął i właściwie mogłabym czerpać z tego coś w rodzaju przyjemności, gdyby nie upokorzenie jakie czułam. Na szczęście nie trwało to długo. Zamknięta w swojej głowie by jak najbardziej odizolować się od świata zewnętrznego ledwie poczułam jak wypręża się i mocniej ściska za pośladki. Zbyt późno zaczęłam jęczeć, szarpać pościel i prężyć ciało. Bałam się, że moje ochy i achy nie brzmiały przez to zbyt przekonująco. Na szczęście nie zauważył mojej wpadki i tylko klepnął mnie w pośladek zadowolony, że dobrze się spisał. Po chwili wyszedł, a ja szybko pobiegam do łazienki, by jak to określał „doprowadzić się do porządku”. Nie znosił śladów spermy na pościeli.  
                         *
- Kup sobie coś fajnego – powiedział mi rano przed wyjściem do pracy. Był w wyśmienitym humorze. Wczorajszy „seks” wprawił go w dobry nastrój. Oczywiście mogło się to szybko zmienić, gdybym zrobiła coś nie tak. Teraz jednak chciał mnie wynagrodzić za dobrą służbę i choć trochę zagłuszyć wyrzuty sumienia, które jednak, gdzieś na dnie jego duszy musiały istnieć.  
- Dzięki – uśmiechnęłam się.
Na zakupy wybrałam się do małego centrum handlowego mającego w swych trzewiach także spożywczak. To, że Robert pozwolił mi kupić coś dla siebie znaczyło tylko, że ma to być jakiś mały drobiazg przy okazji codziennych domowych zakupów. Sukienki, buty, czy biżuterię kupowałam tylko z nim i to zawsze była nagroda. Myślałam właśnie co to może być. Lubiłam książki, ale mój mąż ich nie znosił, pewnie dlatego, że sam nie czytał, zostawało wiec niewiele rzeczy.  Perfumy, jakaś dobra przekąska, płyta z muzyką. Właśnie wtedy usłyszałam kłótnię i zaciekawiona odwróciłam głowę w tamtym kierunku. Przy ladzie niewielkiej kafeterii stała krzykliwie ubrana kobieta i tłumaczyła coś obsługującemu ją mężczyźnie.
- Przysięgam, zwrócę całą sumę za godzinę. Zapomniałam portfela, proszę mi uwierzyć!
- Nie wieżę takim jak ty. Dawaj kasę, albo wzywam policję.
Przyjrzałam się kobiecie, gdy odwróciła twarz i zrozumiałam co miał na myśli mężczyzna mówiąc „was” o kobiecie, ponieważ była cyganką. Piękną cyganką trzeba przyznać, uderzająco podobną do Esmeraldy z Dzwonnika z Notre Dame. Jej włosy również były długie, czarne i pełne loków. Miała tak samo wielkie i ciemne oczy, smukłą sylwetkę, pełne piersi i długie nogi widoczne doskonale pod cieniutką spódnicą.
Przygryzłam wargę wahając się czy odejść. Żal mi było kobiety, ale zła fama cyganów powodowała, że nie chciałam zostać wykorzystana do jakiegoś przekrętu. Już miałam odejść, gdy przypomniałam sobie wczorajszą noc, penis wbijający się boleśnie w moją pupę, jego ręce trzymające mnie brutalnie bym nie mogła uciec. I teraz za to mam sobie coś kupić? Mam wziąć za to parę groszy? Byłabym gorsza od prostytutek, one przynajmniej wiedzą co robią, a ja? Odwróciłam się ponownie i podeszłam do kłócących się ludzi.
- Ile ta Pani jest winna?
- A co Pani do tego?
- Proszę mi powiedzieć.
- Trzydzieści siedem złoty – odpowiedział niepewnie mężczyzna.
„Esmeralda” patrzyła na mnie uważnie, gdy wyjmowałam portfel i odliczałam całą sumę. Jej czarne brwi były zmarszczone, twarz pełna namysłu. Położyłam żądaną sumę na kontuarze i odwróciłam się by odejść.
- Zaczekaj – cyganka podbiegła i szła teraz obok mnie – podaj mi swój adres to odeślę ci kasę.  
Uśmiechnęłam się do niej trochę smutno. Czy brała mnie za aż tak naiwną, że zdradzę swój adres?
- Nie trzeba. To były brudne pieniądze – dodałam niepotrzebnie. Te słowa wyrwały mi się same.
- Taaaak, naprawdę takie były - mruknęła cyganka przyglądając mi się uważnie. Zatrzymała się więc i ja nieświadomie się zatrzymałam. – Potrzeba ci czegoś innego. Może chcesz żebym ci powróżyła?  
Roześmiałam się gorzko.  
- Wiem, jak potoczy się moje życie, nie potrzebne mi wróżby.
Skinęła poważnie głową myśląc o czymś intensywnie, a po chwili jej twarz rozjaśniła się w uśmiechu.
- Wpadnę do ciebie jutro i będę miała prezent.
- Wpadniesz? Przecież nie wiesz gdzie mieszkam.
- Już wiem – odpowiedziała i podała mi mój własny portfel – chciałam wiedzieć z kim mam przyjemność.  
Zabrałam go od niej zszokowana, że nawet nie poczułam kiedy mi go ukradła. Szybko przejrzałam jego zawartość z ulgą stwierdzając, że nic nie zginęło. Gdy podniosłam wzrok cyganka zniknęła w tłumie. Westchnęłam i zabrałam się za zakupy. Mój mąż wróci za kilka godzin i będzie oczekiwał perfekcyjnego obiadu, czystego domu, ładnie ubranej, pachnącej i chętnej żony. Codzienność.
                              *
Tym razem zdenerwowałam go wyglądem łazienki. Właściwie to na mydle znalazł mój długi włos. Na szczęście skończyło się tylko na obitych żebrach co było lepsze od gwałtu i o wiele lepsze od podbitych oczu. Nazajutrz sprzątałam gruntownie cały dom krzywiąc się z bólu od czasu do czasu. Wiedziałam, że dziś po powrocie z pracy sprawdzi wszystko dokładniej niż zwykle. Drgnęłam, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Nikt nie odwiedzał nas pod nieobecność Roberta, listonosz zostawiał wszystko w skrzynce przy drzwiach, kurierem nic nie zamawiałam, więc musiał to być jakiś akwizytor. Mimo to otworzyłam drzwi i aż zamarłam zdziwiona. Na progu stała moja Esmeralda i uśmiechała się do mnie.
- Cześć, mam coś dla ciebie – powiedziała i przeszła obok mnie do salonu.
Oprzytomniałam i podążyłam za nią. Rozglądała się po domu, brwi miała zmarszczone.
- Straszne miejsce. Nie wiem, jak możesz w nim żyć.  
Rozejrzałam się zdziwiona. Wszystko było idealnie ustawione i czyste. Nie miałam pojęcia o co może jej chodzić.  
- Napijesz się herbaty? –Zaproponowałam mimo wszystko. Zawsze to jakaś odmiana w szarej codzienności.
- Dzięki – odparła siadając przy stole i kładąc na blacie małą paczuszkę opakowaną w szary papier.
Odwróciłam się do kuchenki, nastawiłam wodę i sięgnęłam po puszkę z herbatą. W tym momencie odezwały się moje żebra i aż syknęłam z bólu. Zauważyła to i już była przy mnie.  
- Mogę to zobaczyć? - Zapytała podwijając mi bluzeczkę. Chciałam się bronić, ale jej stanowcza postawa i nieodparta chęć, by ktoś się nade mną użalił spowodowała, że pozwoliłam na to. Syknęła i zaklęła w swoim języku, gdy zobaczyła siniaki.
- Bydlak, cholerne zwierzę – mruczała przesuwając szczupłymi palcami po moich żebrach. Muszę przyznać, że miło było usłyszeć, jak ktoś w ten sposób wyraża się o Robercie – nie martw się, mam coś co ci pomoże. Tylko – zawahała się – babcia mówiła, że trzeba to sobie przekazać. Stare gadanie o czarach, więzach, ale nie chcę niczego lekceważyć. Teraz mówiła do siebie, wydawała się niepewna, speszona. Patrzyła na mnie przygryzając dolną wargę.  Ja zupełnie nie rozumiałam o co jej chodzi. – A niech tam, raz kozie śmierć – stwierdziła i pocałowała mnie mocno.
Byłam tak zaskoczona, że przez chwilę stałam jak wmurowana, czując na karku obejmujące mnie ręce i szczuplutkie ciało dziewczyny tulące się do mnie. Jej zwinny, twardy języczek wsunął się w moje usta, wargi mrowiły od dotyku warg kobiety. Czułam na nich delikatną warstewkę pomadki, w płuca wciągałam kwiatowy zapach jakichś perfum, którymi spryskała szyję. Kobieta o kurczę! Odsunęła się ode mnie odrobinę, jej dłoń uniosła się i odgarnęła mi z czoła niesforny pukiel jasnych włosów, pogładziła policzek i szyję. Obie dyszałyśmy, choć pocałunek nie trwał dłużej niż kilka sekund.  
- Chcesz?
- Tak – wychrypiałam. Pocałunek sprawił, że piersi nabrzmiały mi zapomnianym od dawna oczekiwaniem, a w dole brzucha czułam przyjemne pulsowanie.
Cyganka uśmiechnęła się promiennie, w jej czarnych, olbrzymich oczach zabłysły figlarne ogniki, a potem ponownie przysunęła się by mnie pocałować. Tym razem oddałam go jej i nasze języki dotknęły się czubkami badając z ciekawością. Jej dłonie błądziły po moich plecach i poczułam, że ostrożnie podciąga moją bluzkę ku górze. Odsunęłam się od niej na moment i pozwoliłam, by całkowicie ściągnęła ją ze mnie. Czułam żar jej dłoni gdy objęła nimi moje piersi. Wpatrywała się w nie, kciukami pocierając zesztywniała z podniecenia sutki. Ja patrzyłam na jej piękną fascynującą twarz, półotwarte usta.  
- Chodź – pociągnęła mnie w stronę kanapy i stanowczym ruchem pchnęła na nią. Potem uklękła i chwyciwszy gumkę leginsów ściągnęła je z nóg. Serce zabiło mi jeszcze szybciej, gdy moja idealnie gładka cipka ukazała się jej oczom. Czułam się dziwnie zawstydzona, zupełnie inaczej niż wtedy, gdy moje najintymniejsze miejsce widzieli mężczyźni. Cyganka pogładziła zupełnie nagi wzgórek łonowy, a potem delikatnie rozsunęła moje kolana. Patrzyłam jak czarna grzywa jej włosów zniża się pochylając nad moją cipką. Jej loki połaskotały wewnętrzną stronę ud. Jeszcze przez ułamek sekundy czułam jej oddech i miękkie wargi na skórze, a potem jej mokry języczek wsunął się między stulone płatki i przesunął między nimi. Jęknęłam. Niepotrzebna myśl o tym, jak długo nie czułam takich pieszczot w tym miejscu przemknęła mi przez głowę. To było niewiarygodne, nie wierzyłam w to co się działo. Kobieta pieści mnie ustami! Czułam jak języczek prześlizguje się po guziczku łechtaczki, wślizguje w głąb norki. Jej dłonie błądziły po moich udach, biodrach i brzuchu.  W wyobraźni prawie widziałam to wszystko jakby z góry, choć oczy miałam przymknięte. To wstrzymywałam oddech, gdy trafiała w najczulsze miejsca, to znowu dyszałam, gdy wnikała w głąb mnie. Wiedziałam, że długo już tak nie wytrzymam. Koniuszek języczka bez ustanku pieścił odsłoniętą łechtaczkę. Zwijałam się z rozkoszy, słyszałam jak jęczę i mruczę, ale w głowie cały czas przewijała się myśl, że powinnam wstać i odwdzięczyć się mojej kochance. Jednak, gdy otumaniona rozkoszą próbowałam się unieść pchnęła mnie stanowczo z powrotem na kanapę nawet nie przerywając pieszczot. Chwilę później nadszedł orgazm. Wybuchł jak wulkan podrywając w górę moje biodra, zaciskając uda na głowie cyganki, która cały czas pieściła moją cipkę powodując nieznośne, trudne do wytrzymania dreszcze.  
- Boże już zapomniałam jakie to fantastyczne – mruknęłam długą chwilę później, wciąż nie mogąc unieść się z kanapy. Słodkie rozleniwienie, ociężałość, niemyślenie o Robercie, tak dawno tego nie czułam.
- Cieszę się – odpowiedziała „Esmeralda”. Otworzyłam oczy, stała nade mną uśmiechając się szeroko. W ręku trzymała tę samą paczuszkę z którą weszła do domu. – To dla ciebie. Prezent. - Uniosłam się nie dbając już o to, że jestem naga.
- Nie musisz.  
- Muszę! Do zobaczenia – pochyliła się nade mną i lekko pocałowała w usta. Wciąż miała na nich mój zapach.
- Wrócisz jeszcze – zapytałam, a w moim głosie było błaganie.
- Nie będę ci potrzebna – odpowiedziała uśmiechając się tajemniczo i wyszła.
                              
                              2
Szłam przez mroczny las. Była noc, lecz mocno świecący księżyc w pełni, sprawiał, że doskonale widziałam bledszą wstążkę ścieżki, choć poza nią nadal czaiły się cienie. Wiedziałam, że zza krzewów i pni drzew coś przygląda mi się z ciekawością i głodem, jednak na razie byłam bezpieczna. Wiedziałam bowiem, że śnię.
Byłam naga i było to cudowne uczucie. Z nieznaną mi na co dzień gracją prześlizgiwałam się pod gałęziami, które tylko łaskotały moje ramiona i piersi. Bose stopy zapadały się w miękkim mchu, czułam się cudownie podekscytowana. Wiedziałam, że zmierzam do czegoś co odmieni moje życie. Cieszyłam się z tego. Serce w mojej piersi szalało z radosnego oczekiwania.
Odchyliłam na bok kolejną gałąź i moim oczom ukazała się niewielka, kolista polanka. Centralnie na środku w pozycji lotosu siedział mężczyzna. Głowę miał spuszczoną na piersi, długie, splątane, jasne włosy opadały zakrywając jego pochyloną twarz. Był całkowicie nagi. Zerknęłam zaciekawiona w złączenie jego ud, lecz cień skrywał to miejsce przed moimi oczami. Przygryzłam wargi wahając się czy podejść do niego. Wyglądał tak dziwie i niesamowicie, sam pośrodku lasu.  
-  To tylko sen – szepnęłam do siebie i przekroczyłam wyraźną linie oddzielającą las od polany.
Tajemniczy mężczyzna drgnął, gdy tylko moja stopa dotknęła trawy wewnątrz kręgu. Powoli podnosił głowę, a do mnie dotarło, że naga idę do obcego mężczyzny. Zawahałam się na moment, ale czy naprawdę jest coś złego w nagości między kobietą, a mężczyzną? Poza tym, to był tylko sen.
Gdy cienie przestały skrywać jego twarz dostrzegłam, że jest moim ideałem. Mocne rysy, oczy patrzące bystro i intensywnie, ale z wesołymi iskierkami. Usta które na mój widok ułożyły się w uśmiechu zupełnie jakby to na mnie czekał i ucieszył się, że mnie widzi. Wstał nagle jednym płynnym ruchem jak rtęć przelana z jednej pozycji w drugą i już był przy mnie. Jego dłoń pogładziła mój policzek. Był wysoki, atletycznie zbudowany, pełen mięśni grających pod skórą. Najbardziej przypominał mi młodzieńców z greckich rzeźb. Zwłaszcza z szopą długich blond włosów.  
Zachłysnęłam się jego bliskością i zapachem jaki bił od niego, zapachem lasu, deszczu, świeżości. Stał tak blisko, że dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że jego penis dotyka mojego biodra tuż obok wzgórka łonowego. Skóra w tym miejscu aż parzyła. Spojrzałam w dół z zapartym tchem obserwując jak  unosi się powoli, powiększa i twardnieje. Przysunął się jeszcze odrobinę, a jego penis wsunął się między moje uda i naparł na rozdzielone przez niego płatki cipki i łechtaczkę. Westchnęłam,  gdy powoli zaczął poruszać biodrami. Spojrzałam w jego błyszczące księżycem oczy. Uśmiechał się.  
- Kim jesteś – spytałam. Jednocześnie czułam jak jego penis, mokry teraz od naszych soków sprawia mi coraz większą przyjemność. Nie odezwał się jednak. Chwycił mnie tylko za kark tuż za linią włosów i przyciągnął do siebie. Coraz bardziej niepewne nogi zmusiły mnie bym oparła się o niego. Miałam wrażenie, że dotykam ciepłego kamiennego posągu. Jego ciało było twarde i doskonale wyrzeźbione. Przesunęłam dłońmi po mięśniach w dół jego brzucha zachwycając się ich kształtem. Dyszałam z podniecona jak jeszcze nigdy. Napierałam biodrami na jego penisa pragnąc jak najwięcej. Dzikus pochylił głowę i jego usta skubnęły skórę na szyi tuż pod moim uchem, zeszły na kark. Miałam wrażenie, że czyta w moich myślach i robi dokładnie to, co chcę żeby zrobił. Czułam zbliżający się orgazm, ale chciałam trwać tu jak najdłużej. Pieścić się z nim, czuć jego usta i penis, wziąć go w siebie. Jakoś wiedziałam, że orgazm przerwie wspaniały sen.
Tak też się stało. W momencie, gdy targnął moim ciałem tak mocno, że aż zawisłam w ramionach młodzieńca, otworzyłam oczy w mojej sypialni. Tylko instynktowi samozachowawczemu zawdzięczałam to że nie krzyknęłam i nie wykonałam żadnego zbędnego ruchu oprócz naprężenia mięśni. Gdy fale przyjemności skończyły przepływać przez moje ciało i ta fantastyczna niemoc ogarnęła mnie poczułam spływające po policzkach łzy.
Gdyby moje życie potoczyło się inaczej to uczucie, orgazmy, rozleniwienie, błogość, bezpieczeństwo, byłoby jeśli nie codziennością to przynajmniej często doświadczane. To jednak były niebezpieczne myśli. Myśli, które mogły mnie wpędzić w kłopoty. Od dawna już nie marzyłam o odmianie mojego losu, bo zwyczajnie sprawiało mi to ból. Zmusiłam się by przestać wpatrywać się w ciemny sufit i zasnąć.               
                              *
Nigdy nie nastawiałam budzika. Jego dźwięk mógłby wyrwać Roberta ze snu i zepsuć mu humor na resztę dnia. Wiele razy tłumaczył mi jak ważny jest zdrowy sen, czasem robił to bardzo dosadnie. Dlatego, już dawno nauczyłam się budzić o właściwej godzinie. Gdy otworzyłam oczy duża wskazówka wpełzała na dwunastkę. Powoli wyśliznęłam się z łóżka i na palcach wyszłam z sypialni. Najważniejsze było śniadanie więc zaczęłam ustawiać na stole wszystko czego mógłby zażyczyć sobie mój mąż. Dżem (koniecznie brzoskwiniowy) masło, bułeczki, miód, tosty, słodkie rogaliki z francuskiego ciasta. Nastawiłam wodę i wrzuciłam do niej cztery parówki. Wycisnęłam sok z pomarańczy, wyjęłam kilka truskawek. Zerknęłam na zegarek kontrolując czas i pobiegłam do łazienki by przygotować kąpiel. To również był swego czasu drażliwy temat. Raz miałam pęknięte dwa żebra, gdy woda była zbyt gorąca. Dlatego kupiłam sobie elektroniczny termometr i schowałam go za środkami do czyszczenia toalety. Miałam nadzieje, że Robert nigdy tam nie zajrzy. Gdy dolewałam płynu do kąpieli i zamieszałam wodę by ładnie się zapienił usłyszałam jak mój mąż krząta się po sypialni. Dobrze, mieściłam się w czasie.
Rozwiesiłam ręcznik tak, by mógł po niego natychmiast sięgnąć i wypadłam do garderoby. Wyjęłam z pokrowca garnitur oceniając czy nie potrzebuje ponownego prasowania i dobrałam do niego koszulę,  krawat, skarpetki i bokserki. Buty wyczyściłam wczoraj więc nie musiałam marnować na to czasu. Robert właśnie wchodził do wanny, a więc był najwyższy czas zaparzyć kawę i wyjąć parówki i zrobić jajecznice. Już prawie koniec.
Gdy za Robertem zamknęły się drzwi, ze mnie jakby uszło powietrze. Zawsze tak się działo. Dwie godziny gonitwy i napięcia dawało mi się we znaki. Usiadłam przy stole i sięgnęłam po niedopity sok. Wtedy przypomniał mi się prezent od Esmeraldy i przy okazji jej języczek na mojej cipce. Zadrżałam. Boże cóż za fantastyczne wspomnienie. Postanowiłam obejrzeć go teraz, bo wczoraj nie miałam już na to czasu. Przesypałam na bok proszek do prania i odsłoniłam szary pakunek. Wiedziałam, że tu na pewno Robert nie zajrzy. Nie potrafił nawet włączyć pralki. Zaniosłam paczuszkę do kuchni i sięgnęłam po nóż którym mój mąż kroił parówki i rozcięłam sznurek. Po odpakowaniu papieru moim oczom ukazała się zniszczona książeczka. Wyglądała jakby wiele przeszła. Kilka kartek było rozdartych, wiele miało plamy, a w jednym miejscu nawet coś co wyglądało jak krew. Dlaczego cyganka sądziła, że właśnie ona mi się przyda? Otworzyłam pierwszą stronę, sięgnęłam po niedojedzoną bułeczkę z dżemem i zaczęłam czytać.
„A więc pamiętnik. Do tego doszło, że muszę zapisać w nim moje życie? Szkoda, że tak musiało się to skończyć. Pociesza mnie tylko myśl o zemście i o tym, że gdy skończę ostatnią kartkę i umrę moi dręczyciele podzielą mój los. Ale wróćmy do początku….. .’’
Z zapartym tchem czytałam historie szlachcianki zmuszonej wyjść za jakiegoś hrabiego i czułam jakbym była jej późniejszą wersją. Tak jak ja, była naiwna i nie znała życia. Uwierzyła, że przystojny mężczyzna spełni jej marzenia, sprawi że wszystko stanie się możliwe, piękne i pełne. Zbyt późno odkryła kim tak naprawdę jest osoba z która związała swój los.  

„ Dziś po raz pierwszy spróbowałam uciec, ale złapano mnie nim dotarłam do rzeki. Aleksander zawlókł mnie na zamek ciągnąc za koniem na lince. Myślałam, że jak zwykle mnie zbije, ale wtedy nie znałam jeszcze całej jego perfidii. Zawołał swoich przybocznych żołdaków i oddał mnie im na  całą noc. Tego, co ze mną robili nie chcę nawet opisywać, dość powiedzieć, że była to najdłuższa noc mojego życia. Rano nie mogłam się nawet podnieść i słudzy musieli zanieść mnie do moich komnat. Od tamtej pory oprócz bicia często oddawał mnie komuś jako nagrodę za służbę, lub znaczniejszym gościom. Bywało, że stał przyglądając się jak próbuję walczyć, wyrywam się i krzyczę podczas, gdy zrywają ze mnie ubranie i gwałcą. Oczy błyszczały mu przy tym strasznie. Nie napisałam jeszcze o moich szwagierkach i macosze. Wiedziały o wszystkim co się ze mną dzieję i nie reagowały. Przeciwnie wykorzystują każdą sposobność by powiesić mnie za ręce i nagą chłostać. Wydawało się, że sprawia im to przyjemność.”

„Boże – pomyślałam – a myślałam, że to ja mam ciężko” pokręciłam głową z niedowierzaniem. Już nigdy nie będę narzekać na mój los. Dalszą część tej smutnej historii postanowiłam doczytać jutro. Za żadne skarby nie mogłam zaniedbać moich codziennych obowiązków.

Po doprowadzeniu domu do idealnego stanu nadszedł czas na kolejny etap napiętego planu dnia czyli zakupy. Wzięłam klucze do samochodu, torebkę, otworzyłam frontowe drzwi i zamarłam. Po drugiej stronie ulicy stał dzikus z mojego snu.  
                              3

Tak jak we śnie głowę miał spuszczoną i ręce zwieszające się luźno po bokach. Jednak w chwili, gdy pojawiłam się na progu domu, uniósł twarz w moją stronę, uśmiechnął się rozbrajająco i ruszył przez ulicę.  Zamarłam niezdolna do żadnego ruchu oprócz wpatrywania się w idącego mężczyznę.  
„Nie był snem? Jak to możliwe?”
Chwile, gdy stałam sparaliżowana wystarczyły by przeszedł przez ulicę. Ponownie przemknęło mi przez myśl jak fantastycznie się porusza. Kot, lampart, tygrys w jednym. Podszedł do mnie, objął i pocałował mocno.
- Mmm…. – wymruczałam, choć tak naprawdę chciałam zaprotestować. Byliśmy doskonale widoczni na podwyższeniu ganku. Każdy, kto spojrzałby w tę stronę zobaczyłby ciekawą scenę. Myśl, że Robert dowiedziałby się o tym sprawiała, że strach ściskał mi wnętrzności.  
Dzikus, który w ciemnych spodniach i koszuli wyglądał tylko odrobinę mniej dziko wyczuł to i pchnął drzwi, których nie zdążyłam zamknąć. Wpadliśmy do przedsionka, on cały czas obejmował mnie nie pozwalając na żadną obronę i całował nie dając czasu by pozbierać myśli. Jego usta gniotły moje, a gdy rozchyliłam je na momencik, wykorzystał to by wcisnąć swój język między nie. Żarłoczność z jaką to robił zdumiewała. Brakowało mi tchu, czułam jak wargi pieką i mrowią. Niespodziewanie dla samej siebie zaczęłam oddawać pocałunki.
Po chwili poczułam jak jego ręce wsuwają się pod rąbek sukienki i suną po udach. Uzmysłowiłam sobie, że zaaferowana dziennikiem nie założyłam majtek ani stanika, choć, gdy wychodziłam poza dom zwykle to robiłam. Teraz jego dłonie mocno ścisnęły nagie pośladki, rozchyliły je. Jęknęłam i oderwałam się od niego.  
- Kim jesteś i co tu robisz? – Starałam się zadać pytanie stanowczym tonem. Podejrzewałam jednak, że moje drżące dłonie i głos całkowicie psują efekt.
Przechylił głowę w bok jak mały chłopiec i uśmiechnął się do mnie. Dyszałam ciężko po jego pocałunkach i przez zaskoczenie. Nie odpowiedział tylko zaczął rozpinać koszulę. Chwilę później stał przede mną całkowicie nagi, zupełnie jak we śnie. Wyglądał wspaniale. Jego męskość sterczała wysoko, twarda i potężna. Nie mogłam przestać się w nią wpatrywać. Myśl, że mogłabym mieć go w sobie, poczuć jak się wbija, jak trzyma mnie za ramiona, piersi. Zapragnęłam tego całą sobą. Od lat nie kochałam się ot tak zwyczajnie bez udawania i stresu. Chłopak czekał.
- Dobrze – powiedziałam i sięgnęłam by rozpiąć guziki przy sukience.
Gdy tylko wymówiłam to słowo znalazł się przy mnie. Szarpnął za dekolt rozrywając materiał aż pokazały się piersi. Chwycił jedną w dłoń ściskając mocno i znów mnie pocałował.
Tym razem zarzuciłam mu ręce na szyję i świadomie oddałam pocałunek.
Dzikus zrywał ze mnie sukienką nie przestając pieścić. Ja prowadziłam go do sypialni i pragnęłam tylko jednego. Żeby już wreszcie we mnie wszedł. Myślałam o jego kutasie, który co chwilę ocierał się o moje udo czy cipkę nieznośnie przypominając o swoim istnieniu. W dole brzucha czułam napięcie dziwnie przypominające ból.  
Pociągnęłam go na łóżko prosto między moje szeroko rozwarte nogi. Nie tracił czasu. Czuł jak bardzo jestem gotowa na jego przyjęcie więc wbił się, gdy tylko poczuł pod sobą moje ciało. Zachłysnęłam się czując jak duży kawał męskości rozdziela moje ciało, rozpycha na boki. Wbiłam palce w jego plecy jęcząc mu w ucho. To był największy penis jakiego miałam w sobie. Dzikus wycofał się, wbił ponownie i jeszcze raz. Dopiero teraz poczułam, że jest we mnie cały. Opadłam na łóżko rozluźniona i dumna z siebie. Nad sobą widziałam jego twarz, więc uśmiechnęłam się do niego, odgarnęłam niesforny kosmyk jego długich włosów za ucho i poruszyłam lekko biodrami. Oczy mu zabłysły. Zaczął mnie rżnąć z tą swoją dzikością.  
Już wkrótce zaczęłam miarowo wykrzykiwać i jęczeć po każdym pchnięciu jego potężnego fiuta, wbijającego się tak głęboko, że czułam jego jądra obijające się o pośladki. Wypełniał mnie calutką, ocierając dokładnie tam gdzie powinien, bym odlatywała. Cały czas trzymałam go za ramiona lub przesuwałam dłońmi po plecach. Uwielbiałam czuć pod dłońmi grę mięśni, które odpowiadały za to, że jego biodra wbijają penisa. Cały czas patrzyłam na jego twarz. Równie mocno jak jego penis działały jego oczy, a raczej czułość i zachwyt jaki w nich widziałam. Zapomniałam, że można tak na mnie patrzeć. Poczułam zbliżający się orgazm i przez chwilę zdumiało mnie, że to już, tak szybko, ale poddałam się temu wspaniałemu uczuciu, które budziło się powoli w brzuchu i rozchodziło falą dreszczy i ciepła po całym ciele. Wiedziałam, że tym razem się nie obudzę.
Po chwili wiłam się już pod nim jęcząc na cały pusty dom, który nie słyszał takich dźwięków odkąd w nim zamieszkałam. W chwili, gdy orgazm szalał tak mocno, że myślałam iż tego nie wytrzymam poczułam, że unoszę się ze swojego ciała. Zobaczyłam siebie, nagą z rozrzuconymi na bok nogami, które teraz drgały konwulsyjnie. Zobaczyłam smukłe, umięśnione ciało młodzieńca cały czas wbijające się we mnie i swoją twarz pełną ekstazy. Nie wiem czy to ten widok, czy cały czas poruszający się we mnie penis sprawiły, że nowa fala rozkoszy przelała się przez moje ciało.
Gdy doszłam jako tako do siebie, dzikus nadal poruszał się tylko teraz powoli i delikatnie. Westchnęłam i przeciągnęłam się rozkosznie, dając mu znać, że było wspaniale. Uśmiechnął się ponownie i przekręcił na brzuch. Zrozumiałam jego intencję i przybrałam pozycję wypinając pupę w jego stronę. Chwycił za biodra i wprowadził penis w cipkę. Jęknęłam, bo było to tak jakby kochał się ze mną od nowa. Czułam tylko dreszcz podniecenia i perwersji, tyle w tym było prymitywnych wrażeń. Wtuliłam rozpalone czoło w prześcieradło wypinając pupkę jeszcze bardziej i pozwalając robić mu ze mną co tylko zapragnie. I właśnie to robił, tyle że było to, to samo czego pragnęłam i ja. Mocne pewne siebie ruchy jego penisa, stanowcze choć bezpieczne ręce na pośladkach. Czułam, że zbliża się kolejny orgazm.
Nie wiem ile czasu minęło. Ani on, ani ja nie okazywaliśmy zmęczenia czy braku zapału. Ciągle chciałam więcej. To było uczucie nie do opisania. Pragnęłam by mnie pieprzył, bez ustanku, bez przerwy. Wydawało mi się, że jestem brana przez kilku mężczyzn, przysięgłabym, że czuję na sobie kilkanaście dłoni pieszczących różne fragmenty mojego ciała. Czułam ich usta i ciała. Chyba kilka razy odleciałam na chwilę więc pewnie były to przewidzenia. W pewnym momencie ocknęłam się  czując w ustach jego penis. Klęczałam na łóżku, a on stał przede mną. Poczułam nowy dreszcz, gdy uświadomiłam sobie, że pieszczę ustami jego fantastyczną pałę. Jego pot pachniał lasem, mchem i trawą, a ja z ogromną przyjemnością wodziłam językiem po całej długości jego fiuta i obserwowałam emocje malujące się na jego twarzy. Przypadkiem moje spojrzenie zabłądziło na tarczę zegara i zamarłam z jego penisem w buzi. Za dwie godziny wracał Robert. Czy naprawdę kochałam się już pięć godzin?!  
- Musisz już iść – powiedziałam mu z ogromnym żalem wciąż klęcząc przed nim.  
Potrząsnął głową tak mocno, że loki zatańczyły dookoła i przekręcił mnie do siebie tyłem. Pochylił mnie, a jego penis z łatwością wśliznął się w cipkę. Jęknęłam ponownie, czując ogarniającą przyjemność. Chciałam się jej oddać i prawie to zrobiłam, ale jakiś głosik wykrzyknął „Robert” i odsunęłam się od niego. Wstałam i położyłam mu ramiona na piersi
- Jutro, proszę, przyjdź jutro.
Namyślał się przez chwilę, ale uśmiechnął się i skinął głową. Nie śledziłam tego co robił później. Dotarło do mnie, że cała pościel jest pognieciona i przesiąknięta naszymi sokami i potem. W całej sypialni zresztą było czuć jego zapach, pomieszany z zapachem seksu.
Rzuciłam się by zdzierać poszewki z poduszek, wymieniać prześcieradło, otworzyłam na oścież okna, prysnęłam odświeżaczem powietrza. Myśl o obiedzie, która przedarła się do spanikowanego umysłu gdzieś w połowie sprzątania i wywołała panikę. Nie wiem przez ile czasu miotałam się nago po domu nim oprzytomniałam. Wydawało mi się na chwilę postradałam ze strachu zmysły.  
- Uspokój się – szepnęłam do siebie – masz jeszcze czas. Dwie godziny wystarczy by przygotować coś smacznego. Wpadłam do kuchni i wyjęłam makaron, z nim będzie najszybciej. Spaghetti można zrobić błyskawicznie. Do tego jakąś zupkę. Wzięłam się do pracy ciągle naga, bo nie chciałam tracić czasu na ubieranie. I tak będę musiała wziąć prysznic i zrobić makijaż. Co dwie minuty zerkałam na ścienny zegar. Czas płynął jak zwariowany, ale wciąż miałam szansę. Gdy zupa już się gotowała pobiegłam do łazienki by zmyć z siebie zapach lasu i było mi tego naprawdę żal.
Zdążyłam. Wszystko było gotowe na chwilę przed przybyciem Roberta. Idąc do wejściowych drzwi spostrzegłam na podłodze porwaną sukienkę i w ostatniej chwili schowałam ją do brudownika.  
- Witaj w domu kochanie – powiedziałam i pocałowałam go w policzek – obiad już czeka.
Z prawdziwym strachem patrzyłam jak bierze do ust pierwszy kęs. Gdy nie skrzywił warg tylko skinął głową odprężyłam się jak zawsze niezauważalnie. Jedliśmy. Jednym uchem słuchałam jak opowiada o dzisiejszym dniu potakując i dopytując o szczegóły, gdy tego chciał i cały czas myślałam, czy niczego nie pominęłam. Czy nie zostało coś, jakiś głupi drobiażdżek, który mnie pogrąży. W myślach raz po raz przelatywałam listę rzeczy do zrobienia. Wydawało się, że zrobiłam wszystko.
Po obiedzie jak zwykle uklękłam przed moim mężem i rozpięłam guzik i pasek spodni. Penis, którego po chwili wzięłam w usta pozwalając mu w nich urosnąć był tak bardzo inny od tego, którego miałam zaledwie dwie godziny temu. Jego kształt, zapach, smak, ten nawet, gdy urósł wydawał się jakiś „stary”. Mimo to zabrałam się do pracy wykonując swoje ruchy automatycznie, czując jak Robert przełącza nade mną pilotem kanały, szukając czegoś ciekawego i co jakiś czas wzdycha, gdy trąciłam jakiś wrażliwy punkt. Po chwili sperma zalała mi usta. Zmusiłam się do przełknięcia i wstałam by przytulić się do boku mojego „ukochanego”.
Wieczorem znów naszła go ochota by mnie sponiewierać. Widziałam to w sposobie jaki na mnie spojrzał, gdy weszłam do sypialni ubrana tylko w białą koronkową koszulkę. Tę koszulkę kupił mi na gwiazdkę i była całkiem fajna. Jeden z niewielu prezentów, które mu się udały. Nawet pomimo tego, że była przezroczysta i ledwie zakrywała mi tyłek. Kiedyś w przypływie dobrego humoru powiedział, że wyglądam w nim jak niewinna uczennica. Prawdziwy komplement dla kobiety, która skończyła trzydziestkę.  
Niby przypadkiem przesunął ręką po nocnej szafce, przyjrzał się jej i zmarszczył brwi.
- Co to jest? – Spytał i pokazał mi dłoń. Nic na niej nie było – co ty robiłaś przez cały dzień? Znów oglądałaś te głupie seriale?
„ Uprawiałam prawdziwy, dziki, namiętny seks kretynie” – pomyślałam, ale oczywiście nie odważyłam się tego powiedzieć.
- Wybacz mężu, to się nie powtórzy – powiedziałam i uniosłam koszulkę pokazując mu cipkę – mam nadzieję, że jest tu coś, żeby cię udobruchać. - Wspięłam się na łóżko i uklękałam. Koszulka podjechała na biodra odsłaniając tyłeczek – to wszystko twoje. Korzystaj ile chcesz.
Wahał się widziałam to wyraźnie. Chciał mnie sprać, albo zgwałcić. Miałam nadzieję, że wybiłam mu z garści wszystkie argumenty. Klęczałam z cipką wypiętą w jego stronę, rozchylonymi udami i czekałam na decyzję. Uklęknął za mną i przesunął dłonią po pośladkach.
- Tym razem ci wybaczę, ale to będzie ostatni raz – oznajmił pobłażliwym tonem i chwilę później poczułam jak wbija we mnie swojego kutasa.  
Przygryzłam wargę. Po tym co dziś przeszła moja cipka, była troszkę obolała. Jęknęłam i zaczęłam kręcić biodrami tak jak lubił. Z pościeli doleciał mnie zapach mojego kochanka. Dziwne, bo wymieniłam całą pościel. Nagle poczułam mocny, zbyt mocny klaps w pośladek, a po nim drugi i trzeci. Starałam się udawać, że mi się to podoba, by nie wywołać niczego gorszego, ale w myślach cichy głosik mówił.
„Rób sobie co chcesz. Dziś twoja żona rżnęła się z innym facetem i miała więcej orgazmów niż z tobą przez całe życie, a ty o niczym nie wiesz. Nadal myślisz, że jestem posłuszną cichą trusią”. W tych myślach usłyszałam nienawiść do niego i aż się zdziwiłam, że tak potrafię.
Robert wbijał się coraz szybciej. Ja odgrywałam swój teatrzyk i cały czas wspominałam dzisiejszy dzień. Gdyby wytrzymał jeszcze trochę mogłabym nawet mieć orgazm.
                              *
Nazajutrz zaraz po wyjściu Roberta do pracy pojechałam na szybkie zakupy. W markecie wrzucałam do koszyka co popadnie cały czas myśląc, że dzikus może już czekać przed domem. Stałam w kolejce do kasy wśród mnóstwa ludzi i poganiałam ich w myślach. Całe ciało miałam napięte, piersi i cipka nabrzmiały oczekiwaniem. Wie ktoś jakie to uczucie wiedzieć, że gdy wróci do domu czeka na niego taki seks? Wiedzieć, że jeszcze chwila, a twoja cipka będzie wypełniona wspaniałym kawałkiem mężczyzny, który pachnie lasem?
- Proszę, proszę, proszę – nuciłam niesłyszalnie pod nosem.  
Gdy pakowałam zakupy do samochodu wrzucając wszystko byle jak, podeszła do mnie stara kobieta. Starałam się ją grzecznie wyminąć, ale zagrodziła mi drogę.
- Proszę mi nie przeszkadzać, spieszę się – rzuciłam niecierpliwie
- Spieszysz się. Do niego, tak?
Zamarłam i dokładniej przyjrzałam staruszce.  Sięgałam mi niewiele wyżej niż piersi i wydawała się zasuszona jak śliwka. Dostrzegłam też, że jest cyganką. Przypomniały mi się słowa Esmeraldy.
„Moja babcia mówiła, że trzeba to sobie przekazać”.
- Jest Pani babką osoby, która mi To dała?
- Pamiętnik. Tak, jestem. Kiedy moja wnuczka wypytywała o niego nie miałam pojęcia, że chce go komuś oddać inaczej bym ją powstrzymała.
- Powstrzymała? Dlaczego. Czy Pani wie, czym on dla mnie jest? Dzięki niemu pierwszy raz od lat wiem, co to znaczy żyć!
- Dziecko, to nie jest dobra rzecz. Dziewczyna, która go zrobiła była młoda i głupia. Nie wiedziała co robi. Pragnęła zemsty, a to sprowadza na ten świat tylko zło. Oddaj go i żyj tak jak żyłaś.
- Tak jak żyłam – parsknęłam drwiąco, ale w oczach miałam łzy – wiesz jakie to życie? Możesz sobie wyobrazić?
- Lepsze od tego co może cię spotkać.
- Może, ale nie musi prawda?
- Tak, nie musi. Wiedz jednak jak do tego doszło. Moja babka dostała ten dziennik i znała jego historię. Ta dziewczyna, która go napisała, przelewała w niego swoje życie i chęć zemsty. Z każdą stroną sączyła w niego obie te rzeczy dzięki magii, której nikt nie powinien jej uczyć! Z każdym ciosem, z każdą zniewagą jakiej doznała słabła i przelewała to w kartki. Miał być ratunkiem dla kobiet, które tego potrzebują i jest nim. Naprawdę jest. Ale zawsze trzeba płacić cenę. Nigdy nie wiadomo jaką. Chcesz ją płacić.
Pomyślałam Robercie i pomyślałam o dzikusie.  
- Chce, żebyś wiedziała, że chcę! A teraz odsuń się, bo troszkę mi się spieszy.
Zobaczyłam go, gdy tylko zajechałam pod dom. Czekał jak poprzednio na chodniku. Przywołałam go do siebie i otworzyłam drzwi. Już po drodze ściągnęłam z siebie sukienkę. On, gdy wszedł do  sypialni również pozbył się swoich ubrań. Chciał do mnie podejść, ale powstrzymałam go ręką i pierwsza uklękłam przed nim. Uśmiechnął się, a ja ujęłam jego pałę w dłoń czując jak bardzo jest twarda i jak gorąca. Pobawiłam się nią przez chwilę dłonią sycąc wzrok, a potem wzięłam do ust.  
Przyrzekłam sobie, że tym razem lepiej będę kontrolować czas, ale znów mnie zwiódł. Obwiniałam o to dzikusa na równi z sobą, bo pokazał mi zupełnie nowe rzeczy, a ja łaknęłam ich jak umierający z pragnienia wody. Ujeżdżałam go i byłam ujeżdżana. Pozycje i meble zmieniały się co chwila jak w kalejdoskopie. Orgazmy następowały jeden po drugim. Czułam, że mogłabym się w tym zatracić. A potem znowu pęd i strach, że nie zdążę. I znowu nudne i uciążliwe codzienne obowiązki. Wściekałam się na nie i zaczynałam nienawidzić ich i Roberta za to, że przez to wszystko tracę czas na bycie z nim.
Mijał dzień za dniem, a ja żyłam tylko odwiedzinami dzikusa. Pragnęłam ich i gdy tylko Robert odjechał otwierałam drzwi i wpuszczałam go do domu. Potem szybko zrzucałam ciuchy i zaczynaliśmy. Nigdy nic nie mówił, jedynie uśmiechem dawał mi znać co myśli. Czasem pieprzył mnie jak dziki. Innym razem był łagodny i czuły. Czasem długi czas po prostu pieścił lub masował. Gdy Robert wyładował swoje niepowodzenia, całował posiniaczone miejsca.  

Aż pewnego dnia mój mąż został w domu i zrozumiałam, że jest sobota. Oklapłam całkowicie tracąc ochotę na wszystko. Nie będzie dziś seksu, ani dzikusa, za to cały dzień będzie Robert. Niby przypadkiem podeszłam do okna wychodzącego na ulice i odchyliłam firankę. Stał tam, gdzie zawsze i patrzył na dom. Wydawało mi się, że z nadzieją. Na jego widok poczułam jak moje nogi miękną, a całe ciało wyrywa się by znów poczuć jego objęcia i jego męskość we sobie. Z żalem opuściłam firankę i poszłam w głąb domu mając szczery zamiar zrobić dziś jak najwięcej, by potem w tygodniu mieć więcej czasu dla nas. Mimo to nie mogłam się powstrzymać by co jakiś czas nie podchodzić do okna i nie patrzeć na niego. Kilka razy miałam ochotę wyjść z domu i zaciągnąć go w jakieś krzaki by chociaż na chwilę zakosztować zapomnienia. Powstrzymywałam się przed tym świadoma jak wiele rzeczy może mnie wydać. Bałam się też, że gdy już zacznę nie będę potrafiła przestać.
To była najdłuższa sobota w moim życiu. W nocy nie mogłam spać, przewracałam się z boku na bok, słuchałam chrapania Roberta i zastanawiałam się czy on wciąż tam jest. W końcu dobrze po północy wyśliznęłam się z łóżka i podeszłam do okna. Stał tam gdzie zawsze. Inni ludzie chyba go nie widzieli lub zwyczajnie ignorowali biorąc za dziwaka.
Wsunęłam rękę pod koszulkę i zaczęłam pieścić łechtaczkę, ale to nie było to. Cichutko otworzyłam drzwi i wyśliznęłam się w ciepłą noc. Na mój widok uśmiechnął się jak zwykle i ruszył przez ulicę. Położyłam palec na ustach nakazując ciszę i zaprowadziłam do garażu. Był to oddzielny budynek i nasze głosy nie powinny obudzić śpiącego Roberta.
- Musimy to zrobić szybko, nie mam dziś dla ciebie wiele czasu – powiedziałam i oparłam się o maskę samochodu. Chwilę później zachlipałam z ulgi gdy jego penis wniknął w cipkę.  Chwyciłam się mocno rantu na masce i szerzej rozstawiłam nogi. Pragnęłam dziś mocnego rżnięcia, takiego które zmęczy mnie tak bym zasnęła. Nim znów wzięłam się w garść minęła trzecia w nocy. Pożegnałam się z dzikusem, cicho zakradłam do łazienki by zmyć z siebie brud garażu i na powrót wśliznęłam do łóżka. Z westchnieniem ulgi ułożyłam na mojej części wciąż mając wrażenie, że czuję w sobie jego penis i usta na szyi. Wiedziałam, że teraz zasnę szybko.
W niedziele ledwo udało mi się otworzyć oczy. Byłam potwornie zmęczona, ale nie żałowałam wczorajszej decyzji. Wiedziałam, że dziś znów to zrobię.
Robert nadal spał. W niedzielne poranki pozwalał sobie spać do dziewiątej twierdząc, że po całym tygodniu ciężkiej pracy należy mu się odrobina relaksu. Dzięki temu i ja nie musiałam wstawać o piątej rano tylko o siódmej. Zabrałam się za przygotowanie śniadania i wszystkich innych niedzielnych czynności. Zanim jednak to zrobiłam oczywiście wyjrzałam przez okno. Był tam jak zwykle. Uśmiechnęłam się uspokojona. Będzie tam zawsze.
Podśpiewywałam pod nosem, gdy mój mąż wszedł do kuchni i usiadł przy stole. Podałam mu talerz z jajecznicą i wróciłam po filiżankę z kawą. W tym samym czasie Robert sięgał po tost. Nasze dłonie zderzyły się i gorąca kawa wyprysnęła na obrus, talerz z jajecznicą i jego spodnie.
Zamarłam nie wiedząc co zrobić. Coś szeptało „Będzie źle, będzie źle”.
- Widzisz, jaka jesteś niezdarna – powiedział to spokojnym, zimnym głosem. Już wolałam, gdy się wściekał. -  Powiedz teraz jak mam to jeść ? - Podniósł w górę talerz z jajecznicą.
- Zaraz zrobię ci drugą.  
- Mam marnować jedzenie?
Nabrał pełną garść jajek i rozsmarował mi na twarzy starając się jak najwięcej wepchnąć w usta.  
- A może chcesz tost – zapytał łagodnym, choć nadal zimnym głosem i chwyciwszy za szyję zaczął mi go wpychać. Starałam się mieć zamknięte usta, ale jego siła była zbyt wielka. Trzymał mocno wciskając do ust kolejne porcje tak pieczołowicie przygotowywanych potraw. Dżem skleił mi dziurki w nosie, papka z tostów i jajek blokowała gardło. Czułam, że za chwilę się uduszę. Robert tymczasem obrócił mnie tyłem nie bacząc na to, że właśnie umieram i zerwał ze mnie szlafrok. Próbowałam wydłubać z gardła ohydną papkę by złapać choć trochę powietrza. Mój oprawca właśnie wbijał się w cipkę mocno i boleśnie.  
- I co teraz – chwycił mnie za włosy tuż przy skórze i uderzył czołem o stół. Tłukł mną i na przemian wbijał swojego kutasa. Wyplułam wreszcie zmiętolony kłąb pokarmu i zaczerpnęłam powietrza. Bałam się, że tym razem mnie zabije. Ogarnęła go jakaś furia. Głowa pękała mi z bólu i mroczki zaczęły migać przed oczami.  
- Pomóż mi! – krzyknęłam.
Minęło kilka sekund nim dom zadrżał od uderzenia drzwi odbijających się od ściany, prawie wyrwanych z zawiasów. Spojrzeliśmy oboje w tamtą stronę. W progu stał on i już nie wyglądał przyjaźnie. Znikł jego uśmiech i chłopięcy czar, a oczy błyszczały teraz nie zadowoleniem tylko wściekłością. Pięści miał zaciśnięte. Ruszył w naszą stronę.
                              4
Dziwnego mężczyznę zauważyłam, gdy tylko wszedł do restauracji. Właściwie to nie było w nim nic takiego co można by od razu wskazać i powiedzieć. „ O zobacz, ale dziwak”. A jednak całość sprawiała dziwne i cokolwiek odpychające wrażenie. Obsłużyłam klienta, wzięłam nowe menu i podeszłam do jego stolika. Jakoś wewnętrznie nie miałam na to ochoty, ale praca polega często na tym, że robimy rzeczy, których nie chcemy.
- Witam, oto menu, proszę coś wybrać, a ja za chwilę do Pana podejdę – wyklepałam wyuczoną formułkę.
- Usiądź Lil – jego głos był chrapliwy, ale bardzo zmysłowy, kusicielski.
Nie wiedząc dlaczego wykonałam jego polecenie, choć mogła mi za to grozić bura od szefa, albo nawet wyrzucenie z pracy. Nie miałam pojęcia skąd zna moje imię, a właściwie skrót dawno temu używany przez przyjaciół. Obcy mężczyzna wyciągną pozłacaną, a może i złotą papierośnicę, wyjął z niej jednego papierosa i zapalił. Wykorzystałam ten czas by dokładnie go sobie obejrzeć. Nie wyróżniał się niczym szczególnym, wartym zapamiętania. Ciemne włosy i oczy, ostre rysy. Ani przystojny, ani brzydki, ot taki facet po czterdziestce. Zdumiały mnie tylko jego dłonie o bardzo długich palcach i twardych, ostrych paznokciach.
- Reprezentuję dużą firmę i w jej imieniu chciałbym zaproponować ci pracę – powiedział wpatrując się we mnie intensywnie. Dym, który wydmuchiwał miał niespotykanie ciemną, prawie czarną barwę i dziwnie pachniał.  
- Jaka to miałaby być praca? Nie wiem czy Pan wie, ale nie mam doświadczenia w żadnej dziedzinie. „Chyba żeby wziąć pod uwagę bycie perfekcyjnie wytresowaną niewolnicą” – dokończyłam już w myślach. Nieznajomy skrzywił kącik ust w uśmiechu.  
- Masz to czego potrzebujemy i jesteśmy pewni, że dasz sobie znakomicie radę. Pozwól, że przedstawię ci ofertę – sięgnął za połę marynarki i wyjął trzy przedmioty. Położył je na stole jeden obok drugiego w równym rzędzie i wskazał długim palcem na pierwszy z nich, klucze. – To są klucze do twojego własnego domu i mówiąc własnego to właśnie mam na myśli. Dostaniesz akt własności, wszystko całkowicie legalnie. Dom jest za miastem na niewielkim wzgórzu, posiada basen, saunę i siłownię. Jest w pełni umeblowany. Drugie klucze są od twojego samochodu. To – wskazał na cieniutki prostokąt czarnego jak noc plastiku. Trzecie –to karta, którą możesz płacić w każdym sklepie na świecie i kupisz za nią wszystko. To jaka jest twoja decyzja?
„Jaka jest twoja decyzja”. Też coś! Sprawa śmierdziała. Nie trzeba być geniuszem, żeby wiedzieć, że gdy ktoś oferuje ci takie warunki będzie chciał w zamian czegoś nielegalnego.
- Mam być dziwką – zapytałam, bo tylko to przyszło mi do głowy i pomyślałam „ czemu by nie”, a potem się zawstydziłam.
- Nie Lil. Być może będziesz musiała uprawiać seks w ramach zlecenia, ale nie zawsze będzie to wymogiem.
- Nie zgadzam się – powiedziałam, choć wizja siebie samej w domu ukrytym przed światem kusiła bardzo. Nieznajomy nawet nie drgnął, nie sięgnął po trzy przedmioty na stole. Wypuścił tylko kółko czarnego dymu. Ja również nie wstawałam.
- Dołożę coś do mojej oferty. Dwie bardzo ważne rzeczy. Pierwsza to niezależność. Nie skrzywdzi cię już żaden mężczyzna, przeciwnie to ty będziesz miała nad nimi władzę, ty będziesz ich wykorzystywać. Zemścisz się. Po drugie, nikomu nie powiem co stało się w twoim domu prawie rok temu.
Zamarłam w jednej chwili przypomniawszy sobie tamtą chwilę. Idącego ku nam dzikusa z którego furia wydawała się parować czarnymi strumieniami. Penis Roberta wyślizgujący się ze mnie, gdy odsuwał się byle dalej. Mój krzyk … . Otrząsnęłam się ze wspomnień.
- Co musiałabym robić?
- Od czasu do czasu wykonasz jakieś zlecenie dla nas. Nie przychodzisz do żadnego biura, po prostu dostajesz wytyczne i postępujesz według nich. Proste. Tu jest adres twojego nowego domu. – Położył kartkę na stole i odszedł jakby wiedział, że się zgodziłam.
Z przyzwoitości przepracowałam ten dzień do końca. Jednak marny był ze mnie pracownik. Chciałam już pojechać pod adres wypisany na kartce i przekonać się jak wygląda „mój” dom. By nie upijać się nadzieją wmawiałam sobie, że to nie może być prawda, nikt nie daje tyle za zwykłą pracę. Mimo to jakoś wiedziałam, że tajemniczy mężczyzna mówił poważnie. Wiedziałam też, że jest w tym jakiś haczyk chociaż na razie go nie widziałam. Mimo to już otwierałam usta by go połknąć.  
Wzięłam taksówkę i już wkrótce byłam pod wskazanym adresem. Stałam i przecierałam oczy ze zdumienia raz po raz porównując numer na mosiężnej tabliczce z tym na kartce. Nie mogło być mowy o pomyłce, a jednak… .
Dom stał na niewielkim wzgórzu, wśród drzew. Nie wydawał się durzy i przez to sprawiał wrażenie przytulnego, jednak gdzieś musiały mieścić się te siłownie i sauny. Wyjęłam kluczyk i wsunęłam w zamek furtki. Pasował idealnie. Najpierw obeszłam dom dookoła dziwiąc się jak pięknie wszystko wygląda. Niewielki basen miał kształt litery S. Kilka leżaków i parasol nad brzegiem zachęcały by spędzić dzień na lenistwie. Piękne kwiaty i krzewy napełniały otoczenie upajającym zapachem i zapewniały pełnię prywatności. W środku wszystko wyglądało jeszcze lepiej i aż tchnęło nowością. Kuchnia w chromie i wiśniowym drewnie. Kominek, stół na sześć krzeseł, sypialnia z wielkim łożem. Samochód w garażu był ślicznym czerwonym cudeńkiem. Drżały mi ręce, gdy dotykałam wszystkiego chodząc od pokoju do pokoju. W środku rosło mi cudowne uczucie euforii. Wiedziałam już, że zrobię wszystko by zatrzymać to co dostałam. Absolutnie wszystko.
Nazajutrz postanowiłam sprawdzić ostatni z prezentów. Obejrzałam kawałek idealnie czarnego plastiku, bez żadnych cyfr czy nazwy banku. Szczerze wątpiłam czy ktokolwiek przy zdrowych zmysłach przyjmie to jako zapłatę. Dom i samochód były jednak bardzo namacalne więc i karta mogła być prawdziwa.  Wybrałam luksusowy sklep z najnowszą kolekcją ubrań i ruszyłam na łowy. Po dwóch godzinach podeszłam do kasy niosąc kilka sukienek, bluzek i spodni. Podając kartę drżały mi dłonie. A co jeśli zostanę oskarżona o oszustwo, albo wyrzucona ze sklepu?
Tymczasem ekspedientka przyjęła plastik i bez śladu zdziwienia włożyła do czytnika. Chwilę później było po wszystkim. Resztę dnia spędziłam jak w amoku kupując wszystko na co kiedykolwiek miałam ochotę. Ubrania, książki, płyty, bibeloty, dzieła sztuki. Nie straciłam na szczęście głowy i kupiłam też coś do jedzenia na wieczór, a do tego kilka butelek wina. Wiedziałam, że gdy tylko zapadnie zmrok rozpalę w kominku i usiądę w głębokim fotelu naprzeciw niego, pijąc wino i czytając. Aż przeszedł mnie dreszcz radości, gdy o tym myślałam.
                              *
Leżałam właśnie nad basenem korzystając ze słonecznego dnia, gdy nagle jakiś cień mignął mi pod powiekami. Otworzyłam oczy i cień przemienił się w mężczyznę stojącego nade mną. Zmrużyłam oczy i okazało się że jest nim mężczyzna z restauracji.  
- Widzę, że rozgościłaś się już. Podoba ci się tu?
- Tak – odparłam i zdałam sobie sprawę, że jestem naga. Było naprawdę gorąco, a mając dom w którym nikt mnie nie zobaczy korzystałam z tego w pełni. Po co mam mieć te głupie paski od majtek, czy stanika. Poczułam się skrępowana, ale starałam się z tym nie zdradzać. Powoli i z jak największą gracją wstałam z leżaka, podniosłam porzucony szlafrok i narzuciłam na ramiona. Starałam się przy tym nie pokazać za wiele, ale mogłam się nie trudzić. W oczach mężczyzny nie było ani grama pożądania, czy uznania dla mego ciała.  
„Gej” – pomyślałam w pierwszej chwili. A jednak nie było w nim nic co mogłoby to sugerować. Myślę, że go po prostu nie interesowałam.  
- Cieszę się – odparł obojętnym głosem. – Mamy dla ciebie pierwsze zlecenie. Zadrżałam i nagle upalny dzień zrobił się zimny i nieprzyjemny. Westchnęłam w duchu. Kiedyś musiało to nastąpić, za wszystko trzeba w końcu płacić. – Jutro dokładnie o godzinie jedenastej trzydzieści siedem główną alejką parku Borgii przechodził będzie pewien mężczyzna. Poznasz go po niebieskiej koszulce i intensywnie zielonych oczach. Musisz go uwieść, zabrać do tego domu, a potem uprawiać z nim seks. Tu mamy specjalne warunki. Ma to być seks pełen perwersji i wyuzdania. Masz zrobić z nim takie rzeczy o których, nigdy nawet nie pomyślałaś. Zrozumiałaś wszystko?
- Tak, oczywiście.
- Dobrze – rozejrzał się ostatni raz, skinął głową i wyszedł.
A więc pierwsze zlecenie. Muszę przyznać, że miałam tremę. Nie mogli mi na początek dać czegoś łatwiejszego? No nic, trzeba się przygotować. Weszłam do domu i przejrzałam kupowaną od dwóch tygodni garderobę. Trochę się tego zebrało, półki i wieszaki w większości były już zapełnione. Przerzucałam kolejne ciuchy z miejsca na miejsce. To musiało być coś seksownego, ale w ten dyskretny, nienachalny sposób. Hmm, trudne. Wreszcie wybrałam białą koszulę i czarną ołówkową spódnicę, do tego oczywiście szpileczki by moje łydki wyglądały na smuklejsze i jeszcze pończochy. Niewinnie i uwodzicielsko, bo w takiej koszuli zawsze można odpiąć o jeden guzik więcej. Mogło mi się udać! Nie! Nie mogę myśleć w ten sposób. Uda mi się! Nie chcę stracić tego co właśnie zyskałam!
Rano wstałam już o szóstej i zabrałam za przygotowania. Kąpiel, makijaż, perfumy i największy z moich atutów, (no może poza piersiami) włosy. Sprawiłam, że stworzyły prawdziwą burzę wokół głowy. Przejrzałam się w lustrze. Super, wyglądałam jak seksowna nauczycielka. Brakowało tylko okularów. Wsiadłam do mojego autka i godzinę przed czasem ruszyłam na miejsce zadania.  Przeszłam się alejkami dokładnie zapoznając z okolicą, wszystko chciałam mieć pod kontrolą. Wróciłam do samochodu i wyjęłam młotek i niewielki gwóźdź. Przez chwilę mozoliłam się by wbić go w oponę, cały czas odskakiwał od gumy. Potem przeżyłam chwilę paniki, bo wcale nie chciało schodzić powietrze. Poruszałam gwóźdź kluczykiem i wreszcie się udało. Niestety nie miałam najważniejszego, czyli planu jak zaciągnąć chłopaka do mojego łóżka. Pomyślałam o tym jak absurdalnie brzmi to zdanie i omal nie parsknęłam śmiechem. Kobieta miałaby mieć problem z namówieniem faceta na seks? Gorzej z tą perwersją. Nie miałam bladego pojęcia co jest teraz uznawane za perwersyjne. W końcu postanowiłam, że zdam się na instynkt i pozbędę całej mojej moralności. Usiadłam na ławce, gdzieś w połowie alejki i czekałam. Telefon komórkowy trzymałam w dłoni i co chwilę zerkałam kontrolując godzinę.
Dokładnie o jedenastej trzydzieści pojawił się mój cel. Nie musiałam się upewniać dwa razy czy to na pewno on. Czując prawdziwą burzę w żołądku podniosłam się z ławki i na sztywnych, niechcących się uginać nogach ruszyłam naprzeciw niemu.
- Przepraszam  - zatrzymałam go – mógłby mi Pan pomóc.  
Zatrzymał się i uśmiechnął, a mi naprawdę załopotało serce. Kurczę ten uśmiech mógł rozłożyć na łopatki każdą kobietę. No i te oczy! Jak świeże listki na wiosnę. Mimo to starałam się zrobić zmartwioną minę.
- Oczywiście, proszę tylko powiedzieć co się stało.
- Chyba złapałam gumę, a naprawdę nie umiem zmienić koła.  
Zaprowadziłam chłopaka do mojego autka i pokazałam w czym rzecz. Na szczęście nie zapytał dlaczego mając taką bryczkę nie zadzwoniłam po prostu po pomoc drogową, tylko szukałam pomocy w parku. Fachowo zabrał się do pracy. Starałam się cały czas kręcić przy nim niby to pomagając, a tak naprawdę nienachalnie prezentując swoje wdzięki. Sama też zaczynałam być pod jego chłopięcym urokiem. Był taki roześmiany, pełen życia i radości. Wszystko to aż od niego biło. Na szczęście Robert dał mi dobre antidotum na męski urok.
- Dziękuję, uratował mnie Pan.
- Adam, nie żaden Pan.
- W takim razie ty musisz mi mówić Lil. - Podaliśmy sobie dłonie i gdy się zetknęły przeszedł mnie dreszcz prawdziwego pożądania. Minął rok odkąd ostatni raz uprawiałam seks, ale wtedy… . - Dasz się zaprosić  na filiżankę kawy? W ramach podziękowania.
- Niestety muszę już iść, mam jeszcze wiele do zrobienia.
- Proszę, tylko na chwilkę. Jestem nowa w tym mieście – kłamałam jak z nut przerażona, że mógłby odejść – nikogo nie znam i tak mi tu dziwnie.  
Trafiłam w dobrą nutę, widziałam że się waha, ale jego wrodzona dobroć i życzliwość zwyciężyła. Ramię w ramię ruszyliśmy chodnikiem szukając dobrej kafejki. Trajkotałam jak nakręcona katarynka i zasypywałam pytaniami nie pozwalając by choć na chwilę oderwał się myślami od mojej osoby. Siedzieliśmy przy jednym stoliku i rozmawialiśmy chyba z godzinę, a ja ani na moment nie spuściłam go z uwięzi moich oczu. Opowiadałam mu o moim domu sugerując, że dostałam go w spadku po zmarłej ciotce, plotłam o wyimaginowanych marzeniach i troskach.  Wreszcie czując, że nadszedł właściwy moment zaproponowałam by pojechał ze mną i obejrzał mój domek. Chyba zapomniał o całym świecie, bo zgodził się natychmiast. Pojechaliśmy moim samochodem. Już wsiadając podciągnęłam ołówkową spódnicę ciut wyżej niż nakazywała przyzwoitość. Jeszcze odrobina i widać by było majteczki. Zresztą może i coś było widać, bo złowiłam kilka jego ukradkowych spojrzeń omiatających moje nogi i dekolt.  
Już w drodze do domu postanowiłam, że nie ma co dalej bawić się w półśrodki. Poprowadziłam go prosto do sypialni niby pokazując wystrój domu, ale gdy tylko znalazłam się w pomieszczeniu z wielkim łożem, zarzuciłam mu ręce na szyję i pocałowałam przyklejając do niego całym ciałem. Czułam jak zesztywniał. Jego ręce chwyciły mnie za biodra ale chciały odepchnąć nie przytulić. Nie pozwoliłam na to. Ocierałam się o niego jak kotka tak by czuł moje piersi. Jedną ręką nerwowo  gmerałam przy jego rozporku czując twardy pręt jego penisa pod materiałem spodni. Wiedziałam, że gdy tylko ujmę go w dłoń złamię ten jego głupi opór. Wreszcie udało mi się chwycić jego twardą, gorącą pałę i poruszyć nią kilka razy w górę i w dół. Sapnął mi do ucha i  końcu objął. Przez chwilę pozwalałam mu się całować, ale w uszach brzmiał mi nakaz mojego szefa. To miał być perwersyjny, ostry seks. Wyswobodziłam się i podciągając wąską spódnicę aż na biodra uklękłam przed nim. Jego penis był bardzo duży i gdy objęłam go ustami poczułam jego zniewalający zapach i smak.  
- Hmm… – mruknęłam z rozkosznego zadowolenia. Bycie dominującą stroną w seksie zaczęło mi się podobać.
Prawie połykałam jego penisa kręcąc przy tym okrytą tylko koronkowymi majteczkami pupą. Był tak twardy, że nawet nachylenie go do moich ust było wyzwaniem. Przymknęłam oczy i wsunęłam go w usta jak najgłębiej mogłam. Przypomniały mi się stare czasy jeszcze przed małżeństwem, gdy bardzo lubiłam takie pieszczoty. Czułam jak moja cipka szybko wilgotnieje. Spojrzałam do góry zabawiając go teraz tylko dłonią. Adam stał i wpatrywał się w przeciwległą ścianę. Dyszał ciężko zaciskając dłonie w pięści. Wysunęłam języczek i polizałam główkę penisa.
- Przerżniesz mnie– zapytałam i znowu wzięłam jego twardziela w usta. Przełknął z wysiłkiem ślinę, wahał się. – Moja cipka jest taka spragniona. Nie czuła w sobie porządnej pały od roku. Popatrz klękam przed tobą. -  Obróciłam się tyłem, wypięłam tyłeczek i sięgnąwszy do mokrego paseczka majtek, odchyliłam go na bok. Patrzył na rozchylone zachęcająco płatki cipki, lśniące lekko wilgocią i wciąż się wahał. Zakołysałam biodrami i wsunęłam jedną dłoń między uda pieszcząc łechtaczkę. Wreszcie się złamał ukląkł za mną, a ja poczułam jak jego penis przesuwa się pomiędzy płatkami cipki szukając wejścia. Przymknęłam oczy i wstrzymałam oddech czekając  na ten jedyny w świecie moment. Wreszcie poczułam nacisk i twardy pręt jego pały zaczął mnie wypełniać.  
- Och – jęknęłam i przygryzłam kant dłoni. Adam wbijał się we mnie mocno jakby chciał usłyszeć więcej moich jęków. Klęczałam jak uległa suczka czekając aż wejdzie cały. Cały czas jęczałam by jeszcze bardziej go  rozbudzić. Chyba mi się udawało, bo poczułam jak mocniej zaciska dłonie na moich pośladkach i odchyla je do góry. Przyspieszył, a ja aż zachłysnęłam się powietrzem czując wielki penis szorujący po ściankach pochwy.
- Pieprz mnie, tak, tak – wykrzykiwałam, a on wbijał się we mnie jak szalony – o kurwa taaak.  
Wbiłam paznokcie w puszysty dywan i oparłam na nim czoło. Czułam się już tak dobrze. To było to co doprowadzi nas na szczyt. Jednak zdawałam sobie sprawę, że sama pozycja na pieska nie wystarczy.  Z żalem zsunęłam się z jego penisa i odczołgałam kawałek. Ciągle klęczał dysząc ciężko. Spojrzałam na jego lśniącą, czerwoną pałę i naszła mnie ochota by znów wziąć go w usta. Stanęłam przed nim i zaczęłam się rozbierać. Patrzył dopóki ostatni ciuszek, koronkowy stanik nie spoczął na podłodze, wtedy poderwał się i zaczął zrywać z siebie ubrania. Ja tymczasem usiadłam na brzegu łóżka i pieściłam się palcami.  
- Klęknij i poliż mnie troszeczkę. Bardzo proszę.
Jego języczek był gorący i zwinny. Drażnił guziczek łechtaczki w taki sposób, że prężyłam się i mocniej ściskałam piersi. Nachyliłam się do niego i szepnęłam.
- Chciałbyś mnie wziąć w dupeczkę? – Spojrzał na mnie zaskoczony. Chyba nigdy tego nie robił.
Położyłam się na łóżku rozkładając szeroko nogi, tak że patrzył prosto w moje najintymniejsze miejsca. Pośliniłam dwa paluszki i wsunęłam jeden w ciaśniejszy otworek, a drugi w cipkę. Podniósł się i skierował swoją pałę w mój tyłeczek. Poczułam jak  mój puls przyspiesza, gdy gorąca główka dotknęła stulonej dziurki.  
- Dobrze, właśnie tutaj. Teraz mocno – komenderowałam patrząc jednocześnie na jego skupioną twarz i czując jak moja pupka ustępuje przed twardym jak kamień fiutem.  Wrażenie było niewiarygodne, przygryzałam wargę i jęczałam cicho. Dalej nie potrzebował już moich zachęt. Perwersyjność sytuacji i jego w końcu pokonała. Zaczął mnie rżnąć w taki sposób, że omal nie pożałowałam decyzji by wpuścić go w dupkę. Omal, bo miałam niesamowite wrażenie, że odlatuję. Przekręcił mnie na brzuch i wciąż na krawędzi łóżka wchodził w cipkę i w pupę na przemian.  Cholera, nigdy nie byłam brana w ten sposób. Podnieciło mnie to tak bardzo jak nic innego, a chciałam jeszcze więcej. Dosiadłam go i jeździłam aż skrzypiało nowiutkie łóżko wgniatane przez nasze biodra. Chłopak jęczał i ssał bujające mu się przed nosem piersi lub dawał im klapsa od którego dreszcze przenikały aż do pięt. Gdy skończył ześlizgnęłam się w dół i starannie oblizałam jego penisa. Chwilę pozwoliłam mu odpocząć mimo, że moje pożądanie wciąż płonęło, a dłonie przesuwały się po jego młodym ciele.  
- Chcę jeszcze – szepnęłam mu gryząc jednocześnie w ucho.  
Przytomność wróciła dopiero, gdy trzeci z kolei orgazm przewalił się burzą przez moje ciało. Odkryłam, że leżę w poprzek łóżka, z ciężko dyszącym Adamem na sobie. Spojrzałam na niego i odkryłam, że i on oprzytomniał, bo w jego zielonych oczach zobaczyłam wstyd. Zsunął się ze mnie i zaczął ubierać. Okryłam się kocem i patrzyłam na niego. Było mi głupio.
- Słuchaj – zaczął, ale wyraźnie nie wiedział co powiedzieć. Był przyzwoitym, dobrym człowiekiem, mógł wyjść bez słowa, nic mi nie był winien.
- Nieważne – przerwałam mu – było wspaniale. Dziękuję.
Wyszedł, a ja padłam na poduszki i westchnęłam głęboko z satysfakcją. W całym poobijanym ciele czułam słodkie zmęczenie. Mogłabym tak zasnąć, ale dzień był jeszcze taki piękny. Nie trudząc się ubieraniem zeszłam do kuchni i przygotowałam ekspresso. Upiłam łyczek i skoczyłam do basenu by zmyć z siebie pot.
                                   *
Dźwięk otwieranych drzwi oderwał mnie od książki. Podniosłam głowę i zobaczyłam mojego szefa. Wszedł jak do siebie i z uśmiechem usiadł na fotelu obok.
- Wspaniała robota. Jesteśmy naprawdę zadowoleni. Szefowie przesyłają wyrazy uznania.  
Uśmiechnęłam się nieco sztucznie, muszę to przyznać. W głowie zagościła myśl, skąd mogą wiedzieć jak się spisałam, ale przegoniłam ją szybko nie chcąc się rozpraszać. Nie lubiłam faceta, a jego dłonie budziły we mnie paniczny lęk. Myśl, że mógłby mnie nimi dotknąć przerażała do utraty zmysłów.
- Tym razem mamy dla ciebie coś prostszego. Wsiądziesz do autobusu numer pięćset piętnaście na ulicy Praskiej o godzinie jedenastej siedem. Będzie tam śliczna dziewczyna w białych spodenkach, usiądziesz obok niej. Zrób to jak chcesz, ale nim autobus przejedzie trzy przystanki musisz ją pocałować. Namiętnie i czule. Potem wysiądziesz.
Pokiwałam głową, ale byłam zdziwiona. Po co komu taka głupota? I skąd ci ludzie mają tak szczegółowe fakty jak kolor spodenek dziewczyny.  
- Oczywiście – uśmiechnęłam się – może Pan uznać sprawę za załatwioną.
Wstał i chwilę mi się przyglądał, na wargach gościł mu krzywy uśmiech, który jednak nie dosięgał czarnych oczu. Czułam się jak owad pod szkiełkiem entomologa. Chwilę później wyszedł, a ja odetchnęłam z ulgą i drżącą ręką otarłam pot z czoła.  
Autobus pięćset piętnaście nadjechał dokładnie o czasie. Z sykiem automatyki otworzyły się drzwi. Wyszło kilka osób, a ja wsiadłam. W środku nie było wielu ludzi. W końcu to nie godziny szczytu. Dziewczynę w białych spodenkach zauważyłam od razu. Była naprawdę śliczna. Włosy w kolorze słomy miała obcięte na linii szczęki w modną fryzurę. Piękne, wydatne usta ciągnęły mnie do pocałunku. W ogóle cała była strasznie seksowna w ten nastoletni sposób. Usiadłam obok niej i przywitałam się krótkim „Cześć”. Spojrzała na mnie zdziwiona. Dobrze ją rozumiałam, ludzie w komunikacji miejskiej rzadko się do siebie odzywają.
Odetchnęłam głęboko. Autobus minął pierwszy przystanek. Miałam mało czasu.
- Przepraszam – powiedziałam, a gdy się do mnie odwróciła dokończyłam – po prostu muszę to zrobić - i chwyciwszy ją delikatnie za kark pocałowałam. Jej oddech wypełnił mi usta miętą, wargi miała cudownie miękkie. Po chwili wahania oddała mi pocałunek zaskakując mnie tym całkowicie. Czubki naszych języków spotkały się, splotły. Położyłam drugą dłoń na jej udzie tuż przy krawędzi spodenek. Smukłe, umięśnione, młode udo zachęcało by przesunąć się dalej. Czułam jak wzrasta moje podniecenie. Wsunęłam jeden palec pod materiał. Dziewczyna zafalowała przyciskając się do mnie. Autobus szarpnął i stanął, czar prysł, a my oderwałyśmy się od siebie.  
- Dziękuję – szepnęłam jej i przesunęłam opuszkami palców po jej policzku, a potem wysiadłam.
Dwa dni później zadzwonił telefon i dostałam kolejne zadanie. Tym razem musiałam poświęcić mu trochę więcej czasu. Miałam uwieść młodego chłopaka, sprawić że będzie za mną szalał, a potem gdy będzie miało dojść do seksu wyśmiać go, gdy tylko zdejmie spodnie. Byłoby to przyjemne zadanie, bo chłopaczek był wrażliwy i słodki. Świetnie całował i pieścił moje piersi i cipkę. Pozwoliłam mu na dużo więcej niż to było w zleceniu. Pokazałam mu się naga i mógł posmakować mojej kobiecości. Chciałam mu wynagrodzić to co będę musiała zrobić potem. W końcu, gdy zrozumiałam, że odwlekam sytuację i tylko sprawię mu większy ból dopełniłam zlecenia, choć jeszcze długo czułam do siebie obrzydzenie z tego powodu. Wiedziałam, że zrobiłam mu krzywdę i codziennie modliłam się by zapomniał o tym zdarzeniu. Mijał tydzień za tygodniem, miesiąc za miesiącem. Czasami przez kilkadziesiąt dni nie dostawałam żadnego zlecenia. Innym razem przez dwa tygodnie codziennie wyjeżdżałam z domu wykonując prace w których nie widziałam żadnej logiki. To zatańcz z jakimś chłopakiem w klubie, to pójdź do kościoła i usiądź w pierwszej ławce.  
Aż nadszedł ten dzień, gdy w moim mieszkaniu zjawił się mój pracodawca i z twarzą jak zwykle niewyrażającą emocji oznajmił mi moje nowe zadanie. Słuchałam go nie wierząc własnym uszom. To co mówił niby do mnie docierało, a jednak uciekało z głowy.
- Za dwa dni o dwudziestej trzeciej czterdzieści przez plac Wyczółkowskiego będzie przechodziła dziewczyna. Pół godziny wcześniej spotkasz się z dwoma mężczyznami, którzy również pracują dla nas. We trójkę zaciągniecie dziewczynę do specjalnie wynajętego mieszkania i zgwałcicie. Ty oczywiście również musisz brać w tym czynny udział. Macie być brutalni, bezwzględni. Dziewczyna musi wiedzieć, że robisz to z własnej woli, musi cię widzieć. Czy zrozumiałaś wszystko?
- Nie zrobię tego – wykrztusiłam przez zaciśnięte gardło nim w ogóle zdążyłam pomyśleć. W głowie nie mieściło mi się, że można w ogóle planować coś takiego. Dziwak spojrzał na mnie, a w jego oczach zabłysła złość.
- Nie zrobisz? NIE ZROBISZ? Czy ty zdajesz sobie sprawę, że nie możesz odmówić?
- Tylko ten jeden raz. Przecież wszystkie inne zadania wykonywałam sumiennie, a teraz zrobię komuś wielką krzywdę. Nie mogę, naprawdę. – Mężczyzna roześmiał się pozbawionym radości śmiechem, który dziwnie głucho zabrzmiał w moim domu. Strasznie jakoś.
- Nie zrobiłaś krzywdy? – Zapytał drwiąco – a co z twoim pierwszym zadaniem. Młody chłopak z zielonymi oczami. Wiesz, że dwa dni później miał brać ślub? Nawet nie wyobrażasz sobie zdziwienia jego narzeczonej, gdy trafiła do niej płyta z waszymi figlami. To była bardzo skromna, wrażliwa dziewczyna. Zrozumiałe, że nie doszło do ślubu. Za dwa lata ożeni się z innym mężczyzną, który będzie ją bił i poniżał tak jak kiedyś poniżano ciebie, a jej życie zmieni się w piekło. A pocałunek w autobusie? Niewinny? Nikogo nie skrzywdziłaś? Dziewczynę którą pocałowałaś od dawna pociągały kobiety na równi z mężczyznami. Wieczorem miała mieć randkę z mężczyzną swojego życia. Zdarzenie w autobusie na tyle wytrąciło ją z równowagi, że spotkanie okazało się klapą. Dziecko, które urodziłoby się po roku zmieniłoby świat. A zwróciłaś uwagę na grubasa siedzącego dwa miejsca dalej. Wiesz co tego dnia kłębiło mu się pod czaszką. Widok was dwóch, czegoś czego był pewien, nigdy nie doświadczy był ostatnim gwoździem, którego potrzebował. Tych przykładów jest więcej. Gwałt na tej dziewczynie będzie tylko bardziej oczywisty, prostszy. Zrobisz to?
- Nie!
Westchnął ciężko i pokręcił głową.
- Nie możesz odmówić. Umowa jest umową. Jeszcze nie zrozumiałaś dla kogo pracujesz?
- Nie.
- Na pewno nie dla tych dobrych dziewczynko.
Zdrętwiałam. Przez głowę przelatywały mi wszystkie malutkie szczegóły, które odpychałam od siebie by nie zatruwały mojego szczęścia. Niemożliwe. Takie rzeczy się nie zdarzają, to nie średniowiecze.  
- Tak, dziewczyno. Tak, dobrze myślisz – pokiwał głową jakby czytał moje myśli. - Dlatego jeśli ta dziewczyna przejdzie przez plac nietknięta ty tego pożałujesz zamiast niej. I to bardzo. Przemyśl czy warto.  
- No to zabierzcie sobie ten dom, samochód, kartę nie chcę ich. Tylko zostawcie mnie w spokoju.
- To tak nie działa. Nie można powiedzieć koniec jakby nic się nie stało. Ty już nie masz odwrotu. Po tym co robiłaś jesteś nasza na zawsze. Zrobisz to.
Myślałam o swoim nędznym życiu. Wszystko co robiłam w nadziei na odmianę na lepsze tylko się pogarszało. A jednak byłam dobrą osobą pomimo wszystko nie zniszczę życia tej nieznajomej kosztem swojego.
- Pamiętaj, nie ty, to zrobi to ktoś inny. Po co masz cierpieć?
- Nie – powiedziałam cicho, ale pewnie – to koniec.
- Tak , masz rację. Koniec.
Wstał i wyszedł, a ja długo jeszcze siedziałam czując jak trzęsą mną dreszcze, a głowę rozsadzają natrętne myśli. Co jeszcze zrobiłam. Wspominałam każde zadanie i wszelkie możliwe konsekwencje. Ilu ludzi skrzywdziłam. Ale tak naprawdę bałam się o siebie. Bałam się tego co mogą mi zrobić. Bałam się bólu, cierpienia, zimnego potu na skórze i samego odbierającego zmysły strachu. Całą noc biłam się z myślami chodząc po swoim domu, który nie wydawał mi się już tak przytulny. Wydawało mi się, że otacza mnie, gniecie, obserwuje. Do ostatecznego terminu zostało mi szesnaście godzin i postanowiłam nie spędzać ich w tym domu. Ze wszystkich moich rzeczy tylko jedna była warta zabrania. Poszłam do sypialni i spod łóżka wyciągnęłam małą, żelazną kasetkę. Nie otwierając jej wyszłam zostawiając za sobą wszystko. Nic tu nie należało do mnie.  
Dzień wydał mi się nieskończenie piękny. Wiatr przywiewał skądś wspaniale pachnące powietrze. Wszystko wydawało się wyraźniejsze, prawdziwsze. Wszystko to pomimo dławiącego mnie strachu. Dlaczego nie zwracałam na to wcześniej uwagi.
„Czy czuję się tak, bo wiem, że niedługo umrę?” zapytałam siebie i każda uciekająca godzina wydawała się tak droga, a nie mogłam ich zatrzymać. Chodziłam po mieście ciesząc oczy widokiem roześmianych dzieci, których ja nigdy nie będę mieć, zakochanych, kotów dumnie kroczących wśród ludzi, ptaków, zieleni. Starałam się wciągnąć w siebie jak najwięcej pięknych ujęć świata. Zatrzymać je w sobie by potem odtworzyć je, gdy będzie mi źle.
Dopiero, gdy stanęłam pod centrum handlowym gdzie zaczęła się moja popaprana historia, zrozumiałam co jeszcze chcę zrobić…. i na co mam nadzieję.  
Cygankę spotkałam po godzinie. Stała i czarowała jakąś młodą parę. Gdy zobaczyła mnie na drugim końcu korytarza jej twarz ściągnęła się bólem. Zostawiła zakochaną parę i objęła mnie mocno.
- Przepraszam – szepnęła mi do ucha.
- No co ty – roześmiałam się przez łzy – zawsze to lepiej niż żyć tak jak wcześniej. Trwałyśmy tak przez chwilę aż w końcu musiałam powrócić do rzeczywistości. – Mogę spotkać się z twoją babcią, chcę jej coś oddać i … potrzebuje rady. Odsunęła się i spojrzała na trzymaną przeze mnie kasetkę.
- Oczywiście, cały czas na ciebie czeka.
Nie musiałyśmy daleko iść. Wszystko dziś układało się w ciąg prowadzący mnie prosto ku końcowi tej historii. Niewielkie mieszkanko jakie zajmowały było potwornie zagracone. Innym razem z chęcią przyjrzałabym się kilku przedmiotom.  
- Proszę to należy do Pani.
- TO nie należy do nikogo, ale u mnie będzie bezpieczne. Opowiedz mi wszystko.
Długo trwało nim moja spowiedź dobiegła końca. Esmeralda przyniosła kawę i szarlotkę, a ja zdałam sobie sprawę jak bardzo jestem głodna. Ostatni raz jadłam ponad dwadzieścia godzin temu.  
- Czy da się coś zrobić – zapytałam z nadzieją i wstrzymałam oddech. Długo milczała patrząc gdzieś w przestrzeń.
- Nie, przykro mi. Zawsze trzeba płacić za swoje czyny.
Ostateczność jej słów wbiła się we mnie jak lodowy sopel.
- No cóż, mam jeszcze jedną prośbę. Ocalcie tę dziewczynę. Niech to będzie ostatnia dobra rzecz do jakiej przyłożę rękę – starowinka skinęła głową na potwierdzenie.
Odwróciłam się by wyjść i przywitać nieuniknione. Patrzyły na mnie obie. Esmeralda miała oczy pełne łez.
- Czy to będzie bolało – zapytałam jeszcze na progu. Tego bałam się najbardziej.
- Tak dziecko będzie, ale jest też nadzieja.
Otworzyłam drzwi w ciemniejący wieczór. Wydawało mi się, że ktoś za mną stoi by dodać otuchy lecz nikogo nie widziałam. To wrażenie było dobre. Nie chciałam być sama do końca.

horus33

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 15565 słów i 84231 znaków.

7 komentarzy

 
  • Andre95

    Bardzo fajne opowiadanie. Czy jest szansa na re-upload innych starszych opowiadań?

    1 wrz 2023

  • Roman

    Bardzo fajne. Przy okazji, czy jest szansa na ponowne wstawienie serii Uroki Czarnej Magii, bo też była bardzo dobra, zwłaszcza 2 i 3 część. Pozdrawiam.

    10 lip 2023

  • Mk4532

    @Roman - no właśnie, wszyscy czekamy na powrót tej serii. Pamiętam, że od niej zacząłem czytanie twoich opowiadań Horusie. Gratuluję talentu i czekam na nowe publikacje.

    24 lip 2023

  • Rayonvert

    Rewelacyjne... najpierw dramat tej kobiety, potem seks z milczacym kochankiem, fabuła och i ach, wszystko spójne ... az za dobre ! To naprawde jest Twoje dzielo czy skopiowane od Piekary ? Pozdro !

    13 cze 2023

  • horus33

    @Rayonvert Przeczytaj to opowiadanie Piekary, warto. To moja wariacja na jego temat, ale zacząłem też pisać własną wersję sklepiku z marzeniami Kinga, lubię takie rzeczy. Tylko nie mam czasu :shrug:

    13 cze 2023

  • Rayonvert

    @horus33 No czulem ze za dobre... ale DLACZEGO nie napisales od razu ze to wariacja /plagiat z Piekary ?  JAK mozesz podpisywac to jako "swoje opowiadanie" ???
    Czytalem cos jego ponad 10 lat temu albo wiecej, tytul o sukach jest mi dobrze znajomy.

    13 cze 2023

  • horus33

    @Rayonvert Oglądałeś Kosmiczne Jaja? To parodia Gwiezdnych Wojen. Wszystko jest tam podobne, ale czy to plagiat? Nie przepisałem tego opowiadania słowo w słowo, wziąłem tylko ogólny koncept i zmieniłem w coś swojego. Zrobiłem tak samo z filmem Uciekaj. Serio nie mam pojęcia czy to plagiat. Przeczytaj tamto opowiadanie, jest krótkie i powiedz co sądzisz.

    13 cze 2023

  • Rayonvert

    @horus33 Jasne, ale zawsze trzeba zaznaczyc zrodlo, ze na bazie czegos, a nie jako swoje przedstawiac... pozdr.

    13 cze 2023

  • horus33

    @Rayonvert Nawet o tym nie pomyślałem, ale z jednym nie mogę się zgodzić. Jest moje.

    13 cze 2023

  • Wojtek P.

    Fantastyczne po prostu... seks, metafizyka, rewelacyjne prowadzenie akcji, narratorka, dialogi, wszystko praktycznie idealnie polaczone, styl prawie perfekcyjny, dzieki !!

    13 cze 2023

  • horus33

    @Wojtek P. Aż poczułem się jak prawdziwy pisarz 😃

    18 cze 2023

  • shakadap

    Bardzo dobre.
    Brawo.
    Pozdrawiam i powodzenia.

    13 cze 2023

  • J.Marecki

    Ciekawe i wciągające, czy będzie ciąg dalszy?

    12 cze 2023

  • horus33

    @J.Marecki Nie to zamknięte opowiadanie

    12 cze 2023

  • T10

    Bardzo ciekawe połączenie i adaptacja dwu opowiadań J. Piekary: Zielone pola Avalonu i Świat jest pełen chętnych suk. Ciekawe

    11 cze 2023

  • horus33

    @T10 Tak. Nareszcie ktoś zauważył. Świat jest pełen chętnych suk jest wspaniałym odpowiadaniem.

    11 cze 2023