1969 (II)

- I wiesz co...? - spytał Jeff.
- Nie wiem. I nie chcę wiedzieć. Spierdalaj stąd - wysyczał przez zęby Chris.
- Jesteś... Totalnym zerem. Daisy musi zarabiać na Twoje zachcianki - wymierzył pierwszy cios opalony, postawny blondyn.
- Iii... To własnym zadkiem - dodał po chwili. Jego rozmówca milczał, nasunąwszy na siebie koc i nadal trwając w ciemnych okularach, mimo zbliżającego się zmierzchu. Znalazł je w rzeczach Daisy. Tego dnia strasznie raziło go słońce, lecz mowa nienawiści wypływająca z ust Jeffa była nie mniej irytująca. Godził się na to. Bo co? Ktoś miał prawo go oceniać? W duchu od zawsze temu zaprzeczał.
- Powiedziałem już. Spierdalaj - podkreślił ostatnie słowo, jakby ładując w nie cały pozostający w nim ładunek siły. Tamten się tylko uśmiechnął. Chwilę potem zaczął bezsensownie kłapać jadaczką o tym, co chętnie zrobiłby Daisy i jak skończy się jej przygoda w obozie gangu motocyklowego. Chris jednym uchem słuchał, a drugim wypuszczał zlepki słów, które zdołał wychwycić. Bla - bla - bla - ot, jak odebrał ten kąśliwy wywód. Znów chciało mu się spać. Ten popierdoleniec wreszcie sobie pójdzie, pocieszał się. I tak też się stało, kiedy jego niezainteresowany słuchacz w końcu zasnął. Przesypiał już którąś z kolei godzinę, zupełnie nie zainteresowany otaczającym go światem. Śnił o swoim przyjacielu zmarłym w wyniku wpadnięcia w okropnie niefortunny poślizg. Przez sen przeklinał tamten feralny dzień. Cholernie mu go brakowało, nawet czasami bardziej niż Daisy.

Daisy przeciągnęła drobnymi palcami po klatce piersiowej Jacka. Koszulę zdążyła mu zerwać. Wisiała nad nim tylko w białym, koronkowym staniku i do połowy opuszczonych, sztruksowych spodniach, ujawniających z pod spodu lekko prześwitujące majtki. Kilka motocyklistów obserwowało ich kątem oka, ale żadnego z nich taki widok nie dziwił. Jack chyba wzbudzał wśród nich jakiś respekt, bo również nikt nie ważył się podejść bliżej. Jego partnerka czuła się dzięki temu bezpieczniej i w chwili obecnej, kiedy pozwolił jej na odrobinę dominacji - także poczynała sobie coraz śmielej.
-Podoba Ci się? - spytała szeptem, kiedy dość zdecydowanie docisnęła kolano do jego krocza. Odpowiedział jej chytry uśmieszek, który mimowolnie przemknął po twarzy jej dzisiejszego wybranka. Zdradził go.
-Chyba sama czujesz - odpowiedział po krótkim namyśle.
Rzeczywiście czuła. Czuła też, że sama robi się wilgotna. Przeczesała palcami jego włosy, jakby się zastanawiając, a potem potwierdziła w duchu rodzącą się w jej umyśle myśl. Wykorzysta jego usta. Usiądzie mu na twarzy. Wahała się tylko przez ilość ewentualnej publiki, która mogłaby się momentalnie zlecieć. Jednak odgoniła te obawy. Wstała, by zsunąć do końca spodnie, przy okazji czyniąc przyjemne dla męskiego oka ruchy jędrnym tyłeczkiem. Jack podparł się na łokciach. Skinieniem ręki nakazała mu wrócić do poprzedniej pozycji. Wymienili porozumiewawcze spojrzenie, kiedy z rozstawionymi nogami zniżała się na wysokość jego twarzy. Oparła się rękoma o drzewo.
-Poczuj ją - łamiącym się z podniecenia głosem wypowiedziała pierwsze życzenie. Jack poprawił się, by było mu wygodniej i niczym zahartowany mechanik, przystąpił do przeglądu podwozia. Zbliżył swój orli nos w kierunku wyraźnie się odznaczającej kropki wilgoci na lekko zszarzałym materiale. Zaciągnął się zapachem, jakby wąchał jakieś ekskluzywne, kubańskie cygaro. Jedna jego dłoń powędrowała na jędrny pośladek, a druga badała plamkę wilgoci stanowczymi pociągnięciami palców. Kiedy ilość, a może barwa zapachowa owego wsiąkniętego śluzu dostatecznie go usatysfakcjonowała, postanowił odsunąć materiał i nacieszyć także zmysł wzroku.
Właścicielka rozpalonego łona, czując dotyk zimnych palców, zaczęła wykonywać mimowolne ruchy miednicą i powoli traciła przekonanie, co powinna zrobić z rękami. Druga dłoń Jacka natomiast doskonale wiedziała, co robić, bo począwszy od miętoszenia i ściskania jej delikatnego pośladka płynnie przeszła do obdarzania do siarczystymi klapsami. Palce jednej ręki Daisy wgłębiła w jego włosy, kiedy wreszcie zaczął zlizywać z niej słodki nektar podniecenia. Niczego więcej w tym momencie nie pragnęła tak mocno.
Jej obawy się poniekąd ziściły, ponieważ przy pierwszym jęku, który wydobył się z jej ust, usłyszała infantylne gratulacje i gwizdy skierowane w kierunku Jacka. Ten zaś nie zwrócił na nie najmniejszej uwagi, więc postanowiła zrobić to samo. Nawet nie odwracała się w stronę, z której ją doszły - można by powiedzieć, że skryła się za swymi jasnymi włosami, połyskującymi na złoto w słońcu i skupiła się na rozpierającym ją ogniu. Jej motocyklista powoli zaczynał się niecierpliwić w związku z własnymi sprawami, w które uwierał go rozporek. Aż ślinka pociekła jej na myśl o obciąganiu jego dużego, doświadczonego chuja. Podniosła się na chwilę, by zsunąć do końca także i majtki, a następnie odrzucić je na bok. Obróciła się, znów z cipką na wysokości jego twarzy, lecz tym razem mając własną naprzeciw namiotu w nie byle jakich, motocyklowych spodniach. Z rozrzewnieniem wyjęła sterczącą pałę z rozporka i zsunęła nieco spodnie, w czym pomógł jej Jack - unosząc biodra do góry. Dłonią ujęła z wprawą stalową erekcję, by jednocześnie ssać i pobudzać ręką. Jack, czując się już w pełni doceniony, przeszedł do ostrzejszych zabaw z mokrą pizdą Daisy. Wsuwał jej dwa pewne siebie palce, które niemożliwie rozpychały się w środku, podczas gdy sam przy pomocy języka badał opór drugiej dziurki. Chwilę później Daisy była już na skraju orgazmu.

Jeff usłyszał podejrzane szmery za swoimi muskularnymi plecami. Odwrócił się.
-Ale żeś mu laskę przyprowadził - nie wytrzymał i wypalił pewien chwiejący się sobowtór wokalisty Ramones. Jeff wyjmował właśnie podejrzane pakunki z niewielkiego bagażnika swojego harleya.
-Ja? - spytał, udając, że nie wie o kogo chodzi. Grupka podchmielonych gości zaniosła się niepokojącym chichotem.
-No taaa, a kto? - odpowiedział pytaniem. - Gdybyś widział, co wyczyniali tam, na polance - skierował swój wzrok w nieokreślonym kierunku, a potem dodał - i to w biały dzień.
Reszta potwierdziła, skwapliwie potakując głowami. Jeff ucieszył się w duchu, że dokonał dobrego wyboru w kwestii dziewczyny spełniającej wymagania tego dziwaka, który wstąpił w ich zmotoryzowane szeregi kilka tygodni temu. Mówił, że jest z Chicago, ale z doświadczenia wiedział, że ludzie mówią różne rzeczy i nie wszystko musi być od razu prawdą. Jednak to akurat nie jego pochodzenie było czynnikiem, który czynił zeń dziwaka. Mówił, że pisze książkę. O nas, o naszej społeczności, naszych problemach. Od początku chłopcy z Frisco dogryzali mu, nazywając pierdolonym intelektualistą i niepasującym do nas balastem, lecz w koncu musieli uznać jego autorytet. Okazał się sprytny, pomocny i miał sporo dziwnych kontaktów, szczególnie wśród glin i różnych służb, które chciały przeszkadzać w uprawianiu - pełnego alkoholu i radości - wolnego życia.
Mimo wszystko, jego dążenia - pisanie książki i jakiś taki wyniosły sposób bycia - wyniosły, ponieważ często było czuć, że nie mówi wszystkiego co myśli i często pieczętował dyskusje swoim milczeniem - powodowały, że za wiele osób nie próbowało nawiązywać z nim kontaktu. Do Jeffa jednak któregoś dnia zagadał sam. Najwyraźniej poczuł, że się w jakiś sposób zrozumieją. Tamten poprosił go o przysługę, którą Jeff początkowo zbagatelizował i uznał za żart. Jack jednak nie żartował, mówiąc, że do swojego projektu potrzeba mu także ekscentrycznej hipiski. I choć nie żałował jej lepkiego wytworu swych lędźwi, nie na tym głównie mu zależało. Swoich pobudek nie zdradził także Jeff'owi, choć tamten nalegał, przekomarzając się, że jeśli mu nie powie - uzna go za niebezpiecznego wariata. Idąc w kierunku zapamiętale młócącej się pary, zastanawiał się, czy aby przypadkiem nie miał tym żartobliwym stwierdzeniem trochę racji...

5 komentarzy

 
  • Użytkownik Kkk

    Tak...kolorowo...

    7 cze 2018

  • Użytkownik AleidaMarch

    @Kkk Co do Obywatela G. C. - miałeś rację

    17 cze 2018

  • Użytkownik iamnaughty1990

    " przy okazji czyniąc przyjemne dla męskiego oka ruchy jędrnym tyłeczkiem" co za opis sytuacji- arcydzieło!!! :rotfl:  

    "ack poprawił się, by było mu wygodniej i niczym zahartowany mechanik, przystąpił do przeglądu podwozia. Zbliżył swój orli nos w kierunku wyraźnie się odznaczającej kropki wilgoci na lekko zszarzałym materiale. Zaciągnął się zapachem, jakby wąchał jakieś ekskluzywne, kubańskie cygaro. Jedna jego dłoń powędrowała na jędrny pośladek, a druga badała plamkę wilgoci stanowczymi pociągnięciami palców. Kiedy ilość, a może barwa zapachowa owego wsiąkniętego śluzu dostatecznie go usatysfakcjonowała, postanowił odsunąć materiał i nacieszyć także zmysł wzroku."  :napalony:  

    Szczypta wulgarnego języka dodaje satysfakcjonującej pikanterii przy i tak już bardzo bogatym opisie bohaterów i ich odgrywające główne role narządów służących do zabawy. Jest miejsce w moich ulubionych jako kolejny wzorzec do pisania  :yahoo:  :bravo:   :danss:

    26 maj 2018

  • Użytkownik AleidaMarch

    @iamnaughty1990 Och, kurde, takie zachwyty moim pisaniem powodują u mnie zwyżkę pewności siebie.

    26 maj 2018

  • Użytkownik :D

    "Z rozrzewnieniem wyjęła sterczącą pałę z rozporka "

    25 maj 2018

  • Użytkownik AleidaMarch

    @:D ,,rozrzewnienie «uczucie tkliwości, czułości wywołane przez coś lub przez kogoś»"
    Się dziewczyna nie mogła rozczulić?

    25 maj 2018

  • Użytkownik AnonimS

    Bardzo dobry tekst. Można poczuć jakby tam się było realnie i widzieć to co opisujesz. Aż wróciłem do części I.

    24 maj 2018

  • Użytkownik Somebody

    Świetne to to jest :D O klimacie chyba pisałam w poprzedniej części, ale chętnie się powtórzę, bo jest perfekcyjnie odmalowany za pomocą słów. I jeszcze ta tajemnica w tle niczym wisienka na przepysznym torcie  :bravo:

    23 maj 2018

  • Użytkownik AleidaMarch

    @Somebody To żeś mi posłodziła... :)

    25 maj 2018

  • Użytkownik Somebody

    @AleidaMarch Sama prawda  :D

    25 maj 2018