Piekło skazańców - Rozdział 1

- Więźniowie! Przypominamy, że (więzienna) godzina policyjna trwa od dwudziestej drugiej do szóstej rano, w czasie pomiędzy tymi godzinami, opuszczanie cel jest srogo wzbronione...Powtarzam...

Głośne wołanie spikera wystarczył by wybić mnie z równowagi. Tego poranka przetransportowano mnie do miejskiego kompleksu więziennego, gdzie pod zarzutem spisku przeciw władzom, spędzę dobre parę lat, jeśli nie dożywocie. Cala, którą mi dali, śmierdziała wprawdzie odchodami na kilometr, ale - w przeciwieństwie do sąsiednich - nie była ona wypełniona po brzegi skazańcami.

- Cóż...choć tyle dobrego... - wymamrotałem, kładąc się na twardym niczym skała łóżku, wsłuchując się w stłumione okrzyki sąsiadujących w celi obok, więźniów. Chyba gwałt na mojej osobie byłby ostatnim czego chciałbym doświadczyć - Choć, jakby nie patrzeć to ta sprzedajna kurwa, Hugh już mnie wychujał...

Chwila spokoju przerwana została przez głośny brzdęk otwieranych drzwi. Strażnik, który je otworzył zdawał się ukryć swój brak zamiłowania za podręcznikową miną strażnika więziennego. Szykowałem się, że przyszedł by spuścić mi łomot, albo co tam się robi w tym więzieniu, jednak on wpuścił do celi więźnia ubranego w ten sam biały więzienny uniform co ja...

- Będzie z tobą w celi - zaczął - za kwadrans godzina policyjna, powtarzam to wszystkim, więc powiem i wam, skupcie się : Jeśli będziecie drzeć mordy, skakać na cele, ładować się w dupę, czy inne ścierwo, to... - wskazał na pałkę policyjną, która zwisała mu u pasa - To będę was tym napierdalał aż stracicie przytomność, zrozumiano? - Jednak nie obchodziło go co odpowiemy, gdyż na zwieńczenie swego monologu zamknął drzwi starym kluczem, a następnie wyszedł pozostawiając nas samych.

Odkręciłem się w stronę współlokatora celi by mu się przyjrzeć. Był to może nastoletni chłopak o nieuczesanej czuprynie blond włosów, o wzroście pewnie metr osiemdziesiąt, a był tak szczupły, jakby go głodzono przez tydzień jak nie więcej...Na upartego ktoś by pewnie powiedział

- Za co siedzisz? - spytał, przerywając mi zamyślenie. Odwrócił się po chwili ścielenia swego łóżka i byłem w stanie zauważyć jego twarz; posiadał nos o nienaturalnym kształcie, który był najpewniej złamany jakiś czas przed moim przybyciem oraz drobną rysę na dolnej wardze.

- Za spisek przeciwko władzom - rzekłem, spodziewając się sam nie wiem czego; zdziwienia? A może dalszego wypytywania? Nie było jednak nic, bądź co bądź, byliśmy w tej samej sytuacji: Obaj siedzieliśmy za kratami...

- Nie widziałem cię wcześniej, pewnieś nowy? - rzekł po chwili ciszy...

- Taa, sprowadzili mnie tutaj z rana i większość czasu spędziłem w tej śmierdzącej celi - A ty? Za co siedzisz?

- Za "zaburzanie porządku moralnego"

- Walczyłeś otwarcie z systemem? - spytałem ze zdziwioną miną.

- Pozwól, że coś ci powiem, eee...

- Roy - dokończyłem...

- Jestem Oliver - podał mi lodowatą dłoń, uścisnąłem ją - A więc tak, żyjemy w państwie z popierdolonym systemem moralnym, gdzie ledwie nos wyściubisz za drzwi, a już widzisz milicjanta przy schodach ze strzelbą czy innym lichem...A inni się dziwią, że to TY niszczysz obecny system moralny, gdy oni mogą cię złapać na środku ulicy i... - nie dokończył, ale sam wiedziałem co chciał powiedzieć...

Oddziały CAO były główną przyczyną dawnych dwóch powstań narodowych, które miały na celu obalenie systemu Williamsa i Thompsona, owe powstania niestety nie powiodły się ze względu na niegotowość powstańców na długotrwałe walki zbrojne. Od czasu tych wydarzeń ani jedna osoba nie działała jawnie jako opozycja dla rządów totalitarnych tych dwóch ludzi i przez to nasz kraj zszedł na samo możliwe dno...

- Słyszałem - zacząłem, początkowo zastanawiając się czy powinienem mu zaufać czy nie - Słyszałem od swojego innego kontaktu, że Polska jest bliska wypowiedzenia nam wojny - w tej chwili zwrócił się w moją stronę z niedowieżeniem - Polacy powoli powracają do swego danego stanu po wielkiej pandemii sprzed dwudziestu lat...

- Polska, heh - zaśmiał się - Myślałem, że skupiali się na budowaniu relacji z Rosją...

- Rozmyślili się - powiedziałem - Co tam piszesz?

- Prośbę o możliwość pozyskania gazet - odpowiedział, odkładając długopis na małym, zakrzywionym stoliku - Chcesz zobaczyć?

Zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, rzucił mi kartkę na kolana, po czym usiadł obok i wpatrywał się jak czytam. Na notce pisało:

  

"Drogi dyrektoże

Prosiłbym o przysłanie mi kilku gazed, swoją proźbę argumentóję chęcią pogłębiania wiedzy o naszym systemie...

Oliver J. "

  

- Czy na pewno przyjmą tekst z tak zaniedbaną ortografią?

Spojrzał na mnie spode łba, po czym się uśmiechnął.

- Nigdy nie nauczyłem się poprawnie pisać...Ale po miesiącach w celi nauczyłem się czegoś innego, patrz! - Oliver wstał, a następnie podszedł do krat - Ej strażniku! Strażniku!

Strażnik, który wrzucił go do celi, aby siedział ze mną, podszedł.

- Za parę minut godzina policyjna, chcesz coś odwalać czy co?

Oliver pomachał mu karteczką przed oczami...

- Zgodnie z zasadą numer trzy w waszym regulaminie, mam prawo do składania próśb nie więcej niż trzy razy w tygodniu - oznajmił...

Strażnik krótko ziewnął, po czym otworzył celę...

- Ty! Nowy, idziesz z nami, pasowałoby abyś poznał tutaj zarządcę!

Szliśmy krętym korytarzem, mijając wielu pechowców, którym na czas nie udało się wrócić do cel, byli oni masowo okładani czarnymi pałkami policyjnymi i skuwano im potem ręce...

- Dlaczego to robią? Mam na myśli to okładanie pałami i te sprawy? - spytałem ze ściszonym głosem...

- Nie mają wyboru...Słuchaj, Roy...Nie każdy skazaniec nosi więzienny uniform...

Jego ostatnie słowa zostały mi przez pozostałą drogę w pamięci, aż dotarliśmy do ogromnych drzwi, za którymi miałem poznać zarządcę...

DEMONul1234

opublikował opowiadanie w kategorii dramat i inne, użył 1100 słów i 6109 znaków.

Dodaj komentarz