
Koronka na jej ramionach była zimna jak dotyk porzuconej księgi w muzealnym magazynie. A ona nie pamiętała, jak się tu znalazła.
Tylko jedno wyczuwała wyraźnie: czyjeś spojrzenie za plecami.
Oddychał ciężko. Powoli. Jak ktoś, kto dopiero uczy się oddechu.
Olbrzymia, zielonkawa dłoń opadła na jej ramię. Nie szarpnęła nią. Nie skrzywdziła. Ale też nie dała złudzeń — należała do kogoś, kto nie był człowiekiem. Palce były zimne jak kamień, a jednak pulsowały dziwną, głęboką energią, jakby ktoś tchnął w nie życie dopiero chwilę temu.
Marta uniosła wzrok i zobaczyła w lustrze naprzeciwko odbicie — własną bladą twarz… i za nią postać na tronie. Istotę wyższą niż każdy mężczyzna, o rysach jak złożonych z kilku obcych sobie twarzy. Jego spojrzenie było intensywne, świadome, choć dziwnie… nowe. Nienauczone świata.
— Gdzie ja jestem…? — wyszeptała Marta, głos miała tak słaby, że sama ledwo go usłyszała.
Potwór nie odpowiedział. Pochylił się jedynie nieznacznie, jakby próbował odczytać jej emocje. Jego dłoń przesunęła się z ramienia na tył jej głowy, delikatnie, badająco — jak ktoś, kto sprawdza, czy to, czego dotyka, naprawdę istnieje.
Marta wciągnęła powietrze ze świstem. I wtedy zrozumiała dwie rzeczy naraz:
Ktoś ją tu sprowadził celowo.
I cokolwiek siedziało za jej plecami, nie było jedynie żywą legendą ani potworem z historii, które opowiadała uczniom na Halloween.
To coś miało świadomość.
Wolę.
Oczekiwanie.
I z jakiegoś, niepojętego powodu…
czekało właśnie na Martę.
Materiał znajduje się w poczekalni.
Prosimy o łapkę i komentarz!
1 komentarz
japanlover
Czekam na rozwój.
W co znów wdepnęła Pani psor??
Historyczka
@japanlover

Pani profesor nieustannie i już wręcz przewidywalnie wciąż ma pecha...
Co nie omieszkają zresztą wykorzystywać różnego autoramentu indywidua jak też stwory...
Jaki tym razem widzielibyście wybryk losu???