Romeo i Julia - inne zakończenie

KOPIOWANIE ZAKAZANE  

Julia niepewnie otworzyła oczy. Wciąż leżała w grobowcu. Mikstura przestała działać. Rozejrzała się, ale ku swojemu zdziwieniu nigdzie nie dostrzegła Romea, który przecież miał się zjawić.  
- Romeo, gdzie jesteś?! - krzyknęła.
Nie było to zbyt rozsądne. Przecież była „martwa”, a jeśli ktoś teraz przechadzał się po cmentarzu, i usłyszał jej głos, w dodatku wołający Montekiego... I tak właśnie się stało.  
- Julio!
Po chwili był już przy niej Parys. Uklęknął przed nią, po czym ucałował jej dłoń.  
- Jak to możliwe, o najdroższa? - zapytał, a w jego oczach zagościła nadzieja.
- Nie mogę za ciebie wyjść, Parysie...  
Po tych słowach odepchnęła go lekko i pobiegła w stronę schodów, które wyprowadziły ją na powierzchnie.  
- Julio! Co ty mówisz? - młodzieniec wybiegł za nią.
- Parysie, ja już jestem mężatką... - odwróciła się i spojrzała mu w oczy. - Nie kocham cię. Nigdy cie nie pokocham. Choćby zmuszono mnie do małżeństwa z tobą, nigdy nie uznam cię jako kogoś bliskiego memu sercu...  
- Ty jesteś mężatką... - powtórzył. - JAK?!  
- Nie mogę się tobie tłumaczyć. Nie dane jest mi dzielić z tobą me życie.  
- W takim razie muszę zabrać cię do twego ojca – w tonie jego głosu słychać było nie tylko złość, ale i żal.  
- Jeśli naprawdę mnie kochasz i mi ufasz, daj mi godzinę. Wrócę tu, obiecuję. Muszę coś załatwić.  
- Jak mogę ci ufać, skoro ty nie kochasz mnie, a miałaś zostać mą żoną?  
Spojrzała na niego błagalnym wzrokiem. Musiała zobaczyć się teraz z Romeem. Musiała zażądać wyjaśnień. Dlaczego nie przyjechał po nią? Przecież doskonale wiedział, że teraz chcąc lub nie, będzie musiała wyjść za Parysa.  
- Jeśli za godzinę się nie zjawisz...
- Zjawię się, obiecuję – przerwała mu Julia, po czym ucałowała go i pognała w stronę wyjścia z tego przerażającego miejsca.  
Postanowiła, że uda się do domu ojca Laurentego. Może on wiedział coś na temat tego, dlaczego Romeo nie zjawił się?  
Dosiadła konia Parysa, a gdy była już kilkadziesiąt metrów przed domem, usłyszała głos. Zatrzymała się.  
- Julio – z ciemnego lasu wyszedł młodzieniec.
Nawet teraz, gdy panowała noc, poznała jego ciepłe oczy. To Romeo.  
- Dlaczego się nie zjawiłeś? - zsiadła z konia i stanęła naprzeciw swego męża.
- Bałem się. Wybacz Julio. Tak, dostałem ten list... Gdy już dostałem się do Werony, zobaczył mnie jakiś człowiek i pobiegł zawiadomić księcia... Nie mogłem się narazić i...
- I naraziłeś mnie – dokończyła, a po policzku spłynęła jej łza. - Teraz nie tylko będę musiała wyjść za Parysa, ale i poniosę karę od ojca i księcia za takie oszustwo. Sądzę, że Laurenty też poniesie odpowiedzialność. A to wszystko dlatego, że ty się bałeś. BAŁEŚ SIĘ. A zawsze miałam cię za kogoś odważnego, więc co się powstrzymało? Przecież zanim ten człowiek zawiadomiłby księcia, mógłbyś szybko dostać się na cmentarz, zabrać mnie, i bylibyśmy już w drodze...  
- Możemy uciec teraz – uśmiechnął się lekko.  
- Nie. Obiecałam Parysowi, że wrócę. A poza tym... nie chce z tobą uciekać. Nie. Nawet jeśli teraz byśmy uciekli, szybko by nas znaleźli, już Parys by o to zadbał.  
- Czemuż to nie chcesz ze mną uciec, Julio?! - w jego oczach zagościło przerażenie.  
- Wybacz, Romeo... Uświadomiłam coś sobie. To nie jest to, czego oczekiwałam. Nie kocham cię. Chcę, abyśmy udali się teraz do Laurentego. To on połączył nasze serca, więc niech teraz je rozdzieli – przetarła łzy.  
- Julio, błagam cię, nie rób tego! Kocham cię nad życie!
- Nie kochasz mnie. Nie jesteś gotów się dla mnie poświęcić.  
Romea tak bardzo te słowa dotknęły, że nie miał ochoty dyskutować. Posłusznie udał się za Julią do Laurentego, a ten udzielił im rozwodu.  
Gdy Romeo wracał do swego rodzinnego domu, a jego serce przepełnione było żalem i smutkiem, również coś zrozumiał. Nigdy nie kochał Julii tak bardzo, jak Rozalinę. Był teraz przekonany, że jego uczucie do Julii było bardzo słabe. Gdyby miał możliwość, nawet w czasie związku z panną Kapulet, wybrałby Rozalinę. Kochał ją już tak długo... Tak mocno, że jego miłość do Julii wydawała się być jedynie szczeniackim zauroczeniem.  
- STAĆ!
Koń młodzieńca natychmiast się zatrzymał, na widok uzbrojonych przed sobą rycerzy. Było ich przynajmniej z tuzin.  
- Romeo Monteki – jeden z nich zaczął mówić na tyle głośno, że w domach stojących przy drodze zapaliły się światła. - W imię jego wysokości, zabieram się do zamku.
Mimo, iż Romeo nie rozumiał co się dzieje, pozwolił się pojmać.  
W wielkiej sali w zamku księcia, już zgromadzona była większość mieszkańców Werony,  pan i pani Kapulet, pan i pani Monteki, oraz Julia – dwoje rycerzy trzymało ją mocno za ramiona, a trzeci zakładał jej na ręce łańcuchy. Po chwili Romeo również był już zaopatrzony w żelazne, ciężkie kajdany.
- Nie jesteś już moim synem! - krzyczał pan Monteki do Romea.  
- Jak mogłaś mi to zrobić?! Natychmiast zmień nazwisko! Jesteś dla mnie kompletnie obca, dzieweczko! - Julia na te słowa ojca rozpłakała się.  
- Cóż za zdrada! - wołali mieszkańcy Werony.  
Romeo próbował zachować kamienną twarz. Po chwili zauważył, że pojmany został również ojciec Laurenty, który stał w rogu przykuty do ściany.  
Nagle z kamiennych schodów zszedł książę Werony, a za nim dwóch dostojnych hrabiów. Jeden z nich trzymał w dłoni pergamin.  
- Zebraliśmy się tu, by skazać troje ludzi – zaczął głosić książę, odbierając od hrabi pismo i czytając. - Romea Monteki – za powrót do miasta, uczestnictwo w planie ojca Laurentego, nielegalny ślub oraz zdradę rodziny. Julię Kapulet – za uczestnictwo w planie ojca Laurentego, nielegalny ślub oraz zdradę rodziny. Ojca Laurentego – za uknucie swego nikczemnego planu, udzielenie nielegalnego ślubu. Kara – powieszenie na szubienicy o wschodzie słońca.
- NIE! - w sali rozległ się rozpaczliwy krzyk Julii. - Romeo nie jest moim małżonkiem! Nie jesteśmy już razem! Nie kocham go! Chcę żyć! Wrócić do mej rodziny, błagać ich o wybaczenie, wyjść za Parysa! BŁAGAM!  
- Nie kłam, głupia dziewczyno! - krzyknął książę. - Wszystko się wydało. Zginiesz obok swego ukochanego. Może po drugiej stronie nieba będzie dla was miejsce.  
- Nie jest moim ukochanym! - spuściła głowę.  
- Nie jest moją ukochaną – wyznał Romeo.  
- Nie są ukochanymi – dodał Laurenty.  
Książę uśmiechnął się tylko drwiąco, tak jak mieszkańcy Werony. Wszyscy rozeszli się do domów, a Romeo, Julia i Laurenty zostali wtrąceni do lochów.  
O wschodzie słońca kat czekał już, by móc usunąć podparcie spod nóg skazańców.

Wero

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat, użyła 1261 słów i 6900 znaków.

3 komentarze

 
  • Użytkownik niezgodna

    jestem pod wrażeniem :bravo:

    26 cze 2016

  • Użytkownik supernatalcia:))

    WOW. straszne i piękne

    18 lis 2015